Abp Chaput: jeśli chcemy zachować katolicką tożsamość, musimy zapłacić cenę

W wydanej właśnie książce abp Charles Chaput zwraca uwagę na nieuchronny konflikt pomiędzy wartościami, jakimi żyje dzisiejszy świat, a tym, co jest i powinno być ważne dla katolika. Próby unikania tego konfliktu prowadzą ostatecznie do utraty katolickiej tożsamości

W wywiadzie udzielonym agencji CNA na temat książki Rzeczy, za które warto umrzeć: myśli o życiu wartym przeżywania (Things Worth Dying for: Thoughts on a Life Worth Living), arcybiskup Charles Chaput, emerytowany metropolita Filadelfii, mówi o tym, jak mocno trzymać się wiary wśród świata, który jest często nam wrogi oraz jak pamięć o własnej śmierci może pomóc skupić się i nadać właściwy kierunek życiu.

Porusza również temat ostatnich zmian w amerykańskiej kulturze oraz wyzwań, jakie przed katolikami stawia obecnie amerykańska polityka, a w szczególności wybór Joe Bidena na prezydenta USA. Katolicyzm, który boi się wyzwań lub konfliktu i z tego względu unika poruszania istotnych kwestii, nie ma szansy się ostać. Abp Chaput określa go symbolicznie mianem katolicyzmu „wielkiego namiotu”, w którym miałoby się zmieścić wszystko i wszyscy, niezależnie od wierności nauczaniu Kościoła, a który ostatecznie okaże się pusty – bo nikt takiego katolicyzmu nie potrzebuje.

Poniżej obszerne fragmenty wywiadu z arcybiskupem Chaputem:

W jaki sposób nowa książka łączy się z poprzednią, „Oddajcie Cezarowi”?

Arcybiskup Chaput: Życie wiarą chrześcijańską w uczciwy sposób wymaga stosowania Ewangelii do wszystkiego co myślimy i robimy, a przynajmniej próbujemy robić. Książka „Oddajcie Cezarowi” skupiała się dość mocno na tym, jak nasze katolickie przekonania powinny właściwie krzyżować się z polityką i kulturą. Ale wiele się zmieniło w naszym kraju w ciągu 13 lat dzielących te dwie książki. Zarówno nasza polityka, jak i kultura stały się bardzo konfliktogenne. Książka „Rzeczy, za które warto umrzeć” zawiera wiele przemyśleń na temat kultury i polityki, ale nie jest to jej główny temat.

Skąd tytuł: „Rzeczy, za które warto umrzeć”?

To, za co jesteśmy gotowi umrzeć, ujawnia to, dla czego jesteśmy gotowi żyć, to, co naprawdę uważamy za święte - nie tylko w słowach, ale i w sercu. Wszyscy w końcu umrzemy i wszyscy mamy nadzieję na „dobrą” śmierć. Ale dobra śmierć może być tylko owocem dobrego życia, życia prowadzonego w prawości i we właściwym celu. Jak osiągnąć tę uczciwość i żyć w perspektywie właściwego celu – to treść tej książki.

Dlaczego uważa Ksiądz Arcybiskup, że amerykańskim katolikom trzeba przypominać o tym, za co warto umierać?

Amerykanie doświadczają niezwykle skutecznej ekonomii konsumpcjonizmu. Nawet najbiedniejszym z nas żyje się lepiej niż większości świata. Ale ta sama ekonomia otacza nas rozproszeniem, znieczulicą i hałasem. Możemy łatwo stracić z oczu to, co naprawdę ważne, aż do momentu, gdy jest już za późno, by zrobić cokolwiek w sprawie biegu i sensu naszego życia. Musimy pamiętać, dlaczego tu jesteśmy, a na to „dlaczego” nie da się odpowiedzieć w satysfakcjonujący sposób niczym, co ten świat ma do zaoferowania.

Jak Ksiądz Arcybiskup sądzi, jakie najtrudniejsze wybory muszą dziś podejmować amerykańscy katolicy, aby zachować prawdziwą katolicką tożsamość?

Wszyscy – duchowni, świeccy i zakonnicy – wolimy wygodę od dyskomfortu, a nikt z nas nie chce być obiektem pogardy czy publicznej krytyki. W przeszłości wiara religijna zawsze zajmowała szanowane miejsce w życiu naszego narodu. Teraz często traktuje się ją z drwiną. Dla wierzących jest to coś nowego, bardzo nieprzyjemnego, co stwarza wielką pokusę, aby stchórzyć. Ale jeśli twierdzimy, że jesteśmy naśladowcami Jezusa Chrystusa, nie możemy unikać krzyża. Jeśli chcemy zachować naszą katolicką tożsamość, wiąże się to z ceną w postaci osobistego świadectwa, które może być bolesne.

Krytycy twierdzą, że podejście Arcybiskupa do tożsamości katolickiej jest podejściem „wojownika kulturowego”, nie pasującym do podejścia bardziej „pastoralnego”. Jak by Ksiądz Arcybiskup na to odpowiedział?

Jest taki wspaniały termin w psychologii, który nazywa się „projekcja”. Jest to nawyk – bardzo powszechny nawyk – przenoszenia na innych postaw i grzechów, których sami jesteśmy winni.  Za każdym razem, gdy ktoś rzuca oskarżenie o „wojowniczość kulturową”, warto przyjrzeć się jego własnym motywom. Wojownicy kulturowi występują we wszystkich obszarach kulturowego spektrum, włączając w to całkiem sporą liczbę tych, którzy określają siebie jako postępowych i dla których słowo „pastoralny” często tłumaczy się jako „dostosowujący się” lub „pobłażliwy”.

Pismo Święte przypomina nam, że musimy mówić prawdę z miłością. Osoby ludzkie zawsze wymagają naszego szacunku jako dzieci Boże. Ale zawsze musimy mówić prawdę. Potępianie ludzi jest złe. Nazwanie destrukcyjnego zachowania i przeciwstawienie się mu jest słuszne i często konieczne, a zaniechanie tego jest brakiem odwagi. Jeśli konflikt wynika z prostego powiedzenia prawdy, nie ma powodu, by za niego przepraszać lub się go obawiać. Konflikt jest smutną, ale nieuniknioną częścią życia w upadłym świecie. Nigdy nie jest podejściem duszpasterskim wprowadzanie kogokolwiek w błąd, czy to przez nasze słowa, czy przez nasze milczenie.

Jakiego rodzaju wyzwania stoją przed amerykańskimi katolikami dzisiaj, gdy prezydentem jest katolik, który w praktyce nie zgadza się z podstawowymi zasadami katolickimi?

Administracja prezydenta Bidena jest i będzie przynoszącym wielkie szkody problemem dla Kościoła i dla wszystkich amerykańskich katolików, którzy poważnie traktują nauczanie swojej wiary. Każdy, kto sugeruje, że jest inaczej – niezależnie od jego rangi czy roli w Kościele – po prostu oszukuje siebie i innych. Nie można być katolikiem i dowolnie wybierać kwestie, w które się wierzy. Można oczywiście próbować to robić, ciesząc się poklaskiem, ale katolicyzm „wielkiego namiotu” (tj. próbujący zmieścić wszystkich), prędzej czy później okaże się pustym namiotem. Nikt go tak naprawdę nie potrzebuje.

« 1 »

reklama

reklama

reklama