Fałszywa elita

Są ludzie, którzy potrafią zepsuć innym radość z jakiejś dobrej rzeczy, która właśnie się wydarzyła. Rzucają jedno zgryźliwe zdanie, którym podważają czy to sens jakiegoś dobrego działania czy też doszukując się złych intencji. Czasem z fałszywą troską ostrzegają przed podstępem, innym razem szydzą. Motywacją rzadko jest prawdziwa roztropność, częściej frustracja i kompleksy. Warto zrobić rachunek sumienia czy i mnie się nie zdarza być taką „gaśnicą radości moich bliźnich”.

U malkontentów z dzisiejszej Ewangelii widać wyraźnie brak wiary. Dobrze wykształceni faryzeusze „zapominają”, że wyrzucanie demonów jest znakiem bezpośredniego działania Boga. A raczej dobrze to wiedzą, ale szukają argumentów, aby nie uwierzyć w Jezusa. Przypominają w tym pewien typ prawników, dla których nie jest ważna prawda, ale osiągnięcie jakiegoś celu, więc żonglują przepisami i faktami, aby go osiągnąć.

Skąd się brał ten brak wiary faryzeuszy? Jedną z przyczyn mogła być pogarda dla „nieoświeconych” chłopów czy rybaków znad jeziora Galilejskiego. Faryzeusze byli elitą społeczeństwa żydowskiego, nie tylko w obszarze religii. Niestety, byli elitą tylko w sensie socjologicznym, a nie moralnym, dlatego wciąż podkreślali swoją wyższość, zjawisko spotykane u osób z kompleksami. Nie wypełniali funkcji, która jest przypisana elicie w zdrowym społeczeństwie, bo nie chcieli brać odpowiedzialności za innych jego członków.

Pan Jezus czyni dokładnie coś przeciwnego. Świadom swojej godności i misji, idzie do ludzi, nie odtrąca nikogo, choć od wszystkich wymaga. Widzi, że potrzebują przywództwa, ale nie w sensie politycznym czy ekonomicznym. Ludzie z Galilei chcą kogoś, kto ukierunkuje ich życie, nada mu sens. A ponieważ są religijni, to zaufali Temu, który w wiarygodny sposób mówi im o Bogu, a co więcej, ma w sobie Boską moc (na razie mało kto odważy się pomyśleć, że On jest Bogiem). Potrzebują kogoś, kto da im wielką Nadzieję, a nie zadufanych w sobie mądrali, którzy mówią im, iż są „ciemnym ludem”, niewartym ich czasu i zachodu.

W tym kontekście rozumiemy lepiej słowa: Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Ci, którzy byli pierwotnie powołani do żniwa, nie mają ochoty wziąć do ręki sierpa czy wiązać snopów. Na szczęście, są inni, gotowi podjąć trud. Kościół widzi w tym słowach wezwanie do modlitwy o powołania kapłańskie. To ważne, ale pamiętajmy, że każdy chrześcijanin jest wezwany do przekazywania prawdy Jezusa Chrystusa. Prosimy więc w modlitwie, aby Bóg poruszył serca wielu chrześcijan do większego zaangażowania, w kapłaństwie i innych powołaniach do służby Kościołowi, ale też przypomniał każdemu, nam samym, iż wszyscy mamy być apostołami.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama