Kiedy ufasz, że Bóg o wszystko zadba, zaczynasz cieszyć się jak dziecko

Pątnicy do Neapolu: Mariusz i Elżbieta Piotrowscy mają już ponad 1800 kilometrów za sobą. I wiele dowodów na to, że mimo ogromnego, pielgrzymiego trudu, Bóg nieustannie się nimi opiekuje.

Mariusz i Elżbieta Piotrowscy wyruszyli 14 maja z Przasnysza, by szlakiem sanktuariów dojść do Neapolu. Oprócz plecaka, karimaty, śpiwora i namiotu, niosą także intencje. „Cały swój wysiłek ofiarujemy Maryi Królowej Polski, prosząc Ją o nawrócenie grzeszników, za dusze w czyśćcu cierpiące oraz nawrócenie i pomyślność Jej Królestwa” – wyjaśniają. Pątnicy planowali pokonać 2300 kilometrów, by 14 sierpnia, w 415. rocznicę maryjnych objawień i 405. śmierci ks. Juliusza Marcinelliego dojść do Neapolu.

„Na trasie zaskoczyły nas ekstremalne upały, burze w Alpach i kontuzje, które uniemożliwiły nam wędrówkę według pierwotnego planu. Gwałtowne wyładowania atmosferyczne towarzyszyły nam przez całe Alpy, dopiero od Wenecji można było spokojnie iść. Ale tu z kolei zaczęły się upały, które zmusiły nas do robienia dłuższej przerwy w ciągu dnia. Codziennie staramy się pokonywać dystans ok. 25 km, ale były dni, że z wielkim trudem przeszliśmy 10. Nasz plecak w najcięższym momencie ważył 29 kg, to przez 6,5 litrowy zapas wody” – wyjaśniają pątnicy.

Mariusz i Elżbieta pokonali już ponad 1800 km, do celu zostało im już niecałe 600. Najczęściej – oszczędzając fundusze – nocują w namiocie „na dziko”. „Noclegi komercyjne są bardzo kosztowne, nawet pole namiotowe to koszt 33-35 euro za dwie osoby z namiotem. To dla nas bardzo duże koszty. Na portalu zrzutka.pl prowadzimy zbiórkę, która pomoże nam pokryć także nieprzewidziane wydatki. Podczas drogi kupiliśmy już trzecią parę butów... Całkowity koszt szacujemy na 50 tys. zł...” – mówią.

Na szczęście zdarza się, że ktoś zaopiekuje się nimi na szlaku, zasponsoruje nocleg w hostelu lub zaprosi do siebie do domu. „Tak było na przykład we Włoszech, gdzie pani Elżbieta i pan Paweł przyjęli nas pod swój dach. Po raz pierwszy od wielu już dni nie czuliśmy bólu bioder, który był wywołany twardą powierzchnią w namiocie. Za wszystko dziękujemy Bogu i doceniamy to, że na co dzień mamy, gdzie mieszkać, ciepłą wodę, prysznic…Kiedy się zrozumie, że wszystko jest darem Boga, każda z tych domowych czynności staje się powodem do radości i uśmiechu” – dodaje Mariusz.

Na pielgrzymkowy profil na Facebook „Maryjo Ratuj”, na którym relacjonują swoją wyprawę, natkną się przypadkiem ks. Krzysztof Dąbrowski, polski ksiądz posługujący we Włoszech. „Tak się przejął naszym losem, że kilka dni gościł nas u siebie na parafii. Dzięki temu mogliśmy zregenerować siły i zrobić pranie. Ksiądz zaoferował także pomoc w organizacji noclegów w parafiach na trasie do Neapolu. Jesteśmy bardzo wdzięczni, to dla nas bardzo duża pomoc” – mówią pątnicy.

Małżonkowie przyznają, że ogromnej gościnności doświadczyliśmy także w Austrii, szczególnie od mieszkającej tam Polonii. „Wielokrotnie zdarzyło się, że ktoś zaproponował nam obiad, dał pieniądze na dalszą drogę lub zapłacił za nocleg. Ta pomoc jest dla nas bezcenna, bez niej nie bylibyśmy w stanie iść dalej. Codziennie modlimy się o to, by Bóg stawiał na naszej drodze ludzi, którzy mogą nam pomóc” – mówi. „Spotkaliśmy na przykład kobietę, która wielokrotnie pielgrzymowała i wie, co to znaczy pielgrzymi trud. Do tej pory mamy z nią kontakt, pomaga nam, jak może” – dodają.

Pątnicy proszą Boga także o to, by ich pielgrzymka była dla innych świadectwem wiary. „Wzbudzamy duże zainteresowanie na szlaku. Ludzie są zszokowani, że idziemy z Polski do Neapolu. Nie dowierzają. Często te przypadkowe spotkania są okazją do rozmowy o wierze. Pamiętam mężczyznę z piwem i papierosem, który opowiedział nam o tym, jak próbował się modlić, ale z braku cierpliwości porzucił tę praktykę. Opowiedziałem mu wówczas, jak wytrwała modlitwa Duchowej Adopcji zaczęła zmieniać moje życie” – mówi Mariusz Piotrowski. „We Włoszech zostaliśmy zaproszeni na kolację do pewnej osoby, która potrzebowała umocnienia w wierze. Widać, że te spotkania są ważne” – dodają.

Pątnicy są przekonani, że każda trudna sytuacja na szlaku – a podczas wędrówki ich nie brakuje – uczy ich zaufania w Bożą Opatrzność. „Kiedy ufasz, że Bóg o wszystko zadba, zaczynasz cieszyć się jak dziecko. Uczymy się  także być zależnym od innych i dawać innym okazję do spełniania uczynków miłosierdzia. Wierzymy, że wszelka, nawet najdrobniejsza, pomoc udzielona pielgrzymom na szlaku jest przed Bogiem ofiarą. Wiele osób dzięki temu stało się częścią tej pielgrzymki, wierzymy, że przyniesie ona wielkie owoce w ich życiu i życiu osób, za które się modlimy” – mówią.

Do Neapolu – celu drogi, zostało pątnikom jeszcze około 600 kilometrów. „Ważne, by wytrwać. Mimo różnych trudności także finansowych, chcemy pokazać Bogu, że dotrzymamy złożonej przed Nim obietnicy. Chcemy, żeby jak najwięcej łask spłynęło na Polskę! Widzimy, jak wiele osób odchodzi od wiary…Chcemy prosić dla nich o łaskę i spłacić nasz dług wdzięczności, bo nie wiemy, kto ją nam wymodlił” – mówią małżonkowie.

Pielgrzymkę można śledzić w mediach społecznościowych na profilu Maryjo Ratuj na Facebook >>. Pątników można także wesprzeć finansowo na portalu zrzutka.pl.

 

 

Godło i barwy RPProjekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama