reklama

Prezydent przeciwko unijnej nadregulacji w sprawie blokady treści w internecie

„Czy jest zgodne z polityką platform cyfrowych albo rządu to, aby mówić wprost, że małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny zgodnie z polską konstytucją? Ja nie wiem, kto będzie decydował o wciskaniu guzika”– ostrzegał Karol Nawrocki, odnosząc się do ustawy cenzorskiej.

JJ

dodane 28.11.2025 14:09

Prezydent spotkał się z uczestnikami Kongresu Młodych Konserwatystów, który odbywa się w Lublinie. Odniósł się m.in. do uchwalonej tydzień temu przez Sejm nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, która ułatwi blokowanie treści w internecie. Zakłada ona, że prezesi Urzędu Komunikacji Elektronicznej oraz Krajowej Rady Radiofonii i telewizji będą mogli decydować o usunięciu wpisów internetowych dotyczących 27 czynów zabronionych. Regulacja jest wprowadzana pod naciskiem Unii Europejskiej, która wydała Akt o usługach cyfrowych (DSA).

Polacy kochają wolność

Nawrocki zastrzegł, że stara się nie mówić wcześniej o tym, jaką decyzję podejmie w sprawie ustaw, tym bardziej, że w przypadku tej konkretnej prace jeszcze się nie zakończyły. Jednocześnie ocenił, że często ustawy, które trafiają na jego biurko, są „nadregulacjami”.

Stwierdził, że Polacy są narodem przywiązanym do wolności, tymczasem – jak zauważył – nowelizacja ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną dąży do „zabierania Polakom możliwości dzielenia się swoimi opiniami w internecie”.

„To jest chęć wprowadzenia głębokiej nadregulacji i zabrania głosu wielu z was, którzy pod imieniem i nazwiskiem dzielą się swoimi opiniami, które być może nie są mainstreamem, być może ktoś się z nimi nie zgadza”

– uważa prezydent.

Media publiczne nie mogą dezinformować

Dodał, że część z katalogu 27 czynów zabronionych, które są podstawą do usunięcia treści z internetu, jest zasadna.

„Jestem zdecydowanym przeciwnikiem tego, aby nadużywać wizerunku osób do tego, żeby promować jakieś oferty komercyjne, szczególnie jeśli to nie jest zgodne ze stanowiskiem tych osób. Jestem przeciwny temu, aby w internecie można było promować handel ludźmi” – podkreślił prezydent.

Jednocześnie wyraził zastrzeżenie, że decyzja „o tym, co jest prawidłowe, a co jest nieprawidłowe” ma należeć do urzędnika, wskazanego przez premiera, niezależnie od tego, kto nim jest.

„Zastanawiam się, czy jest zgodne z polityką platform cyfrowych albo rządu to, aby mówić wprost, że małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny zgodnie z polską konstytucją. Czy jest zgodne poruszanie się w przestrzeni internetowej z hasłami, w których jest płeć żeńska i jest płeć męska? Ja nie wiem, kto będzie decydował o wciskaniu guzika, co jest prawidłowe, a co nie jest prawidłowe, więc takie zagrożenia wokół tej ustawy widzę jako człowiek głęboko przywiązany do wolności”

– powiedział Nawrocki.

Jego zdaniem, „żeby zacząć cenzurę w internecie, należy najpierw uporządkować kwestie publicznych organów, instytucji, telewizji publicznej, które nie mogą dezinformować”. Ocenił, że telewizja publiczna i stacje komercyjne często dezinformują m.in. na jego temat.

Bez możliwości odwołania

Zgodnie z uchwaloną tydzień temu przez Sejm nowelą ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, nadzór nad stosowaniem unijnego Aktu o usługach cyfrowych (DSA) ma sprawować w Polsce – w większości przypadków – prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE), w zakresie platform wideo – Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji (KRRiT), a w zakresie platform handlowych oraz innych spraw dotyczących ochrony konsumentów prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK).

Ustawa przewiduje, że urzędnicy będą mogli wydawać decyzję o blokowaniu treści dotyczących 27 czynów zabronionych, głównie w Kodeksie karnym, zawierających m.in.: groźby karalne, namowę do popełnienia samobójstwa, pochwalanie zachowań o charakterze pedofilskim, propagowanie ideologii totalitarnych, a także nawoływanie do nienawiści i znieważanie na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych – w tym treści zawierające bliżej niesprecyzowaną mowę nienawiści, rozpowszechniane w mediach społecznościowych. W ustawie wymieniono też treści naruszające prawa autorskie czy treści odnoszące się do nielegalnej sprzedaży towarów lub nielegalnego świadczenia usług.

Zgodnie z nowelą autor spornej treści ma otrzymywać od usługodawcy internetowego zawiadomienie o rozpoczęciu procedury i będzie miał dwa dni na przedstawienie swojego stanowiska.

Od decyzji UKE i KRRiT o usunięciu treści nie będzie przysługiwać odwołanie.

Autor będzie mógł ewentualnie iść do sądu.(PAP)

Źródło: Logo PAP

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

reklama