Prawo ziarna, czyli prawo paschy
1. Ziarno musi obumrzeć, aby wydać plon. Jezus potwierdził prawdę tych słów przez swoją śmierć i zmartwychwstanie. Został zabity, złożony do grobu jak ziarno wrzucone w ziemię. I przyniósł obfity plon zmartwychwstania. Takie jest prawo paschy. Trzeba dać życie, aby je zyskać. Przy czym dajemy życie na tym świecie, a zyskujemy życie wieczne. Nie jest łatwo się z tym zgodzić. Jesteśmy tak bardzo przywiązani do życia na tym świecie. Życie wieczne, to brzmi dla nas abstrakcyjnie, jako coś odległego, trudnego do wyobrażenia. To obietnica, w której realność często wątpimy. Dlatego tak kurczowo trzymamy się życia, które znamy, tego doczesnego, kruchego, podatnego na choroby i śmierć, ale jedynego, które tu mamy.
2. A jednak to nie jest tak, że chodzi o rzeczywistości zupełnie rozłączne. Między życiem na tym świecie, a życiem wiecznym istnieje łączność. Podobnie jak między ziarnem a rośliną, która z niego wyrośnie. W ziarnie jest ukryte przyszłe życie rośliny, jest potencjał życia, które przekracza rozmiary małego ziarenka. W naszym doczesnym życiu kryje się ziarno wieczności. Jestem powołany do czegoś większego. Za progiem śmierci zaczyna się nowe życie. Jest tu jakaś ciągłość i zarazem nowość.
3. Przedsmakiem wieczność jest miłość. A miłość oznacza właśnie dawanie siebie drugiemu, czyli gotowość do tracenia swojego życia. Mam stać się darem dla kogoś. Nie mogę trzymać swojego życia kurczowo w swoich rękach i żyć w lęku, że ktoś mi je odbierze. Mam się zgodzić, że aby żyć siebie samego trzeba dać. Nie koniecznie od razu w całości, najczęściej po kawałku, dzień po dniu.
4. Męczennicy ukazują zasadę obumierania ziarna. Ich życie pozornie przegrane przynosi plon nie tylko w tym sensie, że oni trafiają do nieba. Ofiara ich życia przynosi obfity plon także w życiu Kościoła nieraz przez długie wieki. Jeśli prześledzimy życiorys św. Wojciecha, to po ludzku sądząc niewiele w życiu mu się udało. Właściwie nic. Został młodo biskupem Pragi, ale na skutek intryg musiał dwukrotnie opuszczać swoje miasto. Postanowił zostać misjonarzem, ale jego wyprawa misyjna do Prusów skończyła się po tygodniu… męczeńską śmiercią. Nawet jego relikwiom nie dawano spokoju. Ciągle ktoś je wykradał z Gniezna. A jednak to pozornie nieudane życie św. Wojciecha stało się dla młodego Kościoła na polskiej ziemi czymś ogromnie cennym. Na wagę złota. Jego życie wydało plon obfity. Dzięki jego męczeńskiej śmierci młody Kościół w Polsce stał się Kościołem dojrzałym, samodzielnym. Jego postać wciąż uczy nas, że warto narażać życie dla Chrystusa.