Benedykt XVI - wyzwanie dla świata

Artykuł z tygodnika Echo katolickie 30 (734)


Zapytaj księdza

ks. Paweł Siedlanowski

Benedykt XVI — wyzwanie dla świata


Dlaczego tam mało mediów katolickich w Polsce broni papieża? Ostatnie tygodnie wyciszyły nieco te głosy — zgiełk towarzyszący pożegnaniu króla popu Michaela Jacksona sprawił, że wielu dziennikarzy „zapomniało” nawet wspomnieć o encyklice „Caritas in veritate”. Jest to o tyle dziwne, że kiedy Benedykt XVI podczas pobytu w Afryce wspomniał, iż prezerwatywa nie rozwiązuje problemu AIDS, serwisy informacyjne pękały w szwach od komentarzy i głosów oburzenia. Teraz - cisza. Czyżby „Miłość w prawdzie” była za mało medialna? Nie łudźmy się - panujący obecnie spokój jest tylko chwilowy. Przy pierwszej lepszej okazji Ojcu Świętemu znów się oberwie. Dlaczego? Bo jest zbyt dużym wyzwaniem dla świata. Wiem, że Kościół, papież od zawsze był solą w oku dla wielu — boli jednak milczenie i obojętność, z jakimi mieliśmy niedawno do czynienia w naszej ojczyźnie, gdy trzeba było stanąć w jego obronie...

Pozdrawiam. Stanisław T.

„W minionych kilku tygodniach toczy się «bitwa» o znacznie rozleglejszych i głębszych rozmiarach, aniżeli wygląda to z zewnątrz. Niedawne epizody dały energię i uwidoczniły tych, którzy nie mogą darować Benedyktowi XVI, że został papieżem” — napisał kilka miesięcy temu watykanista „Il Giornale” Andrea Tornielli. Zdaniem autora innego komentarza, zamieszczonego w mediolańskiej gazecie, ks. Giannego Baget Bozzo, „dyskusja nie dotyczy papieża Benedykt XVI, lecz roli papiestwa”. Pojawia się także teza, że ośrodkiem kierującym atakiem jest rzymski lewicowy dziennik „La Repubblica” (współpracujący m.in. z „Gazetą Wyborczą”). Trudno tu mówić o teorii spisku, niemniej jednak zastanawiać może - jak słusznie zauważa autor cytowanego wyżej listu - skala zarzutów i niespotykany impet, z jakim zwrócono się przeciwko papieżowi. Z pewnością nie jest to koniec negatywnej kampanii. Wkrótce poznamy jej nowe odsłony.

Niewygodne opinie

Warto przypomnieć genezę wspomnianych ataków. Bezpośrednim pretekstem stały się dwa wydarzenia: przyjęcie na łono Kościoła ekskomunikowanych wcześniej lefebrystów, w tym uchylenie ekskomuniki wobec biskupa Richarda Williamsona, podważającego istnienie komór gazowych w hitlerowskich obozach koncentracyjnych oraz wyznaczenie na biskupa Linzu Gerharda Marię Wagnera. Potem doszła do tego wypowiedź papieża, że prezerwatywa nie rozwiązuje problemu AIDS w Afryce. Fala krytyki mediów, głosy różnych międzynarodowych gremiów były miażdżące. Londyński „Sunday Times” wspomniane opinie nazwał „gafami 81-letniego papieża” i oskarżył Benedykta XVI, że kieruje Kościołem katolickim jak monarcha, jest oderwany od spraw, którymi żyją wierni i otoczony lojalnymi wprawdzie, ale niekompetentnymi doradcami. „Nie konsultuje się z biskupami, wyobcowuje się i ignoruje rady, które mogłyby mu pomóc w uniknięciu błędnych decyzji" - cytuje gazeta włoskiego watykanistę Marco Politiego (przy okazji: dziennikarz wielokrotnie, m.in. na łamach „Gazety Wyborczej” zarzucał Benedyktowi XVI cofnięcie Kościoła do czasów sprzed soboru Watykańskiego II, postawę antydialogiczną, pesymistyczne spojrzenie na dzisiejsze społeczeństwo i fałszywe przeświadczenie, iż katolicyzmowi zagraża zniknięcie z dzisiejszego świata. „Papież biurka - trzy lata pontyfikatu Benedykta”, GW 01.05.2008).

Kolejny zarzut brytyjskiego dziennika jest utrzymany w podobnym tonie: Benedykt XVI kieruje nawą kościelną „od wierzchołka górnego masztu, ale brak mu doświadczenia w trzymaniu steru. Obowiązki papieża pełni z rana, ale po południu i wieczorami jest teologiem” - sądzi Giancarlo Zizola. Niepokój budzi nawet to (oczywiście wysuwa się z tego daleko idące wnioski), że papież spotyka mniej ludzi niż jego poprzednik Jan Paweł II i w odróżnieniu od niego nie ma zwyczaju zapraszać gości na posiłki, jego osobisty sekretarz 52-letni Georg Gaenswein stosuje ścisłą selekcję osób dopuszczanych do Benedykta XVI, zaś główny doradca, watykański sekretarz stanu 74-letni kardynał Tarcisio Bertone nie ma większego doświadczenia politycznego ani dyplomatycznego. To tylko przykłady. Elementem, który łączy praktycznie wszystkie krytyczne opinie, jest swoista dialektyka, wedle której wspomniane wydarzenia stanowią jedynie pretekst do oskarżeń natury znacznie ogólniejszej (w myśl klasycznej zasady, że jak się chce uderzyć, kij się zawsze znajdzie). Materializują rozczarowanie papieżem, nie akceptującym zasad poprawności politycznej i nie „uwzględniającym stanowiska opinii publicznej”, nie rozumiejącym, że dziś wyniki sondaży powinny być priorytetem dla każdej władzy. Zaskakującą opinię na temat zaistniałej sytuacji wyraził Przewodniczący Unii Ortodoksyjnych Rabinów USA i Kanady, rabin Yehuda Levin. Uważa on, że medialny atak na Benedykta XVI w związku ze zdjęciem ekskomuniki z biskupa Richarda Williamsona to dzieło lewicowych katolików. Zdaniem żydowskiego duchownego w całej sprawie chodzi o zablokowanie rosnących wpływów konserwatywnych katolików, a obecne ataki na papieża wychodzą z tzw. liberalnego skrzydła Kościoła. Dość zaskakująca to opinia, ale jeśli jest prawdziwa — a wiele wskazuje na to, że w jakimś stopniu ta tak — to tym bardziej jest to bolesne.

Papież z przypadku?

Dla wielu liberalnych teologów i publicystów konklawe, na którym kardynała z Bawarii wybrano kolejnym papieżem, było wielką porażką Kościoła. Dobitnie (i z rozbrajającą szczerością) wyraził to Marco Politi we wspomnianym wcześniej wywiadzie. Na pytanie: „W jakim kierunku idzie Kościół? Następnym papieżem będzie kolejny Ratzinger czy też nastąpi nagły przełom?” odpowiedział: „To jest papiestwo przejściowe. Na konklawe kardynałowie byli wystraszeni luką, pustką po tak niesłychanie wielkiej postaci, jaką był Jan Paweł II. Byli pod presją, musieli szybko podjąć decyzję. Chodziło także o uniknięcie podejrzenia, że są podzieleni. Brakowało pośród nich osobowości o wielkim wymiarze. Takich jak np. kardynał Carlo Maria Martini, który był bardzo chory i oświadczył, że nie będzie uczestniczył w wyborach. Można powiedzieć, że pod ręką znalazł się kardynał Ratzinger jako osobowość o największym wymiarze moralnym, duchowym i kulturalnym”. Jeszcze dalej w ocenie pontyfikatu posunął się południowoamerykański magazyn „O Globo”. Powołując się na anonimowego uczestnika konklawe z Brazylii, wykazuje, że „wszystko, co mówi i czyni obecny papież, nie jest wynikiem działania Ducha Bożego we wspólnocie Kościoła, ale walką koterii w Jego łonie, która nie ma z wiarą nic wspólnego. Co więcej, jest to zemstą zmarginalizowanej przez Sobór i Jana Pawła II Kurii Rzymskiej i reakcyjną czkawką przeciwników soborowego aggiornamento”. Skąd tak absurdalne dowodzenie?...

Zatem - papież z przypadku? Poczciwy, konsekwentny, „pachnący naftaliną” relikt czasu, który już nie wróci? Przeszkoda w dialogu Kościoła ze światem? Wydaje się, że są środowiska, które chciałyby tak postrzegać Benedykta XVI i taki jego obraz prezentować społeczeństwu. Wielu teologów nie wybaczyło też Ratzingerowi deklaracji „Dominus Iesus”, której jako prefekt Kongregacji Doktryny Wiary był głównym autorem. Milczeniem okrywa się działania Ojca świętego na rzecz pojednania chrześcijan, umożliwienie wejścia do Kościoła Katolickiego dla odchodzących z anglikanizmu, zatwierdzenie Statutów Drogi Neokatechumenalnej, zabiegi dyplomatyczne na rzecz zaniechania prześladowania katolików w świecie - w zamian wyciągając na pierwsze strony gazet sprawy zupełnie drugoplanowe wobec doktryny wiary, której to przede wszystkim każdorazowy następca św. Piotra ma być stróżem.

Prawda nie potrzebuje jupiterów

Zarzuca się niekiedy obrońcom Benedykta XVI zamykanie oczu na problemy Kościoła. Oczywiście jest ich niemało. Wspólnota wiary to też ludzie, którzy popełniają błędy. Papież niezmiennie podkreśla, że ratunkiem jest wierność Prawdzie, a nie lawirowanie pomiędzy gustami czy zawieranie wątpliwej jakości kompromisów. Prawda ma to do siebie, że nie potrzebuje blasku jupiterów. Nie musi ulegać presji sondaży. Ojciec święty ma świadomość, czemu daje wyraz np. podczas audiencji, że nie może wiązać w jałowe polemiki, które mają na celu wprowadzenie do depozytu wiary treści dalekich od Ewangelii. Jest potrzebna dyskusja, wykorzystywanie potencjału, jaki tkwi w zróżnicowanym sposobie oglądu Prawdy. Nikt tego nie kwestionuje. Problemem jest sposób jej prowadzenia. Młody Kościół także był polem wielu polemik — wystarczy otworzyć Dzieje Apostolskie czy listy św. Pawła, aby się o tym przekonać. Posłuszeństwo Duchowi Świętemu i wierność Ewangelii sprawiły, że Kościół wyszedł z nich wzmocniony. Tak będzie i teraz, o ile nie pokusimy się, by wybierać drogę na skróty, czy poddać się ogromnemu ciśnieniu, jakie przychodzi ze strony różnych liberalnie nastawionych grup nacisku, wrogo nastawionych wobec zasad Ewangelii.

Wracając do listu p. Stanisława: prawda nigdy nie była medialna. Chrześcijaństwo w swojej istocie także. Problem milczenia Polaków w sytuacji, gdy atakowany był Benedykt XVI ma kilka wymiarów. Pierwszy to kwestia identyfikacji z Kościołem, właściwego zrozumienia, czym on jest. Zbyt często stawiamy siebie w perspektywie bardziej obserwatorów niż jego członków, mających realny wpływ na to, jakim on ma być. Po drugie: „nasz” papież Jan Paweł II został w myśleniu Polaków wyizolowany z tradycji Kościoła. Kochaliśmy go i podziwiali bardziej z tego powodu, jaki był, niż dlatego, że kierował łodzią Kościoła. Zapominamy, że wszystko to, co robił i mówił, wpisuje się ściśle w dwutysiącletnie jego dziedzictwo, zaś Benedykt XVI jest kontynuatorem misji naszego wielkiego rodaka. Dla człowieka wierzącego nie powinien mieć znaczenia fakt, czy na Stolicy Piotrowej zasiada Polak czy Niemiec. Ważne, że jest on namiestnikiem Jezusa Chrystusa.

Potrzebą chwili jest to, aby zmobilizować chrześcijan do myślenia — by nie byli oni tylko odbiorcami informacji, często niestety stanowiących jedną całość z komentarzem i mocno zmanipulowanych. Nie możemy pozwolić na to, aby w medialnym zgiełku rozpłynęła się nasza autonomia myślenia. Jeżeli poczujemy się naprawdę Kościołem, zrozumiemy jego istotę i swoją w nim rolę, będziemy wiedzieli co mówić i jak bronić papieża.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama