Internet w Kościele

Rozmowa między sceptykiem a przekonanym...

Internauta przekonany: Na początku chcę ci zadać pytanie, choć później ta inicjatywa należeć będzie do ciebie. Czy słyszałeś coś o związkach Kościoła z internetem?

Internauta sceptyczny: Cóż, internet zdecydowanie nie kojarzy mi się z religią. To raczej miejsce, gdzie szuka się informacji i rozrywki. A Kościół? Może coś tam robi z netem, ale pewnie wygląda to podobnie jak jego inne inicjatywy medialne, czyli mizernie.

Tu się na szczęście mylisz. W Polsce działa kilka liczących się portali i serwisów katolickich. Ponadto księżą używają sieci do kontaktów z wiernymi i między sobą.

No dobrze, może i internet jest wykorzystywany przez Kościół, ale założę się, że robią to tylko co bardziej przebojowi i nowocześni księża. “Góra” pewnie jeszcze nawet nie zauważyła, że istnieje coś takiego jak światowa sieć.

Błąd! Nie wiem, kiedy ty po raz pierwszy usłyszałeś o internecie, ale na pewno później niż pisał o nim papież.

Papież pisał coś o internecie?

Tak, i to nieraz. Po raz pierwszy – uwaga! – w 1990 roku.

Trzynaście lat temu? Przecież sieć stron www jeszcze wtedy nie istniała!

Nie słyszałeś, że mamy niezwykłego papieża? Oczywiście Jan Paweł II nie jest prorokiem internetu, ale w orędziu na Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu pisał o nowych “komputerowych technikach telekomunikacji”, które musi zacząć używać cały Kościół.1

Czekaj, co za orędzie, jaki dzień?

Od prawie czterdziestu lat 24 stycznia, w święto Franciszka Salezego, patrona dziennikarzy, Kościół obchodzi Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu. Z tej okazji papież zawsze wydaje krótki tekst poświęcony mediom. I właśnie w 1990 roku Jan Paweł II docenił komputeryzację świata, zwracając uwagę, że Kościół musi korzystać z postępu technicznego. Dzisiaj interpretujemy to jako pierwszą zachętę do korzystania przez Kościół z internetu.

Dość pokrętne tłumaczenie, skoro to, o czym uważa się, że pisał papież, jeszcze nie istniało.

Chodzi raczej o fakt szybkiego dostrzeżenia zjawiska rewolucji elektronicznej. Potem oczywiście pojawiły się dalsze dokumenty, zwłaszcza w zeszłym roku. One mówią już wprost o internecie i wskazują praktyczne zastosowania.

I są to oficjalne dokumenty watykańskie?

Jak najbardziej. Najważniejsze są dwa teksty wydane przez Papieską Radę ds. Środków Społecznego Przekazu: “Kościół a internet” oraz “Etyka w internecie”. Pierwszy mówi o tym, jak Kościół ma korzystać z tego nowego narzędzia, drugi określa standardy etyczne dla użytkowników sieci.

Znając ostrożność Kościoła, podchodzi pewnie do tematu jak pies do jeża?

Wręcz przeciwnie, mowa jest o tym, że ludzie identyfikujący się z Kościołem powinni korzystać z internetu. Pozwól, że zacytuję: “Nieśmiałe odsuwanie się ze strachem od tej technologii jest nie do zaakceptowania”.2 Co więcej, w obu dokumentach, podobnie jak w wypowiedziach papieża, zachęca się, aby tą tematyką zajmowali się ludzie młodzi, dla których komputery i internet są zjawiskami zupełnie normalnymi. Jan Paweł II ciągle powtarza: “Okażmy zaufanie młodzieży”.3

Brzmi to interesująco, ale pewnie jak zawsze w takich dokumentach padają tylko ogólniki.

Oczywiście, większość rozważań prowadzonych jest na wysokim poziomie abstrakcji, nie znajdziesz tam technicznych wskazań, jak tworzyć serwisy religijne. Ale są też konkrety. Jan Paweł II w zeszłorocznym orędziu na Dzień Środków Przekazu, w całości poświęconym internetowi, podaje przykłady wykorzystania sieci. Choćby do udostępniania nauczania kościelnego ludziom na całym świecie albo transmisji mszy.4

To może jeszcze komunię będzie można przyjąć przez internet?

Tego nie, ale trwają dyskusje nad możliwością spowiedzi przez sieć.

Co? Odpalam komputer, wstukuję swoje grzechy, zaznaczam, ile razy je popełniłem, określam stopień żalu i dostaję wydruk z pokutą? Dobre!

Twoje słowa to przykład stereotypowego myślenia o tym problemie, nieobcego niestety wielu duchownym i świeckim. W żadnym przypadku nie chodzi o stworzenie jakiegoś programu czy serwera automatycznie “słuchającego” spowiedzi i na podstawie matrycy wyznaczającego pokutę. Internet ma być wykorzystany jako medium, a więc kanał komunikacji. Pamiętaj, że Kościół zasadniczo odrzuca tezę Marshalla McLuhana o tym, że przekaźnik jest przekazem.5 Internet jest narzędziem i tylko narzędziem! Choć oczywiście – jak zauważa ks. Józef Kloch, prezes Fundacji Opoka – narzędziem wspaniałym.6

Jak zatem postępowi księżą wyobrażają sobie spowiedź przez internet?

W Polsce ten temat podjął jezuita i praktykujący internauta, Dariusz Kowalczyk.7 I wywołał nim burzę.8 Jego argumentacja jest następująca: obecnie nie ma technicznej i prawnej (w sensie kościelnym) możliwości spowiedzi przez internet, co nie znaczy, że o temacie nie można dyskutować. Wskazując na ewolucję sakramentu pokuty od początków chrześcijaństwa, dowodzi, że jego formuła nie jest czymś stałym. Zdaniem o. Kowalczyka, nowoczesny internet przy wykorzystaniu kamery i mikrofonu umożliwia spotkanie księdza i penitenta. Sieć jest tylko medium, takim jak konfesjonał.

To chyba odważne twierdzenia.

I nie znajdujące większego zrozumienia. Nie chcę wchodzić w sprawy dogmatyczne, ale głównym kontrargumentem jest to, że spowiedź w swojej istocie jest spotkaniem “w realu”. Ojciec Kowalczyk zdaje się uważać, że faktyczna obecność obu osób w jednym miejscu nie jest czymś niezmiennie koniecznym do odbycia spowiedzi. A przeciwnicy takiej formy boją się, że większość spowiedzi przez sieć będzie tylko wygłupami nudzących się internautów.

A po co właściwie miałaby być taka spowiedź? Przecież w Polsce jest pełno kościołów i aż roi się od księży, którzy są łatwo dostępni.

Właściwie sam sobie odpowiedziałeś. O. Kowalczyk proponuje, żeby spowiedź przez internet dopuścić w dwóch sytuacjach: gdy mamy stałego spowiednika, z którym przez pewien czas nie możemy się spotykać, bo np. pojechał na misję oraz gdy znajdujemy się za granicą i nie możemy znaleźć księdza mówiącego po polsku. A poza tym wyobrazić można sobie skrajne przypadki – astronauta znajduje się w statku kosmicznym, który za chwilę eksploduje. Udaje mu się nawiązać łączność z ziemią i przed śmiercią chce się wyspowiadać. Co wtedy? Powiedzieć, że bardzo nam przykro, ale musi przyjść do konfesjonału?

Widzę, że nie ma w Kościele co do tej sprawy zgody. Skąd mam więc pewność, że strony internetowe, które nazywają się katolickimi, rzeczywiście zawierają treści zgodne z nauczaniem Kościoła?

Dotknąłeś ważnego problemu, który zdominował dyskusję podczas spotkania twórców katolickich stron internetowych we wrześniu 2002 roku w Warszawie. Pojawiła się wtedy propozycja, żeby duże portale katolickie wydawały “certyfikaty katolickości” mniejszym stronom, które o to poproszą.

A które portale miałyby monopol na certyfikaty? Może oficjalna strona Kościoła w Polsce?

Z tym byłby pewien problem, bo Kościół w Polsce nie ma swojej oficjalnej strony. Wbrew pozorom, nie jest nią Opoka. Dlaczego? Jeśli “oficjalny” znaczy zawierający treści obowiązujące wszystkich katolików, to jak ustosunkować się np. do zamieszczonych na Opoce zdjęć pisanek wielkanocnych? Za oficjalny serwis można by uznać www.episkopat.pl, ale są tam jedynie informacje o biskupach i wydanych przez nich dokumentach. A pamiętaj, że Kościół to nie tylko papież, biskupi i księża, ale również – i przede wszystkim – świeccy.

Czyli oficjalnie Kościół nie jest obecny w internecie!

Wręcz przeciwnie. W polskiej przestrzeni sieciowej obecny jest Kościół, który rozumiemy jako wspólnota wierzących, a nie instytucja. Wszystkie największe portale katolickie to oddolne inicjatywy osób, które chciały użyć internetu do ewangelizacji. Nawet koncepcja Fundacji Opoka, która została powołana przez Episkopat, powstała wśród świeckich i duchownych z diecezji gliwickiej.

Oczywiście w skali globalnej istnieje oficjalna strona Kościoła, a konkretniej Watykanu: www.vatican.va. Prezentuje ona najważniejsze informacje o Kościele, sylwetkę papieża, dokumenty kościelne, strukturę organizacyjną. Jesienią tego roku Watykan planuje uruchomić drugą stronę z serwisem informacyjnym.

Trochę to wszystko niejasne. Bo z jednej strony mówisz o Kościele instytucjonalnym, a z drugiej o Kościele rozumianym jako grupa ludzi. Kiedy w końcu mogę mówić, że coś jest katolickie, a kiedy nie?

Jeśli już tak trzymasz się etykietek, to podam ci przykład z “tradycyjnych” mediów. Katolickimi mogą się nazywać te gazety, radia, telewizje czy inne spółki medialne, które zostały powołane przez Episkopat Polski albo posiadają wyznaczonego przez biskupa asystenta kościelnego. Wiele osób o tym nie wie i tak np. uważa “Nasz Dziennik” za gazetę katolicką, podczas gdy redakcja nigdy nie zwróciła się do biskupa o przydzielenie księdza, który czuwałby nad zgodnością zawartości pisma z nauką Kościoła.

W tej perspektywie na pewno katolicka jest Opoka i serwis informacyjny e.kai.pl, prowadzony przez Katolicką Agencję Informacyjną. Inne portale tworzone są przez świeckich i księży, ale nie zawsze oficjalnie posiadają asystentów kościelnych. Są to np. www.wiara.pl, www.katolik.pl, www.mateusz.pl, www.bosko.pl.

I jeszcze jedno. Jeśli natrafisz na jakąkolwiek stronę zakończoną na “.va” to masz pewność, że nie znajdziesz tam żadnej herezji. Ta końcówka jest przypisana państwu Watykan i tylko jego urzędnicy mają prawo tworzyć strony z takim rozszerzeniem.

A co z biskupami? Oni są jakoś nieobecni w tej wyliczance. Mówiłeś o Watykanie i “szeregowych” katolikach, a gdzie poziom diecezji? Czy to jakiś uraz?

Skądże. Wspomniałem o stronie Episkopatu, a podobne strony – najczęściej czysto informacyjne – posiadają diecezje. Ale dość powszechnie znany jest w środowisku katolickich internautów przypadek serwisu pewnej diecezji, który zdecydowanie przestał być tylko słupem ogłoszeniowym. Ba, poszedł tak daleko, że wyszedł z Kościoła.

Jak to? Ekskomunika za internet?

Coś w tym stylu. Otóż pewien francuski biskup, niejaki Jacques Gaillot, tak zaangażował się w duszpasterstwo przez internet, że ogłosił pierwszą na świecie “wirtualną diecezję bez granic” o wdzięcznej nazwie Partenia, w której wszystkich sakramentów udziela się w internecie. Zaprzeczył potrzebie kontaktów face-to-face z wiernymi i w ten sposób sam postawił się poza wspólnotą Kościoła. A w dodatku pociągnął za sobą pewną liczbę świeckich.

To o. Kowalczyk jest na dobrej drodze do ekskomuniki?

Bez przesady. W Polsce spieramy się tylko na poziomie teoretycznym, a stanowisko Kościoła jest wyraźnie zaznaczone i uszanowane. Ponadto dyskusja dotyczy tylko spowiedzi, a nie stworzenia wirtualnego bytu. Wreszcie mowa jest o sakramencie “przez” sieć, a nie “w” sieci, a więc internet jest kanałem komunikacji, a nie miejscem, w którym kreuje się rzeczywistość.

W stosunku do internetu Kościół – nawet jego najbardziej postępowa część – nie jest hurraoptymistyczny. Ludzie tworzący katolickie strony www mocno akcentują potrzebę odpowiedzialności osób, które korzystają z internetu i które go tworzą. Dlatego ks. Józef Kloch i rodzina Augustynów z portalu Mateusz ułożyli Dekalog Internauty.9

Kolejny dekalog? Przecież mamy już nawet dekalogi sprzątaczek i credo kierowców. Nie można inaczej?

Może pomysł nie jest zbyt oryginalny, ale przyznaj, że dziesięć krótkich haseł to forma idealna dla internetu – lekka i treściwa. Podam ci przykłady: “1. Nie traktuj komputera jak bożka” albo “8. Stosuj zasadę ograniczonego zaufania w kontaktach internetowych”. Jest to krótka kompilacja tego, co dotychczas powiedziane zostało o szansach i zagrożeniach internetu, oparta o wymieniane przeze mnie wcześniej dokumenty watykańskie.

Ale czy formułowanie zaleceń odnośnie internetu w formie negatywnej – bo przecież Dekalog głównie zakazuje – nie wypacza wizji człowieka jako jednostki bezbronnej wobec możliwości oferowanych przez technikę?

Powoli docieramy chyba do sedna sprawy. Po co właściwie Kościół angażuje się w internet? Czy po to, żeby narzucać innym normy moralne? Na początek powiem bardzo ogólnie, poważnie i pobożnie. Internet jest nowym kanałem prowadzenia przez Kościół ewangelizacji.

Faktycznie, brzmi to szumnie.

Problem w tym, że w praktycznej realizacji pojawiają podobne dylematy, jak w innych mediach. Jest ich wiele, ale zasadniczy sprowadzić można do jednego: czy katolickie strony internetowe mają preewangelizować, czy też formować już przekonanych.10

Wyjaśnij proszę ten żargon teologiczny.

Preewangelizacja to próby przemycenia nauki o Bogu, czy mówiąc inaczej Ewangelii, w medium, które wygląda na zupełnie “normalne”. Sztandarowym przykładem jest Radio Plus, zwłaszcza w pierwotnej formule, które nadaje program pozornie formatowany na podobnych zasadach, jak robią to inni nadawcy. A więc pod uwagę bierze się gusty odbiorców oraz szanse na rynku reklamodawców. Różnicą jest to, że w Radiu Plus raz na godzinę masz okazję usłyszeć krótki dżingiel zachęcający do modlitwy różańcowej, dwa zdania nauczania Jana Pawła II albo pogawędkę o świętych zrealizowaną w konwencji rozmowy przy piwie.

Rozumiem, że nasza dyskusja też jest przykładem preewangelizacji. Gadamy niby to odwołując się tylko do faktów, chłodno analizując relację Kościół – internet, ale ty zawsze wpleciesz coś pobożnego.

Tak, przekładając to na naszą sytuację, można stwierdzić, że ja teraz preewangelizuję. A więc nie przepowiadam Ewangelii, ale mówię, że jest coś takiego jak Pismo Święte i że są ludzie, którzy według niego żyją. Chcesz – to poszukaj dalej sam; nie – to się nie narzucam.

Jasne. A formacja?

Podejście formacyjne w mediach reprezentują na przykład warszawskie Radio Józef, albo – uwaga, ostry przykład! – Radio Maryja. A więc zwracają się zasadniczo do osób już przekonanych do religii, które szukają umocnienia w wierze, albo po prostu potwierdzenia, że wybrali dobry sposób życia. A więc znajdziesz tutaj katechezy, modlitwę na żywo ze słuchaczami, rozmowy o wierze, propozycje pielgrzymkowe itp.

Rozumiem już tę różnicę. Odnieś ją teraz do internetu.

Internetowe media katolickie starają się – mniej lub bardziej świadomie – zatrzeć ten podział. Problem w tym, że jeden biegun jest jakościowo mocniejszy. Otóż podejście formacyjne zawsze zdominuje podejście preewangelizacyjne przy próbie ich kompilacji.

Większość katolickich portali internetowych deklaruje, że przeznaczone są zarówno dla przekonanych katolików, jak i dla osób wątpiących i niewierzących. Ale pomimo tak określonego formatu, zamieszczają przede wszystkim materiały religijne. Nie ma tam przykładowo newsów politycznych, bo te znajdziesz bez problemu w portalach “świeckich”. A więc katolickie strony internetowe nie spełniają postulatu uniwersalności.

Ale taka jest właściwie specyfika internetu: brak jednego miejsca, koordynującego wszystkie treści. W sieci sens ma specjalizacja.

I dlatego w tym kierunku poszli katolicy obecni w internecie. Ale jednocześnie zostawili furtkę dla innych poglądów, przez co strony te nie sprawiają wrażenia monolitu tworzonego przez fanatyków. W wielu miejscach działają fora, na których wypowiadają się często wojujący ateiści i antyklerykałowie. Opoka prowadzi serwis “Porozmawiajmy o wierze”, w którym można zadawać wszystkie pytania związane z szeroko rozumianą kulturą religijną.

Mimo wszystko wydaje się to wszystko dość sztampowe i statyczne.

To prawda, katolicki internet nie wypracował jakieś rewolucyjnego sposobu działania, choć z drugiej strony podejmuje inicjatywy, które u wielu tradycjonalistycznie nastawionych katolików wywołują co najmniej zdziwienie. Przykładem są rekolekcje internetowe, które angażują kilka technik komunikacyjnych. Po pierwsze, na stronach specjalizującej się w tej dziedzinie Opoki znaleźć można tekst i elektroniczne nagranie konferencji. Równolegle można przeczytać je w gazecie i usłyszeć w radiu. Prowadzony jest też czat z autorem nauk albo tworzone jest forum, otwarte dla wszystkich zainteresowanych. Wreszcie można nawiązać osobisty kontakt z rekolekcjonistą, ponieważ podawany jest jego adres e-mailowy.

Bardzo praktyczne zastosowanie interakcyjności.

Innym sposobem na przeniesienie tradycyjnych form duszpasterstwa do internetu jest codzienny, wieczorny czat z księdzem, który odbywa się na portalu www.wiara.pl (a także bardziej sporadycznie na www.katolik.pl). Można powiedzieć, że jest to coś na wzór rozmowy duchowej. Tylko że ksiądz jest właściwie zrównany z innymi dyskutantami, co wynika z demokratycznego ducha netu. Musi więc odwoływać się do racjonalnych argumentów, a nie tylko do autorytetu Kościoła. Zwłaszcza że w takich miejscach pojawiają się przekorni, którzy zawsze zapytają “dlaczego?”.

To kto właściwie korzysta z katolickich portali?

Dokładnych danych na ten temat nie ma, bo jest to trudno mierzalne, a środowisk prowadzących te strony najczęściej nie stać na dogłębne badania. Z założenia modelowym odbiorcą jest typowy internauta: do 40 lat, raczej z większego miasta, o wykształceniu średnim lub wyższym. Ale zależy to od specyfiki portalu, bo na przykład młodzieżowy Bosko.pl, notujący zresztą w katolickim internecie największą dynamikę wzrostu odwiedzin, czytany jest głównie przez gimnazjalistów i licealistów. Zdecydowanym liderem pod względem popularności jest Opoka, przewyższająca kilkakrotnie liczbą odwiedzin inne katolickie strony.

Czy są to praktykujący katolicy?

W dużej mierze tak, ale zdarzają się też osoby całkiem “spoza”. No i pamiętaj, że religia się prywatyzuje, czyli ludzie coraz częściej indywidualnie wybierają zasady i dogmaty, które chcą przyjąć. I tacy myślący, ale i zaczepni ludzie, włączają się w dyskusje na katolickich czatach i forach.

Na samym początku naszej rozmowy wspomniałeś o drugim wykorzystaniu sieci w Kościele: do kontaktów pomiędzy hierarchami i księżmi.

Zgadza się. Przykładem takiego działania jest trwająca od ponad dziesięciu lat komputeryzacja Kościoła w Ameryce Łacińskiej.11 Pierwotnym celem było umożliwienie szybkiego kontaktu tego kontynentu – w dużej mierze katolickiego – z Rzymem. Potem zaczęto tworzyć bazę dokumentów kościelnych, z których miały korzystać głównie seminaria, zbyt biedne, żeby kompletować własną bibliotekę. Wreszcie chodziło o umożliwienie nawiązywanie kontaktów oraz przepływu myśli między klerykami i księżmi z całego świata. Sposób komputeryzacji w Ameryce Łacińskiej jest typowy dla wszystkich Kościołów lokalnych.

Dla Polski też?

Tak, zajmuje się tym Fundacja Opoka, która oprócz prowadzenia portalu, udostępnia usługi hostingowe dla księży, diecezji, zakonów czy ruchów katolickich. Mogą oni zakładać na serwerach Opoki strony domowe oraz skrzynki e-mailowe. Ponadto Opoka posiada największą w Polsce – obok portalu Mateusz – bibliotekę tekstów i dokumentów religijnych, która jest dostępna dla wszystkich internautów.

A czemu księża nie założą sobie kont na zwykłych, bezpłatnych portalach?

Jak doskonale wiesz, adres internetowy dużo mówi o człowieku. Gdy posługujesz się kontem na serwerze Opoki, jest to pewien typ nieoficjalnego certyfikatu. A często chciałbyś wiedzieć, czy faktycznie masz do czynienia z księdzem, czy tylko z kimś, kto się pod niego podszywa. Zwłaszcza że maile wykorzystuje się też do poważnych dysput teologicznych. Fikcyjny, ale bardzo prawdopodobny przykład znajdziesz w jednej z pierwszych polskich powieści, które rozgrywają się w necie, “Sieci” księdza Tomasza Węcławskiego z 1997 roku.12 Jest to książka o grupie osób w różnym wieku z kilku krajów, z których korespondencji wyłania się zarys katolickiej teologii. Rzeczywistym przykładem jest przeprowadzone już dwukrotnie Katolickie Sympozjum Wirtualne.13 Grupa zaproszonych gości dostaje kod dostępu do tekstów przygotowanych przez osoby zaangażowane w religijną sieć, które może następnie komentować. Może też dodawać własne “odczyty”, włączyć się w czatowanie, przejrzeć informacje o pozostałych uczestnikach sympozjum. W ten sposób oszczędza się czas i pieniądze, niezbędne do przeprowadzenia tradycyjnego spotkania. A poza tym nie ma chyba lepszego miejsca do dyskutowania o sieci jak przestrzeń wirtualna.

My co prawda nie spełniliśmy tego ostatniego warunku, ale myślę, że nasza rozmowa pozwoliła ci sformułować najważniejsze myśli dotyczące katolickiego internetu.

Tak, choć ja wciąż mam przeczucie, że mimo wszystko darzymy internet estymą trochę na wyrost. Nawet do zbożnych celów warto korzystać z niego z zaufaniem ograniczonym przez realizm. Bo żyjemy “w realu”, a sieć jest tylko jego imitacją i kanałem komunikacji, a nie autonomicznym bytem.

PAWEŁ A. PIOTROWICZ - ur. 1982 r. w Gdyni. Student Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Warszawskim, kierunki: socjologia i dziennikarstwo. Publikuje w portalu młodzieżowym www.bosko.pl Interesuje się obecnością Kościoła w mediach, współpracuje z organizacjami pozarządowymi. Mieszka w Warszawie.

Bibliografia

1. Dominika, Urszula, Marek, Piotr Augustyn, Józef Kloch, Dekalog internauty, (w:) Wieź nr 8-9/2002 (526-527).

2. Jan Paweł II, Misja Kościoła w erze komputerów, Watykan 1990, (w:) www.opoka.org.pl.

2. Jan Paweł II, Rozgłaszajcie to na dachach: Ewangelia w epoce globalnej komunikacji, Watykan 2002, (w:) www.opoka.org.pl.

3. abp John Patrick Foley, Bóg w globalnej wiosce, rozm. Ulrich Bobinger, Wydawnictwo “M”, Kraków 2002.

4. ks. Józef Kloch, Internet a duszpasterstwo: filozofia umiaru, (w:) Więź nr 2/2001 (508).

5. Dariusz Kowalczyk SJ, O możliwości spowiedzi przez internet, (w:) Więź nr 8-9/2002 (526-527).

6. Dariusz Kowalczyk SJ, Od rekolekcji do spowiedzi przez internet, (w:) Między dogmatem a herezją, Biblioteka “Więzi”, Warszawa 2003.

7. Papieska Rada ds. Środków Społecznego Przekazu, Kościół a internet, Watykan 2002, (w:) www.opoka.org.pl.

8. Papieska Rada ds. Środków Społecznego Przekazu, Etyka w internecie, Watykan 2002, (w:) www.opoka.org.pl.

9. Paweł Piotrowicz, Między sacrum a profanum, maszynopis, Warszawa 2002.

10. ks. Tomasz Węcławski, Sieć. Wyprawa pierwsza. Pytanie o Jezusa, Wydawnictwo Znak, Kraków 1997.


Przypisy:

1 Jan Paweł II, Misja Kościoła w erze komputerów, 2.

2 Papieska Rada ds. Środków Społecznego Przekazu, Kościół a internet, 10.

3 Jan Paweł II, op. cit., 3.

4 Jan Paweł II, Rozgłaszajcie to na dachach: Ewangelia w epoce globalnej komunikacji, 3, 4.

5 abp John Patrick Foley, Bóg w globalnej wiosce, rozm. Ulrich Bobinger, Wydawnictwo “M”, Kraków 2002, s. 109.

6 ks. Józef Kloch, Internet a duszpasterstwo: filozofia umiaru, (w:) Więź nr 2/2001 (508), s. 95.

7 Dariusz Kowalczyk SJ, O możliwości spowiedzi przez internet, (w:) Więź nr 8-9/2002 (526-527), s. 98-108.

8 Dalsza debata prowadzona była m. in. na łamach “Więzi”, KAI zorganizowała też 10 stycznia 2002 r. dyskusję na ten temat. Ostatnio o. Kowalczyk podsumował swoją argumentację w tekście Od rekolekcji do spowiedzi przez internet, zamieszczonym w: Dariusz Kowalczyk SJ, Między dogmatem a herezją, Biblioteka “Więzi”, Warszawa 2003.

9 Dominika, Urszula, Marek, Piotr Augustyn, ks. Józef Kloch, Dekalog internauty, (w:) Wieź nr 8-9/2002
(526-527), s. 86.

10 por.: Paweł Piotrowicz, Między sacrum a profanum, maszynopis, Warszawa 2002.

11 abp John Patrick Foley, op. cit., s. 81-82.

12 ks. Tomasz Węcławski, Sieć. Wyprawa pierwsza. Pytanie o Jezusa, Wydawnictwo Znak, Kraków 1997.


opr. mg/mg


Copyright © by Księża Jezuici

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama