Na Synodzie Biskupów mówiono o młodych chrześcijanach, którzy żyją w społeczeństwach wielokulturowych i wielowyznaniowych.
Przedstawiciele Bliskiego Wschodu wskazali tu na kontekst migracji, który pociąga za sobą konieczność dbania o własne korzenie i kształtowania tożsamości młodych ludzi.
„Migrujących z Bliskiego Wschodu chrześcijan trzeba formować w wierze ojców i ich rodzimej kulturze, dzięki temu staną się bogactwem dla przyjmujących ich społeczeństw” – wskazuje na to uczestniczący w synodzie kard. Bechara Butros Raï. W rozmowie z Radiem Watykańskim maronicki patriarcha Libanu zauważa, że dobra formacja młodych chrześcijan potrzebna jest m.in. do tego, by pamiętali, iż na Bliskim Wschodzie nie są „nikłą mniejszością”, czy „obcym ciałem”, jak próbuje się im to wmówić, tylko prawowitymi mieszkańcami oraz dziedzicami i strażnikami 2000-letniej chrześcijańskiej obecności.
- Jako przedstawiciel Bliskiego Wschodu przynoszę na synod problem przymusowej migracji. Sprawia ona, że tracimy wiele życiodajnych sił. Zastanawiamy się np., jak utrzymać żywą relację między młodymi, którzy migrują i Kościołem w Libanie – mówi Radiu Watykańskiemu kard. Raï. – Młodzi muszą odkrywać swoją tożsamość, swoje korzenie, bo tylko w ten sposób ubogacą społeczeństwa ich przyjmujące i prawdziwie się zintegrują. Dla nas np. ważne jest to, by zawierane za granicą małżeństwa i narodziny dzieci rejestrowano także w Libanie, ponieważ w naszym kraju polityczne współistnienie opiera się na demografii stąd ważne jest zachowanie obywatelstwa. Uznaje się, że chrześcijan i muzułmanów jest tyle samo, a więc w równej mierze mogą uczestniczyć w rządzeniu krajem. Nie zapominajmy, że na Bliskim Wschodzie tylko Liban jest wieloreligijny. W pozostałych krajach dominuje jedna religia, jeden decydujący pogląd, jedna partia.
źródło: vaticannews.va