Dziś w Nigerii chrześcijanie to mniej więcej połowa populacji. Z roku na rok nasila się jednak muzułmański terror i jeśli nic go nie powstrzyma, w ciągu pół wieku chrześcijanie zostaną wymazani z mapy tego kraju. Tamtejsi biskupi z umiarkowanym optymizmem przyjmują deklarację Donalda Trumpa o ogłoszeniu Nigerii krajem szczególnej troski, podkreślają jednak, że to nie wystarczy.
W deklaracji prezydenta Trumpa ogłoszonej 31 października, mówiącej, że chrześcijaństwo w Nigerii „stoi w obliczu egzystencjalnego zagrożenia” nie było cienia przesady. Jeśli islamski terror nie zostanie powstrzymany, w ciągu najbliższych pięćdziesięciu lat wszyscy chrześcijanie zostaną wymordowani lub zmuszeni do ucieczki. I nie chodzi tu o jakąś nieliczną mniejszość, ale o połowę ludności ponad dwustumilionowego kraju.
Prezydent USA zagroził wstrzymaniem wszelkiej pomocy dla Nigerii i rozpoczęciem działań wojskowych, jeśli rząd nie powstrzyma rzezi chrześcijan. Później poinstruował Departament Obrony, aby przygotował się do ewentualnej „akcji”.
Słowa amerykańskiego prezydenta wywołały mieszane reakcje wśród hierarchów Kościoła w samej Nigerii. Prawdą jest, że kraj ten to dziś najbardziej niebezpieczne dla chrześcijan miejsce na ziemi. Z ośmiu tysięcy chrześcijan, którzy co roku giną z powodu swej wiary na całym świecie, aż 6 tysięcy to mieszkańcy Nigerii. Ewentualna amerykańska interwencja zbrojna nie poprawiłaby jednak sytuacji chrześcijan, a wręcz mogłaby ją pogorszyć. Jak podkreśla Bartosz Rutkowski z Fundacji Orla Straż
„Jeśli przyjadą biali z karabinami «ratować chrześcijan», to skończy się to jeszcze większą masakrą. To byłyby tragiczne skutki”
Dostrzeżenie problemu Nigerii spotkało się ze słowami uznania ze strony Prawosławnego Komitet Spraw Publicznych (OPAC), który od wielu lat bezskutecznie próbował zwrócić uwagę społeczności międzynarodowej na prześladowania chrześcijan w Nigerii.
„Cierpienie chrześcijan w Nigerii trwa już zbyt długo" – powiedział w oświadczeniu George Gigicos, prezes OPAC. Jesteśmy głęboko wdzięczni, że administracja Trumpa dostrzegła powagę tego kryzysu i słusznie przywróciła Nigerię na listę krajów szczególnej troski”.
Chrześcijańskie południe, muzułmańska północ
Biskup Mathew Kukah z Sokoto, jednego z północno-wschodnich regionów Nigerii, który najbardziej ucierpiał z powodu przemocy, z ostrożnością podchodzi do deklaracji Trumpa.
„Nie miałem czasu, aby zapoznać się ze wszystkimi szczegółami oświadczenia, ale musimy poczekać, aby zobaczyć czy odniesie jakiś skutek.”
Pod względem religijnym Nigeria podzielona jest mniej więcej pół na pół. Na północy większość stanowią muzułmanie, na południu – chrześcijanie. W całej Nigerii mieszka ponad 230 milionów ludzi.
Zaledwie dziesięć dni przed deklaracją Trumpa – 21 października, podczas prezentacji obszernego badania – Raportu o Wolności Religijnej – przygotowanego przez papieską organizację charytatywną Pomoc Kościołowi w Potrzebie, biskup Kukah wzywał do nieuznawania Nigerii za kraj szczególnej troski, ostrzegając, że posunięcie to podważy trwające inicjatywy podejmowane w celu sprostania wyzwaniom związanym z wolnością religijną w tym kraju. Zamiast zredukować napięcia, może je jeszcze bardziej powiększyć, „zasiać wątpliwości, otworzy okna podejrzeń i strachu”, a ci, którzy dopuszczają się przemocy wobec chrześcijan, znajdą jej nowe uzasadnienie. Sytuacja jest więc delikatna i próba jej rozwiązania metodą siłową, poprzez obcą interwencję, może przynieść więcej szkody niż pożytku.
Pierwszy problem: rząd Nigerii
Ksiądz Augustine Anwuchie, nigeryjski kapłan Fidei Donum z diecezji Enugu, wskazuje, że problemem są nie tylko islamskie bojówki, ale także, a może przede wszystkim – obecne nigeryjskie władze. Jest wprawdzie niewielka poprawa, poprzedni prezydent pochodził bowiem z islamskiego plemienia Fulani i wprost sprzyjał bojówkom; obecne władze oficjalnie przyznają chrześcijanom prawo do istnienia i obrony, jednak w praktyce niewiele robią dla poprawy ich losu.
Ks. Anwuchie zauważa, że obecny rząd Nigerii wykorzystuje terror jako narzędzie politycznej kontroli, żerując na strachu i czerpiąc profity ze społecznego chaosu. Chodzi między innymi o brak społecznej kontroli nad bogatymi zasobami ropy, znajdującymi się na południu kraju, a wśród społecznego zamętu łatwiej jest robić mętne interesy z międzynarodowymi korporacjami.
„Naród płonie, podczas gdy przywódcy tańczą przy tym ogniu” – mówi ks. Anwuchie ze smutkiem.
Problem drugi: islamistyczne grupy bojowników
Na północy Nigerii działa kilka islamistycznych grup bojówkarskich. Największe to Boko Haram i Państwo Islamskie w Afryce Zachodniej. W ostatnim czasie pojawiły się mniejsze grupy terrorystyczne, które zaczęły walczyć o swoje terytoria. Najbardziej brutalną z nich są członkowie plemienia pasterskiego Fulani, dominującej muzułmańskiej grupy etnicznej.
Działają oni głównie w środkowym pasie Nigerii, zamieszkiwanym przez chrześcijańskie wspólnoty rolnicze. W latach 2019-2023 Fulani zostali oskarżeni o spowodowanie 55% zgonów odnotowanych wśród chrześcijan.
Najnowszy raport Intersociety – katolickiej organizacji pozarządowej – ujawnił, że każdego dnia w Nigerii zabijanych jest średnio 32 chrześcijan. Raport opublikowany w sierpniu wskazuje, że w ciągu pierwszych 220 dni 2025 roku w całej Nigerii siedem tysięcy chrześcijan zginęło z powodu swej wiary.
Dariusz Celiński / Orla Straż (Facebook)
Boko Haram i „kalifat islamski”
Od 2009 r. z rąk bojowników Boko Haram zginęło co najmniej 185 tys. osób, w tym 125 tys. chrześcijan i 60 tys. umiarkowanych muzułmanów. Celem Boko Haram jest ustanowienie „kalifatu islamskiego” w całym Sahelu.
Emeka Umeagbalasi, dyrektor organizacji Intersociety, walczącej o poszanowanie praw człowieka, wskazuje, że to, co obecnie dzieje się w Nigerii, przypomina sytuację w innych regionach świata, które kiedyś były chrześcijańskie, a obecnie – na skutek brutalnej ekspansji islamu stały się niemal w stu procentach muzułmańskie.
„Jeśli ten trend się utrzyma, chrześcijaństwo może zostać wymazane z Nigerii do 2075 roku” – ostrzega Umeagbalasi.
Na celowniku radykałów islamskich są także umiarkowani muzułmanie. Jednak, jak zauważyła chrześcijańska grupa wsparcia Open Doors:
„Z rąk ekstremistów ginie więcej chrześcijan niż muzułmanów – biorąc pod uwagę względną wielkość populacji muzułmanów i chrześcijan w północnych stanach”.
Nie bądź obojętny!
Dane zbierane przez organizacje broniące praw człowieka są zatrważające. Jeśli jesteś chrześcijaninem, istnieje 6,5 razy większe prawdopodobieństwo, że zostaniesz zabity niż muzułmanin. 5,1 razy bardziej prawdopodobne jest, że zostaniesz porwany.
Czy można jakoś pomóc naszym prześladowanym braciom w Nigerii? Jak najbardziej. Przede wszystkim – systematycznie modląc się za nich. To może i powinien zrobić każdy. Po drugie – nagłaśniając ich los, skłaniając instytucje międzynarodowe do wywierania nacisku na nigeryjskie władze, aby przestały tolerować islamski terroryzm – pisząc petycje czy też uczestnicząc w działaniach podejmowanych przez różne organizacje broniące praw człowieka. Po trzecie – wspierając bezpośrednio prześladowanych chrześcijan. Jak podkreśla Bartosz Rutkowski z Orlej Straży, wystarczą stosunkowo niewielkie darowizny z naszej strony, aby radykalnie zmienić ich los.
„Wynajem domu dla wdowy z dziećmi kosztuje 18 dolarów rocznie. Odbudowanie całej wsi – 30 tysięcy złotych. To niewyobrażalna efektywność pomocy.”
Czy to przez Pomoc Kościołowi w Potrzebie, czy poprzez Orlą Straż, czy też przez inną organizację – każdy z nas może i powinien coś zrobić dla naszych cierpiących braci. Listopad to miesiąc szczególnej pamięci o ich losie – nie czekajmy więc, ale śmiało podejmujmy konkretne działania!
Źródło: OSV News, Open Doors, Radio Wnet, Fundacja Orla Straż, Catholic News Agency