Sposobem, który sam Pan Jezusowi nam proponuje, aby pozwolić Mu przemienić nasze serca jest modlitwa za naszych nieprzyjaciół – wskazuje ks. Michał Kwitliński w dzisiejszym komentarzu liturgicznym.
Miłość nieprzyjaciół może nam się wydawać zadaniem zbyt wielkim, nie do uniesienia. A jednak Jezus wyraźnie mówi, że mamy to zadanie podejmować i przez to upodabniać się do Niego samego.
Sposobem, który sam Pan Jezusowi nam proponuje, aby pozwolić Mu przemienić nasze serca jest modlitwa za naszych nieprzyjaciół. Jeśli czujemy, że wyzwanie, które stawia nam Pan, nas przerasta, zacznijmy jak w sporcie czy nauce języków, od poziomu „początkujący”. Może zacząć od osób, które lubię, a nawet kocham, na przykład członków mojej rodziny, ale z którymi mi ostatnio nie po drodze
Innym praktycznym sposobem realizacji tej modlitwy może być prośba do Boga za tymi, których uważam za swoich politycznych przeciwników.
Osoby, wobec których ciężko mi okazać choć trochę życzliwości, mimo że nie są moimi osobistymi wrogami. Na przykład ostatnie wybory rozpaliły w nas emocje, często wyrażające się we wrogości wobec określonych polityków czy dziennikarzy. Oburzenie na pewne słowa, zachowanie czy działanie osoby publicznej samo w sobie jest naturalne i zrozumiałe. Polityka dotyczy dobra wspólnego, a więc czegoś, co każdemu obywatelowi powinno być drogie. Jednak łatwo oburzenie przemienia się we wrogość wobec człowieka, którego osobiście w ogóle nie znam. Czy spróbowałem się pomodlić za polityka, którego uważam za szkodliwego dla kraju? Szczerze życząc mu szczęścia, choć niekoniecznie w wyborach.
Więcej w dzisiejszym komentarzu liturgicznym.