Klaudiusz Poullart des Places (Rekolekcje z ..., cz.3)

Szósty dzień "Rekolekcji z Klaudiuszem Poullart des Places" (O wyborze)

Klaudiusz Poullart des Places (Rekolekcje z ..., cz.3)

o. Zbigniew Warcholik CSSp

Klaudiusz Poullart des Places

Seria: Rekolekcje z...

© Copyright by Wydawnictwo "M", Kraków 2002
Imprimatur Kuria Metropolitalna w Krakowie + Kazimierz Nycz, Vic. Gen. Ks. prof. dr hab. Jan Dyduch, Kanclerz Ks. doc. dr hab. Jan Machniak, Cenzor L. 40/2002, Kraków, dnia 21 stycznia 2002 r.

ISBN 83-7221-309-7

Wydawnictwo "M"
ul. Zamkowa 4/4, 30-301 Kraków tel./fax (012) 269-34-62, 269-32-74, 269-32-77 http://www.wydm.pl e-mail: wydm@wydm.pl


DZIEŃ SZÓSTY
O wyborze

O mój Boże, który prowadzisz do niebieskiego Jeruzalem ludzi, którzy na prawdę ufają Ci, zwracam się do Twej Boskiej Opatrzności, oddaję się Jej całkowicie, rezygnuję z moich skłonności, moich żądz i z mojej własnej woli, by podążać ślepo za Twoją wolą. Pozwól mi poznać, co chcesz, żebym czynił, abym wypełniając tutaj na ziemi drogę życiową, do której mnie przeznaczyłeś, mógł Ci służyć podczas mojej pielgrzymki w stanie, który byłby Ci miły i w którym rozlałbyś na mnie hojnie łaski, których potrzebuję, by zwrócić na zawsze chwałę należną Twojemu Majestatowi.

To właśnie w czasie tych rekolekcji, mój Boże, mam nadzieję, że przemówisz do mojego serca i że poprzez Twoje miłosierdzie wyciągniesz mnie z kłopotliwych niepokojów, w które to wpędza mnie moje niezdecydowanie. Czuję, że nie pochwalasz życia, które wiodę, że przeznaczyłeś mnie do czegoś lepszego i trzeba, żebym zdecydował mądrze i stanowczo, by myśleć poważnie o moim zbawieniu. Na całe szczęście jestem przekonany o słuszności zadbania o moje zbawienie i rozważam tę prawdę od czasu jak jestem tutaj, jako o prawdzie najważniejszej i najkonieczniejszej w całym chrześcijaństwie.

Tysiąckrotnie pytano mnie, czy wiem dla jakiego celu zostałem poczęty i też tysiące razy odpowiadałem bez namysłu tymi samymi słowami, które dzisiaj z taką uwagą ważę. Bóg stworzył mnie tylko po to, żebym Go kochał, żebym Mu służył i w konsekwencji, żebym mógł cieszyć się radością obiecaną duszom sprawiedliwym. Oto moje jedyne zadanie, oto cel, do którego kierować będę wszystkie moje czyny. Byłbym niespełna rozumu, gdybym nie pracował zgodnie z tak wytyczonym celem, ponieważ przecież nie mogę mieć innego. Wszystko, co od teraz się wydarzy, trzeba żebym pamiętał, a szczególnie chwile, których nie wykorzystam na życie w dobru są chwilami straconymi, z których będzie trzeba złożyć rachunek Bogu.

Przepełniony, aż do głębi serca, tym zadaniem, obiecuję Ci, mój Boże, nie poczynić ani jednego zabiegu, którego wcześniej nie przeanalizowałbym i któremu nie przyjrzałbym się z bliska i nad którym nie zastanowiłbym się, czy czynię go dla Twojej chwały. W jakimkolwiek nie znalazłbym się stanie, chcę zachować roztropność w myślach, słowach i czynach. Tam, gdzie odnajdę sprawy Ciebie interesujące zachowam je, a tam, gdzie znajdę jedynie to, co interesuje ludzi, będę uciekał przed tym jak przed wężem. Jeśli będę wystarczająco szczęśliwy osiągając stan, w którym Boska Opatrzność chce, bym jej służył, Ty udzielisz mi niezbędnych łask, abym zawsze miał na uwadze sprawę mojego zbawienia, abym zapomniał o wszystkich innych sprawach wypełniających życie.

Odchodzę, mój Boże, od wszystkich ludzkich planów, jakie towarzyszyły mi w moich życiowych wyborach i którym poświęcałem moje myśli. Wiem, że trzeba mi porzucić wszystkie moje stany niepewności, by zachować tylko jeden stan i wytrwać w nim, ale nie wiem, który jest dla mnie i obawiam się błędnego wyboru.

Sprawa jest zbyt poważna, żebym Cię nie wzywał na pomoc. Zobowiązałeś się, mój Panie, prowadzić mnie, gdyż jestem zdecydowany podążać drogą, którą mi wskażesz. Rezygnuję z wszystkich korzyści, które mogłyby mi schlebiać, a których Ty nie pochwalasz. Oto posiadłem już wielką obojętność względem wszystkich stanów. Tak więc mów teraz, Panie, do mojego serca, gotów jestem Ci służyć.

Gdyż nie mam uprzedzeń i takowych mi nie dostarczono, muszę więc na nowo zbadać moje skłonności i niechęci, które mogę żywić względem każdego sposobu życia. Nic nie odwróci mojej uwagi w tym świętym miejscu. Odczuwam tu w szczególniejszy sposób niż gdziekolwiek indziej obecność Boga. Nie muszę ukrywać tego, co mam w sercu, ponieważ Pan zna to lepiej niż ja sam, chciałbym się chyba oszukać, gdybym nie rozmawiał ze sobą tak szczerze. Chcę zmierzyć to wszystko według wagi przybytku (por. Wj 30,13), abym dokonawszy wyboru nie miał sobie nic do zarzucenia i żebym wierzył, że Bóg przeznaczył mnie do tego stanu.

Muszę najpierw przyjrzeć się mojemu usposobieniu, abym uświadomił sobie do czego jestem zdolny i przeanalizował moje skłonności dobre i złe z obawy, że zapomnę o jednych, a dam się zaskoczyć przez drugie.

Mam doskonałe zdrowie, chociaż wyglądam na osobę dość słabowitą, nie narzekam na kłopoty z trawieniem, bez problemów odżywiam się wszystkim i nic mi nie szkodzi. Silniejszy i pełen wigoru jestem niż przeciętny, wytrzymały na zmęczenie i pracę, ale jednakże nie stronię od odpoczynku i lenistwa przykładając się do pracy jedynie wskutek pewnych powodów lub kierowany ambicją.

Mam charakter łagodny, miękki i aż do przesady usłużny, który nie mógłby nikomu sprawić przykrości i w tym widzę jedynie moją stałość. Jestem po części sangwinikiem, a po części melancholikiem. Jestem dość obojętny na bogactwo, ale żądny sławy i tego wszystkiego, co poprzez zasługi może wynieść człowieka ponad innych. Przepełnia mnie zazdrość i rozpacz wynikające z sukcesów innych, jednak nie daję upustu tej niegodnej żądzy i nie robię nic, nie mówię nic, aby tę namiętność zaspokoić.

Bardzo dyskretny w powierzonych mi tajemnicach, dość zręczny w postępowaniu, energiczny w wyznaczaniu sobie zadań, ale niewidoczny w ich wykonaniu. Szukający niezależności, mimo to niewolnik uczucia wielkości, obawiający się śmierci, a zatem tchórzliwy, niezdolny do znoszenia obrazy, schlebiający innym, bezlitosny względem siebie z powodu nieumiejętnego zachowania w kręgach towarzyskich. Umiarkowany w korzystaniu z rozkoszy podniebienia i powściągliwy w doznawaniu rozkoszy cielesnych, szczery wielbiciel wartościowych ludzi, toteż miłośnik cnoty, ale niepraktykujący jej wcale.

Liczenie się z opinią ludzi i niestałość są dla mnie wielkimi przeszkodami, czasami przesadnie nabożny niczym pustelnik posuwający praktyki ascetyczne dalej niż jest to nakazane zwykłemu człowiekowi, innym razem miękki, tchórzliwy, nieskory do wypełniania praktyk chrześcijańskich. Zawsze przerażony, kiedy zapomina o Bogu i popada w grzech, prawie tak samo przesadnie dokładny w rozprzężeniu jak i w gorliwości, znający dość dobrze dobro jak i zło, a nie stroniący nigdy od łask, jakie zsyła Pan, by odkryć swoje zaślepienie. Lubiący czynić jałmużnę i naturalnie współczujący bliźniemu żyjącemu w nędzy, nienawidzący żebraków, pełen szacunku bez cienia hipokryzji dla miejsc świętych. Oto cały jaki jestem i kiedy spojrzę na ten portret, widzę, że nakreślony jestem zgodnie z rzeczywistością.

Jest dobro i zło w tym, co przed chwilą przedstawiłem. Trzeba, abym zachował ziarno i odrzucił w ogień plewy, które wkrótce byłyby w stanie zadusić kłosy, które są cenne i wydają wysoki plon.

Gdybym miał odwagę bez współczucia spalić chwasty, nie miałbym teraz kłopotu z wyborem mojej drogi życiowej. Wszystkie stany odpowiadałyby mi i nie odczuwałbym więcej niechęci do jednego czy do drugiego. Byłbym doskonały, gdybym nie cierpiał tych niedoskonałości. Prawdą jest, że można je zmniejszyć, ale zawsze pozostaje po nich jakiś ślad.

Tak więc nie mogę zająć stanowiska bez przeanalizowania wszystkich aspektów z obawy, że nie myśląc o moich wrogach łatwiej popadnę w ich sidła.

Niepokalana Oblubienico Ducha Świętego,
módl się za nami.



opr. mg/mg




Klaudiusz Poullart des Places (Rekolekcje z ..., cz.3)
Copyright © by Wydawnictwo "m"

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama