- Zadaniem Kościoła jest i zawsze będzie apelowanie o dialog społeczny, o pojednanie, budowanie wspólnoty - mówi KAI abp Wiktor Skworc.
"Nie ma systemu społeczno-politycznego, który w pełni odpowiadałby ideałom Ewangelii, przełożonym na język Katolickiej Nauki Społecznej. W związku z tym Kościół nie może utożsamiać się z jakąś konkretną siłą polityczną czy partią" - wyjaśnia hierarcha.
W obszernym wywiadzie Metropolita Katowicki charakteryzuje specyfikę śląskiego "ethosu", na który składają się szacunek dla pracy, rodzinność i przywiązanie do Kościoła. W kwestiach społecznych - jego zdaniem - bardzo ważną sprawą na dziś jest walka o "odzyskanie wolnej niedzieli" i zapowiada zaangażowanie Kościoła w tę sprawę.
Odnosząc się do żywo dyskutowanej kwestii uchodźców wyjaśnia, że "bardzo dobrą propozycją Caritas Polska było organizowanie korytarzy humanitarnych. Nie ma jednak ze strony rządu takiej woli politycznej".
Zapowiada też nowy program duszpasterski Kościoła w Polsce, skoncentrowany wokół osoby Ducha Świętego.
A oto pełen tekst wywiadu KAI z abp. Wiktorem Skworcem:
KAI: "Brak wzajemnego szacunku jest dziś największym zagrożeniem naszej ojczyzny. Brak wzajemnego szacunku tworzy i umacnia irracjonalne podziały. Podziały, których nawet wołanie o miłość ojczyzny i o dobro wspólne nie potrafi zlikwidować" – są to słowa Księdza Arcybiskupa z jednej homilii. Jaka więc winna być rola Kościoła w tak dramatycznie podzielonym społeczeństwie?
Abp Wiktor Skworc: Zadaniem Kościoła jest i zawsze będzie apelowanie o dialog społeczny, o pojednanie, budowanie wspólnoty. Jako Polacy jesteśmy modelowym przykładem pojednania polsko-niemieckiego, któremu towarzyszyły słowa: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Dramat polega na tym, że nie potrafimy tej zasady realizować pomiędzy sobą, w Polsce, a szczególnie na scenie politycznej. W tym kontekście postawiłbym pytanie, czy owocnie przeżyliśmy miniony Rok Miłosierdzia? Był on doskonałą okazją do budowania wzajemnego szacunku, do doświadczania i okazywania miłosierdzia.
Oczywiście, zgodnie z nauką św. Pawła szanujemy rządzących, ale z definicji jesteśmy krytyczni wobec nich, krytyczni w sensie pozytywnym. Kościół ma przecież funkcję profetyczno-krytyczną. Nie ma systemu społeczno-politycznego, który w pełni odpowiadałby ideałom Ewangelii, przełożonym na język Katolickiej Nauki Społecznej. W związku z tym Kościół nie może utożsamiać się z jakąś konkretną siłą polityczną czy partią.
KAI: Ale wielu katolików uważa, że dobra zmiana w Polsce, która odwołuje się do wartości chrześcijańskich, powinna mieć poparcie ze strony Kościoła i że jest to w interesie Polski. Co Ksiądz Arcybiskup na to?
- Oczywistym jest, że w zależności od formułowanych i realizowanych programów może nam być z konkretnym ugrupowaniem politycznym bardziej lub mniej „po drodze”. Zadaniem Kościoła jest promocja określonego systemu wartości i należy wspierać rządzących wówczas, gdy te właśnie wartości realizują. Ale należy to robić „profetycznie i krytycznie”, co oznacza, że powinniśmy pamiętać, iż każdy człowiek - a w konsekwencji każdy ruch polityczny - jest ułomny. „Soli Deo honor et gloria” - to słowa wypisane na frontonie katowickiej katedry, które są aktualne na każdy czas. Dla wierzących Bóg jest zasadniczym punktem odniesienia i ostateczną nadzieją zbawienia.
Dochodzi do tego troska o aspekt uniwersalizmu w nauczaniu Kościoła. Każdy biskup czy kapłan, kiedy głosi homilie, musi mieć świadomość, że zwiastuje Słowo Boże a w kościele są osoby należący do różnych partii i opcji politycznych. Nam zaś nie wolno dzielić, poprzez opowiadanie się po jednej ze stron. Powinniśmy zapraszać i łączyć. Często ludzie - w atmosferze sporu - zapominają o tym, że łączy nas człowieczeństwo, wspólna Ojczyzna i historia; jeden chrzest, jedna wiara! Opinie na temat sposobu urządzania i porządkowania świata mogą nas różnić, ale rozwiązujmy te trudne problemy w duchu dialogu, a nie wśród wzajemnych potępień. Troszczmy się o dobro wspólne, a punktem wyjścia powinien być zawsze szacunek dla człowieka.
KAI: Jak można scharakteryzować prace II Synodu Archidiecezji Katowickiej, który zakończył niedawno swe prace? Co synod zmieni w życiu Kościoła na Górnym Śląsku?
- Od samego początku chciałem, aby synod „trafił pod strzechy”, stąd też był przede wszystkim synodem duszpasterskim, prowadzonym na każdym etapie we współpracy z parafialnymi radami duszpasterskimi, ruchami i stowarzyszeniami. Chcieliśmy najpierw poznać sytuację, aby potem znaleźć i zdefiniować wskazania na dzisiejszy czas. Uchwały II Synodu „Wsłuchani w Ducha” są zbiorem wskazań, które – synodowi i mnie jako biskupowi diecezjalnemu – wydawały się aktualne i potrzebne.
Teraz następuje etap realizacji - który trwać będzie przez najbliższe 9 lat (nowenna) - które dzielą nas od 100-lecia utworzenia diecezji katowickiej. W tym działaniu bardzo liczę na duchowieństwo i wiernych świeckich. A grupą, która będzie w szczególny sposób zaangażowana w dzieło realizacji są rady duszpasterskie w parafiach. Staną się one teraz zespołami posynodalnymi. Oczekuję, iż będą skutecznie przekładać uchwały II Synodu na praktykę życia parafialnego.
Chodzi tu głównie o budzenie świadomości odpowiedzialności za Kościół i dzieło ewangelizacji, z czego wynika większe zaangażowanie. Świadomość konieczności współpracy z wiernymi świeckimi jest u śląskiego duchowieństwa bardzo wysoka. Zresztą taka jest tradycja na Górnym Śląsku i na niej budujemy. Niebawem zostaną zarządzone wybory do parafialnych rad duszpasterskich. Mam nadzieję, że znajdą się w nich diecezjanie zaangażowani, uformowani, odpowiedzialni i chętni do działania - także w przestrzeni budowania parafialnych programów duszpasterskich w oparciu o program ogólnopolski.
KAI: Ksiądz Arcybiskup jest rodowitym Ślązakiem. Co to oznacza? Na czym polega tożsamość i ethos Śląska?
- Urodziłem się w Rudzie Śląskiej Bielszowicach. Rytm życia wyznaczały tam dwie wieże: kopalni i kościoła. To budowało naszą tożsamość: identyfikacja z Kościołem oraz górnictwem. Mój ojciec związany był z górnictwem a ja, jako kleryk, w ramach praktyki pracowałem przez rok w kopalni pod ziemią.
Na tradycję Górnego Śląska składają się ethos pracy, rodzinność, przywiązanie do Kościoła, solidarność między górnikami, przywiązanie do lokalnej tożsamości. Dziś górnictwo bardzo się kurczy, zamykane są kopalnie. A śląski ethos - zawsze związany z górnictwem i hutnictwem - wydaje się być zagrożony. Nadal żywa jest jednak typowa dla Górnego Śląska „rodzinność”, poczucie więzi z rodziną, bliskość i solidarność między pokoleniami, którą podtrzymuje dom, a w nim głównie matki.
Z domu i rodzinności bierze się siła oddziaływania lokalnej tradycji. W latach 50-tych i
60-tych Górny Śląsk okazał się gościnnym domem dla tysięcy migrantów z innych części Polski. Właściwie bezkonfliktowo włączyli się do lokalnych społeczności, w parafie. Na pewno w tym procesie integracji pomógł Kościół i poczucie wspólnoty w zmaganiach o budowę świątyń. Jastrzębie, Żory, Tychy to wielkie aglomeracje, gdzie integracja odbywała się właśnie przy budowie kościołów. Dużą rolę w procesie integracji przybyszów ze śląską tradycją odegrały pielgrzymki mężczyzn i kobiet do Piekar. A przy okazji, jeśli chodzi o liczbę ich uczestników, to od tego czasu nic się nie zmieniło. Pielgrzymki są nadal bardzo liczne, a sanktuarium Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej oblegane jest przez cały rok. Fenomenu Piekar nie da się opowiedzieć, to trzeba po prostu przeżyć, wiec zapraszam.
KAI: Niedawno na łamach "Naszego Dziennika" (z 11-12 lutego) ukazał się dodatek pod tytułem: "Odrywanie Śląska", w którym czytamy, że "celem autonomistów z Ruchu Autonomii Śląska jest wyrugowanie znaczenia polskiej tradycji i zwielokrotnienie niemieckiego wpływu na rozwój polityczny, gospodarczy i kulturowy Śląska". A jak te kwestie postrzega Kościół na Śląsku?
- Z całą pewnością nie w tak drastyczny sposób i z zachowaniem koniecznych proporcji. Mówienie o dążeniach „proniemieckich” w przypadku inicjatywy określającej siebie jako ruch autonomii jest samo w sobie nieporozumieniem. Są to po prostu „autonomiści”.
W II Rzeczypospolitej autonomia Śląska była znaczna: działał Sejm Śląski, Skarb Śląski i inne autonomiczne instytucje. Był to wymóg ówczesnej sytuacji, gdyż Górny Śląsk został dopiero w 1922 r. włączony do Polski, po zwycięskim III powstaniu, jakie tu wybuchło. A Konwencja Genewska dała Górnemu Śląskowi autonomię, specjalny status respektujący prawa ludności polskiej i niemieckiej. Dzięki temu region nadal się rozwijał, stał się zapleczem przemysłowym Polski. Dzisiaj trudno twierdzić, by taka autonomia była mu potrzebna. Istnieją tu jednak inne organizacje wzmacniające tożsamość Górnego Śląska. Czynią to poprzez propagowanie przywiązania do Ojcowizny, wyrażające się m.in. powrotem do gwary, tradycji i miejscowej kultury. Z tym, że lokują siebie w tej Ojczyźnie jaką jest Polska.
Uważam, że – zamiast autonomii – Górny Śląsk wraz Zagłębiem pilnie potrzebują ustawy metropolitalnej! Mamy tu praktycznie jedno wielkie „miasto” liczące 4 mln mieszkańców. Trudno uwierzyć, że lepszym rozwiązaniem jest zarządzanie nimi jak oddzielnymi udzielnymi księstewkami. Pilnie potrzebny jest instrument prawny, który sprawi, że pewne cele realizowane będą wspólnie. Chociażby planowanie przestrzenne, komunikacja, zaopatrzenie w wodę, inwestycje, ekologia, innowacyjność, w czym pomoże połączenie nauki z przedsiębiorczością! Dziś np. nie da się podróżować po naszej aglomeracji bez zestawu biletów publicznego transportu. Ostatecznie wiec chodzi o poprawę jakości życia mieszkańców.
Górnośląski Związek Miast opowiada się za ustawą metropolitalną. Wołamy o nią i mamy nadzieję, że większość parlamentarna i rząd się do tego przychylą. Kościół udziela tej inicjatywie zdecydowanego poparcia. Jasne sygnały w tej sprawie poszły do premiera i prezydenta. Ponadto - i jest to ważny argument - ustawa metropolitalna osłabi tendencje odśrodkowe. Mówię nie od dziś, że Górny Śląsk zasługuje na zaufanie, bo służy Ojczyźnie patriotyzmem rzetelnej pracy nie od dziś. I też za nią – za Ojczyznę - przelewał krew!
KAI: Śląsk jest ojczyzną katolicyzmu społecznego na ziemiach polskich. Jakie ma to konsekwencje dziś?
- Są tu kapłani „z ludu wzięci i dla ludu ustanowieni”. Księża pochodzą z górnośląskich rodzin i są blisko swoich parafian. Na rozwoju myśli społecznej Kościoła na Śląsku istotne piętno wycisnął bp Stanisław Adamski, wielki społecznik, który był biskupem katowickim w latach 1930 - 1967 r. Jego następcą był bp Herbert Bednorz, który w okresie komuny powtarzał, że „Kościół powinien być głosem tych, którzy nie mają głosu” i starał się spełniać tę rolę. Bronił praw robotniczych zarówno w korespondencji z komunistycznymi władzami, jak i w kazaniach, szczególnie tych wygłaszanych w Piekarach. Pielgrzymkom do piekarskiej Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej towarzyszył zawsze praktyczny wykład społecznej nauki Kościoła adresowany do robotników, górników, ale także i do władz. Te tradycje w wolnej Polsce kontynuował abp Damian Zimoń. Pamiętamy o jego znakomitym liście w sprawie bezrobocia. Staram się tę tradycję podtrzymywać.
KAI: A jakie dziś są na Śląsku najbardziej palące wyzwania w dziedzinie społecznej?
- Na Śląsku są one związane głównie ze zmianami w przemyśle. Odchodzimy od monokultury węgla i stali. Śląsk się zmienia, staje się ważnym ośrodkiem naukowym, w samych tylko Katowicach mamy 17 wyższych uczelni. Katowice stały się miastem kreatywnym UNESCO w dziedzinie muzyki. Niestety mamy też poprzemysłową spuściznę: zdegradowane miasta np. Bytom i zrujnowane osiedla oraz pokolenie ofiar transformacji ustrojowej. Wobec tych zjawisk potrzeba programu rewitalizacji, to w zakresie zniszczeń materialnych. A wobec wykluczonych potrzebne są energiczne działania, wspólne działania samorządu i parafii, aby tym ludziom przywrócić godne warunki życia i poczucie godności!
KAI: Ksiądz Arcybiskup mówi: „odchodzimy od monokultury węgla”. Ale gdy się słucha polityków, to się słyszy, że znów stawiamy na węgiel...
- Nie ma w tym sprzeczności, pod warunkiem, że zrównoważy się wydobycie węgla z potrzebami energetycznymi kraju. Produkcja dla samej produkcji nie ma sensu. A z tymi zmianami łączą się przemiany społeczne, wymagające dużej mobilności. Wykazuje ją młode pokolenie, które wobec braku ofert pracy na miejscu, często wybiera migrację. Górny Śląsk potrzebuje zatem nowych inwestycji, bo przestrzenie pod inwestycje istnieją, chociażby na terenach poprzemysłowych.
KAI: Ksiądz Arcybiskup od lat walczy o wolną niedzielę. Ta walka jest zresztą śląską tradycją od pokoleń. Na jakim etapie jesteśmy?
- Projekt ustawy wciąż znajduje się w komisji sejmowej; ponoć pracują nad nim w komisjach, na posiedzeniach rządu. W relacjach czytamy, że nie ma zgodności opinii, itd. A my niezmiennie i konsekwentnie mówimy, że społeczeństwo i Kościół muszą odzyskać zawłaszczoną niedzielę! Tak, jak bronimy rodziny, tak musimy bronić wolnej niedzieli, bo chodzi o obronę człowieka i tego, co mu się należy. Potrzebny jest kolejny komunikat ze strony Episkopatu w tej sprawie. Rządzący powinni otrzymać jasny sygnał jak ważne jest ograniczenie handlu w niedzielę i to we wszystkie niedziele! Rozwiązania cząstkowe nie są satysfakcjonujące, bo rodzinie potrzebna jest nie tylko pomoc materialna (program 500+), ale i czas wolny do wspólnego, rodzinnego zagospodarowania. A Polska - jako znaczący kraj w Europie Środkowej - nie powinna być „targowiskiem”. Trzeba sięgać w tym względzie po najlepsze europejskie standardy.
W Niemczech wolna niedziela została zabezpieczona w Konstytucji. Nie ma w niej bynajmniej odwołania do racji natury religijnej. O wolnej niedzieli mówi się tam jako o „tworzywie budowania wspólnoty narodowej” - to naprawdę dobry argument. Może i u nas trzeba by zauważyć te zależności.
KAI: W Archidiecezji Katowickiej udało się zebrać ponad milion złotych na uchodźców, tych którym pomaga Caritas Polska w ramach programu Rodzina Rodzinie. Jak Polska winna zachowywać się wobec tego palącego problemu? Jaka w tym może być rola Kościoła?
- Mamy tradycje w zakresie przyjmowania uchodźców (np. Czeczeni). Sadzę, że bardzo dobrą propozycją Caritas Polska było organizowanie korytarzy humanitarnych. Nie ma jednak ze strony rządu takiej woli politycznej, a sam Kościół nie jest w stanie tego projektu realizować. Dlatego trzeba robić to, co jest możliwe. Jeśli za pośrednictwem Caritas możemy pomagać konkretnym rodzinom w Syrii czy w Libanie, róbmy więc to, co możliwe!
A u nas? W Roku Miłosierdzia pojawiała się sprawa amnestii. Więzienia są przepełnione. Są tam ludzie, których na mocy obowiązującego prawa można by zwolnić przed terminem. Wiemy również, że najtrudniejszy dla takiego człowieka jest moment wyjścia na wolność i późniejszej adaptacji w społeczeństwie. Jeśli zwolniony nie znajdzie mieszkania i pracy, często wraca na drogę przestępstwa. Postawmy sobie pytanie: w jaki sposób jako społeczeństwo, jako państwo i jako Kościół, moglibyśmy tym ludziom podać rękę? To także przestrzeń współdziałania Kościoła i państwa, samorządów i Caritas.
KAI: Ksiądz Arcybiskup od niedawna kieruje Komisją Duszpasterstwa Konferencji Episkopatu. Rozpoczynający się w tym roku nowy program duszpasterski koncentrować się będzie wokół osoby Ducha Świętego, w jaki sposób?
- Dotąd realizowany był program duszpasterski skoncentrowany wokół sakramentu chrztu, a od pierwszej niedzieli Adwentu 2017 r. będzie to program: „Duch, który umacnia miłość”, skoncentrowany wokół działania Ducha Świętego. Został on zaplanowany na dwa lata: w pierwszym tematem będą dary Ducha Świętego, a w drugim owoce jakie my sami winniśmy przynosić. Jest to istotna kontynuacja dotychczasowego programu chrzcielnego, który poprzedzał 1050. rocznicę chrztu Polski. Z obecnym programem chcemy dotrzeć do wszystkich bierzmowanych, także tych, którzy w przeszłości przyjęli sakrament bierzmowania. Chcemy budować świadomość, że otrzymaliśmy Ducha Świętego i jesteśmy Jego narzędziami. Przywołujemy też bierzmowanie narodu, słynne słowa Jana Pawła II: „Niech zstąpi Duch i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi!”.
Odnowy wymaga także sposób przygotowania do sakramentu bierzmowania. Pracuje już nad tym Komisja Katechetyczna KEP. Chodzi o to, by na etapie przygotowań obecna była mistagogia, polegająca na wprowadzeniu w tajemnicę tego sakramentu, a nie tyko przekazywanie teoretycznej wiedzy. Niezbędne jest, żeby wspólnota kościelna, najlepiej parafialna, wprowadzała bierzmowanego w życie Duchem Świętym. Dlatego tak silnie akcentujemy przygotowanie w małych grupach i świadectwo animatorów tych grup.
KAI: W Kościele powszechnym trwa dyskusja wokół adhortacji „Amoris laetitia”, koncentrująca się wokół kwestii dopuszczania do Komunii Świętej rozwodników żyjących w ponownych związkach. Jak te kwestie widzi Ksiądz Arcybiskup?
- Dyskusja, o której Pan wspomina, to z jednej strony efekt ogromnego zainteresowania mediów tematem zmian i rzekomej „rewolucji” w Kościele, z drugiej zaś wypowiedzi niektórych hierarchów, czy poszczególnych Konferencji Biskupów. Tak było na przykład z listem biskupów niemieckich. Położono w nim akcent przede wszystkim na sumienie jednostki, konkretnego wiernego, który ma w dużej mierze decydować o tym czy i w jakiej sytuacji przyjąć Komunię św. Inne tony wybrzmiały w wywiadzie abp. Heinrich’a Koch’a, biskupa Berlina. Jego zdaniem adhortacja ta jest kontynuacją dotychczasowego nauczania na ten temat, dowodem, że w Kościele nie ma rewolucji, a ostatecznym celem adhortacji „Amoris laetitia” jest wzmocnienie rodziny.
Radziłbym więc, aby odczytując „Amoris laetitia” nie koncentrować się tylko na kwestii komunii św. dla osób żyjących w związkach niesakramentalnych. Warto zauważyć zawarte tam, ważne postulaty dotyczące np.: pogłębionego przygotowania do małżeństwa, potrzeby permanentnego duszpasterstwa małżeństw, zmian w procesach sądowych dotyczących stwierdzania nieważności małżeństwa. Należy też zauważyć wyraźną zachętę do różnych form zrzeszania się małżeństw. Świetne doświadczenia ma w tym względzie Domowy Kościół, będący rodzinną gałęzią Ruchu Światło-Życie. Zrzeszanie się małżeństw jest dziś niezmiernie ważne, by małżeństwa i całe rodziny mogły wzajemnie się wspierać. Dobrze byłoby, aby Domowy Kościół wziął pod opiekę młodzieżową gałąź Ruchu Światło-Życie, żeby młodym i często poranionym ludziom pokazywać zdrową rodzinę.
Posynodalna adhortacja Franciszka pokazuje, że rodzina dzisiaj jest kluczową sprawą dla Kościoła i społeczeństwa. Jako wspólnota wierzących w Chrystusa, winniśmy promować rodzinę. Nie polemika, lecz pozytywne działanie. Przede wszystkim ukazujmy światu szczęśliwą rodzinę! Tego dziś najbardziej potrzeba, a nic młodych ludzi nie przekona lepiej od konkretnego, autentycznego świadectwa życia chrześcijańskiej rodziny.
W Górnośląskiej Metropolii od lat istnieje współpraca Kościoła z samorządami w trosce o rodzinę. Samorządy to nasi naturalni sprzymierzeńcy. Mamy ciekawą inicjatywę w formie Metropolitalnego Święta Rodziny, które corocznie organizowane jest w maju i trwa przez kilka tygodni. Organizujemy je razem z samorządami w wielu miastach i gminach województwa śląskiego. Wiele podmiotów życia społecznego, stowarzyszeń dokłada swoją cegiełkę i wspólnie promujemy rodzinę. W Roku 2017 w myśl hasła: „Rodzina – źródłem miłości”.
W ramach MŚR zapraszamy do katowickiej katedry jubilatów małżeńskich, młodszych i starszych, przybywa wówczas prawie tysiąc par. Przyznam się, tę Mszę świętą celebruję zawsze z głębokim wzruszeniem, zwłaszcza kiedy małżonkowie odnawiają swe przyrzeczenia.
KAI: Przez 10 lat był Ksiądz Arcybiskup przewodniczącym Zespołu ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec. Na czym dziś polega współpraca obu naszych Kościołów. O jakich najważniejszych zadaniach i problemach można mówić?
- Relacje z Kościołem katolickim w Niemczech trzeba widzieć bardzo szeroko. Budowane są one od lat na poziomie rodzin, parafii, diecezji i obu Konferencji Episkopatów. Mamy wiele partnerskich parafii, diecezje mają swoje diecezje partnerskie, istnieje ożywiona wymiana. Na poziomie Episkopatów łączy nas bliska współpraca, wymiana wypracowanych dokumentów, rozwiązywanie trudnych zaszłości. Towarzyszy nam wspólna troska o Kościół w Europie i na świecie. Bo przecież Kościół w Polsce i Kościół w Niemczech należą do silniejszych w Europie. Kościół w Niemczech charakteryzują mocne struktury, a – dzięki podatkowi kościelnemu – również jego finanse pozwalają na wspieranie wielu inicjatyw. My z kolei mamy wielu ludzi zaangażowanych w dziele ewangelizacji. Dzięki tej komplementarności jako Kościół w Polsce możemy spotykać się ze strukturami pomocowymi Kościoła w Niemczech i realizować różne projekty ewangelizacyjne, edukacyjne i społeczne w krajach misyjnych. Przypomnę, że naszym wspólnym dziełem jest Fundacja Maksymiliana Kolbe, która zajmuje się propagowaniem kultury pojednania w oparciu o polsko-niemieckie doświadczenia.
W Polsce do Kościoła katolickiego w Niemczech podchodzi się nieraz bardzo krytycznie, często powiela się zasłyszane opinie o tym, w czym Kościół w Niemczech niedomaga. Ale musimy też dostrzec, że ten Kościół duszpastersko funkcjonuje, ewangelizuje; jest w nim miejsce dla takiej struktury jak Polska Misja Katolicka. Ponadto jest znaczącą instytucją społeczną, a po państwie jest drugim pracodawcą w Niemczech. Ponadto Kościół katolicki w Niemczech finansuje dzieła misyjne Kościoła w skali świata. Utrzymuje m. in. seminaria duchowne w Afryce czy Ameryce Południowej, pomaga Kościołowi w Rosji, itd.
KAI: Kościół niemiecki opowiada się za udzielaniem komunii św. osobom rozwiedzionym żyjącym w ponownych związkach. Nasz Kościół trzyma się rygorystycznego nauczania w tym zakresie. Czy ta kwestia nie dzieli nas w tej chwili?
- Pozostajemy w temacie dokumentów nowych, dyskutowanych i – z różnych względów – odmiennie interpretowanych. Nie uważam, aby na ten moment można było mówić o otwartym podziale, bo doktryna w Kościele jest jedna. Owszem, warto podkreślić rolę biskupa diecezjalnego w rozeznaniu sytuacji powierzonych mu wiernych, o czym wyraźnie wspomina adhortacja apostolska. Kościoły lokalne mają konkretne - typowe dla siebie - uwarunkowania, co sprawia, że pojawiają się różne sposoby interpretacji tego samego dokumentu papieskiego magisterium. Jednak troska o dobro i zbawienie człowieka jest tym, co niewątpliwie łączy wszystkie Kościoły lokalne.
KAI: Obchodziliśmy w tych dniach 30-lecie śmierci ks. Franciszka Blachnickiego, śląskiego kapłana, twórcy Ruchu Światło-Życie, popularnych Oaz. Co z jego beatyfikacją?
- Dekret o heroiczności cnót Sługi Bożego został już podpisany przez papieża. Teraz czekamy na znak z Nieba w postaci cudu. Kiedy rozmawiałem na ten temat z prefektem kongregacji ds. kanonizacyjnych kard. Angelo Amato, powiedział: „Módlcie się i czekajcie spokojnie, każdy święty ma swój czas”.
Czekajmy więc i prośmy Boga o cuda i łaski za przyczyną ks. Franciszka, zarówno w modlitwie osobistej jak i podczas Eucharystii, szczególnie we wspólnotach tworzących Ruch Światło-Życie.
KAI: Dziękuję za rozmowę.
Marcin Przeciszewski / Katowice