„Pierwszy raz usłyszałam o Chrystusie rok temu. Wiedziałam, że jak się zdecyduję za nim podążyć, spotkają mnie trudne zmiany i konsekwencje. Straciłam męża, pomoc socjalną, codziennie boję się o mój dach nad głową. Ale to wszystko przetrwam dzięki Waszej modlitwie i sile od Chrystusa” — mówi kobieta o imieniu Dong z plemienia H'Mong, nowo nawrócona chrześcijanka z Wietnamu.
Kilka tygodni temu miałam zaszczyt wziąć udział w wyprawie do Wietnamu. Celem naszej podróży były spotkania z przedstawicielami tamtejszych chrześcijan. W Wietnamie mieszka około 99 mln ludzi, z czego ponad 9 mln to chrześcijanie (około 9,5 procent społeczeństwa). Największa wspólnota to Kościół katolicki. I jest to dostrzegalne — gdy wsiadłam do jednej z taksówek, kierowca miał na pulpicie samochodu wystawioną dużą figurkę Matki Boskiej.
Wietnam to kraj z burzliwą historią. W XVII wieku dotarli tam portugalscy misjonarze, którzy rozpoczęli ewangelizację. Ludność wietnamska okazała się bardzo otwarta na przyjęcie Dobrej Nowiny. Ewangelizowany Wietnam szybko zaczął być nazywany azjatycką kolebką katolicyzmu. XIX wiek przyniósł ze sobą ogromne zmiany. Do Wietnamu dotarli francuscy kolonialiści, którzy zmusili tamtejszy rząd do poddania się ich zwierzchnictwu. Protektorat francuski trwał aż do 1946 roku, kiedy to wybuchła I wojna indochińska pomiędzy Demokratyczną Republiką Wietnamu a Francją.
Po II wojnie światowej Wietnam uległ podzieleniu na dwie sfery wpływu. Część północna była rządzona przez wietnamską partię komunistyczną, a część południowa przez zwolenników Francji. Te podziały widoczne są do dziś.
Lata 1955-1975 okazały się dla wietnamskiego narodu kolejną trudną i tragiczną próbą. Interwencja zbrojna Amerykanów przyniosła długie lata krwawych walk. Pamięć o tych wydarzeniach jest ciągle żywa w narodzie wietnamskim. Niektórzy rozpamiętują wydarzenia wojenne, które widzieli na własne oczy, inni spuszczają głowy, zachowując bardzo wymowne milczenie. Walki z Amerykanami mocno wpłynęły na postrzeganie chrześcijaństwa w kraju. Niektórzy mieszkańcy, podżegani przez rząd komunistycznej partii Wietnamu, postrzegają wszystko, co przychodzi z Zachodu, w tym chrześcijaństwo, za część amerykańskiego spisku przeciwko narodowi wietnamskiemu. Podejrzenie o uczestnictwo w grupach rebelianckich, mających na celu spiskowanie przeciwko rządowi, jest jednym z najczęstszych aspektów prześladowania chrześcijan na tamtych terenach.
Jak w Polsce
Gdy podróżowaliśmy po dużych miastach, wszystko wyglądało normalnie i spokojnie. Uczestniczyłam we mszy św. w katedrze w Da Nang, widziałam, jak ludzie z ogromną dumą wchodzą do kościoła, by wspólnie się modlić. Gdy tylko trafiliśmy do wiosek i na tereny zamieszkane przez tamtejsze plemię H'Mong, od razu rzucało się w oczy, że tam wiara rozprzestrzenia się w ukryciu. Gdy jeden z naszych przewodników usłyszał, że jestem z Polski, powiedział do mnie:
„Ty na pewno zrozumiesz naszą sytuację. Wy w Polsce przeżywaliście podobne chwile.”
Chodziło mu o czas komunizmu. Ulice tamtejszych wiosek, a czasem nawet miast, przypominają Polskę z lat sześćdziesiątych i osiemdziesiątych — propagandowe plakaty, wojskowi na ulicach, symbol sierpa i młota widoczny na każdym kroku.
Spotkania i obietnica
Miałam okazję spotkać się tam z przedstawicielami wielu wspólnot różnych Kościołów. Najbardziej dotknęły mnie historie tych, którzy dopiero co się nawrócili, dopiero co poznają Chrystusa. Oni po prostu usłyszeli Ewangelię i się nią zachwycili. Zachwycili się tą ogromną miłością Boga. Szczególnie zapamiętałam spotkanie z młodą kobieta o imieniu Dong.
Dong ma dwójkę dzieci. Nawróciła się dwa lata temu podczas ciężkiej choroby. Wielu próbowało jej pomóc, ale tylko — jak mówi Dong — radość z usłyszanej Ewangelii miała uzdrawiającą moc. Jej mąż, gdy poznał Ewangelię, zaczął organizować w domu spotkania modlitewne. Nic oficjalnego — kilka osób spotykało się, by słuchać Słowa Bożego. Gdy tamtejsze lokalne władze dowiedziały się o tym, oskarżono go o uczestnictwie w grupie rebelianckiej spiskującej przeciwko rządowi. I tak trafił do więzienia, skazany na 14 lat. Niestety całkiem niedawno, bo w styczniu 2023 roku, Dong otrzymała z więzienia wiadomość, że jej mąż nie żyje. Oficjalnie zmarł na bliżej niesprecyzowaną chorobę. Gdy Dong pojechała zobaczyć ciało męża, spostrzegła, że był bity — musiał być torturowany. Nie pozwolono jej zabrać ciała. Gdy to mówiła, bardzo płakała i prosiła o modlitwę. Obiecaliśmy jej, że gdy tylko przyjedziemy do Polski, będziemy prosić o modlitwę naszych rodaków.
Modlitwa
Wietnamscy chrześcijanie mogą uczestniczyć w nabożeństwach tylko w Kościołach zatwierdzonych przez komunistyczną partię. Jedną z takich dozwolonych instytucji jest Kościół rzymskokatolicki. Zatwierdzenie nie daje jednak wolności — kapłani są pod stałą kontrolą, kazania nie raz są nagrywane i cenzurowane przez lokalne władze. Tereny, na których wybudowane są kościoły, również formalnie należą do rządu i w każdej chwili, poprzez jeden podpis, mogą być odebrane wspólnotom. Mimo to wietnamscy chrześcijanie się nie poddają i obiecali nam, że będą podążać za Chrystusem bez względu na wszystko. Proszą jedynie o modlitwę.