Jak ci na imię? (Mk 5, 9)

Fragmenty książki "Jezus ma do ciebie kilka pytań"

Jak ci na imię? (Mk 5, 9)

Richard C. Antall

JEZUS MA DO CIEBIE KILKA PYTAŃ

ISBN: 83-7318-550-X
© Wydawnictwo WAM, 2005


„Jak ci na imię?” (Mk 5, 9)

Pytanie to pochodzi z jednego z najdziwniejszych fragmentów Nowego Testamentu, w którym Jezus egzorcyzmuje opętanego mężczyznę z kraju Gerazeńczyków mieszkającego w grobowcach. Człowiek ten jest jedną z najdziwniejszych osób w całej Biblii, a jego uzdrowienie jest zarówno czymś niezwykłym, jak i niezwykle tajemniczym. Właściwie nie wiemy o nim nic, za wyjątkiem tego, że był opętany, no i znamy jeszcze dziwaczne konsekwencje jego uleczenia — wyrzucone demony weszły w stado świń.

Był on człowiekiem o nadzwyczajnej sile fizycznej i nikt nie mógł go opanować. Wiele razy — relacjonuje św. Marek — próbowano go związać, zawsze jednak potrafił się uwolnić, rozrywając pęta i krusząc łańcuchy. „Wciąż dniem i nocą w grobowcach i po górach krzyczał i tłukł się kamieniami” (Mk 5, 5).

Kiedy zobaczył Jezusa, podbiegł i oddał Mu pokłon. Ale jednocześnie zaczął wołać wniebogłosy: „Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Zaklinam Cię na Boga, nie dręcz mnie!” (Mk 5, 7). Jakie znaczenie ma ta żałosna modlitwa? Wydaje się, że mężczyzna prosi Jezusa, aby dał mu spokój. Do tego stopnia stał się niewolnikiem szatana, że spotkanie z Bogiem uważa za „dręczenie” go. Mimo wszystko pokłonił się przed Jezusem i oddał Mu cześć. Wierzył, że jest On Synem Bożym, poznał prawdę, którą ignorowali nawet niektórzy uczniowie Jezusa, lecz wiedza ta była powodem jego przerażenia.

Jak to naprawdę było z tym człowiekiem? Czy jego opętanie można traktować jako metaforę i odpowiednik choroby umysłowej, czy — podobnie jak w innych miejscach Ewangelii — jego chorobę odczytywano jako konsekwencję działania złego ducha? Człowiek — autor zapisu słowa Bożego — przedstawił tę sytuację zgodnie z tym, jak sam ją rozumiał. Jeśli ewangelista uważał, że gorączka, na jaką cierpiała teściowa Piotra, była wynikiem działania demona, to w takiej sytuacji uzdrowienie było dla niego automatycznie równoznaczne z egzorcyzmowaniem. My dzisiaj nadal możemy dostrzec zbawczą moc Jezusa objawiającą się w przywracaniu całemu stworzeniu utraconego raju (co było celem większości cudów), nawet jeśli uleczenie wysokiej gorączki niekoniecznie odczytujemy jako gest równoznaczny z egzorcyzmowaniem.

Każda choroba psychiczna ma w sobie szczególny posmak. Znam kogoś, kogo można by porównać z tamtym człowiekiem z Gerazim. Jest to stosunkowo młody mężczyzna, mieszkający w jednej z „robotniczych parafii” w Salwadorze. Po rozpadzie nieszczęśliwego związku z pewną kobietą stracił równowagę psychiczną. Sprzeciwiał się noszeniu ubrań, a jego matka musiała go wiązać i zamykać w małej chacie opodal rodzinnego domu. Wydaje się to zupełnie niewiarygodne, nawet nieprawdopodobnie okrutne, ale tak właśnie było. Odwiedziłem kiedyś tę rodzinę w ich domu.

Matka myślała, że mężczyzna ten jest opętany. Próbowała już odprawiać nad nim różnego rodzaju egzorcyzmy (robili to m.in. różni pastorzy protestanccy) i leczyć go, jednak wszystkie te próby kończyły się niepowodzeniem. Kiedy po raz pierwszy ich odwiedziłem, mężczyzna przyglądał mi się ze zdziwieniem typowym dla małego dziecka. Powtórzył parę zdań modlitwy, jakie wypowiedziałem nad nim, i prawie całą modlitwę „Ojcze nasz”, której nauczyła go matka, gdyż miała nadzieję, że odmawianie jej przemieni go. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Bywały noce, podczas których nieustannie krzyczał, kiedy indziej zachowywał się zupełnie nielogicznie. Wyglądał źle. Kiedy go zobaczyłem, przypomniały mi się słowa, które Ofelia powiedziała o Hamlecie: „O, jak szlachetny duch zwichnięty został! [...] O, czemuż musiałam ujrzeć, co widzę, widzieć, co widziałam”. To, co człowiek widzi, może bardzo niepokoić.

Kiedy zapytałem kobietę, jak go leczyli, powiedziała mi wiele na temat braków opieki medycznej w Salwadorze. Był hospitalizowany wielokrotnie. Raz nawet wrócił do domu prawie wyleczony, lecz odmówił wtedy przyjmowania mocnych środków uspokajających, które dawały nadzieję poprawy. Rodzina podjęła niezliczone próby przekonania go i podania mu leków, na przykład dodając je do napojów i posiłków, ale on zawsze potrafił je wyczuć i odmawiał przyjmowania takiego jedzenia. Szpital psychiatryczny, w którym na siłę można mu było podać zastrzyki, jest gorszy niż zakład dla obłąkanych, w którym wszyscy pozostawieni są bez opieki. Pacjenci używają w stosunku do siebie przemocy — objaśniła mi matka. Wiem, że pewnie zabrzmi to dziwnie, ale doszedłem do wniosku, że kobieta ta zrobiła wszystko, co tylko mogła, aby zapewnić swemu synowi opiekę. Mieszkając blisko rodziny, mógł liczyć przynajmniej na zrozumienie i trochę spokoju.

Po kilku takich wizytach spokój coraz bardziej mnie opuszczał. Mężczyzna zwykle potrafił zrobić znak krzyża, czasami jednak robił to z wyraźnym lękiem, a bywało też i tak, że zupełnie mnie ignorował. Tylko podczas pierwszej wizyty poświęcił mi całą swoją uwagę. Modliłem się, by Bóg uwolnił go od tego, czymkolwiek był jego problem — chorobą psychiczną czy działaniem złego ducha. Od czasu, kiedy go spotkałem, wiele razy rozmyślałem o cudzie, jakiego Jezus dokonał w kraju Gerazeńczyków. Ponieważ środki farmakologiczne przynosiły wyłącznie częściowy efekt, jestem pewien, że cierpiał na jakiś rodzaj schizofrenii. Kiedy po raz ostatni widziałem się z jego matką, powiedziała mi, że nastąpiła znaczna poprawa, ponieważ syn jest dużo spokojniejszy.

Podejrzewam, że współczesna interpretacja cudu uzdrowienia z Gerazim sterowałaby w kierunku uznania, że mężczyzna był ofiarą pewnego rodzaju psychozy. Przy takim założeniu będziemy jednak mieli problemy z odczytaniem i zrozumieniem naszego tekstu. Ewangeliści we wszystkich czterech tekstach starają się ukazać tajemniczy aspekt misji Jezusa, Jego zmagania z demonami, które są na usługach „władcy tego świata” (J 14, 30; 16, 11). Posługa Jezusa, jak ją przedstawił św. Marek, jest swego rodzaju metafizycznym kontrapunktem walki z duchami nieczystymi. To, jak wiele jest demonów w świecie, w Ewangelii tej zostało wyrażone stwierdzeniem, że mężczyzna z Gerazim nosił w sobie „legion”. Rzymski legion liczył do sześciu tysięcy żołnierzy.

Przyjrzyjmy się teraz całemu „rytowi” egzorcyzmu, którego rozważane przez nas pytanie jest częścią. Zwykle w Biblii poznanie czyjegoś imienia łączy się z posiadaniem władzy nad daną osobą lub rzeczą. Bóg, poddając całe stworzenie władzy Adama, nakazał mu nadać wszystkiemu imiona i nazwy. Poznanie imienia złego ducha oznacza automatyczne podporządkowanie go sobie. Jezus podporządkowuje sobie demony, poznając ich imię — my w tym wszystkim mamy wiele szczęścia, że jest to „imię ogólne”, gdyż w przeciwnym razie musielibyśmy odczytać z kart Ewangelii sześć tysięcy konkretnych imion własnych.

Pytanie o imię, skierowane do demona, nie jest wyłącznie kwestią ciekawości, jest to raczej jeden z elementów batalii, które Jezus stoczył z mocami ciemności. Taki sens tego pytania stanowi dla nas dobry materiał do rozważenia go. Jakie jest imię „naszego” demona (lub naszych demonów)? Co oddziela nas od Boga i innych ludzi? Mówiąc w przenośni, co nakazuje nam krzyczeć pośród grobowców? Im jestem starszy, tym bardziej uświadamiam sobie ogrom moich braków. Tomasz Merton powiedział kiedyś, że demony tańczą wokół głowy mnicha, kiedy nadchodzi czas modlitwy na jutrznię. Czasami jednak wydaje się, że zaczynają pląsać także wewnątrz głowy.

Mówi się na temat Marcina Lutra, iż do tego stopnia świadomy był obecności diabła przy sobie, że pewnego razu rzucił nawet w niego kałamarzem. Co przez to zyskał, trudno mi sobie wyobrazić. (Może diabeł bał się, że Luter pobrudzi mu skrzydełka?) Są tacy chrześcijanie, którzy — wydaje się —podchodzą w sposób obsesyjny do kwestii związanych z mocą demonów. Istnieje nawet stara herezja, która twierdzi, że walka między dobrem a złem wciąż jeszcze trwa i nadal nie jest rozstrzygnięta — ci, którzy ją głoszą, zapominają, że zwycięstwo odniesione przez Chrystusa jest ostateczne. Moc zła, która objawia się na ziemi, można porównać do działań wycofującej się armii. Bez jakiejkolwiek nadziei na zwycięstwo stara się poczynić jak najwięcej zniszczeń, jak miało to miejsce w przypadku wojsk niemieckich, które cofały się, przechodząc przez Wschodnią i Środkową Europę.

Z drugiej strony nie powinniśmy jednak lekceważyć wszystkiego, co wykracza poza ludzką naturę. William Barclay, szkocki biblista, proponuje odczytanie tego cudu w kluczu uzdrowienia. Twierdzi, że cała scena, być może, rozegrała się w nocy, co tłumaczyłoby osobliwą atmosferę towarzyszącą całej sprawie. Mężczyzna z Gerazim czuł się, jakby napastował go cały legion demonów. Wiedział, co to jest legion, ponieważ na własne oczy widział rzymskich żołnierzy. Jezus zmuszony był poświęcić stado świń, ponieważ musiało stać się coś bardzo dramatycznego, aby człowiek ten uwierzył, że został uzdrowiony. My zaś nie powinniśmy żałować tych świń — konkluduje Barclay — nie rozczulamy się nad nimi, kiedy ich mięso podajemy na stół.

Pokusa świadomego zanegowania pozanaturalnego wymiaru tej przypowieści przywodzi mi na myśl skargę C. S. Lewisa na tych naukowców, którzy przecedzają komara, ale przełykają wielbłąda. Jesteśmy skłonni uwierzyć, że Chrystus jednym gestem może wpłynąć na to, co zrobi stado świń, ale o demonach nie chcemy już mówić. Musimy znaleźć bezpieczne przejście (jak pomiędzy mityczną Scyllą a Charybdą) między obsesyjnym myśleniem o rzeczach diabelskich a zanegowaniem nadnaturalnych zmagań mocy dobra z mocami zła, co wprawdzie jest czymś dla nas niewidocznym, lecz mimo wszystko realnym.

„Jak ci na imię?” — pyta Jezus demony. My powinniśmy zadać sobie to samo pytanie odnośnie do demonów, które zamieszkują w nas, albo zapytać o nasze słabości, które zły duch potrafi wykorzystać dla realizacji własnych celów. Historia o mężczyźnie, w którym zamieszkał legion diabłów, może w zupełnie nowej perspektywie ukazać to, co w nas sprzeciwia się Bogu. Zagłada stada świń może być dla nas dobrą lekcją.

To, co stało się ze stadem, stanowi dziwne zakończenie dziwacznej historii, było to jednak niezwykle wymowne dla Żydów. Wyrzucenie demonów i zezwolenie im, aby weszły w świnie, wcale nie musi być wydarzeniem śmiesznym, jednak w całej tej scenie jest też element czystości rytualnej oraz pewien komizm. Fragment ten, jak się wydaje, sugeruje, że diabeł nie mógł opętać świń. Najdziwniejsze jest to, że demony, czyli istoty duchowe, koniecznie chcą mieszkać w tym, co ma charakter przemijający. Jeśli nie mogą przebywać w człowieku, proszą przynajmniej o możliwość opanowania świń. Chyba najlepsza interpretacja tego faktu, z jaką się spotkałem, jest następująca: to, co stało się ze stadem świń, jest znakiem destrukcyjnej mocy diabła. Jest to ostrzeżenie przed tym, co zły duch może zrobić z człowiekiem. Lepiej, że spotkało to świnie, niż żeby miało się to przydarzyć nam.

Pytanie: „Jak ci na imię?” doczekało się odpowiedzi nie ze strony mężczyzny, którego Jezus uzdrowił, ale ze strony duchów, które go opętały. Ciekawe, jaka padłaby odpowiedź, gdyby z takim samym pytaniem Jezus zwrócił się bezpośrednio do mnie. Choć nigdy nie mieszkałem w grobowcach, wciąż jednak jest w moim życiu wiele sprzeczności. Być może tym, czego mi potrzeba, jest skonfrontowanie się z Jezusem w szczegółach.

Św. Beda Wielebny w komentarzu do tego fragmentu pisze, że aby uwolnić się od wszystkiego, co oddala człowieka od Chrystusa, trzeba wyznać swoje grzechy. Pisze: „Nawet nasi kapłani, którzy wiedzą, jak wypędzić złego ducha łaską egzorcyzmu, utrzymują, że ten, kto cierpi z powodu opętania, nie może zostać całkowicie uleczony, dopóki w spowiedzi nie wyzna otwarcie — na tyle, na ile może to stwierdzić —że powodem jego cierpienia było działanie ducha nieczystego, który opanował wzrok, słuch, smak, dotyk oraz wszystkie inne władze ciała i duszy, zarówno podczas snu, jak i na jawie”.

Ewangelista informuje nas, że Jezus wyrzucił siedem złych duchów z Marii Magdaleny (por. Mk 16, 9). Mężczyzna z kraju Gerazeńczyków mógł ich mieć w sobie nawet sześć tysięcy. Jak wiele z nich zamieszkuje w tobie i we mnie — gdyby dało się tego dowiedzieć, byłaby to interesująca, a może przerażająca informacja.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama