Kard. Sapieha na celowniku bezpieki. Czy dokumenty o jego seksualnych napaściach zostały sfałszowane?

Źródłem oskarżeń kard. Sapiehy o to, że przez lata wykorzystywał seksualnie kleryków i młodych księży, są „wątpliwe, a wiele wskazuje na to, że wręcz sfałszowane przez funkcjonariusza UB” dokumenty – przekonują dziennikarze „Rzeczpospolitej”.

Holenderski dziennikarz Ekke Overbeek, autor książki „Maxima culpa. Jan Paweł II wiedział”, swoje oskarżenia pod adresem metropolity krakowskiego wysunął, opierając się wyłącznie na donosach ks. Anatola Boczka, wieloletniego współpracownika bezpieki. Jak zaznaczają Tomasz Krzyżak i Piotr Litka, ks. Boczek przez wiele lat pozostawał w konflikcie z kard. Sapiehą, a przyczyną jego kłopotów były m.in. sprawy obyczajowe, alkoholizm, a także działalność w ruchu księży „patriotów”, czyli kapłanów współpracujących z z komunistyczną władzą po 1945 roku.

O postaci ks. Anatola Boczka pisze także dr Jan Hlebowicz, publicysta i historyk z gdańskiego oddziału IPN. Przypomina, że nawet bezpieka traktowała informacje księży „patriotów” jako mało wiarygodne.

„UB wiedział, że księża «patrioci» jako duchowni skompromitowani wśród innych księży poddawani są środowiskowemu ostracyzmowi i nie są dopuszczani do istotnych, wiarygodnych informacji. Dlatego w większości przypadków donosy księży «patriotów» (równolegle informatorów UB) traktowano z rezerwą i rzadko wykorzystywano operacyjnie” – stwierdza historyk. „Donosy ks. Boczka poświęcone metropolicie krakowskiemu wpisują się w ów kontekst” – dodaje.

Tymczasem autor książki „Maxima Culpa…” nie tylko traktuje zeznania ks. Boczka jako pewne źródło informacji, ale na ich podstawie formułuje poważne i kategoryczne oskarżenia. Nie bierze pod uwagę ani konfliktu kapłana z kard. Sapiehą, ani, jak pisze J. Hlebowicz, „występującego u duchownych «reżimowych» zjawiska potrzeby przypodobania się władzom państwowym i funkcjonariuszom UB”.

„W końcu Overbeek – pisze J. Hlebowicz – nie zadaje też fundamentalnego pytania w jaki sposób wówczas już 83-letni, ciężko chory i właściwie przykuty do łóżka kardynał Sapieha, miały dopuszczać się napaści seksualnej na księdzu «patriocie»”.

T. Krzyżak i P. Litka zwracają uwagę, że nieco ostrożniejsi w formułowaniu zarzutów byli polscy dziennikarze. Marcin Gutowski z TVN24 do donosów ks. Boczka podszedł z rezerwą, a swoje tezy oparł na zeznaniach ks. Andrzeja Mistata. Do nich odwoływał się także Artur Sporniak z „Tygodnika Powszechnego”, który uznał je za brzmiące „bardziej wiarygodnie niż donosy Boczka”.

„Zarówno Gutowski, jak i Sporniak informację o jego relacji – o czym powiedzieli publicznie – dostali od prof. Joanny Tokarskiej-Bakir, która podczas pracy nad książką o pogromie krakowskim z 1945 r. trafiła na nią w archiwach IPN. Cytaty przekazała dziennikarzom, a w materiale Gutowskiego stwierdziła, że zeznanie ks. Mistata zostało złożone podczas procesu kurii krakowskiej” – czytamy na łamach „Rzeczpospolitej”.

Jak jednak ustalili autorzy, zeznania ks. Mistata miały zostać złożone nie w procesie kurii krakowskiej, ale trzy i pół roku wcześniej, 10 sierpnia 1949 roku, w jego sprawie karnej. Problem w tym, że jedynym źródłem jest tutaj odpis zeznania, sporządzony przez ppor. Krzysztofa Srokowskiego. Oryginału nie ma w teczce sprawy karnej.

„Mamy protokół rewizji z 3 sierpnia 1949 r., decyzję o jego aresztowaniu i osadzeniu w więzieniu z 10 sierpnia i dalej protokoły przesłuchań: 22 sierpnia, 22 września, 7 października, 5 listopada oraz 12 grudnia tego samego roku. Powtórzmy raz jeszcze: w aktach sprawy nie ma przesłuchania datowanego na 10 sierpnia 1949 r. A prócz tego w sprawie – poza rewizją, której w mieszkaniu duchownego dokonano 3 sierpnia 1949 r. – nie występuje w ogóle ppor. Srokowski. Wszystkie przesłuchania księdza prowadzili dwaj inni funkcjonariusze UB. Co najmniej dziwnym byłoby, gdyby to jedno prowadził Srokowski, i że z akt sprawy zniknął tylko ten jeden – oryginalny – protokół” – piszą T. Krzyżak i P. Litka.

K. Srokowski był za to… oficerem prowadzącym ks. Anatola Boczka.

Od połowy 1950 roku posada funkcjonariusza w Krakowie była zagrożona – wynika z jego teczki personalnej. Stawiano mu m.in. zarzuty kryminalne. Przełożeni wnioskowali o przeniesienie go, argumentując, że „poderwał sobie autorytet poprzez niewłaściwe postępowanie z agenturą (poszedł z informatorem księdzem pić do restauracji)”.

„W takich okolicznościach – 14 września 1950 r. – powstaje donos ks. Anatola Boczka, w którym obszernie opisuje, jak do niego oraz innych księży «dobierał» się kard. Sapieha. Łudząco podobna jest relacja ks. Mistata, która miała powstać rok wcześniej, a którą najpewniej dla «ratowania skóry» Srokowski sporządził i antydatował właśnie we wrześniu 1950. To wyjaśniałoby brak oryginału zeznania w aktach sprawy ks. Mistata. Oba te dokumenty trafiły do Warszawy i wylądowały w teczce z materiałami na Sapiehę” – piszą dziennikarze „Rzeczpospolitej”.

Srokowski i tak został przeniesiony do Poznania, gdzie pracował do stycznia 1952 roku. Wtedy pojawiły się zarzuty defraudacji pieniędzy z funduszu operacyjnego przeznaczonego na wynagrodzenia dla tajnych współpracowników oraz fałszerstwa dokumentów. Został zawieszony w obowiązkach i usunięty ze struktur partyjnych. We wrześniu 1952 roku Wojskowy Sąd Rejonowy w Poznaniu skazał go na pięć lat więzienia. Udowodniono mu wystawianie fikcyjnych pokwitowań i przywłaszczenie pieniędzy z funduszu operacyjnego.

„Ponadto groził przypadkowym przechodniom służbową bronią i zdekonspirował informatora (ks. Anatola Boczka), z którym w miejscu publicznym pił alkohol. W wyniku amnestii zmniejszono mu wyrok do trzech lat. Po odsiadce powrócił w okolice Krakowa” – czytamy na łamach „Rzeczpospolitej”.

Źródła: rp.pl, gdanskstrefa.com

« 1 »

reklama

reklama

reklama