Kardynał Wyszyński – człowiek, który potępiał zło, ale nigdy nie potępiał drugiego człowieka

„Nienawiść można uleczyć tylko z pomocą miłości” – mówił Prymas Tysiąclecia. Nigdy nie pozwolił, by w jego sercu zagościła nienawiść. Kierując się tym, że miłować trzeba nawet nieprzyjaciół, potrafił zauważać w nich ludzi, jednocześnie nie akceptując ich złych uczynków. To trudna sztuka, ale potrzebna.

Św. Jan Paweł II powiedział o kardynale Stefanie Wyszyńskim, że taki prymas zdarza się raz na tysiąc lat. Rozumiał Kościół, rozumiał każdego człowieka, rozumiał Ojczyznę. Wszystko umiał pogodzić w Bogu. Jego niezwykłe opanowanie, dyplomacja, a zarazem życie modlitwą i wolność ducha, mogą być obecnie przykładem dla wielu osób, które pełnią odpowiedzialne funkcje.

To, co fascynowało i wciąż fascynuje, to niezwykła postawa kardynała wobec nieprzyjaciół. Przypomnijmy, że 25 września 1953 roku kardynała aresztowano. W miejscach internowania przebywał trzy lata. 28 października 1956 roku powrócił do stolicy. Bp Marian Florczyk, w wywiadzie, który opublikowało Radio eM przed beatyfikacją Prymasa Tysiąclecia, podkreślał, że „kiedy funkcjonariusze UB zabierali kardynała z siedziby arcybiskupiej przy ul. Miodowej w Warszawie w jego obronie stanął tylko pies”. A on to wszystko zniósł. Nie stracił wiary w Boga i... wiary w człowieczeństwo.

Bp Florczyk przypomniał także zapiski kardynała: „Zapiski pisane były w czasie kiedy kardynał był internowany i pilnowany przez funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, którzy walczyli z Kościołem. Prymas miał świadomość, że wokół ma nieprzyjaciół. W zapiskach różnie tych ludzi nazywa, ale najczęściej dręczycielami. Zauważa, że nie może wejść z nimi w relację, ponieważ posługują się niedopowiedzeniami, kłamstwami. Widzi, że oni są smutni. Brak w nich uśmiechu i radości. Jednak uważa, że zostali postawieni na jego drodze życia przez Boga. Dla jego doświadczenia, wypróbowania miłości do Boga i drugiego człowieka. Nie ukrywa, że ma poczucie wyrządzonej krzywdy, ale nie chce żyć nienawiścią tylko Bożą miłością, bo jest chrześcijaninem, dzieckiem Kościoła, a ten Kościół, w którym wyrósł nauczył go miłości do ludzi i nieprzyjaciół. On tych ludzi chce traktować jak braci. Bliski był mu tekst św. Pawła "zło dobrem zwyciężaj" (Rz. 12,21). Snuje refleksję, że musi miłować, bo tylko miłość buduje kulturę ludzką, duchową, społeczną. Umiejętność miłowania świadczy o wielkości człowieka”.

Trudna to miłość. Zauważmy, że kardynał podkreślał, że nie wchodzi z nieprzyjaciółmi w relacje. Nie pochwala ich czynów, nie toleruje kłamstw. Nie idzie na kompromis, jest stanowczy w swojej postawie wobec zła. Ale w tej walce ze złem, stara się widzieć człowieka w każdym człowieku. On dba o serce, aby było zdolne do przebaczenia. Aby nie zatruło się nienawiścią. 

Jak znaleźć w sobie siłę do miłowania nieprzyjaciół? To naprawdę ogromnie trudne. Wydaje się czasem, że po ludzku niemożliwe. Jak zobaczyć człowieka w człowieku, który ma w oczach nienawiść? Bł. kard. Stefan Wyszyński, próbował kiedyś odpowiedzieć na tego typu pytania, przywołując fragment powieści „Wojna i pokój”. Powołał się na myśl, zawartą w powieści Tołstoja. „Miłować człowieka drogiego można ludzką miłością, ale wroga miłować można tylko Bożą miłością”. Spojrzeć na człowieka, który płonie nienawiścią, bez nienawiści we własnym sercu, można tylko z pomocą Boga. Odejście od Boga, to odejście od miłości człowieka. 

„A Bóg tę pomoc daje. Dzięki niej chrześcijaństwo daje rozwiązanie, którego żadna inna moc na ziemi dać nie może... Walczyć o to, aby obronić się przed naśladowaniem nieprzyjaciół owładniętych nienawiścią, aby nienawiścią nie zwalczać nienawiści – to najważniejsze zadanie chrześcijanina, otoczonego wrogami. Jest to zarazem najtrudniejsze zadanie. Ale też i najowocniejsze dzieło dla świata, bo nienawiść można uleczyć tylko z pomocą miłości” – mówił Prymas Tysiąclecia. 

Kardynał Wyszyński tak wiele w swoim życiu przeszedł. Można by rzec, że wrogowie otaczali go z każdej strony. Więziono go, gnębiono, a mimo wszystko, nie zdołano złamać jego ducha. Prymas Tysiąclecia siłę czerpał z modlitwy. Pokazał światu, że modlitwa za nieprzyjaciół jest siłą ogromną, siłą zwycięską. Nie jest to siła widoczna, ale bardzo skuteczna. Jak napisała Anna Rastawicka, świadek życia kardynała Wyszyńskiego, „to jest zwycięstwo miłości, potężniejszej niż największa nienawiść. Taka miłość, czerpana z serca Chrystusa i Jego Matki, jest zadaniem dla pomocników Matki Kościoła i wszystkich, którzy chcą być „pomocnikami Boga” na ziemi”. Miłość trudna, ale potrzebna światu. Dlaczego? Bo jak mówił kardynał, temu „światu potrzeba więcej wrażliwych serc, a mniej zimnej stali”. Jeśli nienawiść będziemy nakręcali nienawiścią, na „zimną stal” będziemy odpowiadać „stalą”, to dokąd to zaprowadzi świat? 

Czas wsłuchać się w przesłanie bł. kard. Wyszyńskiego. Bo światu potrzeba więcej miłości, aby coś się mogło zmienić na lepsze. „Świat nie staje się lepszy, mimo że jest mądrzejszy, bo zrezygnował z serca... Całemu światu – Ojczyźnie, narodowi, rodzinom, wychowawcom w szkołach, milicjantom [dziś policjantom red.], zwierzchnikom, ministrom i premierom – wszystkim potrzeba serca! Otwórzmy więc serce! Dla kogo? Dla własnych braci, dla dzieci jednego narodu, wspólnej Ojczyzny, dla mieszkańców jednego miasta i wsi, dla dzieci wspólnej rodziny, dla ludu Bożego parafii, dla sąsiadów, dla otoczenia – dla wszystkich! Ba! Dla całego świata!”. Warto przemyśleć teraz bardzo mocno te słowa Prymasa Tysiąclecia. Nigdy nie wolno... rezygnować z serca. Nienawiść można uleczyć tylko z pomocą miłości.

A miłość wprowadza pokój. Jak mówił bł. kard. Stefan Wyszyński „jeszcze jednego potrzeba dziś światu: przebaczenia i ludzi umiejących przebaczać. To jest największe wymaganie na czasy dzisiejsze, gdy cały glob zdaje się być na wulkanie, jak na stogu słomy, gdzie wystarczy jedna zapałka nieroztropnie rzucona, by rozbudzić pożar. Tych «materiałów łatwopalnych» jest dziś, niestety, zbyt dużo! Jest ich za dużo w sercach, myślach i uczuciach. Jakże trzeba być spokojnym, przytomnym i wyrozumiałym dla tych ludzi, dla ich chwilowych popędów, porywów i namiętności! Jakże musimy niejednego nie dosłyszeć, niejedno przebaczyć i wyrozumieć, by utrzymać pokój w sercu, w rodzinie, w mieście, w narodzie, w państwie, w Kościele, w świecie całym! Właśnie o takich ludziach Chrystus mówił i do takich się przyznaje: «Błogosławieni pokój czyniący, albowiem będą oni nazwani synami Bożymi»”. Chrześcijanin jest człowiekiem pokoju. A jego siłą jest modlitwa. Także za nieprzyjaciół.

Prymas mówił, że „Czas to miłość! Całe nasze życie tyle jest warte, ile jest w nim miłości”. Trzeba nam tylko zacząć prawdziwie żyć tym przesłaniem.

Wypowiedź Anny Rastawickiej o miłości bł. kard. Stefana Wyszyńskiego do nieprzyjaciół. Nagranie: Instytut Prymasowski Kardynała Wyszyńskiego

źródło: emkielce.pl; Anna Rastawicka, W Maryi pomoc. Program Prymasa Tysiąclecia. Czytania majowe i nie tylko”; wyszynskiprymas.pl; Instytut Prymasowski Kardynała Wyszyńskiego


Pokazać światu kard. Stefana Wyszyńskiego – wielkiego Polaka, a jednocześnie dramatyczną, ale i chlubną historię Polski – taki był zamysł powstania filmu „Będziesz miłował" wyprodukowanego przez Fundację Opoka. Więcej w serwisie „Polska energia zmienia świat".

« 1 »

reklama

reklama

reklama