Opinią publiczną wstrząsnęła informacja o pozbawieniu życia 9-miesięcznego, nienarodzonego dziecka, dokonanym w szpitalu powiatowym w Oleśnicy. Na dwa tygodnie przed terminem porodu chłopiec, nazwany w mediach „Felkiem", został uśmiercony poprzez wstrzyknięcie wprost do serca roztworu chlorku potasu.
Latem zeszłego roku do Kliniki Patologii Ciąży i Ginekologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi została przyjęta kobieta, z rozpoznaniem wrodzonej łamliwość kości u dziecka, znana z mediów jako „pani Anita". Jak wyjaśnił w swoim oświadczeniu prof dr. hab. n. med. Piotr Sieroszewski, kierownik tej placówki i jednocześnie prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników, wrodzona łamliwość kości jest wadą, przy której istnieje celowane leczenie, bez potrzeby terapii eksperymentalnej, a Klinika Patologii Ciąży i Ginekologii UM w Łodzi jest właśnie ośrodkiem referencyjnym dla takich przypadków.
Propozycja leczenia i szansa na życie dziecka
Lekarze zaproponowali p. Anicie rozwiązanie ciąży poprzez cięcie cesarskie z dalszym, wysokospecjalistycznym leczeniem dziecka w Klinice Pediatrii. Lekarze poinformowali pacjentkę o nowych metodach leczenia, dzięki którym dzieci z wrodzoną łamliwością kości mogą zachować aktywność ruchową i samodzielność. Co istotne, dzieci z taką wadą są w pełni sprawne intelektualnie.
Pani Anita wyraziła zgodę na przedstawiony plan leczenia, ale po dwóch dobach zgłosiła objawy kryzysu suicydalnego i poddała się konsultacjom psychiatrycznym. Psychiatrzy zadecydowali o jej trzydniowej obserwacji, ze względu na stan psychiczny i myśli samobójcze. Według „Wyborczej", która nagłośniła tę sprawę, badania nie wykazały niczego niepokojącego.
Wniosek o aborcję na podstawie opinii psychiatrycznej
Po zakończeniu obserwacji, w czasie konsylium położniczego, p. Anita przedstawiła lekarzom pismo, sporządzone przez adwokata Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny „Federa", z żądaniem udzielenia „gwarantowanego świadczenia opieki zdrowotnej w postaci przerwania ciąży", z uwagi na występowanie zagrożenia dla zdrowia fizycznego i psychicznego. Wskazanym rozwiązaniem miała być „indukcji asystolii płodu", czyli uśmiercenia dziecka zdolnego już do życia poza organizmem matki poprzez wstrzyknięcie do jego serca zastrzyku z roztworem chlorku potasu. Według „Wyborczej" podstawą takiego żądania miała być opinia psychiatry, która stwierdziła „myśli rezygnacyjne". „Wyborcza" ujawniła, że konsylium z Oddziału Diagnostyczno-Obserwacyjnego także wydało opinię, że w przypadku p. Anity „istnieją przesłanki do terminacji ciąży". Pod opinią miała podpisać się m.in. psychiatra, dr hab. n. med. Małgorzata Urban-Kowalczyk.
Alternatywa zaproponowana przez lekarzy
Jak wyjaśnia prof. Sieroszewski, w takiej sytuacji, lekarze uniwersyteccy zaproponowali natychmiastowe rozwiązanie ciąży przez cesarskie cięcie, w znieczuleniu ogólnym, z objęciem dziecka wysokospecjalistycznym leczeniem neonatologicznym, a następnie pediatrycznym bez konieczności włączania się pacjentki w proces opieki i leczenia po urodzeniu. Przedstawiono też p. Anicie możliwość zrzeczenia się praw rodzicielskich i przejęcia opieki nad noworodkiem przez wykwalifikowane instytucje państwowe.
Pani Anita ostatecznie odrzuciła propozycję lekarzy, w związku z czym po ustabilizowaniu stanu psychicznego została na własne żądanie wypisana ze szpitala klinicznego w Łodzi.
Pani Anita, z zaświadczeniem psychiatrycznym, udała się do znanego z praktykowania procederu aborcyjnego, Powiatowego Zespołu Szpitali w Oleśnicy. Śmiertelny zabieg przeprowadziła lek. Gizela Jagielska, zastępca dyrektora ds. lecznictwa, jedyna - jak pisze „Wyborcza" - która się na to zgodziła. Lekarka potwierdziła, że wykonała zabieg w 36. tygodniu ciąży, stosując metodę wskazaną przez p. Anitę i jej adwokata. Jagielska uznaje pozbawienie życia dziecka tuż przed porodem, poprzez wstrzyknięcie mu do serca roztworu chlorku potasu, za metodę najbardziej bezpieczną i „stosowaną w nowoczesnym świecie". W publicznej wypowiedzi odrzuciła pogląd, że wykonana procedura jest aborcją. Poród uśmierconego dziecka trwał sześć godzin.
Reakcja Prokuratury
Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, prok. Karolina Stocka-Mycek potwierdziła w rozmowie z „Gościem Niedzielnym", że w Prokuraturze Rejonowej w Oleśnicy toczy się śledztwo w sprawie przerwania ciąży za zgodą kobiety, ale z naruszeniem przepisów ustawy, czyli gdy dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety. Zaznaczyła, że nie zostało złożone zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, a prokuratura sama podjęła sprawę z urzędu, po doniesieniach medialnych. Sprawa dotyczy czynu z art. 152 §3 Kodeksu karnego w związku z art. 152 §1. Przepis ten przewiduje karę dla przerywającego ciążę od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia, natomiast kobieta nie podlega karze.
Ustawa z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży nie precyzuje, do którego tygodnia ciąży może zostać ona przerwana w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia kobiety ciężarnej. Ze względu na niejasne sformułowania prawne i brak ścisłej definicji „zagrożenia zdrowia", coraz częściej dochodzi do aborcji, w tym późnych, z powodu zagrożenia zdrowia psychicznego. Nadużywanie przesłanki zagrożenia zdrowia matki poprzez rozszerzenie jej na przypadki zagrożenia, nawet przejściowego i krótkotrwałego, szeroko pojętego zdrowia psychicznego prowadzi nie tylko do faktycznej realizacji przesłanki eugenicznej, ale w istocie wprowadza aborcję „na życzenie", i to przez cały okres ciąży, aż do terminu spodziewanego porodu.
Przyznaje to także sama lek. Gizela Jagielska, która już po przeprowadzeniu tej barbarzyńskiej procedury, stwierdziła w wywiadzie dla „Wyborczej", że „za bardzo otwieramy furtkę, jaką daje zaświadczenie od psychiatry". Jednocześnie kandydując na stanowisko konsultanta ds. ginekologii i położnictwa na Dolnym Śląsku Jagielska uważa, że aborcja na życzenie powinna być dopuszczalna do 22 tygodnia ciąży, a aborcja w przypadku wad płodu lub zagrożenia zdrowia i życia matki do jej końca.
Dr hab. n. med. Tomasz Dangel, specjalista anestezjologii, intensywnej terapii i medycyny paliatywnej, Przewodniczący Rady Fundacji Warszawskie Hospicjum dla Dzieci, wielokrotnie w swoich wypowiedziach podkreślał, że nie można arbitralnie twierdzić, że dziecko po urodzeniu będzie cierpieć, a w większości przypadków medycyna potrafi to cierpienie opanować. Jako ekspert w dziedzinie leczenia bólu u dzieci i pediatrycznej opiece paliatywnej, dr T. Dangel nie spotkał się z przypadkiem pacjenta, któremu w tym zakresie nie można byłoby pomóc. W rzadkich, najtrudniejszych przypadkach stosowana jest tzw. sedacja terminalna, zgodna z etyką lekarską i katolicką.
Dlatego twierdzenie, że należy zabić nienarodzone dziecko, bo po urodzeniu będzie cierpiało, uważam za fałszywe i demagogiczne – stwierdza dr T. Dangel.
Dramat w Oleśnicy pokazuje opinii publicznej, z jaką łatwością można instrumentalnie wykorzystać brak precyzji ustawodawcy w formułowaniu regulacji prawnych i w sposób wręcz nieograniczony uśmiercać nienarodzone dzieci na podstawie wytycznych ministerialnych, mających wyłącznie status rekomendacji, nie zaś prawa pozytywnego. Przesłanka zagrożenia życia lub zdrowia matki staje się coraz szerzej otwartą furtką do przeprowadzania nie tylko aborcji eugenicznych, ale także aborcji „na życzenie".
Zbliżające się wybory prezydenckie powinny być punktem zwrotnym, który zatrzyma ten trend i przyniesie inicjatywy realnie wzmacniające ochronę życia w tym zakresie. Po raz kolejny w rękach wyborców spoczywa odpowiedzialność za ochronę życia polskich dzieci w łonach ich matek. Wybory prezydenckie odbędą się w niedzielę, 18 maja 2025 r., w 105. rocznicę urodzin św. Jana Pawła II, którego matka, Emilia Wojtyłowa, sprzeciwiła się zaleceniom lekarskim wykonania aborcji z powodu zagrożenia jej zdrowia i życia. Świadectwo Emilii Wojtyłowej powinniśmy traktować w tym kontekście jako wezwanie do odpowiedzialnych decyzji wyborczych „za życiem".
Źródło: Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka