reklama

Ks. Stryczek: przez 3 lata budziłem się i zastanawiałem, co się dzisiaj złego wydarzy

Moi przeciwnicy dotarli do moich współpracowników, do duszpasterstwa i do rodziny – mówi ks. Jacek Stryczek, pomysłodawca Szlachetnej Paczki. Prokuratura po raz drugi umorzyła śledztwo w sprawie rzekomego mobbingu w założonym przez ks. Stryczka stowarzyszeniu Wiosna.

JJ

dodane 13.06.2025 12:58

„Taka decyzja prokuratury powinna zapaść już w październiku 2018 roku, bo wiadomo było, że nic nie ma i że to wszystko jest na siłę. To był taki układ, że portal Onet coś napisał, a partia Razem złożyła doniesienie do prokuratury. Było to w ten sposób przemyślane, aby prokuratura mogła mnie grillować przez wiele lat” – powiedział ks. Jacek Stryczek „Naszemu Dziennikowi”.

Dwa umorzenia

Śledztwo dotyczące mobbingu w odpowiedzialnym za organizację Szlachetnej Paczki Stowarzyszeniu "Wiosna", któremu szefował ks. Stryczek, zostało wszczęte w 2018 r. po publikacji Onetu. W artykule autorstwa Janusza Schwertnera napisano, że choć Szlachetna Paczka jest wielkim projektem charytatywnym, to codziennością w fundacji prowadzonej przez księdza ma być mobbing, ataki na pracowników, poniżanie ludzi. Pracownicy stowarzyszenia skarżyli się m.in. na to, że duchowny wypytuje ich o prywatne sprawy, a potem wykorzystuje je z pozycji przełożonego. 21 byłych pracowników Wiosny mówiło o problemach psychicznych mających wynikać z patologicznych zachowań szefa.

W 2022 r. prokuratura umorzyła śledztwo gdyż nie doszukała się znamion czynu zabronionego w postępowaniu ks. Stryczka. Postepowanie wznowiono w 2023 r., by ponownie, wobec braku stwierdzenia przestępstwa, umorzyć je w maju 2025 r.

Twórca Wiosny ustąpił ze stanowiska prezesa tuż po publikacji. Dziś jest w konflikcie z obecnym kierownictwem. Władzę w stowarzyszeniu objęła Joanna Sadzik, która po kilku zmianach obecnie znów jest prezesem.

Szykanowanie, które wykańcza

Jak mówi „Naszemu Dziennikowi” ks. Stryczek, przez cały czas miał w sprawie jedynie status świadka, więc nie wiedział, co dzieje się w śledztwie.

„A dodajmy, że w sumie było 750 świadków – zaznacza. – Przesłuchiwane były nawet osoby, które mnie w ogóle nie znały. Była to decyzja polityczna”.

Duchowny twierdzi, że z nieprzychylnymi mediami by sobie poradził, ale „niestety, były to działania podjęte w wielu wymiarach”.

„Moi przeciwnicy dotarli do moich współpracowników, do duszpasterstwa i do rodziny. Po prostu wszędzie, nawet na plebanie do księży” – opowiada. I dodaje:

„Zastosowano wobec mnie taki model szykanowania, który wykańcza. Przez 3 lata żyłem jak James Bond, budziłem się i zastanawiałem, co się dzisiaj złego wydarzy i jak ja to pokonam. To nie jest w ogóle przesada, każdego dnia trzeba było pokonywać jakąś kolejną przeszkodę, bo ktoś tak to właśnie zaplanował. Żyłem jak w czasach PRL-u, łącznie z tym, że wstawiano ludzi do mojego środowiska”.

Ks. Stryczek zapewnia też, że jego relacja z Bogiem się nie zmieniła.

Źródło: „Nasz Dziennik”

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

1 / 1

reklama