• Gość Niedzielny

Neutralne nie znaczy laickie

Laickość i laicyzacja to bynajmniej nie „neutralność światopoglądowa”, ale forsowanie wizji świata, w której religia nie ma prawa bytu lub spychana jest jedynie do sfery prywatnej

Sprawa Soile Lautsi, Finki mieszkającej we Włoszech, odbiła się swego czasu szerokim echem w mediach, a to za sprawą jej dwójki dzieci, które uczęszczały do szkoły i pobierały lekcje w klasach, na których ścianach wisiały krucyfiksy. Przypomnę tylko, że matka uważała, iż jest to sprzeczne z zasadą laickości, w której chciała wychować swoje dzieci. Zakończyło się to wszystko w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu orzeczeniem, że decydując się na zachowanie krucyfiksów w klasach szkół państwowych, do których chodziły dzieci, władze włoskie działały w granicach posiadanej przez nie swobody.

Nie przytaczając wszystkich szczegółów tej sprawy, wcześniejszych orzeczeń i ogromnej fali dyskusji wokół tematu laickości i neutralności światopoglądowej państwa, wspomnę jedynie, że przed Trybunałem stanął wtedy profesor Joseph Weiler, ortodoksyjny żyd, którego w wywiadzie udzielonym przez niego „Gościowi Niedzielnemu” nazwaliśmy „adwokatem krzyża”. Stwierdził wówczas, że wierzy w pluralistyczne i tolerancyjne społeczeństwo, więc nie podoba mu się chrystofobia obecna jego zdaniem i legitymizowana w Europie. „Czasem mam wrażenie, że chrześcijanie w Europie wstydzą się, iż są chrześcijanami. Owszem, są dobrzy, wierni, chodzą do kościoła, zachowują się przykładnie, ale w miejscach pracy nigdy nie powiedzą: nie mogę tego zrobić w niedzielę, bo idę do kościoła. Może nie ukrywają się ze swoją wiarą, ale niemal się jej wstydzą” – powiedział Weiler, który po dziewięciu latach powrócił na łamy naszego tygodnika („Zagubiony Bóg” – GN 23/2022 ss. 18–21). Jego zdaniem wojna na Ukrainie może dopomóc Unii Europejskiej, uśpionej długimi latami dobrobytu, w zrozumieniu, że nie tylko to, co materialne, ma znaczenie. I że są sprawy o wiele istotniejsze.

Ważny to głos na czasy wojennego zamętu, ale i na nieustanne boje toczone o to, czy państwo, które z założenia ma być światopoglądowo neutralne, jest tożsame z państwem laickim. Nie dla wszystkich jest oczywiste (choć się dziwię), że już samo opowiedzenie się za „laickością” oznacza przeciwieństwo neutralności i pozbawienie tych, dla których religia stanowi ważną część życia, podstawowych praw w wielu przestrzeniach. Że istnieją demokracje, w których da się stosować i szanować zasadę autonomii dwóch odrębnych porządków – profesor Weiler powołuje się w tym kontekście na przykłady Francji i Wielkiej Brytanii. I dodaje: „Od 40 lat bardzo uważnie śledzę proces integracji europejskiej. (…) Mogę powiedzieć jedno: słowo »chrześcijaństwo« wyparowało. Nikt nie mówi dzisiaj w Parlamencie Europejskim o spojrzeniu chrześcijańskim na bieżące sprawy, np. w kontekście dystrybucji dóbr, sprawiedliwości społecznej, ekologii. Przecież wszędzie tam jest miejsce na wrażliwość chrześcijańską. Chciałbym, by to spojrzenie stało się częścią dyskursu publicznego w Europie, nie tylko w Polsce”. W miejsce tej chrześcijańskiej wrażliwości niektórzy (unikając jak alergenu słowa „chrześcijaństwo”) wsadziliby cokolwiek. Szkoda. Bo alergię zawsze można jakoś leczyć. Chyba że się z założenia nie chce.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama