Kościół pomiędzy Wniebowstąpieniem a powtórnym przyjściem Chrystusa

Kościół pomiędzy Wniebowstąpieniem a powtórnym przyjściem Chrystusa

Akcent w kolejnych tygodniach wielkanocnych przesuwa się ze Zmartwychwstania Chrystusa ku formacji uczniów i rozwojowi Kościoła. Dzisiejsze czytania, choć pozornie mało związane ze sobą, skupiają się na trwaniu Kościoła w perspektywie powrotu Jezusa do Ojca.

Słowa Jezusa o konieczności Jego odejścia do Ojca są dla apostołów zupełnie niezrozumiałe, a wręcz napawają ich lękiem i smutkiem. Jezus mówi do uczniów: „znacie drogę, dokąd Ja idę”, oni zaś próbują te słowa pojąć w znaczeniu dosłownym. Tymczasem Jezusowi chodzi o to, że to On sam jest jedyną drogą do Ojca. Poznanie Jezusa jest poznaniem szlaku wiodącego nas do odbudowania zerwanej relacji z Bogiem. I w tym sensie nie ma żadnej innej drogi – wszelkie próby ominięcia Jezusa czy skrótów w życiu duchowym są zawsze drogą na manowce.

Kolejne słowa wypowiedziane przez Jezusa mogły być również opacznie zrozumiane – i faktycznie do dzisiaj spotykamy się z ich różnymi błędnymi interpretacjami. Czym właściwie są „dzieła, których dokonuje Jezus”, które mają dokonywać wszyscy wierzący w Niego? Czy chodzi o wskrzeszanie zmarłych, uzdrawianie chorych, wypędzanie złych duchów, dar wiedzy i poznania serc ludzkich? W jakim sensie mielibyśmy „bardziej” wskrzeszać, „bardziej” wypędzać złe duchy, czy też „bardziej” uzdrawiać? Problem polega na skupieniu się na zewnętrznych aspektach działalności Jezusa, z pominięciem jej istoty. W kolejnych wersetach bowiem Jezus wyjaśnia, że to „bardziej” wiąże się z zesłaniem Ducha Świętego, który będzie działał w sercach wierzących, oświecając je, pozwalając zachowywać naukę Chrystusa, a przede wszystkim – kochać Boga i ludzi nadprzyrodzoną miłością oraz głosić Dobrą Nowinę z mocą. Tak więc „większe dzieła” są czymś większym nie w znaczeniu większej spektakularności, większego widowiska, ale głębszej przemiany serc, a także dotarcia do szerszego grona odbiorców. Ewangelia głoszona przez Jezusa była pełna i doskonała w swej treści, jednak jej przyjęcie, zarówno jeśli chodzi o krąg odbiorców, jak i głębię zrozumienia, było ograniczone. Dopiero powrót Jezusa do Ojca i zesłanie Ducha Świętego sprawia, że głoszenie Dobrej Nowiny może nabrać pełnego dynamizmu.

I z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia w pierwszym czytaniu. „Gdy liczba uczniów wzrastała”, a wiemy że chodziło tu o niezwykle dynamiczny liczebny rozrost Kościoła, konieczne było rozwiązanie praktycznych problemów, związanych z tym procesem. Decyzja apostołów o powołaniu „siedmiu” (których tradycja uważa za diakonów) nie ma jedynie charakteru organizacyjnego. Jak podkreśla autor Dziejów, była to decyzja podjęta w Duchu Świętym, a jednym z kryteriów wyboru było, aby kandydaci byli „pełni Ducha”. Trafność tej decyzji potwierdzają dalsze dzieje „siedmiu”, a zwłaszcza św. Szczepana i Filipa, którzy wkrótce w praktyce mieli potwierdzić swą mocną relację z Duchem Świętym. Ten pierwszy – poprzez niezwykłą odwagę w wyznawaniu Chrystusa, słowa pełne mądrości i męczeństwo; ten drugi – poprzez ewangelizację wykraczającą daleko poza pierwotny krąg judaizmu, potwierdzoną znakami i cudami. Można więc powiedzieć, że to właśnie owych siedmiu jest pierwszym, a jednocześnie bardzo dobitnym potwierdzeniem prawdziwości słów Jezusa o tym, że jego uczniowie będą dokonywać tych samych dzieł, co On, a nawet „większych”!

« 1 »

reklama

reklama

reklama