Nie piję, bo...

O abstynencji i Krucjacie Wyzwolenia Człowieka, ruchu założonym przez ks. Franciszka Blachnickiego

Po raz pierwszy zobaczyła go w Krościenku i - jak wszyscy, którzy tam przyjeżdżali - zaczęła mówić i myśleć o nim: ojciec. Miała 16 lat i jeździła na oazy, jak wielu młodych ludzi w tym czasie. Później nie mogła się doczekać jego kazań, chociaż inni wspominają, że mówił sucho, monotonnie i trudno się go słuchało. - Czekałam na ten moment w homilii, kiedy powie, żeby się nie bać, nie ulegać innym, w każdej sytuacji być sobą - mówi dzisiaj Eleonora Gwóźdź. - Przy nim wszyscy czuli się mocni. Bo to był człowiek, który się niczego nie bał. Ks. Franciszek Blachnicki, ojciec, chociaż nie zakonnik. Dzisiaj Sługa Boży. Dla tysięcy przyjeżdżających na Kopią Górkę przewodnik odkrywający prawdy, których istnienie wcześniej tylko przeczuwali. Musicie być wolni - mówił głośno wtedy, kiedy wielu wypowiadało te słowa szeptem, mówił to, co było im bardzo potrzebne - nie lękajcie się. Zdanie to pozostało, jest hasłem Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Najpierw była Krucjata Wstrzemięźliwości (Trzeźwości) w Katowicach - zlikwidowana przez SB 29 sierpnia 1960 roku - o której dzisiaj mówi się "pierwsza krucjata". Druga, Krucjata Wyzwolenia Człowieka - odpowiedź na nauczanie Ojca Świętego - ogłoszona 8 czerwca 1979 roku w Nowym Targu, kiedy Jan Paweł II po raz pierwszy pielgrzymował do Polski, była czymś więcej niż trwaniem w abstynencji. Nie chodziło w niej tylko o alkohol, ale o serce człowieka, wyzwolenie wewnętrzne w Chrystusie - wspominają ci, którzy podpisywali deklaracje, najczęściej w trzynastym dniu rekolekcji oazowych. Dziewiąty Krok w formacji Ruchu Światło-Życie mówił o tworzeniu nowej kultury. Podejmowana abstynencja była tego wyrazem. Musi być równowaga - mówił ks. Blachnicki i tu podawał procent wówczas nadużywających alkoholu w polskim społeczeństwie. Dlatego potrzebni są również niepijący - to uzasadnienie Eleonora Gwóźdź zapamiętała z konferencji, którą usłyszała latem 1972 roku. I że potrzeba ofiary za tych, którzy sami nie radzą sobie z problemem alkoholowym i potrzebują wokół siebie abstynentów, przy których łatwiej odmawiać alkoholu. - Nigdy nie żałowałam i moja motywacja się nie zmieniła, dzisiaj pijących nie jest mniej. I tak wielu leczących się alkoholików - mówi. Wielu podejmowało Krucjatę z myślą o konkretnych osobach. Ks. Jarosław Buchenfeld myślał wtedy o spotkanym kiedyś księdzu nadużywającym alkoholu. Mogę po prostu nie pić, ale mogę też z tego zrobić dar - stwierdził. Wstąpienie do Krucjaty było jakby przedłużeniem postanowienia o abstynencji, kóre podjął przy bierzmowaniu. Było to jednak coś więcej niż sama abstynencja. Joanna podjęła Krucjatę ze względu na ojca alkoholika. - To była decyzja w duchu tamtych czasów - wraca do wydarzeń sprzed kilkunastu lat. - Wtedy myślało się w innych kategoriach. Stało w opozycji do tego, co działo się w kraju. Rozpijanie narodu, degradacja człowieka. System, z którym nie zgadzaliśmy się. Ks. Blachnicki między innymi przez Krucjatę wskazywał sposoby walki z tą rzeczywistością. A oni stawali za tym, co im pokazywał. - Teraz żyjemy w innej rzeczywistości - mówi Joanna. - Niepicie nie jest już decyzją przeciw reżimowi. Mój ojciec już dawno nie żyje. Krucjata była moją odpowiedzią na tamten czas. Dla mnie on już się skończył, dla mnie skończyła się Krucjata. Dlatego Joanna napisała list, w którym uzasadnia tę decyzję, przede wszystkim przed sobą, bo nigdy go do Krościenka nie wysłała. Dla Andrzeja oaza i Krucjata też miały swój czas. - Myślę, że na działce antyalkoholowej swoje odpracowałem - mówi. - A poza tym coraz częściej trafiałem na wypowiedzi, czy na cytat z Biblii o tym, że wino rozwesela serce. Ja chcę mieć wesołe serce. Bez obrazy, ale niektórzy "krucjatowicze" mają w tym punkcie pewne braki. Alkohol towarzyszący zabawie, a nie uniemożliwiający ją, to także część kultury. Częściej na zachodzie czy południu Europy, rzadziej w naszym kraju. Członkowie Krucjaty nie chcą być postrzegani jako wrogowie alkoholu czy ludzi go pijących. - Niekiedy funkcjonują takie obiegowe opinie - mówi ks. Jarosław Buchenfeld. - Często wynikające z niewłaściwego przedstawiania Krucjaty przez tych, którzy przypisują jej ideologię walki z alkoholem. Ja miałem to szczęście, że już na moich pierwszych rekolekcjach w 1993 roku osoby z Diakonii Wyzwolenia Człowieka z Katowic przedstawiły nam wartość duchową tego dzieła - rzetelnie i właściwie. Nie zawsze członkowie Krucjaty znajdują zrozumienie, kiedy odmawiają wypicia zaproponowanego kieliszka wina. - Kierowca? - pada to samo pytanie. Eleonorę Gwóźdź w pierwszej jej pracy już na wstępie ktoś wysłał po alkohol. Nie piję, nie częstuję, nie kupuję alkoholu - powiedziała zgodnie z deklaracją podpisywaną w Krucjacie. Później niektórzy odnosili się do niej z rezerwą. Kasia Szczerba nie ma tych problemów w firmie, gdzie pracuje od niedawna. Nikt jej nie pyta, dlaczego nie pije, chociaż zwyczajowo urodziny świętuje się szampanem. Trudniej było na weselu. - Nalać? - usłyszała wiele razy powtarzane przez tę samą osobę. Kiedy tłumaczy się podpisaniem deklaracji kandydackiej - bo taką na razie przyjęła, czyli na rok - spotyka się z większym zrozumieniem: no dobrze, to napijemy się za rok. Deklarację członkowską, czyli obowiązującą do końca trwania Krucjaty, podpisze w dniu swoich urodzin, tak postanowiła. W ostatnim roku nie przedłużyła poprzedniej, chociaż żyje zgodnie z zasadami Krucjaty. Chce się sprawdzić, mieć pewność. Podobnie jak Justyna Modlich - z którą razem angażują się w pracę Diakonii Wyzwolenia Człowieka i Życia i co miesiąc modlą się za to w lokalnej stacji Radia Plus - najwięcej problemów miała ze składkowym kupowaniem alkoholu dla wykładowców na uczelni. Justyna, która w Krucjacie jest od czterech lat, jeszcze studiuje. Jej koledzy z uczelni nie wyobrażają sobie zabawy bez alkoholu. - To co robicie, jak rozmawiacie ze sobą? - pytają. Dla niej i jej znajomych udana zabawa bez alkoholu jest możliwa. Niektórzy urządzają również takie wesela, wtedy dużo czasu trzeba poświęcić na przygotowanie zabawy. Katowicki Ośrodek Profilaktyczno-Szkoleniowy im. ks. F. Blachnickiego prowadzi kursy wodzirejów zabaw i wesel bezalkoholowych, kursy z pedagogiki zabawy, a nawet przedweselny kurs tańca dla par narzeczeńskich, ich rodziców i weselnych gości. Niektórzy jednak pod wpływem rodziny na czas swojego wesela zawieszają Krucjatę. Dzisiaj Krucjata Wyzwolenia Człowieka oprócz alkoholu, dostrzega również inne zagrożenia zniewalające człowieka: narkotyki, pornografię, seks, telewizję, komputer. Jej członkowie prowadzą szkolenia temu poświęcone, rekolekcje dla uzależnionych. Czasem zdarza się, że do Krucjaty wstępują alkoholicy. Obok spotkań AA, Krucjata pomaga im wytrwać w abstynencji. Ilu jest tych, którzy podejmują abstynencję, chcąc zmienić kulturę życia w naszym kraju? Członkowie Krucjaty Wyzwolenia Człowieka to około 100 tysięcy rozrzuconych po całej Polsce osób, które przyjęły podobny styl życia związany z duchową formacją. Są również ci, którzy w swoich parafiach wpisują się do ksiąg trzeźwościowych i wie o tym tylko ich proboszcz. Są górale z Podhala, którzy odpowiadając na wezwanie między innymi ks. Józefa Tischnera czy ks. Władysława Zązela podpisują śluby trzeźwości. Przysięga złożona Matce Bożej nie podlega ocenie i pomaga oprzeć się namowom do picia, a obrazek noszony w kieszeni, wyjaśnia więcej niż najbardziej przekonująca odmowa. Składane od ponad dwudziestu lat śluby - przez tych, którzy, wcześniej niekiedy dużo pijący, na określony czas obiecują abstynencję - odnotowywane są w podhalańskich parafiach. Czasem podejmują to, kiedy już wszystkie inne próby zawiodły. Oni robią to po to, by stać się bardziej wolnym. Krucjatowicze, by ktoś inny mógł stać się bardziej wolny.

Krucjata Wyzwolenia Człowieka, nazywana także Dziełem Niepokalanej, jest maryjnym ruchem przeciwalkoholowym, propagującym całkowitą abstynencję od alkoholu (a także od innych środków uzależniających, np. papierosów czy narkotyków). Zrzesza całkowitych abstynentów od alkoholu, którzy zobowiązują się, że nie będą pić go pod żadną postacią, kupowć ani częstować nim innych. KWC propaguje dobrowolną abstynencję z motywów nadprzyrodzonych i społecznych, uważając ją za skuteczny środek zwalczania społecznej klęski alkoholizmu. Abstynencja w KWC jest traktowana jako wynagrodzenie za grzechy pijaństwa innych. Jest to dobrowolny akt wyrzeczenia się rzeczy, która nie jest zła czy zakazana sama w sobie, z miłości do Boga i bliźniego. Często jest to dar złożony w intencji wyzwolenia z nałogu konkretnego alkoholika.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama