„Ich sytuacja jest tragiczna" – mówi Ormianka mieszkająca w Polsce. Górny Karabach nie ma sił, by walczyć

Tysiące Ormian ucieka jedyną drogą – górską i krętą – z Karabachu do Armenii. Uciekają drogą, która do tej pory była przez Azerbejdżan zablokowana. Teraz jest otwarta. Być może to wynik zmiany władzy w Górskim Karabachu.

W Karabachu do tej pory mieszkało blisko 120 tys. osób. Teraz z dnia na dzień jest ich coraz mniej. 

„Ich sytuacja była i jest tragiczna” – mówi Armine Ożga Margaryan Ormianka mieszkająca w Polsce, której część rodziny żyje w Armenii.

„Od przeszło 30 lat siedzą na tykającej bombie, a teraz już po prostu nie mają siły. Tym bardziej nie mają siły na wojnę. Ludzie, którzy stamtąd uciekają, płaczą, zamykają swoje drzwi i wyjeżdżają, bo nie chcą żyć pod panowaniem Azerów, którzy tak naprawdę łącząc siły z Erdoganem, walczą przeciwko Armenii. Oni ciągle mają w pamięci tureckie ludobójstwo z 1915 r., i boją się nowych czystek etnicznych. To zresztą powszechna wiedza, że Turcja i Azerbejdżan chcą połączyć swoje państwa” – stwierdza Armine. 

Górski Karabach to historyczne tereny Armenii. Po rozpadzie ZSRR zostały jednak przydzielone do Azerbejdżanu. Mimo tego na terenie Karabachu cały czas mieszkali Ormianie. Armenia wszelkimi możliwymi siłami starała się pomóc tym ludziom.

W 2020 r. przez 44 dni trwała wojna o Górski Karabach między Armenią a Azerbejdżanem.

„Ich sytuacja jest tragiczna". Górskich Karabach nie ma sił, by walczyć, a Azerowie niszczą kulturę chrześcijańską

„Zginęło tam wtedy bardzo dużo młodych ludzi, którzy rzucili wszystko by walczyć. Teraz jednak nikt już nie chce o ten Karabach walczyć, bo to walka z góry przegrana. Tym bardziej że dziś Armenia jest bardzo mocno wewnętrznie skonfliktowana i prawdopodobnie właśnie dlatego teraz znowu Azerbejdżan próbuje zająć terytorium, którego nie zajęli ostatnio. To nawet już trudno nazwać wojną. Ormianie się nie bronią, bo też nikt im nie pomaga, ani Putin, który w 2020 r. wysyłał do Karabachu siły pokojowe, ani inne państwa.  Najgorsze jest to, że tam niszczona jest historia chrześcijaństwa. To tereny pierwszych chrześcijan, a niszczone są najstarsze kościoły, przepiękne budowle. To bardzo boli" – mówi Armine. 

Azerbejdżan informuje świat, że próbuje zapewnić tzw. reintegrację etniczną, natomiast Ormianie widzą to zdecydowanie inaczej. Dlatego jak tłumaczy Armine uciekają do Armenii. Kraj jednak tak naprawdę nie jest gospodarczo przygotowany na przyjęcie tak dużej grupy uchodźców. 

„Sercem na pewno Armenia przyjmie wszystkich"  – stwierdza Armine. Czy jednak da radę finansowo?

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama