Kołatanie do nieba
1. Przypowieść o natrętnym przyjacielu, który przychodzi w środku nocy i prosi o pomoc, uczy, że modlitwa musi być wytrwała. „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam”. W Biblii nieraz pojawia się ta myśl, że Bóg lubi ludzi natrętnych, nieustępliwych, nękających Go po nocy, a nawet wchodzących z Nim w spór. Ten święty upór ma jednak swoje źródło nie w pazerności ludzkiego „ja”, w pysznym żądaniu spełniania ludzkich zachcianek, ale w dziecięcej pewności, że nasz Ojciec w niebie nie zostawi nas samych na pastwę losu, że nie pozwoli nam zginąć, że pomoże w każdej sytuacji.
2. Przypowieść dzisiejsza skłania też do zastanowienia się nad własną modlitwą. Z pewnością najłatwiej przychodzi nam prosić Boga, zwłaszcza w sytuacji zagrożenia. Pewnie rzadziej przepraszamy, dziękujemy, wielbimy. Ale nawet skupiając się na samej tylko modlitwie prośby, warto zapytać siebie, ile we mnie jest tego natarczywego kołatania, tego „świętego natręctwa”. Bóg wie, czego nam potrzeba, to jasne. Ale modlitwa uczy nas zależności od Boga. Modlitwa pomaga nam lepiej rozumieć, że każde dobro zawdzięczamy Jego dobroci, Jego łasce. Różaniec przypomina trochę takie kołatanie do nieba, wytrwałe, monotonne, cierpliwe, wierne. Zdrowaśka po zdrowaśce. Dzień po dniu.
3. „Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą”. To delikatna podpowiedź, o co należy przede wszystkim prosić Boga. Należy Go prosić o Boga! Bo Duch Święty to Bóg żyjący w nas. Nie wolno tak skupiać się na jakimś przemijającym dobru, że zapomnimy o Tym, który jest Najwyższym Dobrem. Nieprzemijającym, wiecznym. Bóg chce dać nam siebie. On istnieje jako miłość, czyli dar. Od nas oczekuje tylko jednego: że Go zapragniemy.