Między naturą i łaską

Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, jak to jest być bratem papieża. Wymieniać codziennie jego imię w czasie Mszy św., w wersji oczywiście „papieskiej”, choć od pierwszych lat wołało się za nim, używając zdrobnienia.

Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, jak to jest być bratem papieża. Wymieniać codziennie jego imię w czasie Mszy św., w wersji oczywiście „papieskiej”, choć od pierwszych lat wołało się za nim, używając zdrobnienia.

Wspominać wspólne dochodzenie do dorosłości, a następnie do kapłaństwa. Widzieć go jako kardynała najważniejszej rzymskiej dykasterii, a potem w osłupieniu oglądać, jak w białej szacie jest przedstawiany miastu i światu jako nowy biskup Rzymu. Nie, nie potrafię sobie czegoś takiego wyobrazić, może dlatego bardzo emocjonalnie podchodzę do wizyty papieża seniora w Niemczech, u schorowanego brata. Media spekulowały, czy Benedykt w ogóle powróci do Rzymu, nowinkarskimi domysłami zapełniały się kolejne szpalty, a tymczasem... bracia, jak to bracia. Zwłaszcza na starość. Pomodlili się, powspominali, odprawili Mszę św., odwiedzili na cmentarzu tych, którzy już odeszli... Taki naturalny obrót spraw. A jednak dotyczący postaci w „tej” białej sutannie, emeryta, który pełnił najwyższą władzę w Kościele, teologa najwybitniejszego z wybitnych. Specjalisty od „łaski”, teoretycznie – przez znajomość teologii – i praktycznie – przez akty władzy, którą wykonywał.

Zwykłe łóżko, pościel i stół, zwykły cmentarz i zwyczajne groby, wspomnienia o zwyczajnych pluszowych misiach i listach bożonarodzeniowych – to wszystko, co dotyczy braci Ratzingerów, znalazło się w tekście Marcina Jakimowicza w bieżącym numerze „Gościa Niedzielnego”, który bierzesz, Szanowny Czytelniku, do ręki (ss. 26–29). Przy tej okazji rodzi się refleksja o tym, jak to zwyczajnością naszej „natury” posługuje się Bóg, żeby dotykać nas „łaską”. Ta zwyczajność ma w sobie pierwiastek przemijania, ale i jest zawsze w jakiś sposób podatna na zranienie, zło, grzech. Tak to już się toczy od czasu słynnej sceny pod rajskim drzewem.

Kościół to duża wspólnota powstała z łaski Pana i z tej łaski żyjąca, niemniej jednak mocno przesiąknięta tym, co ludzkiej naturze bliskie. Wydarzenia, których jesteśmy świadkami w Kościele, dają wiele do myślenia i z całą pewnością są sprawdzianem dojrzałości. Nie tylko całej wspólnoty, ale i każdego z nas z osobna. Niejeden po raz pierwszy usłyszał o tym, że biskup diecezji może zostać na jakiś czas zawieszony w sprawowaniu swojej posługi, że może zastąpić go inny, który staje się wówczas administratorem. Niektórzy pytają, co to właściwie oznacza, jakie są konsekwencje takiej sytuacji. Pewnie są i tacy, którzy nigdy wcześniej nie zetknęli się z tą częścią prawa kościelnego, jaką jest prawo karne, a samo założenie, że jest ono (że w ogóle musiało się stać) integralną częścią systemu prawa w Kościele, ich gorszy. Dla pocieszenia – księga prawa kanonicznego kończy się nie tylko normami dotyczącymi kar, ale i stwierdzeniem, że ich wymierzaniu ma towarzyszyć świadomość, że to zbawienie dusz jest w Kościele najwyższym prawem. Potrzeba nam w tym wszystkim spokoju. I świadomości, że pomimo grzechu, nawet najbardziej obrzydliwego i domagającego się kary, łaska naszego Pana zawsze pozostaje z nami.

ks. Adam Pawlaszczyk - redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny"

opr. nc/nc

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama