Pokolenie JP2 - fikcja czy rzeczywistość?

Czy "pokolenie JP2" to tylko medialna fikcja? Czy może istnieje naprawdę?

Kajetan Rajski: Rozmawiamy blisko miesiąc po kolejnej już rocznicy wyboru kardynała Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową. Z chwilą śmierci Jana Pawła II w 2005 r. — a może kilka lat wcześniej — pojawiło się określenie „Pokolenie JP2”. Nazwano tak młode osoby, które urodziły się i wzrastały w czasach pontyfikatu papieża Polaka. Jak sądzicie, patrząc z perspektywy czasu, a także na naszych rówieśników, czy nadal możemy mówić o „Pokoleniu JP2”?

Ola Iwanow: Ja bym doprecyzowała definicję pojęcia, o którym mówimy, bo odnoszę wrażenie, że „Pokolenie JP2” jest jednym z pustych pojęć, wykreowanym przez media. Nie znaczy to, że z góry zakładam, że taka grupa nie istnieje, tylko nie do końca rozumiem, cóż to takiego. Jasne, że osoba której świadome życie religijne upłynęło za pontyfikatu Jana Pawła II będzie myślała o Kościele inaczej niż taka, której papieżem był np. Paweł VI. Ale jeśli postawimy znak równości: osoby urodzone za pontyfikatu JP2 — „Pokolenie JP2”, to nagle zaczyna nam pod tę kategorię podpadać chociażby Doda Elektroda. Więc moje pytanie do Was brzmi: kto to jest „Pokolenie JP2”?

Agata Chylińska: Moim zdaniem na „Pokolenie JP2” powinniśmy patrzeć nie jako na dorastającą w czasach pontyfikatu naszego Papieża grupę młodzieży, ale bardziej jako na grupę, której wiara oparta jest na słowach Karola Wojtyły, jego homiliach. Wszyscy ludzie, nawet ci, którzy już nie pamiętają postaci Jana Pawła II, mogą wciąż podążać za jego słowami, mogą czerpać siłę z jego wiary — i oni właśnie zasługują na miano „Pokolenia JP2”. Niestety Polacy zapominają o swoim przewodniku — 16 października pod oknem papieskim w Krakowie odbyło się czuwanie, uroczystości poświęcone rocznicy wyboru Karola Wojtyły na Ojca Świętego. Było nas bardzo mało — może 100 osób, może nawet mniej? Gdzie jest to całe wielkie pokolenie, o którym mówimy?

O. I.: Moim zdaniem nieobecność tych ludzi, Agato, potwierdza moją tezę — „Pokolenie JP2”, rozumiane jako grupa młodych ludzi o podobnej duchowości — nie istnieje. Mówisz o ludziach, których „wiara oparta jest na słowach Karola Wojtyły” — Karol Wojtyła mówił w niezwykły i piękny sposób, ale nic, o czym Kościół nie mówiłby i przed Nim. Równie dobrze mogłabyś powiedzieć „wiara oparta na słowach Jezusa Chrystusa”. Dlatego „siła rażenia” przekazu papieża maleje wprost proporcjonalnie do czasu, jaki mija od śmierci ich Autora i jest to proces całkowicie naturalny.

Jeśli przyjmiemy dla „Pokolenia JP2” kryterium życia zgodnie z zasadami wiary, to pewnie prędzej stworzylibyśmy je z naszych babć niż ze współczesnej młodzieży.

Mam jeszcze jeden pomysł na „Pokolenie JP2” — to wąska grupa teologów, którzy zgłębili filozoficzno-teologiczną myśl papieża, personalizm chrześcijański, którego był przedstawicielem, myśl społeczną, zawartą w encyklikach. Chodzi mi o to, że żeby wyodrębnić jakąś grupę, niezbędny jest jakiś konkretny wyróżnik (np. nowa myśl).

Przepraszam, że tak kontestuję istnienie samego pojęcia, mam nadzieję, że się mylę w mym pesymizmie.

K. R.: Sama koncepcja istnienia „Pokolenia JP2” była słuszna i potrzebna. Chciano stworzyć z osoby Jana Pawła II autorytet dla młodzieży. W jakiś sposób jego osoba była bliższa nam, Polakom, niż inni papieże. I w pewien sposób się to udało. Od 2005 roku wzrosła liczba osób, które uważają Karola Wojtyłę za swój wzór w życiu. Tylko czy aby nie jest to pustosłowie, czy na deklaracji nie kończy się czasem cały związek danego człowieka z nauczaniem Ojca świętego? Ile z tych osób uznających Jana Pawła II za autorytet potrafi wymienić jego najważniejsze encykliki, adhortacje czy inne dokumenty?

„Pokolenie JP2” istniało tylko powierzchownie, tego bowiem wymagała potrzeba chwili, zadziałał „owczy pęd”. Pamiętamy przecież łzy, znicze, kwiaty w kwietniu 2005 roku. Studenci w akademikach specjalnie gasili i zapalali światła w pokojach, by powstał świetlany krzyż. A zapewne wielu z nich w ostatnich miesiącach siliło się na wypowiedzi, że krzyż powinien być „w sferze sacrum”. Czemu im wtedy krzyż nie przeszkadzał?...

Czyżby to „Pokolenie JP2” to tylko medialny twór?

A. Ch.: Jeśli zakładamy, że „Pokoleniem JP2” jest grupa ludzi deklarująca należność do tego „pokolenia” (a nie grupa teologów, jak z resztą bardzo ciekawie i prawdopodobnie słusznie zaproponowała Ola) to moim zdaniem słowo „medialny” nie jest dobrym określeniem. Postać Jana Pawła II pociągnęła za sobą tłumy młodzieży przez niezwykły charyzmat i właśnie przez tą bliskość Karola Wojtyły nam, Polakom. Papież skupił wokół siebie miliony prawdziwie wierzących młodych ludzi, był dla nich przewodnikiem — autorytetem, któremu ufali. Nie wiem, czy miały na to wpływ media, czy był to „owczy pęd”, ale wydaje mi się, że kiedy JPII przemawiał, był szczerze uwielbiany i tłumy podążały za jego słowami wierząc w nie całym sercem, prawdziwie — nie ze względu na... pewnego rodzaju „modę”. Potrafił dotrzeć do młodzieży pokazując jej na nowo prawdy głoszone dwa tysiące lat wcześniej przez Chrystusa — „uwspółcześniał” Słowo Boże, nauczał, jak żyć zgodnie z Pismem w dzisiejszych czasach.

Niestety po śmierci Papieża zebrani przy nim młodzi stracili swojego przewodnika i zaczęli się jakby znów gubić. Może słowa JP2 trafiały bardziej do serc niż do umysłów, może tylko porywały do „spontanicznej” wiary, a nie do zrozumienia Pisma. Jednak skąd możemy wiedzieć, czy część tego tłumu stłoczonego niegdyś wśród Naszego Papieża nie kieruje się w życiu jego naukami?

K. R.: Agato, mówisz, że młodzi ludzie po śmierci stracili swojego przewodnika. Na tej podstawie mogę stwierdzić, że osoby te nie za bardzo pojęły, kim był Jan Paweł II. Można powiedzieć, że były w Kościele dla samego Jana Pawła II. Dla kremówek wadowickich, dla spontanicznych oklasków i dialogów pod oknem na Franciszkańskiej... To też było ważne, ale tylko powierzchowne. Wątpliwe jest, by osoby, które teraz są daleko od Kościoła, a w kwietniu 2005 roku oddawały się duchowym uniesieniom, czytały wówczas encykliki czy homilie papieskie.

Zauważmy, że media raz na jakiś czas trąbią o tym, że według anonimowych doniesień Jan Paweł II ma być beatyfikowany w niedługim czasie. Przypominają wtedy migawki młodzieży z transparentem „Santo subito”, pokazują wydarzenia z kwietnia 2005 roku. A dzień lub dwa dni później te same media potrafią w sposób bezczelny i kłamliwy atakować Kościół, hierarchów, wyśmiewać jego nauczanie. I w podobny sposób duża część młodzieży przejęła tę „koniunkturę na Pokolenie JP2”, z tym, że jako medialnego tworu, stawiając często ALE papieskiemu nauczaniu.

O. I.: Jak rozumiem, wspólnie ustaliliśmy, że „Pokolenie JP2” jest dość mglistym i raczej sezonowym pojęciem (sezon w kwietniu, maju i październiku). Bardzo ciekawe jest to, co mówicie o ogólnym stanie wiary młodych ludzi. W nawiązaniu do Waszych refleksji zastanawiam się, czemu właściwie Kościołowi tak relatywnie słabo idzie obecnie „wykorzystywanie” w dobrym tego słowa znaczeniu postaci papieża, dla podbudowania tejże wiary. Można narzekać na media, ale pamiętajmy że Kościół ma potencjał przebijać się przez media komercyjne, w końcu ma też parę własnych stacji czy gazet, a jednak nie trafia w wystarczającym stopniu do młodzieży, niedyskretne pytanie brzmi, dlaczego.

A. Ch.: Olu, myślę, że Twoje pytanie dotyka znacznie poważniejszego problemu — problemu autorytetów dzisiejszej młodzieży. Jeśli autorytetem dla młodego człowieka jest pan Owsiak ze słynnym „Róbta, co chceta”, a źródłem informacji rozdawane na ulicach Metro, trudno się dziwić, że Kościół ma słabe szanse dotarcia młodzieży. Ze wszystkich stron jesteśmy bombardowani propagandą antychrześcijańską — jak w takich realiach ktoś, kto nie jest na tyle silny, by oprzeć się prześmiewczym głosom, ma otwarcie trwać w wierze?

K. R.: Ale Agato, z drugiej strony, kto ma być tym autorytetem dla nas? Zgadzam się, że nie powinien nim być Owsiak. Ale kto w takim razie? Polityk, z którym wiązano kiedyś duże nadzieje, mówiący żonie w Wigilię, że się z nią rozwodzi, bo zakochał się w prawie że rówieśniczce swojego najstarszego syna? Mistrz olimpijski, który opuszcza żonę i dzieci wiążąc się z inną kobietą? Kapłan, występujący ostatnio w jednej z telewizji prywatnych, który swoim ubiorem i wyglądem po prostu sieje zgorszenie? Ja takich autorytetów nie chcę.

Wydaje mi się, że zakończmy na tym etapie na razie naszą dyskusję. Czytających zapraszamy do przyłączenia się do niej i jej komentowania. Czy istnieje „Pokolenie JP2”? Czy to tylko medialna fikcja? My oczywiście w dalszej tej dyskusji również weźmiemy udział.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama