Bez szczegółowej analizy można wyróżnić w dzisiejszej Ewangelii dwie części. W pierwszej Jezus zwraca się do Ojca i wysławia Go za to, że zakrył te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawił je prostaczkom (zob. Mt 11, 25). Jeśli chcielibyśmy zapytać o jakie „rzeczy” chodzi, moglibyśmy odpowiedzieć, że został tu wspomniany cały zbawczy plan Boga wszechmogącego, obejmujący stworzenie człowieka, działalność proroków, przyjście Jezusa Chrystusa i Jego odkupieńcze dzieło, aż do Jego powtórnego przyjścia na ziemię.
Słowa Jezusa stanowią zaproszenie dla nas, abyśmy wraz ze Zbawicielem dziękowali Bogu za to Jego „upodobanie” w odniesieniu do każdego z nas. Bo każdy z nas ma swoje, jedyne i niepowtarzalne, miejsce w Bożym planie zbawienia.
W drugiej części Ewangelii Jezus zachęca: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11, 28). Któż z nas nie jest utrudzony? Któż z nas nie jest obciążony? Któż nie potrzebuje pokrzepienia? Oto zatem stosowny moment, żeby zwrócić się do Jezusa i szczerze Mu powiedzieć o naszych osobistych trudnościach, na które aktualnie napotykamy.
Można zacząć od podziękowania Panu za to, że Jego Ojciec objawił nam tajemnice dotyczące naszego powołania i życia. Jeśli prześledzimy nasze poszczególne etapy, poczynając od chrztu, przez spowiedź, Komunię świętą, bierzmowanie, sakrament kapłaństwa albo małżeństwa, złożenie ślubów, wyraźnie widzimy jak Pan nas prowadzi i udziela nam potrzebnych łask.
Jednak, podobnie jak naród wybrany, niekiedy się buntujemy i chcemy iść własną drogą. Nieobce są nam upadki w różnych dziedzinach naszego życia. Czasami dziwimy się samym sobie, że przecież tak bardzo się staramy, tak bardzo się wysilamy, a jednak nie potrafimy uniknąć pewnych błędów, przyjmując postawę „mądrych i roztropnych”.
Patronka dnia dzisiejszego, św. Katarzyna Sieneńska, była osobą tak bogatą od strony duchowej, że mogła dawać rady papieżom i możnym tego świata, a nawet ich upominać. Swoje myśli zebrała m. in. w Dialogu o Bożej Opatrzności. Jej trafne uwagi odznaczają się zadziwiającą aktualnością. Charakteryzowała w ten sposób postawę niektórych chrześcijan: „Boją się komuś narazić i przysporzyć sobie wrogów – a wszystko to z powodu miłości własnej. Czasami sprawiają wrażenie, jakby najważniejszą dla nich rzeczą było zachowanie świętego spokoju, i to (…) jest najgorszym złem, jakie wyrządzają. Jeśli rana nie zostanie usunięta, kiedy jest to konieczne, ale użyta zostanie jedynie maść, to nie tylko nie dojdzie do jej zagojenia, ale do zarażenia całego ciała, często z fatalnymi skutkami”.