Prezydent i Papież

Od 10 kwietnia Polacy żyją w cieniu katastrofy pod Smoleńskiem. Również Polacy w Rzymie.

"Idziemy" nr 17/2010

Dariusz Kowalczyk SJ

Prezydent i Papież

Od 10 kwietnia Polacy żyją w cieniu katastrofy pod Smoleńskiem. Również Polacy w Rzymie. Koncelebrowałem wiele Mszy świętych w intencji Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jego małżonki i wszystkich innych, którzy zginęli w drodze do Katynia. Począwszy od Mszy w Bazylice watykańskiej, pod przewodnictwem kard. Angelo Sodano, aż po Eucharystię sprawowaną w gronie jezuitów polskich przebywających w Rzymie. W niedzielę „rzymscy” Polacy gromadzili się przed telewizorami i komputerami, aby uczestniczyć w ten sposób w uroczystościach pogrzebowych pary prezydenckiej.

Jednym z ważnych ośrodków gromadzących w tych dniach Polaków, i nie tylko Polaków, była Ambasada RP przy Stolicy Apostolskiej z panią ambasador Hanną Suchocką na czele. Zapewne wielu rodaków mieszkających w Rzymie jest wdzięcznych pani ambasador za słowa, pełne wiary i patriotyzmu, jakie w tym okresie wypowiadała przy różnych okazjach. Uczestniczyłem w zorganizowanym przez nią w koncercie, który był przewidziany jako uczczenie Jana Pawła II w piątą rocznicę jego śmierci, ale po tragedii z 10 kwietnia nabrał nowego znaczenia. Marsz żałobny Fryderyka Chopina zabrzmiał wyjątkowo mocno…

Niestety, lewicujący dziennikarze włoscy kontynuowali opluwanie Prezydenta Kaczyńskiego, o czym wspomniałem już w poprzednim tekście. Jeden z większych dzienników włoskich, „Corriere della Sera”, zauważa z niepokojem, że „konserwatywni katolicy Kaczyńskich mogliby skorzystać na powstającym właśnie micie zmarłego prezydenta, wzmocnionym poprzez symboliczny wybór Wawelu”. I wspiera się rozmową z Andrzejem Wajdą, który m.in. stwierdził: „…jeśli Jarosław Kaczyński zdecydowałby się na kandydowanie, skorzystałby z tego irracjonalnego elementu, którego nie należy wzmacniać” itd. Po przeczytaniu tego artykułu lepiej rozumiem intencje, jakie przyświecały Wajdzie w pisaniu jego kuriozalnego apelu do Kościoła, nagłośnionego we Włoszech, by nie chować prezydenta na Wawelu. Swoją drogą, ciekawe, jak reżyser rozumie słowo „Kościół”?

Tragedia pod Smoleńskiem przysłoniła inne tematy, ale warto nie zapominać w tych dniach o papieżu Benedykcie XVI, który 16 kwietnia skończył 83 lata, a 19 kwietnia obchodził 5 rocznicę swego pontyfikatu. Tych pięć lat było niewątpliwie bardzo trudnych m.in. z powodu niesprawiedliwych ataków na Papieża nie tylko ze strony chrystofobicznych mediów, ale także ze strony niektórych katolików, których nazywam „pożytecznymi idiotami”. Pożytecznymi oczywiście nie dla Ewangelii i Kościoła.

Benedykt XVI to wybitny intelektualista, który - być może - czasem gubi się w zderzeniu z agresywną medialną sieczką. Nie przypuszczał na przykład, że jedno (skądinąd całkiem słuszne) zdanie na temat nieskuteczności prezerwatyw w walce z AIDS może zostać tak zmanipulowane, że przysłoni jego ważną i udaną wizytę w Afryce. W swej uczciwości nie przewidział, że jego wspaniałomyślny gest wyciągnięcia dłoni do lefebrystów zostanie perfidnie zinterpretowany jako wspieranie antysemityzmu. Zaatakowano Benedykta XVI nawet za prawne procedury, jakie ten zatwierdził, aby ci anglikanie, którzy nie odnajdują się w coraz bardziej zeświecczonej wspólnocie anglikańskiej, mogli przejść do Kościoła katolickiego, jeśli o to proszą. Takie procedury miałyby stanowić zagrożenie dla wspaniale ponoć rozwijającego się dialogu ekumenicznego. Być może tak jest! Szczególnie w przypadku tzw. dialogu z biskupkami lesbijkami.

Tym bardziej warto słuchać i czytać obecnego Papieża, bo ma nam coś istotnego do powiedzenia. Prezydent Kaczyński i Benedykt XVI to różne historie, ale tak sobie myślę, że jedną rzecz mają wspólną. Obydwaj byli i są histerycznie wyśmiewani, krytykowani i atakowani.

Lech Kaczyński spoczął na Wawelu, a Papież już należy do grona wybitnych postaci Kościoła.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama