O aktualnej wystawie Tintoretta w Madrycie
Ostatnia retrospektywna wystawa mistrza włoskiego manieryzmu Tintoretta miała miejsce w Wenecji siedemdziesiąt lat temu. Trwająca właśnie w madryckim Prado druga w dziejach wystawa malarstwa tego artysty jest wielkim wydarzeniem.
Wiele płócien po raz pierwszy opuściło Włochy. Nigdy przedtem poza granicami Italii nie udało się zorganizować wystawy obrazów Tintoretta, dodajmy - monumentalnych obrazów. To był zresztą jeden z powodów, bardzo praktyczny i trudny do ominięcia. Transport obrazu o kilkumetrowych wymiarach nie jest łatwy, na dodatek wiele dzieł Tintoretta jest na stałe przymocowanych do ścian w określonych wnętrzach. Po kilku latach wyczerpujących badań, wysiłków organizacyjnych i logistycznych udało się sprowadzić do Madrytu kilkadziesiąt dzieł słynnego wenecjanina. Celem kuratorów było dokonać szczegółowego przeglądu długiej kariery artysty i pokazać jego zainteresowanie najważniejszymi rodzajami artystycznej działalności. Stąd na wystawie oprócz 49 obrazów można zobaczyć 13 rysunków i 3 rzeźby autorstwa Tintoretta. Jednak główny nacisk został położony na narracyjne malarstwo religijne, bo to na tym polu malarz stworzył swoje największe i przełomowe arcydzieła.
„Chrystus przed Piłatem" (1566-1567) |
„Chrystus niesiony do grobu" (1550) |
„Zmartwychwstanie" |
Jacopo Robusti - to prawdziwe imię i nazwisko Tintoretta, który uzyskał swój przydomek („Farbiarczyk") z powodu ojca farbiarza, człowieka o niskim wzroście, trudniącego się barwieniem jedwabiu. Niewiele wiadomo na temat jego życia, zaledwie kilka historii opowiedzianych przez Vasariego i pierwszego biografa malarzy weneckich, Carlo Ridolfiego. To właśnie on sugerował, że Tintoretto chciał uczyć się w pracowni Tycjana, ten jednak nie przyjął go, zazdroszcząc mu talentu. Wiadomo, że całe życie spędził w Wenecji i namalował dziesięć razy więcej obrazów niż Tycjan. Mimo to nie wzbogacił się. Anegdoty mówią, że był wręcz opętany malowaniem i nie obchodziły go zyski czerpane z własnej pracy. Często malował tylko za zwrot wartości materiałów, a czasem płacono mu nawet mniej, jednak on nie domagał się pieniędzy. Musiał malować i wciąż zabiegał o kolejne zamówienia. Mógł sobie na to pozwolić - żona pochodziła ze znakomitego rodu Vescovi i to ona opłacała jego wydatki. Malował więc dla Republiki Weneckiej, dla świeckich bractw, kościołów i prywatnych osób.
Madrycką ekspozycję otwiera reprodukcja starej mapy Wenecji, na której pozaznaczano miejsca, w których do dziś mieszczą się obrazy malarza. Jest ich ponad pięćdziesiąt! Wystawa to jakby spacer po Wenecji, podczas którego oglądamy najbardziej charakterystyczne płótna o różnej tematyce: mitologicznej i religijnej. Po raz pierwszy od 400 lat można razem w jednym miejscu zobaczyć dzieła namalowane dla kościoła San Marucola: „Ostatnia Wieczerza" (przywieziona z Wenecji) i „Chrystus umywający nogi uczniom" (należący obecnie do kolekcji Prado). Zaledwie kilka obrazów pochodzi z Prado, resztę dzieł przywieziono z najważniejszych muzeów europejskich i amerykańskich. „Rysować jak Michał Anioł, malować jak Tycjan" - napisał podobno artysta na ścianie swojej pracowni. Wspomniany Ridolfi pisał, że Tintoretto „nie zapominał ustawicznie kopiowania obrazów Tycjana" i rzeczywiście w jego pierwszych dziełach trudno nie zwrócić uwagi na kolorystykę i styl Tycjana. Jednak interpretacja jest już inna.
„Cud św. Marka" to obraz, który zburzył zasady harmonijnej budowy ustalone przez dojrzały renesans. Kompozycja obrazu budowana jest po przekątnych, co podkreśla niesamowitą dramaturgię, postaci pokazane są w ekspresyjnym ruchu, a cienko położona farba sprawia wrażenie ulotności i jakiegoś ponadziemskiego blasku. Teatralno-dramatyczne efekty świetlne i dziwne niespokojne perspektywy Tintoretto ćwiczył na kukiełkach i modelach w swojej pracowni. Wykonywał małe figurki z wosku i gliny, ubierał je w jedwabie i wstawiał w maleńkie drewniane domki z oknami. Domki podwieszał u stropu pracowni i studiował od dołu skróty perspektywiczne. Ridolfi zaznacza, że tak eksperymentował też ze światłem i wciąż szukał nowych efektów. „Cud św. Marka" z 1548 roku zyskał uznanie zamawiającego - Wielkiego Bractwa Świętego Marka i dzięki rekomendacji Tintoretto uzyskał kolejne zamówienia państwowe: pracował w San Marco i Pałacu Dożów. Wreszcie miał okazję stworzyć dzieło życia dla Bractwa Świętego Rocha. Zresztą to zamówienie zyskał podstępem - biorąc udział w rozpisanym konkursie, na który trzeba było przynieść szkice. Zaprezentował od razu gotowe malowidło stworzone w błyskawicznym tempie. Poza tym zgodził się malować za przysłowiową miskę strawy, pod warunkiem że będzie miał zagwarantowaną całkowitą swobodę artystyczną. W ten sposób powstało gigantyczne dzieło, największy cykl malowideł w historii sztuki: 56 obrazów przedstawiających sceny ze Starego i Nowego Testamentu, rozmieszczone na dwóch kondygnacjach Scuola Grande di San Rocco. Praca nad nimi pochłonęła ponad dwadzieścia lat jego życia (1564-1587). Interesujące, że program cyklu nie był ustalony od początku, powstawał w głównej mierze w trakcie pracy i jest dowodem na dar olbrzymiej i niezwykłej wyobraźni malarza, ciągłych poszukiwań formalnych, kompozycyjnych i eksperymentów z działaniem światła w obrazie. Oprócz światła interesowała go też przestrzeń, która na wczesnych obrazach nie jest zbyt głęboka. Teraz starał się szczególnie o iluzję głębi. Kolor nanosił niemal suchym pędzlem, widoczna więc była struktura płótna. To wielkie dzieło spowodowało, że Tintoretto zdobył uznanie, w 1576 roku został wybrany na członka Accademia del'Arte del Disegno we Florencji i wkrótce potem uzyskał miano oficjalnego malarza Wenecji.
Ostatnie łata życia Tintoretta były podsumowaniem całego jego dorobku. Stał się uznanym malarzem, odnosił sukcesy i zyskał międzynarodową sławę. W latach 1592-1594 stworzył dzieło będące jego szczytowym osiągnięciem. Obraz „Ostatnia Wieczerza" został namalowany dla kościoła San Giorgio Maggiore. Wszystko, co charakterystyczne dla stylu Tintoretta, znajduje się tutaj: nowatorska skośna kompozycja, układ postaci podkreślający przestrzeń, mistyczne traktowanie światła, typowe dla niego nakładanie farb. Prawdopodobnie było to jego ostatnie dzieło. Mniej więcej w tym samym czasie pracował nad gigantycznych rozmiarów obrazem pt. „Raj". Jest to największe malowidło olejne świata (długość obrazu wynosi aż 22 metry, a jego wysokość - 7 metrów!), pokrywające całą boczną ścianę Sali Wielkiej Rady w Pałacu Dożów. Akademiccy krytycy uważali to dzieło za zbyt ekscentryczne, bo w ogóle nienawiązujące do tradycji. Setki skłębionych postaci wirujących w przestrzeni kosmicznej i skupione wokół Chrystusa i Maryi robi niesamowite wrażenie. Przy takich ogromnych pracach pomagali mu jego uczniowie. Tintoretto prowadził coś na kształt rodzinnego biznesu, zatrudniając w pracowni swoje dzieci - córkę Mariettę oraz synów - Domenico i Marco. Marietta była nawet znaną w Wenecji portrecistką i śpiewaczką, niestety umarła jeszcze za życia ojca. Domenico dalej malował w stylu ojca, ale nie miał wielkiego talentu. Z jego pracowni pochodzą obrazy z kolegiaty w Zamościu.
Tintoretto zmarł w wieku 76 lat podczas epidemii dżumy w 1594 roku. Pochowano go w Santa Maria dell'Orto.
opr. mg/mg