750. dzień wojny na Ukrainie. „Ukraińcy drżą, gdy słyszą dzwoniący telefon”

Ukraińcy cały czas żyją w napięciu, dlatego że boją się każdego dźwięku telefonu czy sygnału SMS. To rzutuje na nastrój i sposób życia, trwoga towarzyszy im cały czas i odbija się też na dzieciach – powiedział portalowi Polskifr.fr ordynariusz charkowsko-zaporoski bp Paweł Gonczaruk, mówiąc o emocjach, jakie towarzyszą rodzinom żołnierzy, oczekującym na wieści z frontu. 14 marca to już 750. dzień wojny na Ukrainie.

Linia frontu rozciąga się na długości ok. 1000 km. Jak podkreślił bp Gonczaruk, rozmowy z kobietami, których mężowie lub synowie są na froncie, nie są łatwe. Nadzieje na rychły koniec wojny nie zostały spełnione. „Minęły dwa lata, ale sytuacja nadal jest niebezpieczna, potężne walki trwają. Gdy udało się wypchnąć wojska rosyjskie od Charkowa była nadzieja, że wojna zmierza ku końcowi. Tymczasem pod koniec lata 2023 r. rozpoczęły się znowu bardzo intensywne walki. Nasze wojsko musiało wycofywać się z niektórych mniejszych miejscowości” – przypomniał ordynariusz charkowsko-zaporoski. „Ludzie cieszyli się, że już wracają do siebie i na nowo mają możliwość gospodarowania. Rozminowywanie pól wiązało się jednak z tym, że ludzie ginęli” – dodał duchowny.

Rosyjska pogarda dla życia

Bp Gonczaruk zaznaczył, że pogarda Rosjan dla ludzkiego życia jest bezgraniczna. „Jest tak, że z rosyjskiej strony absolutnie się nie liczą z ludźmi, oni cały czas idą takimi falami: jedni padli, idą już drudzy, potem trzeci, idą po trupach. To są okropne rzeczy” – powiedział ukraiński duchowny. „Natomiast z naszej strony też giną żołnierze, młodzi chłopcy, specjaliści, inżynierowie, kwiat społeczeństwa. Jest też dużo rannych, okaleczonych lub tych, którzy przepadli bez wieści, np. mój kolega z klasy” – dodał.

Wielką traumą dla Ukraińców jest pobyt ich bliskich w rosyjskich więzieniach w roli jeńców. „Takich sytuacji jest dużo. Kiedy jeńcy wracają, są okaleczeni, ważą po 40 kg. Jedzenia dostają tylko tyle, żeby nie umarli. Wielu z nich Rosjanie zabili, choć podają, że sami zmarli. To są naprawdę okropne rzeczy. Oni w chłodzie, głodzie, bez wody, każdego dnia są bici tylko dlatego, żeby dali się złamać” – zaznaczył ordynariusz charkowsko-zaporoski.

Bardzo trudne są wizyty na froncie. Niemal każda z nich wiąże się z doświadczeniem odchodzenia poległych. „Czasem przyjeżdżam do żołnierzy i kogoś pytam o jakiegoś żołnierza, którego znałem. Następuje cisza i mówią, że jego już nie ma. Gdy kogoś grzebią, stawiają flagę koło grobu. Gdy jedzie się koło cmentarzy w wielkich miastach, są lasy tych flag. Z każdym tym grobem wiąże się historia dramatu ludzi: matek, dzieci, rodzeństwa” – zaakcentował hierarcha w rozmowie z portalem Polskifr.fr.

Mechanizm obronny

„Historie, o których słyszymy, są na tyle tragiczne, że nasza psychika wypracowała już antidotum – mechanizm obronny. Działa to tak, że człowiek odczuwa obojętność” – podkreślił bp Paweł Gonczaruk, opowiadając o psychice w czasie wojny, kiedy nie reaguje ona należycie na drastyczne informacje, żeby chronić człowieka przed traumą.

„Tragedia odbywająca się na Ukrainie jest przyczyną wielkiej presji. Psychika przychodzi z pomocą i wyłącza wiele różnych funkcji poznawczych. Występuje np. zobojętnienie, zmęczenie, brak  koncentracji, uwagi, logiki w myśleniu i działaniu” – wyliczył bp Paweł Gonczaruk, odnosząc się do licznych informacji, jakie otrzymuje także od Ukraińców przebywających poza ojczyzną.

„Ludzie w naszym kraju przeżywają bardzo trudny czas” – podkreślił biskup charkowsko-zaporoski. Media umożliwiają śledzenie tragicznych wydarzeń niemal na bieżąco. „Dzisiaj wojna jest online, można zobaczyć, jak to się odbywa” – powiedział biskup i dodał, że ogrom cierpienia wpływa na wzrost agresji w społeczeństwie. „Ludzie nie wytrzymują. Coraz częściej słyszy się, że ktoś kogoś po pijanemu zabił. Próbują to napięcie zalać alkoholem. Policja w Charkowie podkreśla, że nie ma takiego dnia, żeby nie doszło do jakiegoś zabójstwa” – poinformował bp Gonczaruk w rozmowie z Polskifr.fr.

Szczególnym cierpieniem dotknięci są uchodźcy. „Grupa ludzi, która też bardzo cierpi, to uchodźcy, którzy musieli uciekać”. Jak podkreślił ordynariusz charkowsko-zaporoski, Ich sytuacja jest trudniejsza niż tych, którzy planowali wyjazd. Ci, którzy musieli uciekać, patrzą z odległości na to, co się odbywa. Paradoksalnie przeżywają to trudniej niż ci, którzy są na miejscu, bo nie mają kontaktu z bliskimi i nie o wszystkich tragediach są informowani.

Biskup zaznaczył, że osoby, które wyjechały z terenów przyfrontowych, „niosą w sobie smutek, ale nie mogą tego pokazać na zewnątrz, bo ktoś może powiedzieć, że to jest wyraz niezadowolenia czy niewdzięczności za okazaną pomoc, więc cały czas odgrywają uśmiech. Trudno jednak o radość, kiedy państwo umiera” – podkreślił duchowny.

Pomoc i nadzieja

Jak podkreślił ordynariusz charkowsko-zaporoski, obecnie na Ukrainie „nic nie można zaplanować, bo jest obawa, że jutro wszystko może zostać zniszczone”. Niepewny czas wojny stwarza okazję do nadużyć. Ci, którzy się ich dopuszczają, nie są patriotami, to są osoby bez korzeni, oni nie mają ani sumienia ani wiary, ani żadnych skrupułów” – zaznaczył biskup i dodał. „Niektórzy doradzają, żeby oddać ziemię. Oskarżają, że to wy jesteście winni. Oskarżają naród, który się broni” – dodał.

Wielkim dramatem Ukraińców jest rozłąka w rodzinie. „Rodziny często są rozerwane, bo np. mąż został na Ukrainie” – zaznaczył biskup. Jednocześnie Ukraińcy doświadczyli i doświadczają wiele dobra, szczeglnie ze strony Polaków. „Pierwszym państwem, które przygarnęło uchodźców z Ukrainy, była Polska” – przypomniał bp Gonczaruk i dodał, że w dużej mierze dzięki sąsiadom z Polski sprawy materialne Ukraińców zostały zabezpieczone, a dzieci mogły iść do szkół” – podsumował bp Paweł Gonczaruk.

Polskfir.fr

 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama