"Wymiar głębi" i jego znaczenie

Fragmenty książki "Co jest ważne?"

"Wymiar głębi" i jego znaczenie

Uwe Böschemeyer

CO JEST WAŻNE?

Wartości w twoim życiu

ISBN: 978-83-7505-696-9

wyd.: WAM 2011

Wybrane fragmenty
Przedmowa
Wprowadzenie do ukierunkowanego na wartości kształcenia osobowości
Podstawowy problem naszych czasów
Co to jest duch?
Co to są wartości?
Co to jest frustracja egzystencjalna i jak się ona przejawia?
Frustracja egzystencjalna, cierpienie i choroba
Nowe podejście Viktora E. Frankla
Ukierunkowane na wartości kształcenie osobowości
„Wymiar głębi” i jego znaczenie
Wartości, które zna nieświadomość

„Wymiar głębi” i jego znaczenie

Przez „wymiar głębi” rozumiem sferę nieświadomości, a szczególnie nieświadomego ducha z jego emocjonalnymi mocami, które są na tyle wnikliwe, że poznają, kim człowiek jest i czego potrzebuje do wartościowego życia, oraz na tyle silne, że to, co zostało poznane, pomagają wcielić w czyn. Nieświadomość jest tym obszarem psychicznym w nas, do którego nasza świadomość nie ma bezpośredniego dostępu.

Jest to wewnętrzny świat, którego umysł nie może uchwycić, a tym bardziej pojąć, ponieważ wymyka się on regułom racjonalnej logiki. Nie można go ani zmierzyć, ani objaśnić, można go ewentualnie — i to tylko po gruntownym doświadczeniu samego siebie — zacząć rozumieć. Nieświadomość jest tym, co zbliża się do naszej świadomości w przebłyskach myśli i pomysłów, przeczuciach i wizjach, nastrojach i wewnętrznych bólach, poprzez wspomnienia, marzenia senne i wewnętrzne wędrówki. Jest to nieuświadamiany przez nas świat duszy, którego centrum stanowi nieświadomy duch i w którym panuje „logika serca” (Pascal). Każdy kraj ma swój własny język. Ten, kto chce poznać jakiś obcy kraj, postąpi dobrze, zapoznając się z jego językiem. Dotyczy to również, w sposób szczególny, kraju przez nas nieuświadamianego. Dlatego ten, kto chciałby go bliżej poznać, powinien się w miarę możności zapoznać z jego językiem. O języku świadomości Alfons Rosenberg powiedział: „Język ludzki jest zbyt ubogi na to, aby ogarnąć pełnię przeczuć, które wywołuje przejście od życia do śmierci. Potrzebie tej może sprostać jedynie symbol i związany z nim mit. Symbol budzi przeczucia, język może tylko objaśniać. Symbol potrąca jednocześnie wszystkie struny ludzkiego ducha, język zmuszony jest skupiać się zawsze tylko na jednej myśli. Symbol zapuszcza korzenie w najgłębsze tajemnice duszy, język natomiast niczym lekkie tchnienie wiatru porusza powierzchnię zrozumienia... Jedynie symbolowi udaje się powiązać to, co różne, w jednolite całościowe wrażenie. Język szereguje szczegóły i to, co niewymowne, doprowadza do świadomości zawsze tylko cząstkowo”17.

Książek, które starają się dać odpowiedź na pytanie o nieświadomość, nie daje się już zliczyć. Większość z nich napisana jest z perspektywy świadomości, a więc w języku właściwym świadomości. Nie można temu nic zarzucić, bowiem badania naukowe wymagają naukowego języka. Powstaje tylko pytanie, czy język ten może przybliżyć czytelnikowi istotę nieświadomości — zarówno z jej otchłaniami, jak i bogactwem. Nie tak długie są natomiast regały z literaturą, która stara się opisywać niedostępny świadomości kraj w jego własnym języku, to znaczy w języku obrazów. Czy jednak jest ona zdolna do równie precyzyjnych wypowiedzi, jak język świadomości? Oczywiście nie. Oba rodzaje literatury są niewątpliwie uprawnione i uzasadnione. Język świadomości wyjaśnia i porządkuje to, co o nieświadomości wiemy. Język obrazów zapoznaje z jej tajemniczymi zjawiskami. Jest językiem poruszającym i dzięki temu stwarza relacje egzystencjalne z nieświadomością. Właśnie dlatego jest on ważny w naszych czasach, w których kontakty z głębszym wymiarem życia grożą zanikiem. Pozwól zatem, Czytelniku, że przedstawię ci nieświadomość w tym właśnie języku:

Dusza jest jak położone nad rzeką miasto, które z biegiem czasu wspinało się coraz wyżej po zboczu góry, u której podnóża płynie rzeka. Domy w górnej części miasta — na tablicy u wstępu do tej jego części widnieje nazwa „Świadomość” — są więc młodsze niż te w mieście dolnym. Mieszkańcy tego ostatniego nie dali mu żadnej nazwy. Ci z górnego miasta nazywają je: „Nieświadomość”.
Im głębiej jakiś wędrowiec zapuszcza się w to miasto, tym bardziej dziwi go stary rodzaj budownictwa. Chociaż jednak wiele w nim wydaje mu się czymś obcym, zaczyna stopniowo, w miarę oswajania się z tym otoczeniem, doznawać wrażenia, że tam na dole czuje się swojsko — głównie wtedy, gdy zbliża się do nurtu wielkiej rzeki, której woda jest czysta jak wczesny poranek. Mądrzy mieszkańcy górnego miasta nazwali ją „wodą życia”, inni „rzeką graniczną między oboma światami”.
Kiedy zapytać wędrowca, dlaczego w dolnym mieście, a zwłaszcza nad rzeką, czuje się swojsko, odpowiada, że może stąd sięgać wzrokiem szczególnie daleko: zarówno w górę ku górnemu miastu, jak i poza rzekę w ową bezkresną krainę leżącą za nią. Dla krainy tej mieszkańcy górnego miasta wymyślili nazwę „Transcendencja”, zaś dla terenu nad samą rzeką miano „Duch”. Tylko nieliczni zdawali się jednak poruszeni, kiedy wymawiali te słowa.
Kiedy zapytać wędrowca głębi, co odczuwa, kiedy stoi nad brzegiem rzeki, odpowiedź nie przychodzi mu łatwo. To bowiem, co chciałby powiedzieć, musi dla pytającego brzmieć zgoła obco. Opowiada więc o jasnych postaciach, które przynoszą mu ciepło, światło, wolność, bezmiar, moc i jeszcze co innego i przez które czuje się wspierany, chroniony i kochany. I coś jeszcze przychodzi na myśl wędrowcowi, kiedy go pytają, dlaczego tak chętnie odwiedza dolne miasto: teren nad rzeką, mówi, wcale nie jest mroczny i dlatego nie czuje on tam lęku. Nie trzeba też ukrywać swojej prawdziwej twarzy (jak to często ma miejsce w mieście górnym). Można być zawsze takim, jakim się po prostu jest.
Nie należy jednak sądzić, jakoby wszyscy mieszkańcy dolnego miasta byli aniołami. Bynajmniej tak nie jest. Są bowiem wśród nich tacy, którzy życie tego miasta potrafi ą dotkliwie zakłócać. (Rozumie się samo przez się, że nie mieszkają oni w pobliżu rzeki). Niektórzy z nich by29 wają często rozwścieczeni albo złośliwi, niektórzy przygnębieni. Inni są straszliwie próżni, jeszcze inni zachowują się jak tchórze. Niektórzy są brutalni, niektórych po prostu nie ma, kiedy są potrzebni. Są też tacy mieszkańcy dolnego miasta, których nie przeraża żadna trudność, i tacy, którzy każdą trudność reinterpretują jako coś całkiem fantastycznego, jak mówią ci z góry. Nie, nie wszyscy mieszkańcy dolnego miasta są istotami sympatycznymi. Trzeba jednak znać tych, którzy przychodzą z mrocznej strefy, aby zapobiec kłopotom, jakie mogą oni kiedyś sprawić całemu miastu u stóp góry.
Mieszkańcy górnego miasta są już od dawna przekonani, że całą górę życia rozumieją bardziej niż ci z dolnego. Jest to niewątpliwie słuszne, ale i nie jest. Mają rację co do tego, że łatwiej niż mieszkańcy dolnego miasta mogą dojrzeć i osiągnąć szczyt góry (zwany „Myślą” lub „Wiedzą”). Mają stamtąd lepszy widok i dlatego mogą wiele rzeczy lepiej wyjaśnić i skojarzyć ze sobą niż ci z dołu. Już kilkakrotnie słyszeliśmy przecież, że potrafi ą dla wszystkich fragmentów góry znaleźć nazwy. Pod jednym względem jednak mieszkańcy górnego miasta ulegają złudzeniu: otóż szczyt góry nie jest ważniejszy niż jej podnóże z należącym do niego terenem. Trudno im pojąć, że szczyt i podnóże wspólnie stanowią górę. Czym bowiem byłaby góra bez szczytu, czym byłby szczyt bez dźwigającej go podstawy?
Jednym z elementów wzbogacających całe miasto jest most między jego górną i dolną częścią. Dotąd jednak mieszkańcy dolnego miasta czekają na jego znaczne poszerzenie, tak aby mogła pojawić się żywa relacja (słowo wymyślone przez tych z góry) między obiema częściami miasta. Niestety, życzenie to podziela niewielu tylko tych, co mieszkają blisko szczytu. Co może być tego przyczyną? Najwyraźniej ich lęk przed tymi z dołu. Ale skoro są tak dumni z tego, że mieszkają bliżej szczytu niż tamci, to właściwie przed czym ten lęk?
Otóż ci z góry lękają się nieprzejrzystości dolnego miasta. Po prostu nie mają w nie wglądu. Szczególny lęk odczuwają zaś przed ciemnymi postaciami, o których właśnie była mowa. Obawiają się, że te mroczne typy mogą zająć ich część miasta i pozbawić ich władzy. Gdybyż wiedzieli o tym, o czym nie wątpią wędrowcy głębi: że owe ciemne postacie czekają na to, by zostać w końcu uwolnione od swej wrogości wobec życia.
Tę sytuację trzeba uznać za niemal tragiczną. Z utrwalonego lęku przed tym, w co nie mają wglądu i czego nie mogą „regulować”, mieszkań30 cy górnej części nie poznają centrum dolnego miasta, a więc krainy nad rzeką, gdzie żyją mieszkańcy bogaci w poznanie, moc kreatywną, miłość i pokój, którzy mają wiele wyobraźni dotyczącej spraw całego miasta i wiele pomysłów, jak można by je uczynić piękniejszym i bogatszym. A ponieważ ci z góry tak się lękają, nie słuchają wędrowców obeznanych z dolnym miastem.
Jest tu jeszcze coś, o czym należy wiedzieć. Mianowicie miasto to jest tak zaplanowane, że kiedyś ma się stać jedną całością. Skąd to wiadomo? Otóż kiedykolwiek się zdarza, że most między górą i dołem ulega poszerzeniu — a zdarza się to, jak wiadomo, niezbyt często — zarówno w dolnym, jak i w górnym mieście wybucha wielka radość. Mieszkańcy obu części spotykają się wtedy na środku mostu. Dlatego przez tych z góry jest on nazywany „Środkiem”. Kiedy są tak obok siebie, żaden z nich nie tęskni już ani za szczytem, ani za podnóżem góry. Wtedy wszyscy się cieszą — z tego, że oto są tutaj i wspólnie przeżywają Górę Życia i delektują się nią. Są szczęśliwi, że to, co ich dzieliło, jest przezwyciężone. Górne i dolne miasto, świat świadomy i nieświadomy wreszcie się połączyły.

17 Alfons Rosenberg, Ursymbole und ihre Wandlung. Einführung in das Symbolverständnis, Freiburg i.B. 1992, s. 21n.

opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama