Uwe Böschemeyer
CO JEST WAŻNE?
Wartości w twoim życiu
ISBN: 978-83-7505-696-9
wyd.: WAM 2011
|
|
„Wymiar głębi” i jego znaczenie
Przez „wymiar głębi” rozumiem sferę nieświadomości,
a szczególnie nieświadomego ducha z jego emocjonalnymi
mocami, które są na tyle wnikliwe, że poznają, kim człowiek
jest i czego potrzebuje do wartościowego życia, oraz na tyle
silne, że to, co zostało poznane, pomagają wcielić w czyn.
Nieświadomość jest tym obszarem psychicznym w nas, do
którego nasza świadomość nie ma bezpośredniego dostępu.
Jest to wewnętrzny świat, którego umysł nie może uchwycić,
a tym bardziej pojąć, ponieważ wymyka się on regułom
racjonalnej logiki. Nie można go ani zmierzyć, ani objaśnić,
można go ewentualnie — i to tylko po gruntownym doświadczeniu
samego siebie — zacząć rozumieć. Nieświadomość
jest tym, co zbliża się do naszej świadomości w przebłyskach
myśli i pomysłów, przeczuciach i wizjach, nastrojach i wewnętrznych
bólach, poprzez wspomnienia, marzenia senne
i wewnętrzne wędrówki. Jest to nieuświadamiany przez nas
świat duszy, którego centrum stanowi nieświadomy duch
i w którym panuje „logika serca” (Pascal).
Każdy kraj ma swój własny język. Ten, kto chce poznać
jakiś obcy kraj, postąpi dobrze, zapoznając się z jego językiem.
Dotyczy to również, w sposób szczególny, kraju przez
nas nieuświadamianego. Dlatego ten, kto chciałby go bliżej
poznać, powinien się w miarę możności zapoznać z jego
językiem. O języku świadomości Alfons Rosenberg powiedział: „Język ludzki jest zbyt ubogi na to, aby ogarnąć pełnię
przeczuć, które wywołuje przejście od życia do śmierci. Potrzebie
tej może sprostać jedynie symbol i związany z nim
mit. Symbol budzi przeczucia, język może tylko objaśniać.
Symbol potrąca jednocześnie wszystkie struny ludzkiego ducha,
język zmuszony jest skupiać się zawsze tylko na jednej
myśli. Symbol zapuszcza korzenie w najgłębsze tajemnice
duszy, język natomiast niczym lekkie tchnienie wiatru porusza
powierzchnię zrozumienia... Jedynie symbolowi udaje
się powiązać to, co różne, w jednolite całościowe wrażenie.
Język szereguje szczegóły i to, co niewymowne, doprowadza
do świadomości zawsze tylko cząstkowo”17.
Książek, które starają się dać odpowiedź na pytanie o nieświadomość,
nie daje się już zliczyć. Większość z nich napisana
jest z perspektywy świadomości, a więc w języku właściwym
świadomości. Nie można temu nic zarzucić, bowiem
badania naukowe wymagają naukowego języka. Powstaje
tylko pytanie, czy język ten może przybliżyć czytelnikowi
istotę nieświadomości — zarówno z jej otchłaniami, jak i bogactwem.
Nie tak długie są natomiast regały z literaturą, która stara
się opisywać niedostępny świadomości kraj w jego własnym
języku, to znaczy w języku obrazów. Czy jednak jest ona
zdolna do równie precyzyjnych wypowiedzi, jak język świadomości?
Oczywiście nie. Oba rodzaje literatury są niewątpliwie
uprawnione i uzasadnione. Język świadomości wyjaśnia
i porządkuje to, co o nieświadomości wiemy. Język obrazów
zapoznaje z jej tajemniczymi zjawiskami. Jest językiem
poruszającym i dzięki temu stwarza relacje egzystencjalne
z nieświadomością. Właśnie dlatego jest on ważny w naszych
czasach, w których kontakty z głębszym wymiarem życia
grożą zanikiem. Pozwól zatem, Czytelniku, że przedstawię ci
nieświadomość w tym właśnie języku:
Dusza jest jak położone nad rzeką miasto, które z biegiem czasu
wspinało się coraz wyżej po zboczu góry, u której podnóża płynie rzeka.
Domy w górnej części miasta — na tablicy u wstępu do tej jego
części widnieje nazwa „Świadomość” — są więc młodsze niż te w mieście
dolnym. Mieszkańcy tego ostatniego nie dali mu żadnej nazwy. Ci
z górnego miasta nazywają je: „Nieświadomość”.
Im głębiej jakiś wędrowiec zapuszcza się w to miasto, tym bardziej
dziwi go stary rodzaj budownictwa. Chociaż jednak wiele w nim wydaje
mu się czymś obcym, zaczyna stopniowo, w miarę oswajania
się z tym otoczeniem, doznawać wrażenia, że tam na dole czuje się
swojsko — głównie wtedy, gdy zbliża się do nurtu wielkiej rzeki, której
woda jest czysta jak wczesny poranek. Mądrzy mieszkańcy górnego
miasta nazwali ją „wodą życia”, inni „rzeką graniczną między oboma
światami”.
Kiedy zapytać wędrowca, dlaczego w dolnym mieście, a zwłaszcza
nad rzeką, czuje się swojsko, odpowiada, że może stąd sięgać wzrokiem
szczególnie daleko: zarówno w górę ku górnemu miastu, jak
i poza rzekę w ową bezkresną krainę leżącą za nią. Dla krainy tej
mieszkańcy górnego miasta wymyślili nazwę „Transcendencja”, zaś
dla terenu nad samą rzeką miano „Duch”. Tylko nieliczni zdawali się
jednak poruszeni, kiedy wymawiali te słowa.
Kiedy zapytać wędrowca głębi, co odczuwa, kiedy stoi nad brzegiem
rzeki, odpowiedź nie przychodzi mu łatwo. To bowiem, co chciałby
powiedzieć, musi dla pytającego brzmieć zgoła obco. Opowiada więc
o jasnych postaciach, które przynoszą mu ciepło, światło, wolność,
bezmiar, moc i jeszcze co innego i przez które czuje się wspierany,
chroniony i kochany. I coś jeszcze przychodzi na myśl wędrowcowi,
kiedy go pytają, dlaczego tak chętnie odwiedza dolne miasto: teren
nad rzeką, mówi, wcale nie jest mroczny i dlatego nie czuje on tam
lęku. Nie trzeba też ukrywać swojej prawdziwej twarzy (jak to często
ma miejsce w mieście górnym). Można być zawsze takim, jakim się
po prostu jest.
Nie należy jednak sądzić, jakoby wszyscy mieszkańcy dolnego miasta
byli aniołami. Bynajmniej tak nie jest. Są bowiem wśród nich tacy, którzy
życie tego miasta potrafi ą dotkliwie zakłócać. (Rozumie się samo
przez się, że nie mieszkają oni w pobliżu rzeki). Niektórzy z nich by29
wają często rozwścieczeni albo złośliwi, niektórzy przygnębieni. Inni
są straszliwie próżni, jeszcze inni zachowują się jak tchórze. Niektórzy
są brutalni, niektórych po prostu nie ma, kiedy są potrzebni. Są też
tacy mieszkańcy dolnego miasta, których nie przeraża żadna trudność,
i tacy, którzy każdą trudność reinterpretują jako coś całkiem
fantastycznego, jak mówią ci z góry. Nie, nie wszyscy mieszkańcy
dolnego miasta są istotami sympatycznymi. Trzeba jednak znać tych,
którzy przychodzą z mrocznej strefy, aby zapobiec kłopotom, jakie
mogą oni kiedyś sprawić całemu miastu u stóp góry.
Mieszkańcy górnego miasta są już od dawna przekonani, że całą górę
życia rozumieją bardziej niż ci z dolnego. Jest to niewątpliwie słuszne,
ale i nie jest. Mają rację co do tego, że łatwiej niż mieszkańcy dolnego
miasta mogą dojrzeć i osiągnąć szczyt góry (zwany „Myślą” lub „Wiedzą”).
Mają stamtąd lepszy widok i dlatego mogą wiele rzeczy lepiej
wyjaśnić i skojarzyć ze sobą niż ci z dołu. Już kilkakrotnie słyszeliśmy
przecież, że potrafi ą dla wszystkich fragmentów góry znaleźć nazwy.
Pod jednym względem jednak mieszkańcy górnego miasta ulegają
złudzeniu: otóż szczyt góry nie jest ważniejszy niż jej podnóże z należącym
do niego terenem. Trudno im pojąć, że szczyt i podnóże wspólnie
stanowią górę. Czym bowiem byłaby góra bez szczytu, czym byłby
szczyt bez dźwigającej go podstawy?
Jednym z elementów wzbogacających całe miasto jest most między
jego górną i dolną częścią. Dotąd jednak mieszkańcy dolnego miasta
czekają na jego znaczne poszerzenie, tak aby mogła pojawić się żywa
relacja (słowo wymyślone przez tych z góry) między obiema częściami
miasta. Niestety, życzenie to podziela niewielu tylko tych, co
mieszkają blisko szczytu. Co może być tego przyczyną? Najwyraźniej
ich lęk przed tymi z dołu. Ale skoro są tak dumni z tego, że mieszkają
bliżej szczytu niż tamci, to właściwie przed czym ten lęk?
Otóż ci z góry lękają się nieprzejrzystości dolnego miasta. Po prostu
nie mają w nie wglądu. Szczególny lęk odczuwają zaś przed ciemnymi
postaciami, o których właśnie była mowa. Obawiają się, że te
mroczne typy mogą zająć ich część miasta i pozbawić ich władzy.
Gdybyż wiedzieli o tym, o czym nie wątpią wędrowcy głębi: że owe
ciemne postacie czekają na to, by zostać w końcu uwolnione od swej
wrogości wobec życia.
Tę sytuację trzeba uznać za niemal tragiczną. Z utrwalonego lęku przed
tym, w co nie mają wglądu i czego nie mogą „regulować”, mieszkań30
cy górnej części nie poznają centrum dolnego miasta, a więc krainy
nad rzeką, gdzie żyją mieszkańcy bogaci w poznanie, moc kreatywną,
miłość i pokój, którzy mają wiele wyobraźni dotyczącej spraw całego
miasta i wiele pomysłów, jak można by je uczynić piękniejszym i bogatszym.
A ponieważ ci z góry tak się lękają, nie słuchają wędrowców
obeznanych z dolnym miastem.
Jest tu jeszcze coś, o czym należy wiedzieć. Mianowicie miasto to
jest tak zaplanowane, że kiedyś ma się stać jedną całością. Skąd to
wiadomo? Otóż kiedykolwiek się zdarza, że most między górą i dołem
ulega poszerzeniu — a zdarza się to, jak wiadomo, niezbyt często —
zarówno w dolnym, jak i w górnym mieście wybucha wielka radość.
Mieszkańcy obu części spotykają się wtedy na środku mostu. Dlatego
przez tych z góry jest on nazywany „Środkiem”. Kiedy są tak obok
siebie, żaden z nich nie tęskni już ani za szczytem, ani za podnóżem
góry. Wtedy wszyscy się cieszą — z tego, że oto są tutaj i wspólnie
przeżywają Górę Życia i delektują się nią. Są szczęśliwi, że to, co ich
dzieliło, jest przezwyciężone. Górne i dolne miasto, świat świadomy
i nieświadomy wreszcie się połączyły.
17 Alfons Rosenberg, Ursymbole und ihre Wandlung. Einführung in das Symbolverständnis,
Freiburg i.B. 1992, s. 21n.
opr. ab/ab