Oczekiwanie na wyrok

Szczerze mówiąc, cały czas miałam nadzieję, że doktorzy mylili się w ocenie Karolka

Urodzenie niepełnosprawnego dziecka i opieka nad nim nie tylko ma sens, ale jest też szczególną misją...

Oczekiwanie na wyrok

Szczerze mówiąc, cały czas miałam nadzieję, że doktorzy mylili się w ocenie Karolka. Moją nadzieję podtrzymywała jedna z lekarek, która mówiła, że Karolek rozwija się w normie. Tak jak każde inne dziecko zaczął przewracać się na boki i brzuszek. O czasie również zaczął siadać.

Pocieszała mnie, że zna taki przypadek, że z wyglądu dziecko kwalifikowano jako zespół Downa, lecz po badaniach okazało się, że to tylko taki fenotyp. Dodało mi to wielkiej otuchy. Od tej chwili poczułam ogromną sympatię do niej.

Karolek potrafił wyciągać do nas rączki. Cieszył się, gdy znalazł się w naszych objęciach. Miałam urlop wychowawczy, więc ciągle byliśmy razem. Nawet gdy gotowałam coś w kuchni, wkładałam go do kojca, żeby był przy mnie.

Moje nadzieje rozprysły się jak bańka mydlana, gdy 6 grudnia zamiast prezentu dostaliśmy wynik z poradni genetycznej potwierdzający trisomię chromosomów, czyli zespół Downa.

Do tej pory nikomu nie przyznawałam się, że są takie podejrzenia. Nawet nie wiedziały o tym koleżanki z pracy.

Janusz przyjął wynik ze stoickim spokojem, ja natomiast wpadłam w rozpacz. Nie wyobrażałam sobie, że będę miała upośledzone dziecko. Miałam ogromny żal do Pana Boga. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak mnie doświadczył. Mój żal potęgowała opinia osób drugich, takich jak ksiądz, który radził, abyśmy oddali Karolka do sióstr zakonnych, bo inaczej zmarnujemy sobie życie. Jeden z lekarzy powiedział mi, że przeprasza, że tak mówi, ale lepiej byłoby, gdyby mój synek zaraz umarł, bo inaczej będziemy mieli "przekichane".

Pamiętam, że stałam w kościele i łzy same płynęły mi po policzkach. Nie mogłam się opanować. Czasami wbijałam sobie paznokcie w dłonie, żeby wreszcie przestać się rozczulać. Nie zawsze to jednak skutkowało.

Inne "życzliwe" osoby podsycały mój żal i rozpacz, mówiąc:

- To tobie urodziło się takie dziecko? Jaki Pan Bóg jest niesprawiedliwy. Inne piją, palą, a mają zdrowie dzieci, a ty z jakiej racji.

Nie wiem, jak długo żyłabym w takiej rozpaczy, gdyby nie list od siostry zakonnej, którą poznałam na kursie katechetycznym. Po przeczytaniu mojego pełnego bólu listu odpisała, że bardzo źle oceniłam Pana Boga. On najlepiej wie, co robi. Nic nie dzieje się z przypadku. Pisała, że tak jak On wybrał Maryję na Matkę Jezusa, tak mnie wybrał na matkę Karolka. To Pan Bóg obdarzył mnie ogromnym zaufaniem, żeby powierzyć mi dziecko specjalnej troski. Teraz będzie zależało ode mnie i mojego męża, czy zawiedziemy Jego zaufanie. Zadała mi pytanie, czy wyobrażam sobie, co by było, gdyby "takie dziecko" urodziło się w jakieś patologicznej rodzinie.

Jej słowa były dla mnie jak zimny prysznic. Na tyle mocno je przeżyłam, że postanowiłam zmienić swoje dotychczasowe nastawienie do obecnej sytuacji. Z czasem z osoby pokrzywdzonej, stałam się matką walczącą o dobro Karolka.

Oczekiwanie na wyrok

Jest to fragment książki:

Jadwiga Bilska, Paweł Bilski, Wystarczy kochać. Karol zmienił nasze życie

Wydawnictwo: Edycja Świętego Pawła; ISBN: 978-83-7797-531-2
Książka jest >>TUTAJ<<

Książka jest wspomnieniem pięknych chwil rodziców i rodzeństwa, które spędzili z niepełnosprawnym Karolem, i tego, co trudne, aby pokazać, że można, że się da, że trzeba chcieć… Jest też świadectwem zaufania Bogu, że urodzenie niepełnosprawnego dziecka i opieka nad nim nie tylko ma sens, ale jest też szczególną misją.

Jan Paweł II mówił często, że dzieci są darem dla rodziny, źródłem nadziei i natchnieniem. I tak jest również w tym przypadku. Karol zainspirował swojego brata Pawła, który stworzył wiele projektów dla dzieci niepełnosprawnych i z wielkim oddaniem pracuje na ich rzecz, o czym również możemy przeczytać w książce.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama