Smutny jest początek dzisiejszej Ewangelii, bo niemal zaraz na jej początku czytamy, że Jezus „Nie chciał (…) chodzić po Judei, bo Żydzi zamierzali Go zabić” (J 7, 1). Jezus nie tylko nie uczynił nic złego, ale czynił samo dobro; dlaczego zatem Żydzi chcieli Go zabić? Oto scenariusz świata, ukazujący ciągłą walkę między dobrem i złem; między Bogiem, który jest Miłością, i Szatanem, który jest nienawiścią. Szatan stara się wyeliminować Boga ze świata przez różne ideologie, wojny, kłamstwa, czego jesteśmy w tych tygodniach bezpośrednimi świadkami. Bóg natomiast ciągle proponuje człowiekowi swoją niesłychaną dobroć i miłosierdzie. Tak oto człowiek znajduje się w sytuacji tego, który ma ciągle wybierać między dobrem i złem, między życiem i śmiercią.
Nie wszyscy Żydzi chcieli zabić Jezusa. Liczni bardzo chętnie za Nim chodzili, przyglądali się Jego postępowaniu, wsłuchiwali się w Jego słowa, z zaciekawieniem i zdziwieniem obserwowali cudowne znaki i uzdrowienia, dostrzegali w Nim doskonałą harmonię między słowami i czynami. Niektórzy uwierzyli w Jego posłannictwo i misję.
Jednak innym Żydom Nauczyciel bardzo się naraził, bo ukazywał ich zakłamanie, nieszczerość, podwójne życie. Często chodziło o ludzi wpływowych z punktu widzenia religijnego i politycznego, którzy nagle poczuli zagrożenie i po pewnym czasie postanowili Go w taki czy inny sposób wyeliminować. Podawali przy tym różne sztuczne motywacje np. że Jezus zagraża dobru narodu albo czyni się Bogiem, czyli jest bluźniercą. Warto w tym miejscu dodać, że najczęściej to byli Żydzi wykształceni, oczytani w księgach Starego Testamentu, oczekujący ciągle na Mesjasza, a jednak nie potrafiący się na Niego otworzyć.
Jeszcze inni bacznie przyglądali się Jezusowi i przeżywali różnego rodzaju wątpliwości. Pytali samych siebie: „Czyż to nie jest ten, którego usiłują zabić? A oto jawnie przemawia i nic mu nie mówią. Czyżby zwierzchnicy naprawdę się przekonali, że on jest Mesjaszem?” (J 7, 25-26). W takim kontekście wiary, wątpliwości i wrogości Jezus wypowiedział słowa: „I Mnie znacie, i wiecie, skąd jestem” (J 7, 28).
Pojawia się tu niemal spontanicznie pytanie, czy rzeczywiście znam Jezusa i czy staram się ciągle coraz głębiej Go poznawać? Warto na kanwie dzisiejszej Ewangelii i w klimacie Wielkiego Postu postawić sobie to pytanie. Nie wystarczy znać Pismo Święte i chodzić do kościoła na Mszę świętą, choć to niesamowicie ważne. Ale tu chodzi o moją osobistą relację z Jezusem. Pomyślmy o niej w sposób bardzo uczciwy, szczery, bo nie możemy uczynić tego inaczej. Od tej życiodajnej więzi z Chrystusem, która jest rzeczywistością dynamiczną, zależą wszystkie nasze inne relacje…