Cierpieć i kochać z Kościołem

Rozważanie podczas Audiencji Generalnej w Wielką Środę, 2.04.1969

Dla większości z Was, którzy przybywacie do Rzymu podczas Wielkiego Tygodnia, korzystając z dorocznych wakacji szkolnych czy urlopów świątecznych, dni te są dniami odpoczynku, wytchnienia i święta. Ale jeżeli pragniecie uczestniczyć w duchowym nastroju Kościoła - o czym zresztą świadczy Wasza obecność na tej audiencji - uczestniczyć w nastroju Wielkiego Tygodnia, który poprzedza obchód Pamiątki najważniejszego zdarzenia w historii i losach ludzkości, jakim jest Zmartwychwstanie Chrystusa Pana, zastajecie Kościół nie w nastroju świątecznym, lecz pogrążony w poważnym i bolesnym rozważaniu Męki Pańskiej, niewymownych cierpień Chrystusa, Jego ukrzyżowaniu i śmierci. To rozważanie pełne bólu zmusza naszą myśl do zastanowienia się nad najbardziej ciemnymi i odrażającymi, a mimo to bardzo realnymi tajemnicami cierpienia, grzechu i śmierci, odnoszącymi się nie tylko do Chrystusa, pierworodnego ludzkości, i niepojętej tragedii kresu Jego życia w płaszczyźnie doczesnej, ale także do uznania, że odnoszą się one do nas samych, do każdego z nas, albowiem Jego cierpienia są związane z naszymi bezpośrednio i w sposób nieunikniony. Odzwierciedla się w nas i ma nas odnowić mistycznie ów niekończący się dramat tak, byśmy mogli go - w dostępnym nam stopniu - zrozumieć jako ofiarę par excellence, ofiarę Baranka Bożego, ofiarę nieporównanej, szerokiej jak ocean miłości Chrystusa do nas, a równocześnie jako błogosławione źródło naszego szczęścia, to znaczy - naszego zbawienia.

Wołamy za św. Pawłem: "Synowie najmilsi, zrozumcie nas!"(1). Kościół w tej tajemniczej liturgii jest przejęty niezmiernym cierpieniem. Wspomina i powtarza w swych obrzędach, przeżywa na nowo w swych uczuciach Mękę Pana; uświadamia ją sobie, cierpi z jej powodu i płacze. Nie zakłócajcie tego smutku Kościoła, nie rozpraszajcie jego myśli, nie wyśmiewajcie jego wyrzutów sumienia, nie uważajcie jego smutku za szaleństwo. I Wy również otoczcie milczeniem okrzyk jego bólu, zapłaczcie z nim wspólnie, uczcijcie swoim uczestnictwem jego najgłębsze i duchowe cierpienie z Chrystusem.

Do tego zaproszenia, którego oddźwięk usłyszy w sercu każdy wierzący w tej wielkiej i gorzkiej chwili, o której z lirycznym wzruszeniem mówi liturgia: dies magna et amara valde(2) możemy dołączyć dwa rozważania.

Pierwsze odnosi się do wskazówek Soboru. Zauważamy słusznie, że Sobór wzbudził w Kościele i w świecie falę pogody i optymizmu, pozytywną - można powiedzieć - i pełną otuchy wizję chrześcijaństwa; chrześcijaństwa przyjaźnie nastawionego do życia, do ludzi, do wartości ziemskich, do naszej społeczności, do naszej historii. Moglibyśmy niejako dostrzec w Soborze intencje, by chrześcijaństwo uczynić sprawą do przyjęcia, dającą się lubić; chrześcijaństwo wyrozumiałe i otwarte, pozbawione wszelkiego rygoryzmu średniowiecznego i wszelkich pesymistycznych interpretacji człowieka, jego zwyczajów, zmienności i wymagań. - To prawda. Bądźmy jednak uważni. Sobór nie zapomniał o tym, że w centrum chrześcijaństwa stoi Krzyż. Sobór zachował ścisłą wierność wezwaniu św. Pawła, "by nie zniweczyć Chrystusowego Krzyża" - ut non evacuetur crux Christi(3). Sobór - tak jak Apostoł - powiedział o sobie: "Postanowiłem bowiem będąc wśród was nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego"(4). Moglibyśmy przypomnieć, jak te wielkie idee teologiczne, ascetyczne i mistyczne, głoszące zjednoczenie wiernych z Męką Chrystusa Pana, zapełniają strony dokumentów soborowych. Weźmy np. wielką Konstytucję o Kościele Lumen gentium. Wystarczy jeden cytat: "A jak Chrystus dokonał dzieła odkupienia w ubóstwie i wśród prześladowań, tak i Kościół powołany jest do wejścia na tę samą drogę, aby udzielać ludziom owoców zbawienia"(5).

I tu staje przed nami druga refleksja wynikająca z poprzedniej, to znaczy ze stosunku, jaki zachodzi między Chrystusem cierpiącym a Jego Kościołem, między Głową a Ciałem Mistycznym, miedzy Ewangelią Męki Pańskiej a bolesnymi dziejami Kościoła. Męka Pańska - mówiąc skrótowo - odzwierciedla się w Kościele nie tylko przez to, że Kościół daje jej świadectwo słowem i nauką; nie tylko przez to, że bohaterski i wielkoduszny przykład Chrystusa pociąga chrześcijan do naśladowania Go; nie tylko przez zjednoczenie się sakramentalne, które każdemu wierzącemu udziela owego upodobnienia mistycznego do śmierci i Zmartwychwstania Chrystusowego, o którym pisze św. Paweł w Liście do Rzymian, ale w pewnym sensie Męka Pańska się odnawia, odtwarza i powtarza, a to nie tylko w pojedynczym uczniu Chrystusa, jak mówi św. Paweł: "Dopełniam braki udręk Chrystusa w moim ciele"(6), ale w całym Kościele wziętym jako społeczność, jako zespół członków Chrystusa, jako Jego życie przedłużone w dziejach. I dlatego ta Męka trwa.

W obecnym obchodzie wielkanocnym Kościół bardziej niż w jakiejkolwiek innej chwili uświadamia sobie cierpienie, przeżywa Je, przyjmuje w pokorze i usiłuje uświęcić je oraz wyciągnąć dowód na to, że jest zjednoczony z Chrystusem Panem i Mistrzem. Dowód na to, że Chrystusa miłuje i pragnie z miłości ku Niemu złączyć własne cierpienia z cierpieniami Ukrzyżowanego, tak jak to czytamy w hymnie Stabat Mater, oraz własne upokorzenia i kieski obrócić w zasługi pokuty, oczyszczenia i zbawienia, dla wzrostu w cnocie, odwadze i nadziei.

I czyż tak nie jest? Czy dziś Kościół nie cierpi? O tak, Synowie Najmilsi! Kościół dzisiaj jest wystawiony na próbę wielkiego cierpienia. Jakże to? Po Soborze? - Tak; właśnie po Soborze. Pan nas doświadcza. Wiecie o tym, że Kościół cierpi. Cierpi z powodu przygnębiającego braku należytej wolności w tak wielu krajach na świecie. Cierpi następnie przez to, że tak wielu katolików porzuca wierność, na którą wszak zasługiwałaby jego wielowiekowa Tradycja, którą powinien by zapewnić jego wysiłek duszpasterski, pełen zrozumienia i miłości. Kościół cierpi przede wszystkim wskutek niespokojnego, krytycznego, nieposłusznego i niszczycielskiego zamieszania i buntu tak wielu swych umiłowanych synów, kapłanów, nauczycieli, laików, zatrudnionych w służbie i świadczeniu na rzecz Chrystusa żyjącego w Kościele żywym. Jest to bunt przeciw jego wewnętrznej i koniecznej więzi, przeciw jego instytucjonalnemu bytowi, przeciw prawu kanonicznemu, przeciw jego tradycji i wewnętrznej zwartości, przeciw jego autorytetowi, niezastąpionej gwarancji prawdy, jedności i miłości; przeciw wymaganiom świętości i ofiary(7). Kościół cierpi wskutek zgorszenia, jakie wywołuje apostazja pewnych kapłanów i zakonników, którzy krzyżują dziś Kościół.

Umiłowani Synowie! Nie odmawiajcie Nam duchowej solidarności i Waszej modlitwy. Nie dajcie się zastraszyć ani zniechęcić. Nie poddawajcie się strachowi, zniechęceniu, sceptycyzmowi, a tym bardziej fałszywym racjom. Nie dostosowujcie się do tego, co dziś - dzięki sugestii środków społecznego przekazu - sieje zniszczenie wśród tylu duchów słabych i wrażliwych, a nieraz również wśród mocnych i młodych, ale cierpcie i miłujcie razem z Kościołem. Razem z Kościołem działajcie i miejcie nadzieję.


Przypisy:

1. 2 Kor 7, 2.

2. "Dzień wielki i nad wyraz gorzki".

3. 1 Kor 1, 17.

4. 1 Kor 2, 2.

5. KK n. 8.

6. Kol 1, 24.

7. Por. B o y e r, La decomposition du catholicisme, 1968.



Źródło: Paweł VI - Trwajcie Mocni w wierze t.2 - wyd. Apostolstwa Młodych - Kraków 1974, s. 305 - 308.



opr. kkk/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama