Namalować koszmar

O dwóch wystawach prezentujących "sztukę po Auschwitz"

Wiele można dyskutować na temat tego, czy sztuka „po Auschwitz" jest możliwa i jaka miałaby być. Wydaje się, że z literaturą jest łatwiej: wielu pisarzy umiało ubrać koszmar w słowa. Jak jednak sprawić, żeby płótno mówiło o największej zbrodni ludzkości? Czy w ogóle jest to możliwe?

Ekspresjonizm czy hiperrealizm -który sposób przedstawienia plastycznego dotrze do nas najgłębiej, który poruszy nasze wnętrza, kiedy zadrży nasza dusza, i co najbardziej zapadnie w naszą pamięć? Dwa sposoby spojrzenia na Oświęcim: nerwowy i pełen emocji oraz chłodny i lodowato dokładny. Na południu Polski można obejrzeć dwie wystawy wpisujące się w obchody 60-lecia wyzwolenia obozu Auschwitz: w Muzeum Narodowym w Krakowie wystawę Izaaka Celnikiera i w Muzeum Śląskim wystawę rysunków Roberta Schneidera.

Ekspresyjnie

Kraków przygotował pierwszą monograficzną prezentację twórczości Izaaka Celnikiera, który od 1957 roku mieszka we Francji. Celnikier był jednym z najważniejszych uczestników Ogólnopolskiej Wystawy Młodej Plastyki w warszawskim Arsenale w roku 1955, później był bardziej znany we Francji i Izraelu. W Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Krakowie zebrano 120 obrazów, 30 rysunków i prawie 100 grafik artysty, który przeżył niemieckie obozy koncentracyjne. Ekspozycja została podzielona na dwie części, z których najważniejsza zatytułowana jest: „Czas płaczu..., czas nienawiści..., czas wojny...". Ten temat nawiązuje do osobistych doświadczeń artysty, który jako siedemnastoletni chłopiec przeżył piekło białostockiego getta i jego likwidację. Będąc młodym, dwudziestoletnim mężczyzną doświadczył piekła obozów zagłady w Sztutowie, Birkenau, Bunie, a po ewakuacji obozów Auschwitz-Birkenau przeżył dramat deportacji i „transportów śmierci" do Mathausen, Sachsenhausen, Flossenbürga i Dachau. Teraz jest jednym z tych, którzy uczestnicząc w kataklizmie, przekraczającym swoją miarą dotychczasowe ludzkie doświadczenie, wzięli na siebie obowiązek przekazania tego, co przeżywali ludzie w gettach i obozach zagłady.

„Zakładnicy", „Bunt", „Popioły", „Dzień buntu", „Żydowskie narzeczone", „Birkenau" - to tylko kilka płócien, które przywołują okrucieństwo sytuacji i z niezwykłą siłą oddają dramatyzm scen. Grafiki są jeszcze bardziej ekspresyjne i nerwowe, opisując ostrą kreską wysiedlenia, rewizje, masowe mordy.

Nie byłoby nadziei, gdyby nie druga część wystawy zatytułowana: „Czas budowania..., czas miłowania..., czas pokoju...". Tutaj zobaczymy wreszcie zwycięstwo życia (twarze choć poważne i skupione, to jednak pełne życia) i miłości (dominujące portrety żony Anny).

Realistycznie

Muzeum Śląskie w Katowicach gości wystawę współczesnego artysty niemieckiego Roberta Schneidera. Jakże jego twórczość różni się od Celnikiera! Mamy tutaj niemal fotograficzne fragmenty rzeczywistości, programowo beznamiętne i pełne pozornego dystansu. Jeden z kuratorów wystawy, Jacek Dębski, tak opisuje sztukę Schneidera: „Autor rejestruje w sposób pozornie beznamiętny zachowane relikty fabryki śmierci. Pozornie, ponieważ ten hiperrealistyczny przekaz wydaje się mieć coś wspólnego z symbolizmem niderlandzkim XV wieku oraz tematyką vanitas siedemnastowiecznej Holandii: jubilerską dokładność oraz przedmiotową -realistyczną symbolikę".

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama