Skarb do odkrycia

Co daje nam dobra spowiedź? Jak naprawdę owocnie przeżyć wielkopostny sakrament pokuty?

Okres Wielkiego Postu słusznie kojarzy się nam z rekolekcjami i spowiedzią. Czasami jednak spowiedź traktujemy jako przykry obowiązek, a nie jak życiową szansę. Spowiadamy się dla spokoju własnego sumienia. Ale czy ten sakrament nie pozostaje dla nas skarbem głęboko ukrytym, niedocenionym, niewykorzystanym.

Czy nikogo nie podpaliłeś, nie zabiłeś i nie okradłeś, i w związku z tym pytasz, po co się spowiadać? Jeśli tak - witaj w klubie bezgrzesznych wierzących, niewinnych, z sumieniem niezbrukanym... Mam jednak pytania sprawdzające: Czy czujesz się ze sobą nadzwyczaj dobrze? Czy możesz się pochwalić szczególną świętością? Czy ci, którzy spotykają cię codziennie są gotowi wynieść cię na ołtarze?

Pius XII mówił, że nastała epoka ludzi niewinnych i narzekał na zanik poczucia grzechu. Nieczułość sumienia charakteryzuje nie tylko czasy Piusa XII, które przyniosły cierpienia II wojny światowej, ale i współczesność. Jan Paweł II w „Reconciliatio et paenitentia” również uskarżał się na powszechną niewrażliwość na grzech i pokutę. Przestrzegał przed postępującym kryzysem sakramentu pokuty i pojednania.

Cała walizka wątpliwości

Wielu w nas ma mnóstwo wątpliwości, których przedmiotem jest spowiedź. „Po co się spowiadać, skoro to niewiele wnosi w moje życie?”; „spowiedź mnie nie zmienia na lepsze”; „po co mówić księdzu grzechy, skoro Bóg i tak wie wszystko?”; „czy ma sens spowiedź, wobec człowieka, który jest takim samym grzesznikiem, jak ja?”; „po co właściwie się spowiadać, przecież mogę przyznać się do grzechów bezpośrednio Bogu?”. To niektóre z najpopularniejszych obiekcji, a zarazem wymówek przed spowiedzią.

Istnieją jeszcze inne argumenty: „Przecież nie jestem taka zła...”; „oby tylko inni takie grzechy mieli, jak ja...”. Porównując się z innymi, najczęściej z tymi, których surowo osądzamy jako moralnie gorszych lub zaniedbanych, zyskujemy pozorny spokój duszy: Możemy nie robić nic, by się nawracać!

Jest jeszcze jedna grupa fastfoodowych wymówek uniewinniających szybko i bezboleśnie. To minimalizowanie popełnionego zła i wskazywanie winnych poza sobą. „Dzisiaj inaczej nie można...”; „nie mogłem postąpić inaczej, skoro wszyscy są nieuczciwi...”; „ideały nie istnieją, a to nic wielkiego...”. Drobne świństewka, postępowanie „nie fair”, „nieuczciwa zagrywka”. Wymyśliliśmy wiele eufemizmów maskujących zło, rozmywających grzech. Dzięki nim łatwiej nam pogodzić się ze złem, które mniej brzydko pachnie.

A co na to Bóg? Słowami proroka Ezechiela przywołuje nas do porządku: „Nawróćcie się! Odstąpcie od wszystkich waszych grzechów, aby wam już więcej nie były sposobnością do przewiny. Odrzućcie od siebie wszystkie grzechy, któreście popełnili przeciwko Mnie, i utwórzcie sobie nowe serce i nowego ducha” (Ez 18,30-31).

Dar Zmartwychwstałego

Chrystus ustanowił sakrament pokuty dla grzeszników, którym chciał pomóc w odzyskaniu wolności i szczęścia. Wieczorem w niedzielę zmartwychwstania przyniósł Go do wieczernika. Św. Jan tak opisuje to wydarzenie: „Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i ja was posyłam. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20,20-23). Możliwość pojednania z Bogiem, przywracająca radość i pokój sumienia, jest owocem Jego ofiary na krzyżu. Na zewnątrz ten sakrament nic nie zmienia: wracamy do tych samych warunków życia. Jednak, jak pisał Cronin: „Teraz wszystko jest lepsze!”. Spowiedź daje pewność, że Jezus przebaczył nam grzechy i w ten sposób raz jeszcze przywrócił nas Bożemu życiu. Dał nam, jak synowi marnotrawnemu, doświadczyć, jak bardzo nas kocha (zob. Łk 15, 11-32). Poprzez ten sakrament uświadamiamy sobie, że Bóg za nami tęskni. Jesteśmy na zawsze Jego umiłowanymi dziećmi.

Do konfesjonału idziemy jak celnik do świątyni Jerozolimskiej (Łk 18,10-14), niosąc zawstydzenie swą słabością i grzechem. Tu, bijąc się w piersi, wyznajemy: „moja wina” z wiarą, że Bóg jest większy od naszego grzechu. Właśnie w konfesjonale można doświadczyć, że Bóg jest miłosierny. Zaufać uzdrawiającej mocy Boga. Oddać się w Jego ręce.

Ci, którzy świadomie przeżywają ten sakrament, odchodzą od kratek konfesjonału silniejsi, podniesieni na duchu, gotowi z nowym entuzjazmem stawiać czoła życiu. Mają świadomość, że zamykają kolejną stronicę własnej historii, ubrudzoną kleksami, poszarpaną i nieczytelną. Bóg daje im czyste kartki z nadzieją, że tym razem obejdzie się bez kleksów.

Sakrament troski o ciebie

Dlaczego masz się spowiadać? By twoja dusza nie stała się jałową pustynią, bez życia i nadziei; pustynią zamieszkałą przez skorpiony i węże. By nie oddalić się od Boga tak daleko, że zniknie ci z horyzontu. Spowiadaj się, by nie zdziczało twe sumienie. Wiedz, że ten sakrament jest wyrazem Bożej troski o ciebie. „Chrystus ustanowił sakrament pokuty dla wszystkich grzeszników w Kościele, a przede wszystkim dla tych, którzy po chrzcie popełnili grzech ciężki i w ten sposób utracili łaskę chrztu i zadali ranę komunii kościelnej” (KKK nr 1446).

Co daje dobra spowiedź? Przede wszystkim jest uwolnieniem od grzechu, który niszczy relację z Bogiem, i powrotem do pełnej z Nim komunii. Chrystus w sakramencie pokuty gładzi grzechy śmiertelne, usuwając przeszkodę do zbawienia. Odzyskujemy łaskę uświęcającą i - jeśli spowiadamy się z grzechów powszednich - pomnażamy ją.

Dobrze przeżyty sakrament jest nieocenionym narzędziem kształtowania wrażliwości sumienia. Dzięki niemu lepiej poznajemy siebie, zarówno nasze złe skłonności, wady i grzeszne przyzwyczajenia, jak i możliwości, szanse oraz dobro, do którego jesteśmy zdolni. Spowiedź pozwala zatrzymać się i przemyśleć swoje życie oraz codzienne wybory. Spojrzeć w prawdzie na siebie. Lepiej siebie poznać. To sakrament pracy nad sobą - mozolnego wysiłku, prowadzącego do nawrócenia serca. Jest to zatem sakrament dla ambitnych - tych, którzy nie godzą się na nijakość swego życia i na „niewiele”, co proponuje świat. I bynajmniej nie chodzi jedynie o samodoskonalenie moralne (to jest produkt „uboczny” sakramentu pokuty), ale o to, by stawać się coraz bardziej człowiekiem Bożym. To kwestia wzrastania w świętości.

Sakrament pokuty pomaga również odkryć społeczny wymiar naszego życia. Bywa, że nie dostrzegamy tego, co oczywiste - żyjemy dzięki innym, z innymi i dla innych. Grzechy nie są sprawą wyłącznie osobistą, indywidualną - grzesznik nie szkodzi tylko sobie. Mają wymiar kościelny, społeczny. Niszczą bądź osłabiają nasze relacje z innymi. Wprowadzają zamęt lub sprawiają, że zwracamy się jedni przeciwko drugim. Sakrament pokuty jedna nas z Bogiem i Kościołem. Jest drogą powrotu do bliźnich. Służy odnalezieniu wzajemnej miłości, którą zagubiliśmy.

OKIEM DUSZPASTERZA

ks. Zbigniew Sobolewski

JAK OWOCNIE PRZEŻYĆ WIELKOPOSTNĄ SPOWIEDŹ?

Sakrament ten domaga się wysiłku z naszej strony. Trzeba nie tylko pragnąć się dobrze wyspowiadać, ale i przygotować do spowiedzi. Kościół uczy o pięciu warunkach owocnego korzystania z sakramentu pokuty, podkreślając, ze nie działa on automatycznie (magicznie). Tyle otrzymasz - na ile się otworzysz.

Pierwszą rzeczą do zrobienia jest rachunek sumienia. Czyniąc go, najpierw poprośmy Ducha Świętego o oświecenie umysłu, by pomógł nam poznać prawdę o sobie. Na rachunek sumienia przeznaczmy odpowiednią ilość czasu. Dlatego odradzam rachunek sumienia w kolejce do konfesjonału. Potrzebny jest też spokój, by móc się skupić. Najlepiej robić go według Dekalogu. Można wybrać inny schemat: grzechy przeciwko Bogu, samemu sobie i bliźnim. Wzór rachunku sumienia znajdziemy w książeczkach do nabożeństwa. Przyglądając się sobie, starajmy się dostrzec naszą motywację, nie tylko grzechy. Szukajmy odpowiedzi na pytania: Kim jestem w oczach Boga?; Co jest dla mnie najważniejsze w życiu?; Jaka jest moja wiara i miłość? Pytajmy się również o dobro, którego zabrakło, nie tylko o popełnione zło.

Zwróćmy uwagę na sposób wyznawania grzechów. Chodzi o to, by uniknąć infantylizmu, rutyny - dziecięcego wierszyka. Jeśli jesteśmy ludźmi dorosłymi - wyznajmy grzechy jak dorośli. Kapłan również jest człowiekiem dorosłym, tak go traktujmy. Starajmy się skupić na konkretach, nazywać rzeczy po imieniu, by ksiądz mógł rozpoznać rzeczywisty stan naszego ducha. Wyznanie nie może przerodzić się w gadulstwo, plotkowanie o innych, serwowanie ocen. W konfesjonale pozwólmy sobie na swoisty egoizm - skupmy się na sobie i wyznajmy własne grzechy. Po ich wypowiedzeniu możemy wejść w dialog ze spowiednikiem, pytać o kwestie wątpliwe lub niezrozumiałe.

Tuż przed otrzymaniem rozgrzeszenia bądź wtedy, gdy kapłan wymawia jego formułę wzbudźmy w sobie szczery żal za grzechy. Bijmy się w piersi.

Nie lekceważmy postanowienia poprawy, gdyż świadczy ono o szczerości żalu za grzechy. Obiecajmy Bogu, że z naszej strony podejmiemy konkretne i zdecydowane wysiłki, by się poprawić. Zaplanujmy walkę z grzechem i nałogami, a nie tylko użalajmy się nad sobą. Postanowienie poprawy winno być ściśle określone w czasie, konkretne. Pomaga w poprawie unikanie okazji do grzechu.

Potrzebne jest też zadośćuczynienie Panu Bogu (pokuta nadana przez kapłana) oraz naprawienie krzywd, które wyrządziliśmy bliźnim. Tego domaga się sprawiedliwość. Jeśli trzeba przeprośmy innych lub okażmy im w inny sposób, że chcemy się zmienić.

Echo Katolickie 11/2014

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama