• Echo Katolickie

Katecheta musi być świadkiem

Katecheta musi mieć poczucie misji - stając przed uczniami, nie przekazuje tylko wiedzy i własnego doświadczenia, ale wiarę, doświadczenie i naukę Kościoła. Musi jednocześnie być świadkiem tej wiary, a nie jej tylko chłodnym relatorem

Z katechetką Joanną Borowicz z Diecezjalnej Rady Katechetycznej Diecezji Siedleckiej rozmawia Monika Lipińska.

Podczas spotkania katechetów z bp. Kazimierzem Gurdą 27 sierpnia rozmawiano m.in. o roli rodziców w katechizacji dzieci. Jakie zadania na nich spoczywają?

Mówiąc o środowiskach wychowawczych, zawsze wyliczamy rodzinę, parafię i szkołę. Pierwszym i najważniejszym jest rodzina - w niej dziecko uczy się podstawowych wartości. Jeżeli nie zobaczy ich w domu, trudno będzie nimi żyć, w nich wzrastać czy czerpać z wiedzy, po którą przychodzą na katechezę. Zapraszamy rodziców do włączenia się w przygotowanie dziecka do pierwszej spowiedzi i Pierwszej Komunii św. i przypominamy im, że są pierwszymi wychowawcami. Program zaproponowany w ramach przygotowania do Pierwszej Komunii św. stanowi konkretną podpowiedź, w jaki sposób rozmawiać z dziećmi o wierze, jak pokazywać prawdziwe wartości. W procesie wychowania religijnego rola księdza proboszcza, wikariusza, katechety jest bardzo ważna, ale nie zastąpimy rodziców - także z tego względu, że uczniowie mają dwie godziny religii w tygodniu, a tydzień ma 168 godzin. Dlatego w naszych pomocach prosimy rodziców, aby to oni pokazali swoim dzieciom świątynię parafialną i swoim dobrym przykładem zachęcili do właściwego zachowania się w kościele, aby to oni byli dla swoich dzieci pierwszymi nauczycielami modlitwy, nauczyli je systematycznego udziału w niedzielnej i świątecznej Eucharystii i pokazali wartość spowiedzi sakramentalnej, wreszcie aby towarzyszyli dzieciom także w roku po Pierwszej Komunii, ukazując im wartość wiary i zasad chrześcijańskiego życia.

Dla wielu rodziców religia w planie lekcji pozostaje tylko przedmiotem - jednym z wielu. Katecheci spotykają się z niezrozumieniem z tego powodu?

Na pewno tak bywa, natomiast musimy pamiętać, o czym pisał św. Jan Paweł II w adhortacji Catechesi tradendae ponad 40 lat temu, że jako katecheci jesteśmy posłani nie tylko do tych, którzy na co dzień żyją wiarą i wartościami religijnymi, ale też do tych, którzy to ziarno wiary zaprzepaścili, jak i do niewierzących. Rola katechety w szkole jest tak naprawdę rolą świadka. Szczerze mówiąc, nigdy nie zastanawiam się nad tym, co rodzice moich uczniów myślą o treściach, jakie przekazuję. Ufam, że na katechezę swoje dzieci posyłają ludzie wierzący, którzy chcą, aby tutaj pogłębiły wiedzę religijną. Ale jeżeli przy okazji uda mi się dotrzeć do tych, którym Pan Bóg jest obojętny, zapalić iskierkę wiary i zafascynować kogoś Panem Bogiem, to dla mnie największa radość, chociaż wiem, że nie dzieje się to jak na pstryknięcie placami. Nigdy nie jest tak, że wszyscy nas akceptują - ale dotyczy to nauczycieli wszystkich przedmiotów. Gdyby można było wypisać się np. z matematyki, pewnie byliby tacy, którzy skorzystaliby z takiej możliwości.

A co radzi Pani rodzicom, którzy ulegając dziecku, zastanawiają się nad wypisaniem go z katechezy?

Niestety mało który rodzic przychodzi, żeby porozmawiać o tym, że chce wypisać dziecko z lekcji religii. Mają takie prawo, składają dokument w sekretariacie szkolnym i więcej ich nie widzimy. Jeśli już zdarzy się okazja do rozmowy, pytam, czy pamiętają o zobowiązaniach podejmowanych w dniu zawierania sakramentalnego małżeństwa i czy zabierając dziecko z religii, są w stanie sami wychować je w duchu wiary, pokazać wartości religijne, bez których nie da się dobrze, uczciwie żyć.

Lekcja religii jest szansą...

...na wszechstronny rozwój. W jej ramach uczymy o Panu Bogu, ale też przekazujemy wiedzę z bardzo różnych obszarów życia. Kiedy np. mówimy o przykazaniach, poruszamy szeroki obszar życia moralnego i społecznego. Mówiąc o Biblii, zagłębiamy się w Boże słowo, ale też poszerzamy horyzonty kulturowe. Lekcja religii nie ogranicza się do składania rąk do modlitwy. Przekazujemy konkretną wiedzę, wychowujemy w duchu wiary, uczymy jak żyć.

Ministerstwo edukacji zadecydowało, że od 2023 r. uczeń pójdzie na religię albo na etykę, nie będzie mógł wybrać opcji „nic” jak dotąd. To dobry krok?

Wybór „nic” jest wyborem demoralizującym - w życiu zawsze trzeba zająć jakieś stanowisko, dokonywać wyborów. Jest to więc zdecydowanie dobre rozwiązanie. Także od strony praktycznej, bo w przypadku wyboru „nic” szkoła musi zapewnić opiekę uczniom, którzy rezygnują z religii. Zmiana sprawi też, że mimo wszystko każdy będzie miał okazję zetknąć się w ramach lekcji z jakimś konkretnym systemem wartości. Na katechezie pokazujemy wartości religijne, ale ci, którzy na nią nie chodzą, też żyją według jakichś zasad, norm, chociaż ich czasami nie nazywają czy nie chcą, żeby nazywać je językiem religijnym, W takiej sytuacji lekcja etyki będzie również miała wymiar wychowawczy, pomoże odkrywać to, co dobre i wartościowe.

Katecheci, zwłaszcza osoby duchowne, mówią głośno, że spotykają się w szkole z brakiem szacunku.

Moja droga zawodowa, a mam za sobą 26 lat pracy, nie zawsze była usłana różami, ale też nie spotkała mnie nigdy żadna przykrość ani ze strony rodziców, ani uczniów, wręcz przeciwnie. Ale wiem, że bywa różnie. Trudności znosi się łatwiej, jeśli do obowiązków podchodzimy z przekonaniem, że podejmujemy je nie na chwałę ludziom, ale na chwałę Panu Bogu, a ludziom na pożytek. Współcześnie w szkole jest dużo problemów, pewne wygenerowała też pandemia. Czynników, które decydują, że uczniowie reagują tak, a nie inaczej, jest dużo. Żyją w rodzinach i są wychowywani w jakimś systemie wartości - dzisiaj to często wartości antychrześcijańskie, nie można więc się dziwić, że spotykają nas jakieś przykrości. Ale problem jest stary jak świat - w czasach Jezusa też nie wszyscy akceptowali to, co On robił, co mówił, jak się zachowywał. Znakiem tego jest krzyż.

Od nauczycieli wymaga się dziś, by mieli wiedzę i charyzmę, byli fajni, elastyczni, schlebiali uczniom, słuchali rodziców...

Zapewniam, że w szkołach nadal są ludzie szczerze oddani swojej pracy, z charyzmą, tylko nikt nie traktuje ich dzisiaj jako autorytet, przeciwnie - jest on podważany choćby przez to, że w wielu domach mówi się o nauczycielach, katechetach, księżach źle. Jeśli dziecko co innego słyszy w domu, nawet nt. konkretnych postaw, a co innego od nauczyciela w szkole, to wiadomo, że bardziej wierzy rodzicom. Nauczyciel zawsze jest z boku, a jeśli jeszcze nie mówi się o nim dobrze, trudno oczekiwać, że dziecko będzie go szanowało czy uważało za kogoś, kto może nauczyć je życia. Zadaniem nauczyciela jest przekaz wiedzy i konkretnych wartości, a to niekoniecznie idzie w parze z byciem „fajnym”. Dobry nauczyciel, to ten, który potrafi z miłością stawiać konkretne wymagania.

Rozpoczyna Pani rok szkolny z poczuciem misji?

Myślę, że dzisiaj, kiedy tak trudno jest wychowywać młode pokolenie, każdy nauczyciel idzie do szkoły w poczuciu pewnej misji. W przypadku katechety jest ona szczególna, bo stając przed uczniami, nie przekazuje wiedzy, życiowego doświadczenia, ale wiarę, doświadczenie, naukę Kościoła. Jeśli ma się tego świadomość, poczucie misji jest dużo większe. Poza tym każdy z nas, aby rozpocząć pracę, musi dostać od biskupa diecezji misję kanoniczną. Dokument ten przypomina, że nasza rola jest wyjątkowa - jesteśmy nauczycielami i tak jak inni podejmujemy codzienne obowiązki wynikające z pracy w szkole, ale mamy być też dla naszych uczniów świadkami wiary.

Jaki powinien być współczesny katecheta, by sprostał wymogom czasów?

Katecheta to ktoś, kto Pana Boga stawia zawsze na pierwszym miejscu, a wtedy - jak mówi św. Augustyn - wszystko inne będzie na właściwym miejscu. Wtedy niewątpliwie stanie się wzorem osobowym dla swoich uczniów. A oni szukają, pytają, patrzą na nas, często wymagają, byśmy byli święci. Jesteśmy tylko ludźmi, ale jeśli będziemy żyli wiarą na co dzień, będziemy prawdziwymi uczniami Jezusa, będziemy otwarci na drugiego człowieka - sprostamy wymogom. Pokłady dobra wyrastają z czystego serca, z postawienia Boga na pierwszym miejscu.

Tydzień Wychowania, który rozpoczyna się 11 września, jest dobrą okazją do pytania o to, w jaki sposób katechizacja wpisuje się w wychowanie dzieci i młodzieży?

Katechizacja z założenia jest wychowaniem w wierze dzieci, młodzieży i dorosłych. W tym roku Tydzień Wychowania jest wyjątkowy, dlatego że będzie nam towarzyszyć postać arcybiskupa lwowskiego Józefa Bilczewskiego (1860-1923). To duchowny, który w trudnej rzeczywistości po I wojnie światowej sam stał się wychowawcą młodego pokolenia i bardzo podkreślał rolę Kościoła w procesie wychowania. Mówił, że Kościół jest szkołą dla nieba. Jedną z funkcji katechezy jest wychowanie. Taki też ma być cel katechezy: nie tylko doprowadzenie do dojrzałości w wierze, ale i ukształtowanie prawdziwego ucznia Chrystusa. Hasło tego tygodnia przypomina nam o tym, że On ma być dla nas wzorem: drogą, prawdą i życiem. Że jako katecheci nie tylko mamy podążać za Jezusem, ale też pokazywać Go jako tego, który będzie prowadził przez życie naszych uczniów.

Czego życzyć katechetom?

Wytrwałości i otwartości na potrzeby środowiska, w którym pracują na co dzień. W czasach, w których przyszło nam żyć, trzeba też modlić się o powołania katechetyczne - bo ta praca jest nie tylko zawodem, ale też wypełnianiem powołania w Kościele. Nasza diecezja jeszcze nie odczuwa braku katechetów, ale wiele innych w Polsce z takim problemem już się boryka.

Dziękuję za rozmowę.

 

Echo Katolickie 36/2022

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama