Rozproszeni, a może jeszcze razem?

Kościół bez pasterzy, za to kierujący się sondażami i oczekiwaniami opinii publicznej - tak chcieliby go widzieć rozmaici "dobrzy wujkowie"

Przeglądając jeden z komentarzy ewangelicznego opowiadania o rozproszonych stadach nie mogę odmówić trafności porównania, która określiła ten stan w odniesieniu do współczesnej cywilizacji. Owce bez pasterza... Przystępność porównania zachęca, by je rozwinąć. Początkowo może się wydawać, że nie wymaga ono komentarza, a jednak... (głos obserwatora życia publicznego). Brak przewodnika wprost przekłada się na to, że owce nie tylko są rozproszone, ale również narażone na potencjalne niebezpieczeństwo. Prostota porównań miała zobligować słuchaczy Chrystusa do podjęcia refleksji nad Jego myślą, czy tak się stało? Jesteśmy tym samym Kościołem. Opowiadanie — przypowieść powinno również dotrzeć do nas, jako identyfikujących się z nauczaniem Kościoła (głos idealisty).

Zamykam wątek ewangelicznej przypowieści. Uśmiecham się na myśl o ostatnich wydarzeniach życia publicznego. Są one przykładem, na to, że społeczność Kościoła wyraźnie dała sygnał swoim pasterzom, że ich zaangażowanie jest zbędne. Świetnie sobie radzimy i wiemy czego chcemy — parafraza myśli pysznych. Kontrowersja dotyczy jednak tego, czy w tym momencie, aż nad wyraz jesteśmy podobni do pozbawionej pasterza owczarni. Pozwolę oczywiście podeprzeć to kilku ilustracjami. One są przecież obrazem nas samych. W nich widać aspiracje, dążenia, obnażają one jednak również intencje naszego działania i co bolesne także chorobliwą ambicję pewnych środowisk czy konkretnych osób.

Tok myśli otwieram wytrychem tzn. kwestią krzyża, jaki harcerze ustawili na Krakowskim Przedmieściu. Nie zamierzam oczywiście przybliżać zawiłej historiografii zdarzenia. Opinia publiczna jest nią już zmęczona. Sprawa obnażyła jednak, w jak wyrafinowany sposób małe grupy stają się powodem niepokoju. Aspirują do prezentowania głosu wszystkich, gdy pada pytanie o partykularność interesów. Meritum to jednak konsekwentne odrzucenie tego, co było wolą pasterzy Kościoła w całej sprawie. Nonkonformiści podniosą sprzeciw i powiedzą, że Kościół nie wypowiedział się wystarczająco jasno całej sprawie. Można przyjąć takie stanowisko pod warunkiem, że wyraźnie sprecyzowanej woli Kościoła nie oddała wola przeniesienia krzyża przez duchownych do Kościoła św. Anny. Skoro tak nie było to Kościół rzeczywiście się nie wypowiedział. Przyjmując w duchu rozsądku odmienny punkt widzenia obawiam się, że można tutaj mówić o działaniu wbrew woli pasterzy, a na pewno bez ich aprobaty (wracam do porównania przywołanego na początku).

Nie można obojętnie przejść koło drugiego problemu, jaki ostatnio silnie emocjonował opinię publiczną. Kwestia techniki pozaustrojowego zapłodnienia — in vitro na dobre zagościła nie tylko w mediach, lawinowo wywołała dyskusję w wielu środowiskach. Ku zdziwieniu stwierdzam, że jasny głos biskupów w tej sprawie znów spowodował otwarcie Puszki Pandory. Rodzi się pytanie: dlaczego? Oraz wątpliwość: czy pasterze powiedzieli coś, co pozostawałoby odkrywcze, nowatorskie? Myślę, że to pytanie retoryczne. Rozpoczęła się jednak batalia zwłaszcza z myślą o sejmową arytmetykę (wystarczy, czy nie żeby konkretny projekt został przekazany do dalszej pracy nad nim). Trudno oczywiście powtarzać jak mantrę, że wierzącym nie przestaję być nad urną wyborczą, tym bardziej nie zostaje mi odebrana łaska wiary z chwilą przykręcania tabliczki z moim imieniem w sali posiedzeń na Wiejskiej w Warszawie — a może? (to głos naiwnego).

Zbieram wnioski. Abstrahuję w tym momencie od tego na ile hierarchia — pasterze Kościoła wypowiedzieli się w sposób zadawalający ultra katolików, secesjonistów, liberałów. Chodziło przecież przede wszystkim o wyraźny głos w sprawie. Zostawiam na marginesie spór racji rozpostarty pomiędzy bp Tadeuszem Pieronkiem i wcześniejszą czasowo wypowiedzią abpa Hosera. Przesłanie jest przecież dla wszystkich oczywiste. Kościół wypowiedział się i co dalej? Czy przywołamy księży biskupów do tablicy, postawimy ich pod ścianą? Wielu może by chciało (głos teoretyka). Trzeba jednak cały czas przypominać, że Kościół, a w Jego imieniu pasterze mają pełne prawo, nawet moralny obowiązek, przypominać wierzącym prawdziwą naukę wiary oraz moralności. Mogą upominać i dyscyplinować. Ktoś kto ma zakusy, by tę rację podważać przewartościował swój tok myślenia w błędnym kierunku (głos geografa społecznego). Medialna szermierka wciąż trwa. Nie mam złudzeń, że wielu dosięgnie cios — to chyba jednak duch odpowiedzialności za Kościół w wyraźnej oddolnej dyskusji powinien spowodować, by nie uderzał on w hierarchów (głos taktyka).

Obraz całości dopełnia — worek problemów, które wysypują się z diecezjalnych koszów Kościoła partykularnego w Polsce (poszczególne diecezje). Paradoksalnie ponieważ jako kwiatek w butonierce można przytoczyć gamę przekładów, kiedy poddawany jest pod dyskusję głos biskupów diecezjalnych. W różnych sprawach o zgrozo! (głos realisty). Nie nastręcza chyba trudności sprawa nieposłuszeństwa takiej czy innej parafii poddającej pod dyskusję decyzję swojego ordynariusza. Wierni okupujący siedzibę biskupa, wykrzykujący swoje racje i niezadowolenie. Taki obraz nie wzbudza już nawet emocji w odbiorcach mediów negatywnie nastawionych do Kościoła. Niepokojącym jest jednak samo zjawisko — jak wyobrażają sobie Kościół bez pasterzy klakierzy, którzy „z troską” chcą dyscyplinować swojego biskupa?

Na ile więc chcę być w Kościele i słuchać tego, co mówi, na ile chcę pójść moją autonomiczną drogą i nie czuć się w żadne sposób do niczego zobowiązany? To wszystko moja autonomia, prawo wolności, osobiste nieskrępowanie. Trwając jednak w Kościele powinienem brać głęboko do serca głos moich pasterzy. „Szymonie Szymonie...prosiłem za Tobą. Ty ze swej strony umacniaj twoich braci”(por. Łk 22,31n). Na jak wielki brak rozumienia Kościoła, Jego misji można narazić się w działaniu bez błogosławieństwa pasterzy, którzy prowadzą nas w mocy Ducha św.

Ujrzałem całego Izraela rozproszonego po górach jak owce bez pasterza (por 2 Krn 18,16). Warto chyba poprosić wszystkich kontestatorów (zwłaszcza zdeklarowanych praktyków) nauczania pasterzy Kościoła o wnikliwą lekturę Pisma św. oraz medytację nad Tradycją Kościoła. Jeżeli chcemy dobra wspólnoty, do jakiej przez chrzest św. należymy, trzeba poważnie przemyśleć wiele podniesionych publicznie w ostatnim czasie głosów. Owocem refleksji będzie odwiedź na pytanie postawione na początku, czy jesteśmy wciąż, jako wspólnota, w łączności z pasterzami czy może zdecydowaliśmy się na własną drogę i nie jesteśmy już razem? (głos przesłania).

ks. Michał Klementowicz,
student Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej KUL

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama