O wyzwaniach związanych ze swoją posługą, biskupim zawołaniu, inspiracji oraz Kaszubach – mówi w rozmowie z KAI ks. Arkadiusz Okroj, biskup nominat diecezji pelplińskiej.
Dawid Gospodarek (KAI): Serdecznie gratuluję nominacji biskupiej. W jakich okolicznościach Księdza zastała ta wiadomość?
Ks. Arkadiusz Okroj: – W diecezji już bardzo długo czekaliśmy na nowego biskupa pomocniczego i były różne domysły. Ale ja czułem się raczej bezpiecznie i miałem spokojne serce – starałem się jako proboszcz zajmować się tym, co wiąże się z duszpasterstwem. Wiadomość o nominacji zaskoczyła mnie w dość ciekawych okolicznościach. W niedziele po wielu Mszach mamy spotkanie modlitewne z grupą kilkudziesięciu dorosłych osób. Po tym spotkaniu, tuż przed godziną 22, zadzwonił do mnie telefon z wiadomością, która, jak się okazuje, dość diametralnie zmieni moje życie.
KAI: Jak Ksiądz zareagował?
– Oczywiście dano mi czas do namysłu, który starałem się dobrze wykorzystać i przemodlić decyzję. W takim momencie uderza z dużą siłą poczucie ogromnej odpowiedzialności i jednocześnie pojawia się z całą wyrazistością świadomość własnych ograniczeń. Ale w końcu czytamy Pismo Święte i widzimy, że Pan Bóg – może to nazwiemy Jego poczuciem humoru – lubi posługiwać się tym, co słabe, aby swoje plany realizować, bo przecież to On, nie nasze ludzkie możliwości, są motorem przemiany świata..
KAI: I uzdalnia do współpracy z Jego łaską. Czy w tym momencie jest Ksiądz w stanie powiedzieć, jakich największych wyzwań w swojej nowej posłudze się spodziewa, może myślał już Ksiądz o swoim biskupim zawołaniu?
– Żyjemy w konkretnych realiach, które są bardzo dynamiczne. Zastanawiałem się, jak zaprogramować swoją działalność, i przychodzi mi do głowy takie ogólne, pojemne hasło: „Idźcie i nauczajcie”. To zawołanie będące wielkim nakazem, to ostatnie słowa Chrystusa skierowane do uczniów przed wniebowstąpieniem. Zrobiło na mnie wrażenie usłyszane kiedyś rozważanie, że ten nakaz Pana Jezusa można postawić obok przykazania miłości bliźniego.
Uczniowie Chrystusa są zobowiązani do tego, by nadawać dynamikę Kościołowi, byśmy byli wyraziści, żebyśmy umieli wchodzić w rzeczywistość, która jest często bardzo pogubiona. Ten nakaz realizujemy od początku chrześcijaństwa, ale myślę, że dziś ważne jest to, by skupić się na pozytywnym działaniu. „Idźcie i nauczajcie”, czyli promujcie duchowość, promujcie to, co jest w człowieku pozytywne. Chciałbym, żeby ten misyjny nakaz Chrystusa programował moje działanie. Oczywiście będzie się to zderzało z konkretnymi realiami, ale chcę taki program w diecezji realizować.
KAI: A czy może ma Ksiądz jakiegoś patrona, który Księdza inspiruje?
– Tak, bardzo ważna i bliska jest dla mnie postać bł. Stefana Frelichowskiego. On już w swoich czasach mówił, że kapłani powinni się ruszyć, wyjść ze swoich plebanii, że mają szukać dusz i je pociągać, a potem wychowywać. Wychowywać, czyli wydobywać to, co jest w człowieku najpiękniejsze. To jest bardzo ważne wyzwanie i chyba konieczność w czasach, kiedy różne siły starają się zepchnąć Kościół do jakiejś defensywy.
KAI: Jest Ksiądz Kaszubem...
– Urodziłem się w Kartuzach a całe życie przed seminarium mieszkałem w Chmielnie, więc to środowisko kulturowe jest dla mnie naturalne. Bardzo charakterystyczny jest oczywiście język kaszubski, który sam ma tyle różnych odcieni i pewnie ciężko go opanować, jeśli nie został wyniesiony z domu rodzinnego. Niewątpliwie odzwierciedla mentalności ludzi, którzy mieszkają na tej ziemi. Postrzega się ich jako raczej zamkniętych. To się zmienia. Z pewnością jednak Kaszubi są mocno przywiązani do tradycji i do wiary. Są świadomi swoich różnych słabości, a Kościół jest dla nich przestrzenią, w której starają się otworzyć na to, co umacnia, uzdalnia do przyzwoitego życia.
Można przywołać różne charakterystyczne zawołania, np. „Më trzimómë z Bògã” - Trzymamy z Bogiem. Na szczęście żyjemy w czasach, kiedy dużo dobrego robi się dla promowania kaszubszczyzny w przestrzeni kulturowej.
Dawid Gospodarek / Warszawa