reklama

Weigel: spójrzmy uczciwie na historię świata; czym byłaby bez Dignitatis Humanae i bez Jana Pawła II?

Wagę soborowej deklaracji o wolności religijnej „Dignitatis Humanae” trudno przecenić. Bez niej zapewne nie byłoby pontyfikatu Jana Pawła, nie byłoby rewolucji sumienia, która doprowadziła do upadku ZSRR – imperium zła. Ci, którzy twierdzą, że promowała ona religijny indyferentyzm, tkwią głęboko w błędzie – podkreśla George Weigel.

MG

George Weigel

dodane 26.11.2025 13:32

7 grudnia mija 60 lat od dnia, w którym papież Paweł uroczyście ogłosił Deklarację Soboru Watykańskiego II o wolności religijnej, znaną pod łacińskim tytułem Dignitatis Humanae. To dzięki temu dokumentowi Kościół mógł przyjąć rolę czołowego obrońcy podstawowych praw człowieka – rozumianych zgodnie z chrześcijańską, a nie liberalno-lewicową antropologią.

Tym, którzy usiłują podważać wagę tego dokumentu, twierdząc na przykład, że jest on promocją religijnego indyferentyzmu, Weigel proponuje wyobrazić sobie alternatywny scenariusz:

Sobór Watykański II nie miał miejsca. Autorytet papieża uznawany był wyłącznie w ramach Kościoła katolickiego i ograniczał się do zagadnień stricte religijnych. Bez tej uniwersalizacji globalnego katolickiego przywództwa, nie byłoby też papieża Jana Pawła II [prawdopodobnie kolejni następcy Piusa XII byliby nadal Włochami]. Nie było papieża Jana Pawła II, nie zdarzyła się też szeroka, inspirowana chrześcijaństwem rewolucja sumienia, która przekształciła życie publiczne w naszej części Europy w latach 1979–1989. Nie było upadku systemów komunistycznych w państwach naszego regionu, ani tym bardziej nie upadł by ZSRR.

Dignitatis Humanae – śmiertelne zagrożenie dla reżimów

Jak wskazuje Weigel:

„bez uroczystego potwierdzenia przez Sobór wolności religijnej jako podstawowego prawa człowieka — prawdy opartej na godności osoby, którą można poznać zarówno przez objawienie, jak i rozum — Kościół nie byłby w stanie wiarygodnie bronić praw osób wyznających religię (a szerzej – wszystkich ludzi kierujących się sumieniem) przed ateistycznym hegemonem europejskiego komunizmu.”

Dla reżimów komunistycznych Kościół jako zamknięta instytucja był wygodnym wrogiem – sugeruje Weigel. Cała ich ideologia skierowana była przeciw „ancien regime”. Kościół odwołujący się do godności osoby ludzkiej i do wolności sumienia był natomiast nie do pokonania.

„Dignitatis Humanae była teologiczną analogią precyzyjnie kierowanej rakiety naddźwiękowej, wymierzonej bezpośrednio w centralne twierdzenie projektu komunistycznego: że nie istnieje coś takiego, jak sanktuarium tożsamości osobistej i integralności, którego upartyjnione państwo nie miałoby prawa naruszyć”.

Szkoda, że nie rozumieją tego współcześni krytycy Vaticanum II i Jana Pawła II. Dobrze rozumiał to bowiem Jurij Andropow, szef KGB, który w wyborze Jana Pawła II, promotora Dignitatis Humanae na Soborze Watykańskim II i gorliwego obrońcę wolności religijnej dostrzegł śmiertelne zagrożenie dla samego Związku Radzieckiego.

Godność człowieka to nie „religijny indyferentyzm”

Weigel nie bez powodu ostro przeciwstawia się krytykom tej deklaracji, nazywając ich „źle poinformowanymi”. Wbrew ich twierdzeniom, nie była ona bynajmniej promocją indyferentyzmu religijnego. Jej kluczowy akapit, definiując prawo do wolności religijnej jako oparte na naturze i godności osoby, jasno wiąże to prawo z obowiązkiem i z obiektywnym charakterem prawdy:

„Z racji godności swojej wszyscy ludzie, ponieważ są osobami, czyli istotami wyposażonymi w rozum i wolną wolę, a tym samym w osobistą odpowiedzialność, nagleni są własną swą naturą, a także obowiązani moralnie do szukania prawdy, przede wszystkim w dziedzinie religii. Obowiązani są też trwać przy poznanej prawdzie i całe swoje życie układać według wymagań prawdy. Tego zaś zobowiązania nie zdołają ludzie wypełnić w sposób zgodny z własną swą naturą, jeśli nie mogą korzystać zarówno z wolności psychologicznej, jak i wolności od zewnętrznego przymusu”. (DH 2)

Deklaracja o wolności religijnej zdecydowanie nie jest więc kapitulacją wobec świeckiej ideologii liberalnej. Tym bardziej „nie jest to ustępstwo wobec współczesnego sceptycyzmu poznawczego; nie jest to biała flaga Kościoła powiewająca przed teorią polityczną Oświecenia. Był to klasyczny przykład rozwoju doktryny — w tym przypadku odnowienia i zastosowania dwóch biblijnie zakorzenionych prawd w ówczesnych okolicznościach. Pierwszą z tych prawd jest to, że Bóg pragnie być czczony przez wolnych ludzi, co objawia się w doświadczeniu Izraela z Exodusu. Drugim jest to, że istnieją rzeczy Boże, które nie należą do Cezara, jak nauczał Pan w Ewangelii Mateusza 22, 21”.

Zamiast podważać wagę dokumentów soborowych, ci którym zależy na dobru Kościoła, społeczeństwa i człowieka, powinni raczej oddać sprawiedliwość zarówno soborowi, jak i świętemu Papieżowi. Owoce Dignitatis Humanae i pontyfikatu Jana Pawła II były dobre, zaważyły wręcz „opatrznościowo” na historii całego świata. Warto o tym pamiętać w 60. rocznicę wydania tej soborowej deklaracji – sugeruje Weigel.

Źródło: www.georgeweigel.com

1 / 1

reklama