• Gość Niedzielny

Mnieście uczynili

Nazywając rzeczy po imieniu: nadeszły czasy próby. Reżim Putina postawił na nogi miliony ludzi i wywrócił świat do góry nogami

Kryzysy są doskonałym sprawdzianem wyznawanego światopoglądu. To, że człowiek poddany próbie ukazuje swoje prawdziwe oblicze, jest oczywiste, przestają bowiem działać zwyczajowe hamulce, a pokusa poprawności ustępuje instynktowi przetrwania. W atmosferze wielkiej próby żyjemy właściwie wszyscy w Polsce przez ostatnie dni. Odpowiedzialne stawienie jej czoła jest – jak to ujął Zbigniew Herbert – sprawą smaku właściwie, a nie jakichś wybitnych właściwości charakteru: „To wcale nie wymagało wielkiego charakteru/ nasza odmowa niezgoda i upór/ mieliśmy odrobinę koniecznej odwagi/ lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku/ Tak smaku/ w którym są włókna duszy i chrząstki sumienia”. Herbert dedykował swój wiersz polskiej filozof Izydorze Dąmbskiej, którą spotykały szykany ze strony komunistycznego reżimu. Drżę co prawda, używając sformułowania „komunistyczny reżim”, bo gdy pisząc o błogosławionym księdzu Janie Masze, nazwałem go ofiarą reżimu nazistowskiego, co najmniej kilka osób dość obcesowo zaprotestowało, twierdząc, że… nie mam odwagi nazwać rzeczy po imieniu. Zaiste… trudno zrozumieć.

No więc nazywając rzeczy po imieniu: nadeszły czasy próby. Reżim Putina (spraw, o Panie, by nikt tych słów karykaturalnie nie przekręcił!) postawił na nogi miliony ludzi i wywrócił świat do góry nogami. W tym to kontekście, wobec miliona (już) uchodźców wojennych, którzy przybyli do Polski, trzeba powiedzieć (również nazywając rzeczy po imieniu), że postawa większości z nas zasługuje na uznanie, szacunek i podziw. Udało się z podniesionym czołem i rękami wyciągniętymi do pomocy odpowiedzieć na wyzwanie tej strasznej niesprawiedliwości. Drzwi domów, szkół, kościołów, seminariów duchownych, klasztorów, ośrodków pomocy i… (wiele by wymieniać) otwarliśmy dla tych, którzy tego potrzebują. Przygotowywane nowelizacje ustaw mają jak najskuteczniej pomóc obywatelom Ukrainy, którzy musieli uciekać ze swojej ojczyzny. Pomoc płynie zewsząd i można odnieść wrażenie, że już dawno jako naród (o tak, to pojęcie wciąż istnieje, wciąż ma swoją wagę i wciąż warto w nie inwestować, wbrew zakusom wielu!) nie zdaliśmy tak dobrze egzaminu, przed którym postawił nas los.

Osobiście wiele bym dał, by posłuchać, co mają do powiedzenia ci, którzy tak chętnie powielają opinię, iż jako naród jesteśmy ksenofobicznie zaściankowi, a jako Kościół – zamknięci w wieży z kości słoniowej. Nie prognozuję pojawienia się sprostowań. Za to przypominam sobie słowa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili”, które są jedną z najpoważniejszych deklaracji padających z ust Jezusa. Biorąc pod uwagę kontekst, czyli ostateczny rozrachunek doczesności z wiecznością, trudno nie docenić wagi tych słów. Bóg, który tał się człowiekiem, niejako dopełnił nimi relację pomiędzy tym, co boskie, i tym, co ludzkie. Utożsamił się z nami, już nie tylko stając się jednym z nas, ale każdemu – jako odbiorcy dobra bądź zła ze strony innych ludzi – dając swoją twarz. Dobrze, że w twarzach tych, których w naszym kraju przyjmujemy, potrafimy ją dostrzec.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama