Niebiańscy Ambasadorowie Lasu

Zazwyczaj święci kojarzeni są z działalnością między ludźmi, z martyrologią, a na wizerunkach w kapliczkach czy świątyniach widnieją zawsze z aureolą nad głową. Często też widzimy w nich jedynie istoty nieziemskie, niemal oderwane od spraw ludzkich. Tymczasem wielu z nich ma swoje związki z przyrodą, z lasem czy leśnymi zajęciami i to niekoniecznie dotyczy samych pustelników.

W biografiach ludzi wyniesionych na ołtarze można natrafić na wiele wątków przyrodniczych. Tropienie ciekawych historii i podążanie leśnymi ścieżkami świętych Pańskich to swego rodzaju naturalna Kalwaria, w której spotkać można rycerzy, zakonników i pustelników sprzed lat. Są to – a właściwie byli – autentyczni ludzie, zmagający się z przeciwnościami losu, ale tak konsekwentni w swych ideałach, że zyskali u potomnych opinię świętości. Warto może poznać „niebiańskich ambasadorów lasu”, jak o świętych bliskich leśnikom pisał prof. Jerzy Wiśniewski. 

Las jest prawdziwą świątynią, w której bliżej może być do Stwórcy, niż pod jarzącymi się świecznikami, spowitymi dymem kadzideł. Nic dziwnego, że dawni wyznawcy religii słowiańskiej znajdowali swe bóstwa w świętych gajach i z trudem przyjmowali treści niesione przez chrześcijaństwo. Niełatwe zadanie stało przed tymi, którzy nieśli wiarę uzbrojoną tylko w krzyż i Najświętszy Sakrament. Wspomnieć trzeba, że oddawanie czci drzewom nawet na ziemiach polskich trwało do średniowiecza, a kult tych najwyższych roślin ma dla wielu wciąż coś z mistycznych doznań. W gonnych pniach świerków czy sosen architekci widzieli niegdyś pierwowzory gotyckich świątyń, nawiązując tym samym do prawiecznych wierzeń związanych z naturą.

Lud Boży z czasem przypisał różnym świętym swoiste specjalizacje, które wrosły w powszechną świadomość.

Niebiańscy Ambasadorowie Lasu  

Święty kwartet

Patronów, którym ludzie lasu mogą swe sprawy powierzać, jest wielu, ale wypada uszanować tych najczęściej goszczących w leśnych kapliczkach i w świadomości. To oczywiste, że św. Hubert ma obecnie setki, jeśli nie tysiące, upamiętnień w polskich lasach, bo niemal każde koło łowieckie za punkt honoru bierze wystawienie gdzieś w łowisku choćby małej figury, płaskorzeźby czy obelisku, by do swego Patrona móc zanosić modły o szczęśliwe łowy i dziękować za powodzenie w kniei.

Ale równie ważne miejsce w leśnym panteonie należy się trzem innym świętym, a mianowicie Eustachemu, Franciszkowi i Janowi Gwalbertowi. Ten pierwszy, ze swą legendą o jeleniu z gorejącym krzyżem, wyprzedził Huberta o pięćset lat. Franciszek zaś cieszy się sławą najbardziej ekologicznego ze świętych, zaś oficjalnym patronem leśników jest z woli papieskiej św. Jan Gwalbert.

Ciekawostką jest „kaplica czterech patronów” odsłonięta na Przełęczy Śnieżnickiej (1123 m.n.p.m.) w 70-lecie Lasów Państwowych na Dolnym Śląsku. Kapliczka z piaskowca, czterofrontowa na rzucie kwadratu, z rzeźbami przedstawiającymi św. Franciszka, św. Jana Gwalberta, św. Eustachego, św. Huberta. Wystawiono ją w sierpniu 2015 r., a uroczyste poświęcenie odbyło się 5 września 2015 roku. Autorką monumentu i rzeźb jest Ewa Beyer-Formela. To pierwsze takie przedstawienie „świętego kwartetu ambasadorów lasu” w naszym kraju.

Wprawdzie żaden leśnik nie został w przeszłości wyniesiony na ołtarze, ale w życiorysach wielu świętych znaleźć można leśne czy łowieckie wątki, bo święci od lasu nie stronili. Rzecz tylko  w tym, że rzadko hagiografowie wspominają o tych epizodach, chyba że stanowią one istotę lub podstawę świętości, jak to ma miejsce w przypadku wymienionej Świętej Czwórki.

Wielcy pustelnicy

Leśna głusza stwarzała zawsze warunki do szczególnego obcowania z Bogiem, czego wyrazem było szukanie przez wyznawców religii chrześcijańskiej miejsc odosobnionych, zapewniających samotność w kontemplacji, a pokłosiem tego są dawne pustelnie, eremy, które z czasem same stały się miejscami kultu.

Co ciekawe, mimo szacunku dla życia zakonnych wspólnot, zawsze wyżej ceniony był erem (z greckiego: samotny), czyli pustelnia, gdzie łatwiej można było wyzbyć się ziemskich pokus, uwolnić się od więzów świata czy też poszukiwać „ojczyzny Adama”, jaką był raj utracony.

Pierwsi pustelnicy umieli oswajać siły natury i żyć w zgodzie z nią. Obserwując dzikie zwierzęta, uczyli się rozróżniać rośliny trujące od jadalnych. Co ciekawe, służyły im również dzikie bestie, by przypomnieć tylko: dziki - Antoniemu, lwy - Hilarjonowi, krokodyl – Pachmjuszowi, gołąb i wilk – Sergiuszowi, lew – Makaremu, jak wylicza „Vitae patrum” wydana w 1615 roku w Antwerpii.

Warto wspomnieć, że w średniowiecznych klasztorach wpajano mnichom poszanowanie dla przyrody, a niektóre zakony wprowadzały surowe prawa w tym względzie i fachowy nadzór leśniczego nad lasami powierzonymi swej pieczy. Leśniczy taki powinien: „…być młodym i silnym, aby mógł co dzień raz, a w razie potrzeby dwa razy obejść lasy, odpędzając od nich bydło sąsiadów i chroniąc je od wszelkiej szkody.”. Ponadto obowiązkiem takiego leśniczego było „we właściwym czasie i to przed pełnią księżyca naciąć drzewa i najpóźniej w miesiącu wrześniu wydzielić każdemu odpowiednią ilość. Niech jednak uważa, by przez wyrąb drzewa lasu nie niszczyć, lecz raczej konserwować…”

Wspomniana konstytucja zawiera też wskazówkę, by eremici „nie palili nad miarę obfitości drzewa, gdyż inaczej dłużej od ognia czyśćcowego cierpieć będą”.

W jednej z reguł zakonnych kamedułów, pochodzącej z XVI wieku, był zapis, że „… w obrębie eremu drzew ścinać nie wolno, aby nie niszczyć piękności miejsca. (...) Kto zatem wytnie bez zezwolenia przeora zielone drzewo, za każdą jego sztukę będzie raz pościł o chlebie i wodzie; a jeżeliby przeor miejscowy bez zezwolenia kapituły domu nakazał ścięcie drzewa w klauzurze eremu, ma być ukarany dyscypliną cyrkularną przez wizytatorów lub kapitułę generalną…”

Wyjątek stanowiło ścięcie drzewa, gdy nie było miejsca na domek pustelniczy, no i oczywiście z konieczności pozyskania budulca na erem.

Dużo więcej można przeczytać w książce „Leśnymi ścieżkami świętych Pańskich” wydanej przez Centrum Informacyjne Lasów Państwowych. Warto pamiętać, że najczęściej to człowieczeństwo wiodło do świętości, a nie odwrotnie. No i w końcu przecież „nie święci garnki lepią”.                                                 

Edward Marszałek

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama