Kościół w Ziemi Świętej czeka na Benedykta XVI

Rozmowa przed podróżą Benedykta XVI do Ziemi Świętej

— Jako logo pielgrzymki Benedykta XVI wybraliśmy rysunek pomnika, przedstawiającego Jezusa z apostołem Piotrem, który stoi nad Jeziorem Tyberiadzkim w Tabgha. Miejsce to upamiętnia spotkanie Apostołów ze zmartwychwstałym Chystusem. Pan trzykrotnie zapytał wtedy Piotra: „Czy kochasz mnie?” — i wyznaczył Piotrowi jego misję: „Paś owce moje” (por. J 21, 15-17). Wcześniej także w Galilei Jezus wypowiedział słynne zdanie: „Ty jesteś Piotr [czyli Opoka] i na tej Opoce zbuduję mój Kościół” (por. Mt 16, 18). Dlatego bardzo chcieliśmy, by wyrażenie „Tu es Petrus” było mottem pielgrzymki papieskiej do Ziemi Świętej — mówi bp Giacinto-Boulos Marcuzzo, rezydujący w Nazarecie wikariusz generalny Patriarchy Łacińskiego dla Izraela i pokazuje mi przygotowany przez lokalny Kościół plakat. — Jako tło plakatu — kontynuuje — wykorzystaliśmy słynną mapę Madaba z V-VI wieku i umieścilimy zdjęcia symbolizujące poszczególne etapy papieskiej podróży: miejsce chrztu (Betania za Jordanem), Nazaret, Betlejem i, oczywiście, Jerozolimę.
Bp Marcuzzo z entuzjazmem mówi o zbliżającej się wizycie Ojca Świętego w Ziemi Świętej — i nie należy się temu dziwić, gdyż jest jednym z głównych organizatorów papieskiej pielgrzymki. Spotkałem się z nim, by porozmawiać na temat tego historycznego wydarzenia.

Włodzimierz Rędzioch: — Ekscelencjo, czy jesteście już gotowi na przyjęcie Benedykta XVI?

Bp Giacinto-Boulos Marcuzzo: — Prace jeszcze trwają, ale nie mamy już dużo czasu. Najważniejsza jednak jest postawa wiernych z radością oczekujących na Papieża.

— Co stanowiło największy problem dla organizatorów pielgrzymki?

— Największy problem techniczny musieliśmy rozwiązać w Nazarecie...

— W mieście, w którym Ksiądz Biskup mieszka...

— Tak się złożyło. W Nazarecie musieliśmy przygotować całkiem nowe miejsce na spotkanie Papieża z wiernymi z Galilei. Nie mogliśmy wykorzystać do tego celu kościoła Zwiastowania, gdyż może on pomieścić najwyżej 1500 wiernych, a nam potrzebna była duża przestrzeń, dla 30-40 tys. ludzi. Jedynym rozwiązaniem był teren na Górze Przepaści (Mons Praecipitii), która wznosi się tuż obok miasta. Nazwa tego wzgórza związana jest z wydarzeniem, o którym pisze św. Łukasz (por. Łk 4, 29) — gdy Jezus powrócił do Nazaretu, jego mieszkańcy chcieli, by i w ich mieście dokonał cudów. Jezus jednak tego nie uczynił.

— Wypowiedział natomiast słynne słowa: „Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie” (Łk 4, 24)...

— Dlatego Jego krajanie tak bardzo unieśli się gniewem, że nawet chcieli Go strącić z góry, „na której zbudowane było ich miasto”. Wzgórze nazywane dziś Górą Przepaści (po arabsku al-Qafze) nie jest jednak tym, o którym pisał św. Łukasz — nazwali go tak krzyżowcy, którzy przybywając do miasta z niziny Esdrelon, postrzegali ten wysoki na 580 m, stromy pagórek jako biblijną „przepaść”.
To właśnie na tym wzgórzu przygotowaliśmy bardzo ładny teren — Ojciec Święty będzie miał za sobą Nazaret, a wierni ze stoku będą widzieli ołtarz, Papieża i całe miasto, a ze szczytu góry roztacza się najpiękniejszy widok na dolną Galileę.

— Pozwoli Ksiądz Biskup na pewną dygresję: w paleontologii mówi się o „człowieku z Qafze”...

— Na zachodnim zboczu Góry Przepaści znajduje się „Grota przodków”, gdzie w latach 1932-33 paleontolodzy znaleźli szkielet człowieka sprzed prawie 100 tys. lat — nazwano go człowiekiem z Qafze. Człowiek ten stanowi ważne ogniwo, które pozwala odtworzyć migracje naszych przodków z Afryki do Azji i Europy. Dziś szkielet z groty Qafze znajduje się we Francji. Gdy już mówimy o grotach na Górze Przepaści, chciałbym dodać, że są tam też groty, w których w pierwszych wiekach chrześcijaństwa żyli pustelnicy. To jedyny przypadek pustelni w Galilei, gdyż w owych czasach życie pustelnicze koncentrowało się na Pustyni Judzkiej.

— Dla chrześcijan Nazaret jest miastem Świętej Rodziny i dlatego stał się symbolem życia rodzinnego. Czy wzięto to pod uwagę, organizując papieską pielgrzymkę?

— W czasie wizyty Papież podejmie cztery wielkie tematy: w Jordanii będzie mówił o Kościele, w Jerozolimie — o pokoju, w Betlejem — o życiu, a w Nazarecie — o rodzinie. Oczywiste jest, że w mieście Świętej Rodziny należy skoncentrować się na tym ważnym dla dzisiejszego świata temacie. Poza tym w ostatnich latach nasz lokalny Kościół w ramach działań duszpasterskich zajmował się w szczególny sposób duszpasterstwem rodzin. Wizyta Benedykta XVI będzie więc poniekąd zwieńczeniem Roku Rodziny. Papież pobłogosławi kamień węgielny pod budowę międzynarodowego centrum rodziny, o którego powołaniu myślał już Jan Paweł II i którego budowa była w planach Papieskiej Rady ds. Rodziny. Jego oficjalna nazwa brzmi: Międzynarodowe Centrum ds. Duchowości i Nowej Ewngelizaji Rodziny.

— Pódróż Benedykta XVI będzie pielgrzymką do miejsc upamiętniających życie Jezusa, ale także wizytą Głowy Kościoła powszechnego w Kościele lokalnym. Kim są dzisiaj chrześcijanie Ziemi Świętej?

— W Izraelu mamy 120-130 tys. chrześcijan arabskich, potomków pierwszej miejscowej wspólnoty, na terytoriach palestyńskich żyje ich 50 tys., a w Jordanii — 245 tys. Jednym słowem, w trzech państwach Ziemi Świętej mamy ok. 425 tys. chrześcijan, z których ponad połowa to katolicy. Do tego należy dodać chrześcijan języka hebrajskiego, chrześcijan rosyjskich i chrześcijan gości, tzn. bardzo licznych w Izraelu pracowników cudzoziemskich. Uważam, że chrześcijanami Ziemi Świętej są też przybywający tu pielgrzymi, którzy traktują ziemię Jezusa jako swoją duchową ojczyznę, a miejscowy Kościół — jako Kościół Matkę.

— Jakie nadzieje wiąże miejscowy Kościół z wizytą Ojca Świętego?

— Przede wszystkim mamy nadzieję, że będzie to naprawdę podróż duszpasterska. Co do tego wszyscy — Ojciec Święty, Patriarcha Jerozolimy, Nuncjusz Apostolski i cały Kościół — są zgodni. Nie można dopuścić, by jakiś aspekt zdominował wizytę. Mamy nadzieję, że efektem duszpasterskim pielgrzymki będzie wzmocnienie jedności w Kościele, stworzenie klimatu sprzyjającego sprawiedliwości i pokojowi oraz wzmocnienie dialogu między religiami i kulturami.

— Z doświadczenia wiemy, że zarówno władze izraelskie, jak i palestyńskie będą próbowały politycznie wykorzystać wizytę Papieża ...

— To delikatna sprawa, dlatego kładziemy taki nacisk na fakt, że chodzi o pielgrzymkę duchową i wizytę duszpasterską. Z tego też powodu punktem centralnym programu każdego etapu będzie spotkanie z wiernymi i Msza św. Staraliśmy się też, by Papież mógł spotkać się z wiernymi lub by ludzie mogli go chociaż zobaczyć, oczywiście, z zachowaniem koniecznych środków bezpieczeństwa.

— Wielu ludzi niepokoi zjawisko emigracji chrześcijan z Ziemi Świętej. Czy istnieje rzeczywiste ryzyko, że na ziemi uświęconej obecnością Jezusa nie będzie chrześcijan?

— Myślę, że u nas, w Izraelu, takie ryzyko istnieje, chociaż nie jest aż tak poważne. Dotyczy to głównie terytoriów palestyńskich. Należy podchodzić do tego problemu z całą powagą, ale bez niepotrzebnego panikowania. Dlatego Kościół bez wytchnienia pracuje, by zakorzenić naszych wiernych na tej ziemi, pielgrzymka papieska może być wielką pomocą w sferze duszpasterskiej, kulturalnej i społecznej.

— Rozmawiając o pielgrzymce Benedykta XVI do Ziemi Świętej, należy wspomnieć o stosunkach dyplomatycznych między Stolicą Apostolską a Izraelem, nawiązanych w 1993 r. Jest to tzw. Porozumienie Podstawowe, bez wcześniejszego osiągnięcia porozumienia w sprawach podatkowych i własności, co było gestem dobrej woli i aktem ufności Ojca Świętego, Stolicy Apostolskiej i Kościoła katolickiego na całym świecie w stosunku do Państwa Izrael. Powołano wtedy do życia specjalną komisję dwustronną, która miała rozwiązać wszystkie problemy między stronami. Odnosi się wrażenie, że strona izraelska nie dotrzymuje obietnic i bojkotuje prace komisji. Dlaczego tak się dzieje?

— Jestem członkiem komisji dwustronnej, dlatego mogę się wypowiadać na ten temat. Przede wszystkim nie powinno się przesadzać, używając tak drastycznych stwierdzeń, jak „niedotrzymywanie obietnic”, „bojkotowanie prac”... Należy doprecyzować pewne stwierdzenia. To prawda, że sprawa ta ciągnie się zbyt długo, dokładnie od ponad 16 lat, a rozwiązanie problemów staje się coraz bardziej palące. Przed papieską wizytą nastąpiło znaczne przyspieszenie prac komisji i wydawało się, że będzie możliwe zawarcie porozumienia, tym bardziej że w praktyce chodzi o wprowadzenie w życie porozumień już wcześniej podpisanych. Tak się jednak nie stało. Widać, że potrzeba jeszcze czasu, cierpliwości i dodatkowej pracy.

— Problem w tym, że Izrael nie ratyfikował nawet już podpisanych porozumień...

— To prawda. Ani Porozumienie Podstawowe z 1993 r., ani Porozumienie o Osobowości Prawnej z 1997 r. nie zostały jeszcze ratyfikowane przez Państwo Izrael, tzn. nie stały się prawem państwowym. Z tego też powodu mamy wiele problemów natury ekonomicznej: sprawy podatkowe, problem z uznaniem praw nabytych i prawa do własności oraz wiele innych.

— W nowym rządzie izraelskim jest minister, który uznawany jest za rasistę i ekstremistę. Czy nie stworzy to dodatkowych problemów?

— Być może zmiana rządu i nowa atmosfera w kraju sprawiły, że izraelscy negocjatorzy nie byli w stanie dać pozytywnej odpowiedzi, na którą czekaliśmy. Teraz wszystko — zarówno generalna kwestia pokoju, jak i stosunki z Kościołem — będzie bardziej skomplikowane i złożone. Musimy jednak patrzeć w przyszłość z ufnością i nadzieją, ponieważ rozmawiamy z Państwem Izrael, które powinno mieć pewną stałą linię działania, bez względu na różnice polityczne kolejnych rządów.

— Moi znajomi franciszkanie zwracają uwagę na fakt, że Izrael nie chce uznać praw Kościoła, które przez wieki były respektowane nawet przez Imperium Osmańskie...

— Chodzi o słynne „prawa nabyte”. To bardzo ważny aspekt sprawy, gdyż Kościół odgrywał i w dalszym ciągu odgrywa wielką rolę w sferze socjalnej, edukacyjno-wychowawczej, służby zdrowia, opieki społecznej i turystyki czy pielgrzymowania. W niektórych rejonach to Kościół zapewnia opiekę medyczną, np. w Nazarecie, i prowadzi szkoły.

— Państwo powinno więc uznać tę ważną rolę Kościoła...

— Bez wątpienia tak. Poza tym co roku do Izraela przybywają miliony chrześcijańskich pielgrzymów, i to głównie za sprawą Kościoła. Turystyka pielgrzymkowa jest największym źródłem dochodów Izraela — to jego „ropa”, dlatego państwo powinno uznać naszą rolę w tej dziedzinie. Dawniej, począwszy od XVI wieku, rządzący zawsze uznawali tę szczególną rolą Kościoła, który z czasem nabył prawa zwane historycznymi prawami nabytymi (nie chodzi tu o przywileje!). Dla przykładu, Kościół nie płaci podatków od działalności religijnej i nie płaci podatku miejskiego. Jeżeli musielibyśmy go płacić, wiele wspólnot musiałoby zamknąć swe domy. My żyjemy z jałmużny i dzięki solidarności wiernych na całym świecie. Powtarzam, Państwo Izrael w momencie swego powstania, w 1948 r., uznało nasze „prawa nabyte” i w praktyce je respektowało. Jednak dyskusje nad porozumieniem ze Stolicą Apostolską stały się pretekstem, by je zacząć kwestionować. Nie jesteśmy skłonni do zrezygnowania z „praw nabytych” ani do płacenia podatków od działalności czysto religijnej, chociaż gotowi jesteśmy je płacić od działalności handlowej, np. od produkcji wina. Przed wizytą Ojca Świętego powinniśmy jednak rozmawiać o kwestiach religijnych i duchowych, o ekumenizmie i dialogu międzyreligijnym...

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama