Spotkać Jezusa

Już od wielu lat przeżywam wiarę jako spotkanie z Chrystusem, który przyszedł do ludzi, aby nie tylko opowiedzieć o Bogu, ale ukazać Go jako Ojca bogatego w miłosierdzie

Już od wielu lat przeżywam wiarę jako spotkanie z Chrystusem, który przyszedł do ludzi, aby nie tylko opowiedzieć o Bogu, ale ukazać Go jako Ojca bogatego w miłosierdzie.

Jak słusznie zauważył Benedykt XVI: „W minionych dziesięcioleciach postępuje duchowe «pustynnienie»”. Coraz bardziej nagłaśniana jest i wprowadzana w życie praktyka: „Żyjmy tak, jakby Boga nie było, a Chrystusa wyrzućmy poza nawias życia codziennego”. Przysłowie arabskie mówi: „Na pustyni liczy się Bóg, w którego się wierzy”. Na pustyni odkrywa się wartość tego, co jest niezbędne do życia. Na pustyni można popełnić trzy największe zbrodnie: wskazać wędrowcowi błędną gwiazdę, zatruć źródło i wyciąć drzewa w oazie. Papież przypomina, że na „pustyni duchowej”, jaka rozprzestrzeniła się szczególnie w Europie, potrzebni są nade wszystko ludzie wiary, którzy swym własnym życiem wskazują drogę ku Ziemi Obiecanej. W tej wędrówce, którą jest życie, człowiek musi się opierać na czymś trwałym, a tym, co jest naprawdę trwałe, jest Bóg.

„Trawa uschła, a kwiat jej opadł, słowo zaś Pana trwa na wieki” (1 P 1, 24-25). Człowiek powinien odnaleźć Tego, który jest „bliżej człowieka niż człowiek samego siebie”. Powinien odnaleźć Boga w sobie. Ale czy możemy odnaleźć Boga bez pomocy przewodnika? Wiara to dla mnie umiejętność chodzenia w obecności Boga, który wczoraj, dziś i na wieki jest obecny na wszystkich drogach świata. Wiara jest światłem, ale również trudem ustawicznego poszukiwania Boga we wszystkich wydarzeniach życia, odnajdywania Go we wszystkich miejscach. Jest przygodą człowieka myślącego. Pismo Święte mówi: „Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna. Jego to ustanowił dziedzicem wszystkich rzeczy, przez Niego też stworzył wszechświat” (Hbr 1, 1-2). Syn, Słowo, które stało się Ciałem, ukazał się ludziom. Otwieram Ewangelię i czytam, że kiedy Jezus zaczął głosić Dobrą Nowinę, „oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione” (Łk 4, 20). Pierwsi uczniowie, którzy za Nim poszli, wpierw zapytali: „Nauczycielu, gdzie mieszkasz?”, a Jezus im odpowiedział: „Chodźcie, a zobaczycie” (J 1, 38-39). Jan Ewangelista jest właśnie jednym z dwóch uczniów, którzy usłyszeli Jezusowe wezwanie. Jan spotkał Jezusa, nigdy nie zapomni, że to spotkanie nie było jedynie rozmową intelektualną czy sympozjum ideologicznym, lecz że Jezus przeniknął go, zmienił jego życie. Toteż później, w liście do Kościołów Azji streści istotę swego doświadczenia religijnego, wymieniając poszczególne zmysły, dzięki którym poznajemy Boga: „To (…), co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce – bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione” (1 J 1, 1-2). Tak więc wiara jest przede wszystkim spotkaniem Chrystusa, co jest najwyższą łaską. On żyje, ukochał mnie aż do swojej śmierci na krzyżu, podjętej z miłości do mnie, abym otrzymał życie wieczne. Dlatego dziękuję Jezusowi za Jego pierwszy krok uczyniony ku człowiekowi.

O konsekwencjach spotkania Jezusa mówi św. Paweł: „Obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. Nie mogę odrzucić łaski danej przez Boga” (Ga 2, 20-21). Wiara staje się moją drogą, prawdą i światłem, moim życiem, które wypływa z niej jak ze źródła. Wiem, że nie mogę tego daru wiary zatrzymać tylko dla siebie, dlatego dzielę się nim z ludźmi, do których Bóg mnie prowadzi. Wówczas nasze życie jest świadectwem: Bóg istnieje i jest miłością.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama