Spotkanie międzyreligijne w Asyżu 2011 to kolejny etap w długiej drodze, która rozpoczęła się apelem Pawła VI w ONZ w 1965 r., a swój punkt kulminacyjny osiągnęła podczas spotkania zorganizowanego w Asyżu przez Jana Pawła II
Nigdy więcej wojny, nigdy więcej przemocy, nigdy więcej terroryzmu. Głośno i wyraźnie zabrzmiały słowa Benedykta XVI na zakończenie spotkania w Asyżu, ćwierć wieku po spotkaniu zwołanym przez jego poprzednika w 1986 r. Nawiązywały do bolesnego apelu — jamais plus la guerre, jamais plus la guerre! — skierowanego na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych przez Pawła VI, który określił siebie jako posłańca, który przebył długą drogę, a Kościołowi rzymskiemu nadał prosty i uroczysty tytuł znawcy spraw ludzkich. Było to 4 października 1965 r., dwadzieścia lat po zakończeniu drugiej wojny światowej, gdy dobiegał końca Sobór Watykański II, a w świecie, mimo euforii golden sixties (złotych lat sześćdziesiątych), panowały uciążliwe podziały i bloki zimnej wojny wraz z widmem konfliktu nuklearnego.
Nawoływanie do pokoju przez następców apostoła Piotra, których głos rozlegał się przez cały XX w., zostało zatem potwierdzone, a wręcz jest coraz bardziej stanowcze i przekonujące. Budzi ono zdecydowany konsensus i przyciąga coraz więcej zwolenników, jak wskazuje liczba i prestiż uczestników dopiero co zakończonego spotkania w Asyżu. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że nie zabrakło nikogo wśród setek przedstawicieli wyznań chrześcijańskich i innych religii, którzy zgromadzili się w mieście św.Franciszka. Dołączyli do nich — na wyraźne zaproszenie Benedykta XVI — niewierzący intelektualiści. Była to ważna nowość, spójna z otwartym i odważnym pontyfikatem delikatnego w obejściu Papieża, którego czyny i jasne słowa dzień po dniu pokazują, jak bezpodstawny, a niekiedy obraźliwy bywa jego uproszczony wizerunek.
Spotkanie w Asyżu było wolne od zbędnej i pustej retoryki. Przebiegało pod znakiem zasadniczej prostoty, i również w ten sposób zbliżyło jego uczestników do św.Franciszka, postaci, która fascynuje wszystkich, niezależnie od tożsamości religijnej i ideologicznej. Bardzo wymowny był milczący hołd, złożony przez uczestników spotkania, chrześcijan i niechrześcijan, na zakończenie tego dnia, przed grobem świętego, którego już jemu współcześni uważali za «drugiego Chrystusa» i którego postać zainspirowała wystąpienie norweskiego teologa luterańskiego Olava Fykse Tveita, sekretarza generalnego Światowej Rady Kościołów.
Zrozumieli to ludzie, radośnie i w skupieniu garnący się do Papieża, który wybrał imię Benedykta XV — pamiętanego przede wszystkim dlatego, że głośno występował przeciwko «wielkiej rzezi», jaką była pierwsza wojna światowa — oraz do delegacji chrześcijan i niechrześcijan, przybyłych wraz z nim, by zobowiązać się do tego, że razem będą szli drogą, którą reprezentujący niewierzących meksykański filozof Guillermo Hurtado określił jako «wspólne poszukiwanie prawdy, sprawiedliwości i pokoju».
Spotkanie w Asyżu miało charakter zasadniczy, było bogate w symbole i słowa dalekie od retoryki — w którą tak łatwo popaść, kiedy mówi się o pokoju — i z pokorą zakorzenione w historii. Jak słowa Julii Kristevy, która kładąc nacisk na humanizm, uznała za Benedyktem XVI wartość intuicji Jana Pawła II i jego zachęty do wytrwania w czasach, kiedy kolos o glinianych nogach, jakim był ateistyczny totalitaryzm, wydawał się niezwyciężony.
Trzy lata po pierwszym spotkaniu w Asyżu upadł Mur Berliński, podkreślił Papież pochodzący z Niemiec. Od tamtej pory wojna i niezgoda przybrały inne oblicza, od terroryzmu po plagę narkomanii, w społeczeństwach, które stają się coraz bardziej zdezorientowane i zagubione, bo oddaliły ze swego horyzontu Boga — przyjaciela ludzi, którzy za Nim tęsknią. Dlatego wielu szuka Go, i gorszą ich wierzący, którzy — jak powiedział Benedykt XVI — muszą codziennie się oczyszczać, by razem podążać drogą wiodącą do prawdy.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (1/2012) and Polish Bishops Conference