Zapomniana Afryka i kryzys dyplomatyczny w kwestii prezerwatywy
ISBN: 978-83-7424-903-4
wyd.: Edycja Świętego Pawła,
www.: www.edycja.pl 2011
Zaledwie sześć dni trwa spokój Papieża – od 11 do 17 marca. Dnia 11 marca 2009 r. pokorny list do biskupów zakończył definitywnie polemiki w sprawie Williamsona, wyjaśniając prawdziwe motywy wielkodusznego i miłosiernego gestu, który Benedykt XVI uczynił wobec czterech biskupów lefebrystów.
Dnia 17 marca Papież udaje się do Afryki. To jego pierwsza podróż do serca Czarnego Lądu, która zaprowadzi go najpierw do Kamerunu, a potem do Angoli, dwóch krajów bardzo się różniących, obydwu zanurzonych w konfliktach charakterystycznych dla tej części świata, gdzie ubóstwo, AIDS, katastrofalny stan gospodarki i skorumpowana klasa polityczna nawet przy występowaniu zasobów naturalnych uniemożliwiają normalną egzystencję, nie mówiąc już o rozwoju. Oczekuje się na to, co papież Ratzinger powie podczas spotkania z narodami afrykańskimi. Jego pontyfikat często przedstawiany jest jako ukierunkowany głównie na zdechrystianizowany Zachód, skupiony na odrodzeniu wiary na Starym Kontynencie, który zapomina o swoich korzeniach. Mniejszą uwagę przywiązuje się natomiast do orędzi o zasięgu globalnym, nie dostrzega się Papieża uważnie śledzącego sytuację w krajach Trzeciego Świata, zachęcającego do powściągliwego stylu życia w krajach bogatych i przekonującego o konieczności ochrony ludzkiego życia tam, gdzie jest ono zagrożone.
Podróż do Kamerunu i Angoli, chociaż uważana za medialnie mniej atrakcyjną od tej do Jordanii, Izraela i na terytoria Autonomii Palestyńskiej, która jest zaplanowana na kilka tygodni później, jest ważnym wydarzeniem pontyfikatu, przez które Papież pragnie, aby „mężczyźni i kobiety ze wszystkich stron świata skierowali swoje oczy ku Afryce”, tak bardzo „spragnionej sprawiedliwości i pokoju”. Niestety ten cel nie zostanie osiągnięty pomimo wygłoszenia ważnych przemówień. W Luandzie podczas spotkania z przedstawicielami władzy państwowej i korpusem dyplomatycznym Papież przypomni, że: „Kościół będzie zawsze stał po stronie najuboższych na tym kontynencie”. Zwróci się do wspólnoty międzynarodowej z prośbą o pilną interwencję poprzez „koordynację wysiłków, aby stawiać czoło zmianom klimatycznym”, „pełną i uczciwą realizację zobowiązań na rzecz rozwoju, wskazanych podczas Doha Round”, „wypełnienia wielokrotnie ponawianej obietnicy krajów rozwiniętych o przeznaczeniu 0,7% produktu krajowego brutto na oficjalną pomoc na rzecz rozwoju”. Wyliczy też bolączki nękające Afrykę: „Pomyślmy o pladze wojny, o strasznych skutkach podziałów plemiennych i rywalizacji między grupami etnicznymi, o chciwości, która deprawuje serce człowieka, ubogich doprowadza do niewolnictwa i pozbawia przyszłe pokolenia środków, których będą potrzebować, by budować społeczeństwo bardziej solidarne i sprawiedliwe”.
W czasie lotu z Rzymu do Jaunde Benedykt XVI spotyka się z dziennikarzami i odpowiada na ich pytania [L’Osservatore Romano – wydanie polskie 2009/5]. Jest to konferencja prasowa kontrolowana i przygotowana: dziennikarze podróżujący papieskim samolotem przesłali pytania ojcu Federico Lombardiemu w dniach poprzednich. Dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej podzielił je, zgrupował podobne i przeformułował w taki sposób, żeby wszystkie zasadnicze kwestie z tych zaproponowanych zostały poruszone. Wkrótce po rozpoczęciu lotu zlecił kilku obecnym skierowanie ich do Papieża w oparciu o przygotowany wcześniej tekst. Ratzinger otrzymał wcześniej pytania, które przeglądane były także w Sekretariacie Stanu. Był więc czas na zastanowienie się nad odpowiedzią.
Pierwsze pytanie dotyczy pozostałości sprawy Williamsona, relacji Papieża ze współpracownikami, domniemanej „samotności” Papieża, o której mówił niejeden komentator, analizując wydarzenia z ostatnich dwóch miesięcy. Zadaje je watykanista z Tg2, Lucio Brunelli, który pyta: „Ojcze Święty, od pewnego czasu – a zwłaszcza po ostatnim liście Waszej Świątobliwości do biskupów całego świata – wiele gazet pisze o «osamotnieniu Papieża». Co Wasza Świątobliwość myśli na ten temat? Czy naprawdę czuje się samotny? I z jakimi uczuciami leci teraz z nami do Afryki po tych ostatnich wydarzeniach?”.
Oto transkrypcja odpowiedzi z oryginalnego nagrania zarejestrowanego w samolocie:
Muszę powiedzieć, że tak naprawdę trochę mnie śmieszy ten mit o moim osamotnieniu. Bynajmniej nie czuję się sam. Codziennie odbywam rutynowe spotkania z moimi najbliższymi współpracownikami, poczynając od Sekretarza Stanu aż po Kongregację Nauki Wiary itd.; regularnie widuję wszystkich szefów dykasterii, codziennie przyjmuję biskupów przybywających z wizytami ad limina – ostatnio przyjmowałem wszystkich, jednego po drugim, biskupów z Nigerii, a potem z Argentyny… Mieliśmy w tych dniach dwa zgromadzenia plenarne, pierwsze – Kongregacji ds. Kultu Bożego, a drugie – Kongregacji ds. Duchowieństwa, do tego dochodzą rozmowy przyjacielskie, cała sieć przyjaźni; przyjechali również ostatnio z Niemiec na jeden dzień koledzy, którzy razem ze mną przyjęli święcenia, aby porozmawiać… Tak więc samotność nie jest problemem, jestem naprawdę otoczony przyjaciółmi, wspaniale układa się współpraca z biskupami, współpracownikami, ze świeckimi, i za to wszystko jestem wdzięczny. Do Afryki jadę z wielką radością: kocham Afrykę, mam wielu afrykańskich przyjaciół, od czasu, kiedy byłem profesorem, po dziś dzień; kocham wiarę pełną radości, ową radosną wiarę, którą można znaleźć w Afryce. Wiecie, że Pan powierzył następcy Piotra zadanie „utwierdzania braci w wierze” – staram się to robić. Jestem jednak pewien, że to ja wrócę umocniony w wierze przez braci, zarażony – jeśli można tak powiedzieć – ich radosną wiarą.
Jednak medialna bomba wybuchnie wraz z piątym pytaniem, które zadał Philippe Visseyrias, dziennikarz France 2. Oto jego treść: „Ojcze Święty, wśród problemów gnębiących Afrykę jest również w sposób szczególny rozprzestrzenianie się AIDS. Stanowisko Kościoła katolickiego w kwestii walki z tą chorobą uważane jest często za nierealistyczne i nieskuteczne. Czy Wasza Świątobliwość poruszy ten temat w czasie podróży?”.
Jak widać, dziennikarz nie używa słowa „prezerwatywa”. Pytanie nie zostało sformułowane w sposób agresywny. Oczywiste jest, że zarzuty skierowane pod adresem Kościoła o to, że jest za mało realistyczny i skuteczny w walce z AIDS, odnoszą się do katolickiej doktryny moralnej, która odrzuca prezerwatywę. Sposób, w jaki ta kwestia zostaje przedstawiona, daje możliwość udzielenia odpowiedzi bez zagłębiania się w szczegóły. Benedykt XVI jednak postanawia nie omijać tematu. I odpowiada, używając słowa „prezerwatywa”. Według watykanistów zdarzyło się to po raz pierwszy w czasie rozmowy Papieża z dziennikarzami. Czy Kościół jest mało realistyczny?
Powiedziałbym, że jest na odwrót: myślę, że rzeczywistością najbardziej skuteczną i obecną na froncie walki z AIDS jest właśnie Kościół katolicki ze swoimi ruchami i rozmaitymi formami działania. Mam na myśli Wspólnotę św. Idziego, która robi bardzo wiele w sposób widzialny i ukryty na rzecz walki z AIDS, mam na myśli kamilianów, wszystkie siostry zakonne zajmujące się chorymi… Powiedziałbym, że nie da się rozwiązać problemu AIDS jedynie za pomocą pieniędzy, choć są one konieczne. Jeśli brak ducha, jeśli Afrykanie sobie nie pomagają, podejmując osobistą odpowiedzialność, nie można zwalczyć plagi przez rozdawanie prezerwatyw: przeciwnie, zwiększają one problem. Rozwiązanie można znaleźć tylko poprzez zaangażowanie w dwóch wymiarach: pierwszym jest humanizacja seksualności, a więc duchowa i ludzka odnowa, która rodzi nowy sposób odnoszenia się do siebie wzajemnie, a drugim – prawdziwa przyjaźń również i przede wszystkim w stosunku do cierpiących, gotowość, także za cenę poświęceń i osobistych wyrzeczeń, do bycia z cierpiącymi. Te czynniki pomagają osiągać widoczne postępy. Dlatego rzekłbym, że to nasze dwuwymiarowe zaangażowanie, by wewnętrznie odnowić człowieka, dodać mu siły duchowej i ludzkiej, potrzebnej, by w odpowiedni sposób traktować własne ciało i ciało drugiego człowieka, a także owa umiejętność współcierpienia z chorymi i obecność w trudnych sytuacjach, to jest właściwa odpowiedź. To właśnie robi Kościół i w ten sposób wnosi swój wielki i ważny wkład. Dziękujemy wszystkim, którzy to robią.
Gdyby Benedykt XVI ograniczył się do powiedzenia, że problemu nie rozwiąże się, rozdając prezerwatywy, i gdyby na tym poprzestał, efekt byłby mniej burzliwy. Papież natomiast dodał, że rozdawanie prezerwatyw nie tylko nie rozwiązuje problemu, ale grozi jego zwiększeniem, czyli rozprzestrzenianiem się AIDS. Watykanista Luigi Accattoli zauważa na swoim blogu: „Na swój sposób jest to odpowiedź mądra. Prawdopodobnie można było zręczniej ją sformułować albo bardziej medialnie, ale na pewno nie możemy powiedzieć, że ta odpowiedź została udzielona bez świadomości ryzyka. Niech pierwszy rzuci kamień ktoś kto w dzisiejszym świecie umiał publicznie powiedzieć coś w duchu chrześcijańskim, co otarło się sferę seksualności, i nie został wyśmiany”.
„Papież zdecydował się udzielić takiej odpowiedzi” – opowiada dzisiaj ojciec Giulio Albanese, odpowiedzialny za czasopisma misyjne CEI [Conferenza Episcopale Italiana; Konferencja Episkopatu Włoch – przyp. tłum.], obecny wśród dziennikarzy w papieskim samolocie. „Jak tylko konferencja prasowa dobiegła końca, Benedykt XVI powrócił na swoje miejsce z przodu samolotu. Dla kolegów było od razu oczywiste, że te słowa miały treść potencjalnie eksplozyjną”.
Ojciec Albanese, który dobrze i z bliska zna rzeczywistość Afryki, jak tylko wysiadł w Jaunde, udzielił wywiadu Il Giornale, opublikowanego 18 marca, wyjaśniając, że „papieska wypowiedź mogła być odebrana jako prowokacyjna, ale w rzeczywistości taka nie była. Stanowi zaś impuls do pójścia dalej niż zwykła dyskusja na temat: prezerwatywa tak lub prezerwatywa nie. Tematu równie głębokiego i wielowątkowego nie można do tego ograniczyć”. „Myśl, która kryje się w jego odpowiedzi – stwierdza jeszcze Albanese – to konieczność zachowania zdrowego rozsądku, a zatem potrzeba promowania kultury, która będzie zakładała szacunek w relacjach damsko-męskich. Istotnie seksualność potrzebuje humanizacji, a nie komercjalizacji. Pytanie zadane Papieżowi dotyczyło pozycji Kościoła w walce z AIDS, ale w swojej odpowiedzi Benedykt XVI poruszył też temat relacji między mężczyzną i kobietą, wyrażając potrzebę wysiłku na poziomie wychowawczym i kulturowym”.
To, co watykanista Accattoli nazwie „medialnym tsunami”, rozpoczęło się już 18 marca. Dziennik Corriere della Sera daje tytuł Papież w Afryce: AIDS, prezerwatywy nie służą; La Stampa: Prezerwatywy bezużyteczne w walce z AIDS. Benedykt XVI: Prezerwatywy zwiększają problem. Darmowe leczenie dla wszystkich. La Repubblica swój artykuł tytułuje: W walce z AIDS „nie” dla prezerwatyw. Modlitwa i wstrzemięźliwość, a leczenie gratis i proponuje komentarz noszący tytuł: Papież złamał tabu, w którym Adriano Prosperi zastanawia się: „Czyż nieprawdą jest, że ta mechaniczna bariera chroni kobiety i może uniemożliwić przekazanie wirusa? A zatem dlaczego upierać się przy zabranianiu jej używania?”. „Benedykt XVI chciał zacząć swoją podróż od gwałtownego ataku przeciwko stosowaniu prezerwatywy”– pisze Il Manifesto. Dzień później komentarze i analizy silą się na tytuły takie jak: Cień Kościoła, Cień Kościoła nieruchomego, Papież skazuje na śmierć wielu Afrykańczyków. Nieliczne dzienniki włoskie przedstawiają racje tych, którzy bronią zasadności papieskich słów.
Zdecydowanie przeciwne Papieżowi są także tytuły w wielu mediach międzynarodowych. Le Monde pisze, że „nikt nie uważa, że prezerwatywa jest rozwiązaniem problemu, ale stwierdzenie, że może zaostrzyć pandemię, jest poważne i nieodpowiedzialne”, podczas gdy New York Times orzeka: „Papież niestety stanął po niewłaściwej stronie”.
Wobec narastającej polemiki medialnej 18 marca ojciec Lombardi podaje właściwą interpretację odpowiedzi Ratzingera:
Ojciec Święty przypomniał pozycję Kościoła katolickiego i główne wytyczne swojego zaangażowania w walce ze straszliwą plagą AIDS. Po pierwsze: przez wychowanie osób do odpowiedzialnego korzystania z seksualności i przez potwierdzenie fundamentalnej roli małżeństwa i rodziny; po drugie: przez prowadzenie badań i stosowanie odpowiedniego leczenia AIDS, dostępnego dla jak największej liczby chorych dzięki licznym inicjatywom i instytucjom sanitarnym; po trzecie: przez opiekę ludzką i duchową nad chorymi na AIDS, jak i nad wszystkimi cierpiącymi, którzy od zawsze mają swoje miejsce w sercu Kościoła. Są to kierunki, w których Kościół koncentruje swoje wysiłki, nie uważając, żeby opieranie wszystkiego na rozdawaniu prezerwatyw na szerszą skalę było w rzeczywistości najlepszym rozwiązaniem, najbardziej dalekowzrocznym i skutecznym w walce z plagą AIDS i w ochronie życia ludzkiego.
„Deklaracja – zauważa Accattoli – jest ważna, żeby umieścić we właściwym kontekście papieską wypowiedź i skorygować tych, którzy widzieli w niej potępienie, ostracyzm względem «ochrony», którą może przynieść prezerwatywa. Ale może było za późno. W międzyczasie zaistniały nowe kłopoty, choć właściwie nie nowe, które utwierdziły media o słuszności ich niesłusznej zaciekłości”.
„Kłopoty”, do których nawiązuje watykanista, stanowi tekst – jeśli można tak powiedzieć „oficjalny” – papieskiego wywiadu, opublikowanego dwadzieścia cztery godziny później na watykańskiej stronie internetowej, po tym, jak został sprawdzony i poprawiony w Sekretariacie Stanu. Odpowiedź nie została zamieszczona wiernie: słowa „ale wręcz zwiększa problem” (odnoszące się do dystrybucji prezerwatyw), zostały zamienione na „istnieje ryzyko zwiększenia problemu”. Słowo „pieniądze” przekształcone zostało w „hasła reklamowe”. Poprawiono także słowo „preservativi” [prezerwatywy] na „profilattici” [zabezpieczenia].
Ingerencje bezzasadne, które oczywiście nie pozostały niezauważone i które – raz przekazane do mediów – zmusiły watykański personel do kroku wstecz i do przywrócenia wersji bliższej faktycznym wyrażeniom użytym przez Papieża. Wydaje się raczej trudne, żeby tego rodzaju zmiany w przemówieniu nie przyciągnęły uwagi, skoro papieską wypowiedź zarejestrowały magnetofony i kamery siedemdziesięciu dzienników.
Dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, ojciec Federico Lombardi, wyjaśni w wywiadzie, że „jeden z pracowników w dobrej wierze próbował poprawić na lepszy styl słów Papieża po włosku, co jest częstą praktyką w przypadku improwizowanych wypowiedzi Papieża”. Odpowiedzialnym za sprawdzenie tekstów papieskich był w tym momencie arcybiskup Paolo Sardi.
Dwa dni później polemika przenosi się na grunt polityczny. Słowa Benedykta XVI, czasami wyrwane z ich szerszego kontekstu, są impulsem do bezprecedensowej krytyki pochodzącej głównie z Europy. Według francuskiego ministra spraw zagranicznych, Bernarda Kouchnera, Papież „wykazuje znikome zrozumienie realnej sytuacji Afryki”. Eric Chevallier, rzecznik tegoż francuskiego ministra, powtarza: „Jego słowa mogą stanowić zagrożenie dla polityki zdrowia publicznego i imperatywów ochrony życia ludzkiego”.
Bruksela jest echem Paryża. Belgijski minister zdrowia, Laurette Onkelinx, stwierdza bowiem, że słowa Papieża „mogą zniszczyć lata profilaktyki i informacji oraz wystawić na niebezpieczeństwo wiele ludzkich istnień”. W Niemczech ministrowie zdrowia i współpracy, Ulla Schmidt i Heidemarie Wieczorek-Zeul, we wspólnej deklaracji stwierdziły, że „prezerwatywy ocalają życie zarówno w Europie, jak i na innych kontynentach” i że „obecna współpraca na rzecz rozwoju musi dać ubogim dostęp do środków planowania rodziny, do których zalicza się także używanie prezerwatyw; każda inna postawa byłaby nieodpowiedzialna”. Rząd hiszpański kierowany przez Luisa Zapatero w odpowiedzi na słowa Papieża ogłasza, że wyśle do Afryki „milion prezerwatyw, by zwalczać AIDS”, podczas gdy najwyższy funkcjonariusz hiszpańskiej służby zdrowia utrzymuje, że Papieżowi „źle doradzono” i zachęcił go do „zrewidowania swoich poglądów”.
Premier luksemburski, Jean-Claude Juncker, należący do Partii Ludowej, mówi, że jest „zaniepokojony”. Natomiast Luis Michel, rzecznik Unii Europejskiej, oświadcza, że Komisja „od dawna wspiera użycie prezerwatyw: ich przydatność w walce z rozprzestrzenianiem się HIV jest znana”. Michel Kazatchkine, dyrektor wykonawczy Światowego Funduszu do Walki z AIDS, ogłasza, że jest „głęboko oburzony” i prosi Ratzingera o „odwołanie swoich wypowiedzi”, jako że są „nie do przyjęcia”.
Cztery dni po papieskiej deklaracji, kiedy podróż jeszcze trwa, L’Osservatore Romano zamieszcza na pierwszej stronie artykuł poświęcony sukcesowi kampanii przeciwko AIDS prowadzonej w Ugandzie, a opartej na wezwaniu par do wierności, na zachęcie do nierozpoczynania zbyt wcześnie życia seksualnego przez nastolatków i na użyciu prezerwatywy w pewnych przypadkach w grupie podwyższonego ryzyka (homoseksualiści, narkomani, prostytutki). Kampania sprawiła, że w ciągu jednego dziesięciolecia 1991-2001 nastąpił spadek ludności zarażonej z 15% do 5%. Artykuł opublikowany został nieprzypadkowo. Wyraźnie uznano w nim możliwość użycia prezerwatywy przez grupę ludzi najbardziej zagrożonych.
Można sobie wyobrazić, że Papież podczas ważnej podróży do Kamerunu i Angoli zostanie natychmiast poinformowany o kontrowersjach, jakie wzbudziły jego słowa na temat prezerwatywy. Francuski dziennikarz Jean-Marie Guenois, watykanista Le Figaro, odkrywa, że tak nie jest:
Zdziwił mnie fakt, że 23 marca, podczas podróży powrotnej z Angoli do Włoch, Benedykt XVI chciał ponownie spotkać się z dziennikarzami. Nie odpowiedział na pytania, przyszedł tylko nas pozdrowić. Dokonał kilkuminutowego, bardzo ładnego i wymownego streszczenia dopiero co zakończonej podróży, opowiadając o tym, co go zaskoczyło w niezwykłym przyjęciu zgotowanym przez odwiedzone narody. Był pogodny, rozluźniony, niczym niezatroskany. Powiedziałem do siebie: Wydaje się wręcz zbyt pogodny, zważywszy na kontrowersje szerzące się w kwestii prezerwatywy i ciężkie wypowiedzi ze strony przedstawicieli europejskich rządów. Zastanawiałem się: Czyżby nie został poinformowany o tym wszystkim? W następnych dniach zatrzymałem się w Rzymie, żeby przygotować obszerny artykuł, który ukazał się potem w Le Figaro. Zacząłem kontaktować się z moimi informatorami, pytając, kiedy Ratzinger został uprzedzony o tym, co się działo w Europie po wywiadzie udzielonym w czasie lotu z Rzymu do Jaunde, 17 marca 2009 r. Zostało mi autorytatywnie wyjaśnione, że zważywszy na ważne obowiązki związane z podróżą, jaką odbywał wtedy Papież, duże tempo przemieszczania się, Benedykt XVI „nie mógł być informowany o wszystkim” w czasie, kiedy znajdował się w Afryce. Otrzymałem zatem potwierdzenie, że dopiero po powrocie do Rzymu Papież dowiedział się o zasięgu tego, co się działo.
Trzeba jednak poczekać do 2 kwietnia na najbardziej przeciwną reakcję, kiedy to belgijski parlament 95 głosami „za”, 18 „przeciw” i 7 „wstrzymanymi” przyjmuje rezolucję, która „wzywa rząd do potępienia stanowiska Papieża, które jest nie do przyjęcia, i do wystosowania oficjalnej noty protestacyjnej do Stolicy Apostolskiej”. Premier Herman Van Rompuy zobowiązał się do sporządzenia rezolucji pod warunkiem, że określenie stanowiska Benedykta XVI jako „niebezpiecznego i nieodpowiedzialnego” zostanie zmienione na „nie do przyjęcia”.
Parlament europejskiego kraju interweniuje zatem, aby napiętnować słowa Papieża.
Dnia 15 kwietnia 2009 r. ambasador belgijski przy Stolicy Apostolskiej zostaje przyjęty przez watykańskiego ministra do spraw zagranicznych, arcybiskupa Dominique’a Mambertiego, żeby przedstawić mu rezolucję Izby Reprezentantów. Dwa dni później Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej ogłasza surowy komunikat, w którym inicjatywę podjętą przez belgijski parlament określa jako próbę zastraszania. Oto jego treść:
Sekretariat Stanu z żalem przyjmuje do wiadomości ten niecodzienny krok w stosunkach dyplomatycznych między Stolicą Apostolską i Belgią.
Ubolewa, że zgromadzenie parlamentarne uznało za słuszne skrytykować Ojca Świętego na podstawie zniekształconego i wyjętego z kontekstu wycinka jego wywiadu, który został wykorzystany przez niektóre grupy z jasną intencją zastraszenia, aby odwieść Papieża od wypowiadania się na niektóre tematy, których implikacje moralne są oczywiste, i od nauczania doktryny Kościoła. Jak wiadomo, odpowiadając na pytanie o skuteczność i realistyczny charakter stanowiska Kościoła w kwestii walki z AIDS, Ojciec Święty oświadczył, że rozwiązaniem jest dwukierunkowe poszukiwanie: z jednej strony humanizacja seksualności, a z drugiej – autentyczna przyjaźń i dyspozycyjność wobec tych, którzy cierpią, podkreślając przy tym zaangażowanie Kościoła w jednej i drugiej sferze. Bez tego wymiaru moralnego i wychowawczego walka z epidemią nie będzie wygrana. W sytuacji, gdy w niektórych krajach Europy rozpętała się bezprecedensowa kampania medialna na temat nadrzędnej, żeby nie powiedzieć wyłącznej, wartości pewnego środka profilaktycznego w walce z AIDS, pocieszające jest stwierdzenie, że rozważania natury moralnej, rozwinięte przez Ojca Świętego, zostały zrozumiane i docenione szczególnie przez Afrykańczyków, prawdziwych przyjaciół Afryki i niektórych członków wspólnoty naukowej.
Jak można przeczytać w niedawnym oświadczeniu Regionalnej Konferencji Biskupów Afryki Zachodniej (CERAO): „Jesteśmy wdzięczni [Ojcu Świętemu] za przesłanie nadziei, które nam przekazał, przyjeżdżając do Kamerunu i Angoli. Przybył zachęcić nas, abyśmy żyli zjednoczeni, pojednani w sprawiedliwości i pokoju, aby Kościół w Afryce sam był płonącym płomieniem nadziei dla życia całego kontynentu. Dziękujemy mu też za ponowne zaproponowanie wszystkim jasnego i zdecydowanego nauczania całego Kościoła w dziedzinie duszpasterstwa chorych na AIDS”.
To jednak jeszcze nie koniec. Sprawą bowiem zajął się Parlament Europejski. Włoski radykał Marco Cappato i holenderska liberałka Sophia in’t Veld przedstawili poprawkę do corocznego raportu ze Zgromadzenia na temat przestrzegania praw człowieka w świecie w 2008 r. Tekst poprawki głosi:
Europarlament podkreśla wagę promowania praw w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego jako podstawy sukcesu w walce z HIV/AIDS, które przynosi ogromne straty w ludziach i rozwoju gospodarczym, dotykając szczególnie najuboższe rejony świata; zdecydowanie potępia ostatnie deklaracje, w których Papież Benedykt XVI zabronił używania prezerwatywy, ostrzegając, że jej używanie mogłoby wręcz wpłynąć na wzrost ryzyka zarażenia; obawia się, że takie deklaracje poważnie zaszkodzą walce z HIV/AIDS; przypomina, że także emancypacja kobiet ma wpływ na walkę z HIV/AIDS; zachęca rządy i państwa członkowskie do wspólnego działania dla promowania praw i wychowania w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego, także co do stosowania prezerwatywy jako skutecznego narzędzia w walce z tą plagą.
Wyraźne „potępienie” Papieża zatwierdzone nawet przez Parlament Europejski… Jednak posłowie w Sztrasburgu, 7 maja, odrzucili propozycję, oddając 253 głosów „przeciw”, 199 „za” i 61 „wstrzymanych”.
Kiedy dyskusje medialne i polityczne zaczęły słabnąć, wreszcie zdano sobie sprawę z tego, że papieskie słowa nie były bezpodstawne. Nasuwają się pytania o to, jak dziwnie jest słuchać reprymendy skierowanej przeciwko Kościołowi przez państwa, które znacznie zmniejszyły swoją pomoc dla Afryki, pomimo podjętych zobowiązań, podczas gdy księża, zakonnicy, siostry i świeccy wolontariusze katoliccy poświęcają – nie rzadko nawet tracą – życie, żeby pozostać blisko cierpiących, a szczególnie chorych na AIDS.
Riccardo Bonacina, dyrektor wydawniczy tygodnika Vita, zajmującego się światem non profit, w godzinach bezpośrednio po rozpętaniu się polemiki, kiedy Benedykt XVI jest jeszcze w Afryce, pisze:
To prawda, że reklamowanie i rozdawanie prezerwatyw zarówno w metropoliach, jak i na terenach wiejskich często rodziło więcej problemów niż korzyści i służyło bardziej sumieniom i budżetom zachodnich instytucji niż samej ludności. Do walki z AIDS, jak słusznie powiedział Papież, potrzebne są trzy rzeczy: a) darmowe leczenie, b) humanizacja seksualności ukierunkowana zwłaszcza na obronę kobiet, c) prawdziwa postawa przyjaźni względem cierpiących, zdolna do poświęceń. Innymi słowy, zaangażowanie trochę bardziej złożone niż dystrybucja prezerwatyw i pozwolę sobie dodać – trochę sprawiedliwsze, rozsądniejsze i bardziej ludzkie. Oczywiście, jak to wyjaśnić dużym koncernom lub pracownikom agencji ONZ? Według nich (także w kwestii lokalnej prostytucji) prezerwatywa jest wystarczająca, po co darmowe leczenie, po co wychowanie do seksualności (które obejmuje też użycie prezerwatywy, inaczej jest szkodliwe), po co przyjaźń z narażeniem życia.
Teraz media, jak zawsze, uczyniły z tej poważnej debaty rzeźnię, zaś atakowanie Papieża stało się już modą na kontynencie, który chciałoby się (tak jak biedny marzyciel Jan Paweł II), żeby powrócił do swoich chrześcijańskich korzeni! Wszystko to jednak mieści się we współczesnym, groteskowym porządku. Jest jednak coś, czego naprawdę nie można tolerować. Chodzi o stanowisko rządów takich krajów, jak Francja i Niemcy, oraz Komisji Europejskiej. To już za wiele, oszczędźcie nam tego, ministrowie zarumieńcie się ze wstydu! Do pulpitu podchodzą bowiem dzisiaj osoby odpowiedzialne za podeptanie wszystkich międzynarodowych zobowiązań sprzed kilku dziesięcioleci. Wypowiadają się ci sami przedstawiciele rządów, którzy nie rumienią się nawet z tego powodu, że nie zrealizowali celu wyznaczonego na konferencji w Barcelonie w 2002 r. mówiącego o przeznaczaniu na pomoc międzynarodową 0,33% produktu krajowego brutto do 2006 r. Którzy nie rumienią się z tego powodu, że nie zrealizowali kolejnego zobowiązania podjętego w 2004 r. w ramach Celów Tysiąclecia, kiedy podpisali i kontrasygnowali niewidzialnym atramentem zobowiązanie do podniesienia kwoty przeznaczonej na współpracę na rzecz rozwoju aż do 0,7% produktu krajowego brutto do 2015 r. I kolejna obietnica G8 z 2005 r., która mówiła o chęci podwojenia pomocy dla Afryki. Jak się rzeczy mają, wyjaśniła kilka tygodni temu OCSE.
Kraje-darczyńcy obiecały bowiem zwiększenie nakładów finansowych o około 50 miliardów dolarów rocznie do 2015 r. w stosunku do poziomu z roku 2004 – czytamy w Development Cooperation Report opublikowanym właśnie w tych dniach – jednak przewidywania OCSE dotyczące przeznaczenia tych funduszy rejestrują co roku spadek o około trzydzieści miliardów. Liczby są dość jednoznaczne: między rokiem 2006 i 2007 kraje z grupy OCSE zmniejszyły swoje zaangażowanie na poziomie międzynarodowym o 8,5%, zwłaszcza Wielka Brytania o 29,6%, Japonia o 29,8%, Francja o 16,4% i Belgia o 11,2%. Także Włochy się cofają o 2,6% w 2007 r.
Również w tej kwestii analiza Benedykta XVI okazuje się uzasadniona.
Edward C. Green jest antropologiem medycyny, wykłada na Uniwersytecie Harvarda. Przez trzydzieści pięć lat przygotowywał, realizował i oceniał programy w ramach marketingu socjalnego w trzydziestu czterech krajach świata, w tym siedemnastu z Afryki Subsaharyjskiej, których przedmiotem była dystrybucja środków antykoncepcyjnych. Green zabrał głos najpierw na łamach Washington Post, a potem w różnych wywiadach dla mediów międzynarodowych. Oto fragmenty rozmowy zamieszczonej w tygodniku Tempi:
Fakty są następujące: nie ma żadnego dowodu, że prezerwatywy sprawdziły się w ramach interwencji publicznej opieki zdrowotnej ukierunkowanej na ograniczenie przypadków zakażeń HIV na poziomie całego narodu. Jest to trudne do przyjęcia, ale mogę to wyjaśnić. Jeśli weźmiemy pod uwagę jednostkę, możemy powiedzieć, że używając prezerwatywy przy każdym stosunku, a przynajmniej możliwie najczęściej, ogranicza możliwość zarażenia się AIDS. Ale my mówimy o programach, o dużych operacjach, które kończą się sukcesem bądź porażką na poziomie całych państw, czyli jak mówimy my, pracujący w sektorze publicznej opieki zdrowotnej, na poziomie narodów. Ważne artykuły, które ukazały się w Science, The Lancet, British Medical Journal, a nawet w Studies in Family Planning opisywały to odkrycie, począwszy od 2004 r.
Ja napisałem po raz pierwszy w książce AIDS w Afryce, która ukazała się w 1988 r., że położenie nacisku na wierność pary jest bardziej skuteczne od kładzenia nacisku na używanie prezerwatywy w ochronie przed AIDS. Prezerwatywy zawodzą, ponieważ ludzie nie używają ich prawidłowo, ponieważ przestają ich używać, kiedy są przekonani, że dobrze znają drugą osobę, ponieważ wytwarzają fałszywe poczucie bezpieczeństwa, dlatego osoby decydują się na zachowania o wyższym ryzyku, na które by się nie odważyły, gdyby nie miały do dyspozycji prezerwatyw. Poza tym prezerwatywy odbierają środki inicjatywom, które przyniosłyby lepsze efekty, jak promocja wierności.
Prawidłowo użyta prezerwatywa zabezpiecza tylko w 80-85%, jednak w realnych warunkach życia, w jakich znajduje się większość z nas, użycie prezerwatywy zabezpiecza w dużo mniejszym stopniu, niż to zostało powiedziane. W oparciu o nasze doświadczenie na polu planowania rodziny, jeszcze przed pojawieniem się AIDS, wiedzieliśmy, że prezerwatywy nie są za bardzo skuteczne w ochronie przed zarażeniem HIV.
Analiza Greena nie stanowi zresztą nowości. Ciekawe, że właśnie brytyjskie czasopismo The Lancet zaatakowało Ratzingera zaraz po wywiadzie udzielonym w samolocie, zamieszczając jako pierwsze artykuł zatytułowany Redemption for the Pope, w którym utrzymuje się, że w kwestii prezerwatyw Benedykt XVI „publicznie wypaczył dowody naukowe” do tego stopnia, że „nie jest jasne, czy błąd Papieża wynika z niewiedzy, czy też ze świadomej próby manipulowania nauką”.
Jest to ciekawe, ponieważ właśnie The Lancet opublikował w styczniu 2000 r. studium, które wykazywało ograniczoną skuteczność prezerwatywy jako bariery przeciwko AIDS, pisząc, że „ryzyko zarażenia się wirusem HIV, używając prezerwatywy w czasie stosunków płciowych, wynosi 15%”. Autorzy studium: John Richens, John Imrie i Andrew Copas, utrzymywali że „poczucie bezpieczeństwa” dostarczane przez prezerwatywę „mnoży ryzykowne zachowania”. I ukazywali, jak w Afryce kraje, w których prezerwatywa jest najbardziej rozpowszechniona (Zimbabwe, Botswana, RPA i Kenia), są też tymi o najwyższym poziomie seropozytywności. „Skuteczność prezerwatywy – konkludowali badacze – związana jest tylko z rzeczywistą zmianą ryzykownych zachowań”.
Dwa dni po papieskim wywiadzie, w którym mowa była o prezerwatywie, pojawił się ważny głos spoza chóru, włoskiego onkologa Umberto Tirelliego, koordynatora GICAT (Gruppo Italiano Cooperativo AIDS e Tumori), który od 1986 r. bada powiązania między nowotworami i czynnikami zakaźnymi. Tirelli w wywiadzie udzielonym Il Giornale stwierdza:
Papież ma rację, prezerwatywy w Afryce nie rozwiążą problemu. Takie są fakty: w Waszyngtonie, stolicy kraju najlepiej rozwiniętego na świecie, gdzie informacja na temat HIV jest bardzo rozpowszechniona i gdzie nie ma Watykanu, rejestruje się 3% ludności powyżej 12 lat zarażonej wirusem.
Jest to wystarczający powód, żeby zadać sobie pytanie: Na jakiej podstawie mówimy Afryce, żeby stosowała prezerwatywę?
Na pytanie o to, jakiego hasła użyłby w kampanii przeciwko AIDS, badacz odpowiada: „Tego, które my nazywamy A, B i C, to znaczy: wstrzemięźliwość (abstinence), wierność (be faithful) i prezerwatywa (condom). Tak, również prezerwatywa, ale nie myślimy tylko o niej”.
Dyrektor AsiaNews, ojciec Bernando Cervellera, informuje, że „w Tajlandii doktor Somchai Pinyopornpanich, wicedyrektor generalny Departamentu ds. Kontroli Chorób w Bangkoku, twierdzi, że na AIDS choruje 46,9% mężczyzn stosujących prezerwatywę i 39,1% kobiet. Zatem stwierdzenie Papieża, że «istnieje ryzyko zwiększenia problemu» znajduje potwierdzenie w statystykach. Kraje takie jak RPA, które realizują założenia wspieranej przez ONZ, Unię Europejską i różne organizacje pozarządowe kampanii mówiącej o «bezpiecznym seksie» dzięki stosowaniu prezerwatywy, obserwowały przerażający wzrost zachorowań na AIDS. Natomiast kraje, w których nacisk położony był na odpowiedzialność, wstrzemięźliwość i wierność, obserwowały spadek epidemii”.
Trzeba też przypomnieć, że ten sam pogląd wyrażony przez Benedykta XVI w czasie lotu do Jaunde, przeciwny uważaniu prezerwatyw za właściwe narzędzie do walki z AIDS, był po wielekroć wypowiadany przez Jana Pawła II.
Dnia 3 września 1999 r. biskupom z Zambii przybyłym z wizytą ad limina, papież Wojtyła wyjaśniał:
Zewnętrzne wpływy kulturalne i tradycyjne praktyki, takie jak poligamia, stanowią zagrożenie dla jedności i stabilności rodzin w Zambii. To samo dotyczy rozwodów, aborcji, mentalności coraz bardziej przychylnej antykoncepcji oraz nieodpowiedzialnych zachowań seksualnych, które zwiększają plagę AIDS. Wszystkie te czynniki dewaluują godność ludzką w sposób, który czyni coraz trudniejszym podjęcie drogi małżeńskiej.
W lutym 2003 r. do biskupów z Konferencji Episkopatów Gambii, Liberii i Sierra Leone Papież mówił:
Niestety ta Ewangelia życia, źródło nadziei i stabilności, zagrożona jest w waszych krajach przez rozpowszechnioną poligamię, rozwody, aborcje, prostytucję, handel ludźmi i przez mentalność przychylną antykoncepcji. Te same czynniki wpływają na zachowania seksualne nieodpowiedzialne i niemoralne, które prowadzą do szerzenia się AIDS, pandemii, której nie można ignorować.
W czerwcu tego samego roku Jan Paweł II na spotkaniu z biskupami indyjskimi obrządku łacińskiego stwierdził:
Jednocześnie nieprawidłowe zrozumienie prawa moralnego doprowadziło wiele osób do usprawiedliwiania niemoralnych postaw seksualnych pod pretekstem wolności, która z kolei pociągnęła za sobą powszechną akceptację mentalności antykoncepcyjnej (por. Familiaris consortio, 6). Konsekwencje tego rodzaju nieodpowiedzialnej działalności nie tylko zagrażają instytucji, jaką jest rodzina, ale przyczyniają się również do rozprzestrzeniania HIV/AIDS, co w niektórych częściach waszego kraju osiąga rozmiary epidemii.
Natomiast w przesłaniu do biskupów Tanzanii, podczas ich wizyty ad limina, Jan Paweł II na kilka dni przed śmiercią pisał z Polikliniki Gemelli:
Promocja prawdziwych wartości rodzinnych jest jeszcze pilniejsza ze względu na straszliwą plagę AIDS, która nęka wasz kraj, jak i w ogóle kontynent afrykański. Wierność w małżeństwie i wstrzemięźliwość poza nim to jedyne pewne metody dla ograniczenia dalszego rozprzestrzeniania się infekcji. Przekazywanie tego przesłania musi stanowić kluczowy element odpowiedzi Kościoła na epidemię.
To prawda, że w swojej odpowiedzi udzielonej na pokładzie samolotu Benedykt XVI był bardziej bezpośredni i szczery w wyrażaniu nauki i przekonań Kościoła. Ale nie da się zaprzeczyć, że reakcja na jego słowa była niewspółmierna i zaskakująca, jakby po sprawie ratyzbońskiej i zdjęciu ekskomuniki z Williamsona niektórzy czekali na okazję do nowych polemik, trzymając Papieża Niemca pod obstrzałem.
Kardynał André Vingt-Trois, arcybiskup Paryża, przewodniczący Konferencji Episkopatu Francji, nazwał to, co się wydarzyło, „medialnym huraganem” sterowanym „z zewnątrz”, spoza krajów afrykańskich odwiedzonych przez Papieża. Kampania, która „przesłoniła pozostałe wypowiedzi Benedykta XVI”, wywołując protest samych Afrykańczyków. Istotnie 8 kwietnia 2009 r. Regionalna Konferencja Episkopatu Afryki Zachodniej wydała komunikat, w którym wyraziła swoją solidarność z Papieżem: „Doszło do zniekształcenia prawdy, które zawodowo dyskredytuje owych dziennikarzy [chodzi głównie o media francuskie – przyp. autora], wśród których czasem znajdują się też Afrykańczycy, którzy bezwstydnie oddają swój podpis za cenę brudnego bogactwa tych, co złupili ich naród”.
Nowy wypadek medialny czy też za tymi zjadliwymi słowami krytyki skierowanymi przeciwko Papieżowi, a płynącymi z ust przedstawicieli rządów europejskich, kryje się coś więcej?
We Włoszech możliwej odpowiedzi udziela kardynał Angelo Bagnasco, arcybiskup Genui, przewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch: „Papież poruszył tematy niezwykle ważne, które dotykają ogromnych interesów ekonomicznych i politycznych. Dlatego pewne wysoko postawione środowiska reagują zawziętością i szyderstwem”. Natomiast tygodnik Famiglia Cristiana zastanawia się: „Czy naprawdę nie kryją się za tym [za kampanią medialną skierowaną przeciwko Papieżowi – przyp. autora] starania międzynarodowych koncernów produkujących prezerwatywy?”.
Dnia 3 kwietnia 2009 r. kardynał Paul Josef Cordes, Niemiec, przewodniczący Cor Unum i dobry przyjaciel Ratzingera, stawia hipotezę, że na gwałtowne reakcje rządów może mieć wpływ także narodowość Papieża: „Jan Paweł II był mocno atakowany, ale nigdy przez rządy. Wydaje mi się, że ma to miejsce po raz pierwszy. Może Jan Paweł II jako Polak cieszył się większą ochroną na poziomie rządów z powodu swojego pochodzenia”.
Według niemieckiego purpurata jesteśmy więc świadkami szczególnej i nieusprawiedliwionej zaciekłości względem Benedykta XVI. Włoski polityk Pierferdinando Casini jest dużo bardziej konkretny. Kilka dni po wywiadzie udzielonym przez Papieża podczas lotu do Afryki oświadcza w programie telewizyjnym (Telecamere na kanale Raitre): „Dostrzegam ukrytą dłoń masonerii za tymi powtarzającymi się falami krytyki wymierzonej w Papieża. Nie oznacza to, że na najwyższych szczeblach nie manipuluje się informacjami, pewne reakcje są wynikiem manipulacji i uważam, że ludzie powinni otworzyć oczy, nie po to, żeby przyjąć to, co mówi Papież, i z tym się zgodzić, bo stanowi to część osobistych wyborów, jednak ten proces oczerniania i deprecjonowania jest moim zdaniem bardzo niepokojący”.
Czy można było uniknąć tego ataku, w wielu wypadkach wyraźnie instrumentalnego, z niespotykanymi skutkami dyplomatycznymi? Trudno powiedzieć. Ratzinger, wyrażając swoją myśl, chciał być szczery i nie mógł nie być świadomy faktu, że jego słowa wzbudzą głosy krytyki, zważywszy na znaczne interesy, które kryją się za dystrybucją prezerwatyw w Afryce.
Amerykański watykanista John L. Allen uważa, że skierowanie całej uwagi na sprawę prezerwatyw, zapominając o wartości podróży do Afryki, nie jest „wyłącznie ani głównie winą mediów”. „Kwestią jest – stwierdza Allen – czy to były właściwe miejsce i czas, żeby mówić o pewnych sprawach, wiedząc, że przesłonięte zostanie orędzie, jakie Benedykt XVI niósł Afryce”. Zdaniem watykanisty, Papież „mógł powiedzieć coś w rodzaju: «Kościół jest głęboko zaangażowany w problem AIDS, co wyjaśnia, dlaczego jedna czwarta wszystkich chorych na AIDS na świecie leczona jest w katolickich szpitalach i innych strukturach. Jeśli chodzi o prezerwatywy, nasze nauczanie jest dobrze znane, ale to nie jest właściwy czas na dyskusję na ten temat»”. Jednak Allen przyznaje też, że jeśli Ratzinger rzeczywiście by tak odpowiedział, to „skończyłoby się prawdopodobnie krytyką: «Benedykt zignorował pytanie o prezerwatywy»”.
„Może trzeba było – zauważa ojciec Giulio Albanese – zważywszy na okoliczności, żeby po równie bezpośredniej odpowiedzi Papieża i natychmiastowej reakcji dziennikarzy znalazł się ktoś z papieskiego otoczenia zdolny błyskawicznie wyjaśnić kontekst tej odpowiedzi. Ktoś, kto natychmiast, nie czekając na przybycie do Jaunde, zauważyłby, że istnieje wiele poważnych badań i danych statystycznych, które dowodzą, że intensywna dystrybucja prezerwatyw nie okazała się skuteczną odpowiedzią w walce z AIDS. I sądzę, że to, co mówię, można odnieść też do innych wydarzeń, które wywołały głosy krytyki skierowane przeciwko Papieżowi”.
Rok później polemika zostaje odnowiona, bowiem 18 maja 2010 r. holenderski Condoomfabriek wylansował na rynku sprzedaży przez internet prezerwatywy nazwane Paus condom (prezerwatywa papieska), ogłaszając też w ramach promocji ich darmową dystrybucję w Rotterdamie. Spółka produkująca prezerwatywy wyjaśniła, że chce w ten sposób polemizować bezpośrednio z Kościołem na temat jego stanowiska w kwestii stosowania prezerwatyw. Kampania Condoomfabriek wykorzystuje obraz duchownego, któremu towarzyszy napis: „I said no! We say yes!” (Powiedziałem nie! My mówimy tak!).
O Autorach
Paolo Rodari Watykanista dziennika Il Foglio, wcześniej przez trzy lata gazety Il Riformista. Współpracował z Il Sole 24 Ore, Il Tempo oraz z agencjami Il Velino i Fides. Prowadzi blog Palazzo Apostolico (http://www.paolorodari.com).
Andrea Tornielli Wysłannik i watykanista dziennika Il Giornale, współpracował z różnymi czasopismami włoskimi i międzynarodowymi. Autor wielu książek, wśród nich: Pio XII. Il Papa degli Ebrei (2001), La scelta di Martini (2002), Papa Luciani. Il sorriso del santo (2003), Benedetto XVI. Il custode della fede (2005), Il segreto di Padre Pio e Karol Wojtyla (2006) – Tajemnica Ojca Pio i Karola Wojtyły, Edycja Świętego Pawła (2008), Pio XII. Un uomo sul trono di Pietro (2007), Paolo VI. L’audacia di un Papa (2009). Prowadzi blog Sacri Palazzi (http://blog.ilgiornale.it/tornielli).
opr. aś/aś