Na Mszy Świętej pogrzebowej śp. Jana Olszewskiego, odprawionej w Archikatedrze Św. Jana Chrziciela w sobotę 16 lutego, homilię wygłosił bp Antoni Dydycz.
Zmarły Jan zapisał się godnie w naszej pamięci. Z odwagą przeszedł drogę swego życia. Nie lękał się światła, chętnie wychodził na przeciw prawdzie, bezinteresownie broniąc niesłusznie oskarżonych, a w sposób szczególny opiekował się walczącymi o wolność Polek i Polaków – mówił bp Antoni Dydycz.
Publikujemy pełną treść homilii:
Szanowna Pani Marto, Małżonko śp. Jana Olszewskiego, którego dzisiaj żegnamy,
Wraz z Rodziną, Siostrą, Chrześniakami, wśród nich z biskupem na czele, Krewni, Przyjaciele i Bliscy,
Ekscelencjo, Szanowny Panie Prezydencie Najjaśniejszej Rzeczpospolitej wraz z Małżonką!
Ekscelencjo, Najdostojniejszy Księże Arcybiskupie, Przedstawicielu Stolicy Apostolskiej i Papieża Franciszka,
Czcigodni Księża Biskupi, Kapłani, różnych stopni i godności, z tutejszym Księdzem Proboszczem; Drogie Osoby życia konsekrowanego!
Szanowny Panie Premierze, wraz z Przedstawicielami Rządu,
Marszałkowie Sejmu i Senatu, z Posłami i Posłankami, Działacze Solidarności,
Żołnierze i Oficerowie Wojska Polskiego, wszystkich stopni, Weterani,
Przedstawiciele Służb Mundurowych: Policji, Straży Pożarnych, Straży Granicznej, Straży Miejskiej i Służb Celnych,
Przedstawiciele Zdrowia, Kultury i Oświaty, Sztuki, Ludzi Pracy Wsi i Miast,
Koledzy Pana Jana – Adwokaci, Prawnicy, Prokuratorzy i Sędziowie,
Harcerki i Harcerze, Młodzieży Szkolna i Akademicka, z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży,
Bractwa Kurkowe, tak licznie zebrani,
Woluntariusze, Działacze Charytatywni wraz z Caritas Polską,
Renciści i Emeryci, Chorzy oraz Więźniowie,
Rodacy z Kraju i Zagranicy, Goście!
W imię Boże pozdrawiam. Wszystkich tu Obecnych, ale także i tych, którzy nie mogli wziąć udziału w tej Pogrzebowej Uroczystości. W sposób szczególny słowa współczucia kieruję do najbliższej rodziny z Panią Martą na czele. Nasz udział we Mszy św. Pogrzebowej jest wyrazem wiary w życie nieśmiertelne i przejawem modlitewnej łączności ze śp. Janem, który odszedł z tego świata w osiemdziesiątym dziewiątym roku swego życia ziemskiego. Żegna nas wszystkich, śpiesząc na spotkanie ze Sprawiedliwym Sędzią, pełnym Miłosierdzia. Z pewnością już mógł przekonać się o prawdzie słów zaczerpniętych ze Starego Testamentu, a z których wyraźnie widać, że „sędziwością u ludzi jest mądrość”. Znając śp. Jana możemy wyznać, że istotnie swoim życiem potwierdził tę prawdę, zawartą w Księdze Mądrości. Jego bowiem sędziwość w pełni się scaliła z mądrością.
Jestem przekonany, że temu pierwszemu Jego spotkaniu ze Zbawcą towarzyszą słowa Psalmu 121 (122), który usłyszeliśmy:
„Ucieszyłem się, gdy mi powiedziano: „Pójdziemy do domu Pana”.
Już stoją nasze stopy W twoich bramach, Jeruzalem (…).
Ze względu na moich braci i przyjaciół będę wołał: „Pokój z tobą”.
Ze względu na dom Pana, Boga naszego, modlę się o dobro dla ciebie”.
Natomiast Księga Apokalipsy zapowiada, że „Błogosławieni, którzy w Panu umierają, niech odpoczną od swoich trudów, bo ich czyny idą za nimi”, a skoro jest tak, to my dzisiaj jesteśmy wdzięczni Chrystusowi za otwarcie przed wiekami bram do wieczności, z ufnością i spokojem żegnamy pana Jana, a więc Męża, Brata, Krewnego, Adwokata, Polityka, Posła i Premiera, a przede wszystkim wiernego Syna Polski i Kościoła.
Do takiej postawy zachęcają nas bowiem słowa Syna Bożego, nieco wcześniej odczytane. Warto do nich powrócić, bo „Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity”. Ziemskie życie dobiegło końca, obumiera, ale to nie oznacza kresu, nie prowadzi do smutku, gdyż może przynieść „plon obfity”. I dlatego jesteśmy wdzięczni Stwórcy, gdyż ta zapowiedź Syna Bożego jest dla nas źródłem nadziei i zapowiedzią szczęścia wiecznego. Ze spokojem więc starajmy się przechodzić przez ziemię, gdyż nasze ziemskie rozstanie zwiastuje nam nowy początek.
I dlatego pogrzeb chrześcijański ma w sobie coś z pogody ducha, płynącej z nadziei. Z tego też względu, jakkolwiek przeżywamy ból rozstania, to jednak nie odczuwamy lęku i nie ma mowy o smutku, o buncie wewnętrznym, ponieważ wierzymy, że Ten, kto odchodzi, miał dar czasu, aby jak najlepiej przygotować się na spotkanie ze Stwórcą. I tego dokonał.
Co więcej, Zmarły Jan zapisał się godnie w naszej pamięci. Z odwagą przeszedł drogę swego życia. Nie lękał się światła, chętnie wychodził naprzeciw prawdzie, bezinteresownie broniąc niesłusznie oskarżonych, a w sposób szczególny opiekował się walczącymi o wolność Polek i Polaków.
Tego wszystkiego nauczył się od swojej rodziny. Pamięcią sięgał do pradziadka, właściciela folwarku w pobliżu Okuniewa. Ów senior musiał pozbyć się majątku, ponieważ najstarszy syn brał udział w Powstaniu Styczniowym, a to ze strony carskiej groziło wywłaszczeniem. Dziadek z kolei był gajowym. Zamieszkał w Okuniewie. W drugiej połowie XIX wieku obok tendencji patriotycznych, dających o sobie znać podczas powstań i zrywów, również pojawiło się napięcie społeczne, a to z tego względu, że w związku z przemianami gospodarczymi ubożały społeczeństwa, co też prowadziło do biedy, a nawet nędzy. Świadczy o tym nasza XIX-wieczna literatura. Kto bowiem nie pamięta wiersza „W piwnicznej izbie”? Obok nurtu patriotycznego więc daje o sobie znać kierunek społeczny, o czym przypomina pojawienie się różnych organizacji o nastawieniu socjalistycznym, a nawet komunistycznym. W skutek tego poszukiwania rozwiązań nie mają zaplecza moralnego. Młode pokolenie nie znajduje ratunku w oświacie, gdyż szkolnictwo jest poddane rusyfikacji albo germanizacji. A Kościół jest osłabiony. W zaborze rosyjskim i pruskim zniesione zostały wszystkie zakony. Kapłanów diecezjalnych nie było za wielu, ponieważ byli zsyłani na Sybir. Słynna encyklika Leona XIII tak ważna na nowe czasy – „Rerum Novarum”, poświęcona sprawiedliwości społecznej, współpracy, nie dociera do większości Polaków. Służby carskie czujnie strzegą granic dostępu.
A młodzież polska narażona na niewolę i to z dwóch powodów. Najpierw z racji patriotycznych, a następnie z powodu społecznych oczekiwań. Przykładem tutaj może być działalność Stefana Aleksandra Okrzei, stryjecznego brata Matki Pana Jana, który szykował się do zbrojnego oporu, ale pojmany przez carskie służby został stracony na stokach cytadeli w 1905 r. Pewne przejawy zrywu wolnościowego i społecznego dadzą o sobie znać właśnie po tym roku, po klęsce Rosji pod Władywostokiem. Dotyczyły one odradzania się katolicyzmu choćby dzięki działalności licznych zgromadzeń zakonnych życia ukrytego, powstających pod wpływem działalności bł. o. Honorata. Wypada też podkreślić wysiłki marszałka Józefa Piłsudskiego, który dążąc do niepodległości, nie stanął na jej progu, zrezygnował z czerwonego wehikułu. Podobnie zresztą jak wielu innych.
Do głosu dojdą również chłopskie zrywy, które w Wincentym Witosie znajdą przywódcę wyjątkowo wrażliwego na polską rzeczywistość. Odzyskanie niepodległości w roku 1918 przyjęto z entuzjazmem, chociaż bez solidnych programów na przyszłość. Wzruszenia jednak nie ukrywano na widok polskich mundurów i wyraźnie brzmiącej mowy polskiej i hymnu polskiego. W takim duchu będzie rozwijał się i dojrzewał przyszły premier Polski, który urodził się 20 sierpnia 1930 roku, w rodzinie kolejarskiej, zamieszkałej na Bródnie. A była to rodzina na wskroś przesiąknięta tradycją niepodległościową. Młody Jasio zaczął chodzić do szkoły podstawowej jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej. Szybko włączył się w ruch harcerski. I już wówczas nucił jedną z najbardziej znanych pieśni harcerskich: „Wszystko co nasze Polsce oddamy”. Wielu harcerzy istotnie dało świadectwo prawdzie. I tak będzie przez lata niewoli niemieckiej. Naukę trzeba było ograniczyć do kompletów, ożywiać się tajnymi harcerskimi spotkaniami, ćwicząc się w Szarych Szeregach i coraz bardziej zagłębiając się konspiracji. Z pewnością przysłuchiwał się z uwagą, jak w jego rodzinnym domu dorośli konspirowali. Mając lat 14 otrzymał funkcję łącznika podczas zrywu powstańczego na Pradze. A po wkroczeniu Sowietów znajdzie dla siebie przyszłość w pełnej opozycji. Początkowo działa w młodzieżowym kole Polskiego Stronnictwa Ludowego, ponieważ to środowisko skupiało wówczas większość sił opozycyjnych wobec komunistów i było w bardzo dobrych relacjach z Kościołem.
W roku 1949 rozpoczyna studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. Kończy cztery lata potem. Bierze udział w półjawnym seminarium z kryminologii u prof. Stanisława Batawii. Od roku 1955 do 1957, w czasie zrywu, przynależy do zespołu „Po prostu”, tygodnika studentów i młodej inteligencji – jak on został straszliwie potem zniszczony. Pismo to siłą zostanie zamknięte, a w rok po Czerwcu Poznańskim i Październiku 1956 r., kiedy to mógł powrócić do pełnienia swojej misji pasterskiej ks. Kard. Stefan Wyszyński, zaczyna nieco świtać. To było wielkim darem ze strony Opatrzności dla naszego Narodu. Jakiś oddech. Młody Prawnik w owym czasie zabiegał o przywrócenie czci żołnierzom Armii Krajowej, współtworząc tekst pt. „Na spotkanie ludziom AK”. A kiedy powstaje Klub Krzywego Koła zostaje jego członkiem do roku 1962. W tych też latach i w tym też środowisku powstanie tajna loża, chcąca zabezpieczyć się przed donosami, miała opinię wyjątkowej wierności każdej tajemnicy. Tego samego roku rozpoczyna praktykę adwokacką. Podejmował się obrony w najgłośniejszych procesach politycznych. Niestety nie uniknął kar dyscyplinarnych, a nawet czasowego pozbawienia możliwości pełnienia swej misji. Był jednym z sygnatariuszy i współautorem protestów kierowanych do władz komunistycznych. W roku 1976 współtworzył Polskie Porozumienie Niepodległościowe. W drugim obiegu opublikował poradnik – „Obywatel a Służba Bezpieczeństwa”. W tym samym roku okaże się współtwórcą Komitetu Obrony Robotników (KOR). Opracował „Apel do społeczeństwa i władz PRL”. Współdziałał przy przygotowaniu statutu dla wolnych związków zawodowych, które dadzą o sobie znać pod nazwą Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego NSZZ „Solidarność”. Uczestniczył w zabiegach o rejestrację „Solidarności” i „Solidarności” Rolników Indywidualnych. Bezinteresownie doradzał Krajowej Komisji Porozumiewawczej, Komisji „Solidarności” i „Solidarności” Regionu Mazowsze.
W czasie stanu wojennego pełnił funkcję doradcy w Sekretariacie Episkopatu Polski. Z wyjątkową pasją występował jako oskarżyciel posiłkowy w procesie morderców bł. ks. Jerzego Popiełuszki. W roku 1988 współtworzył Komitet Obywatelski przy Przewodniczącym NSZZ „Solidarność”. Opowiadał się przeciwko dążeniu do porozumienia z komunistami, zdając sprawę z ich nieszczerości i podstępu. Odmówił objęcia z ramienia strony społecznej stanowiska przewodniczącego podstolika reformy prawa i sądów w czasie „okrągłym stole”.
Zanim jednak przejdę do jego posłowania i pełnienia misji premiera rządu polskiego, chciałbym przypomnieć obecność Kościoła w życiu i działalności śp. Jana i Jego więzi z Kościołem osobistej. Nie chcę się cofać zbyt daleko wstecz. Oczywiście rodzina Olszewskich w minionych pokoleniach należała do wspólnoty kościelnej, a praktyki religijne były z zasady obecne. Ale mogły być też pewne zachwiania tej wspólnoty. Ważne wszelako jest to, że sam Zmarły szybko odkrył sens wiary w swoim życiu. Zacznę od wydarzenia, na które położył nacisk w swoich wspomnieniach Pan Jan. Jako stosunkowo jeszcze młody mężczyzna był włączony w ruch socjalistyczny. Cenił bardzo Kazimierza Pużaka, przywódcę niepodległościowego przedwojennego PPS, który zmarł w komunistycznym więzieniu w roku 1950. Został pochowany na cmentarzu powązkowskim. I tam przy jego grobie każdego roku 30 kwietnia zbierali się jego zwolennicy. Nie było ich wielu. Pewnego razu Jan przybył na cmentarz nieco wcześniej, było dość chłodno, więc wszedł do kościoła św. Karola Boromeusza, aby zaczekać na przybycie reszty. I co zobaczył i co usłyszał? W kościele odprawiała się Msza św., ludzi nie było za dużo, ale ksiądz poinformował, że jest to Msza św. w intencji Kazimierza Pużaka, socjalistycznego działacza. Co więcej, wygłosił bardzo przekonywujące kazanie. Po Mszy św. Jan udał się do zakrystii. Spotkał tam właśnie ks. Stefana Niedzielaka. Rozmowa była dość długa. Doszło do powtórek. Aż pewnego razu Jan wyznał przed księdzem, że ma pewien szkopuł. Otóż ma żonę, ale nie mają ślubu, nawet cywilnego. Żona jest dziennikarką, gdyby ktoś z rządzących dowiedział się, że jest żoną przeciwnika politycznego, to wszystko skończyłoby się wyrzuceniem z pracy. A ksiądz Kazimierz na to od razu odpowiedział, to proszę wziąć ślub kościelny, w tajemnicy, nocą. I tak się stało. Świadkami tego małżeństwa byli: Wojciech Ziembiński, znany działacz antykomunistyczny i prof. Maria Dernałowiczowa, specjalistka z zakresu Literatury. A między celebransem i nowożeńcami dała o sobie znać wielka przyjaźń. To w przyszłości adwokat Olszewski, poświęci się ujawnieniu prawdy o morderstwie dokonanym na ks. Niedzielaku.
Jan Olszewski zbliżył się także do ks. kard. Stefana Wyszyńskiego i kard. Karola Wojtyły, kiedy to z myślą o żyjących legionistach Marszałka Piłsudskiego przygotowano specjalne odznaczenie – Order Virtuti Civili. Ten właśnie Order otrzymali najpierw obaj Kardynałowie, a potem: Władysław Siła Nowicki, ks. Teofil Bogucki i Wojciech Ziembiński. Nie zdążono natomiast wręczyć go bł. ks. Jerzemu Popiełuszce. Oczywiście, Jan Olszewski jako adwokat był obecny przy procesie morderców ks. Jerzego, po adwokacku przeżywał śmierć ks. Sylwestra Zycha i ks. Stanisława Suchowolca. Chętnie współpracował z ks. kard. Józefem Glempem i ks. Abp. Bronisławem Dąbrowskim we wszystkich zawiłościach prawnych.
Przed nami jest kolejny rozdział życia Jana Olszewskiego. W pierwszych wolnych w pełni wyborach parlamentarnych 7 października 1991 r. został posłem do sejmu z listy Porozumienia Centrum. W kilka tygodni później, w dzień św. Mikołaja, staje na czele pierwszego w pełni niekomunistycznego rządu odradzającej się Polski. To był dobry dar od jakże popularnego Świętego. Nowy premier w swoim pierwszym wystąpieniu podkreślił, że pragnie, aby Jego rząd był rządem nadziei, bo nadziei potrzebowała Polska. I w tym duchu postępuje, zmierzając do uwolnienia Polski od różnorakiej obecności Rosji, starając się umacniać demokrację i samorządność. Ale spotkał się z ostrą opozycją. A partii było wiele, za dużo.
Premier konsekwentnie zabiega o opuszczenie terytorium Polski przez wojska rosyjskie. Przeciwstawia się nieuczciwej prywatyzacji majątku narodowego. Podejmuje próby licznych reform zwłaszcza w zakresie społecznym i gospodarczym. Sejm sam uchwalił ustawę o lustracji, bardzo potrzebną, ale na którą nie chciał się zgodzić prezydent i nocą z 4 na 5 czerwca 1992 roku premier Jan Olszewski został odwołany. Jednak nie poddał się dymisji. A po ogłoszeniu wyników głosowania przez sejm, na pożegnanie powiedział, że owszem zastanawia się bardzo, „jaką będzie Polska, czyją będzie?” I zaznaczył, że sam odchodzi ze spokojem, i mówił ze spokojem, ponieważ wie, że będzie mógł spokojnie patrzeć w oczy każdej spotkanej Osobie.
Wkrótce zostanie posłem III i IV kadencji. W roku 1995 założy Ruch Odbudowy Polski. Będzie kandydował na prezydenta Rzeczypospolitej po pierwszym pięcioleciu Aleksandra Kwaśniewskiego, jednakże tuż przed wyborami zrezygnował. Przy prezydencie Lechu Kaczyńskim będzie pełnił funkcję doradcy, a 3 maja 2009 r., z ręki właśnie Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, zostanie odznaczony Orderem Orła Białego.
Nadal starał się uczestniczyć w życiu publicznym zawsze patrząc prosto w oczy przechodniom i rozmówcom. Ale źle się zaczęło dziać w Państwie Polskim z powodu napięć politycznych i nadużyć zwłaszcza gospodarczych. Polemiki pomiędzy różnymi organizacjami zaczęły się przeradzać w agresję. I co najgorsze niektóre formacje polityczne zaczęły ogłaszać wojnę polsko – polską. Coś potwornego, niegodnego Polek i Polaków. Polska prowadziła wojny i nieraz bardzo ciężkie. Nie zawsze zwyciężała, ale nigdy nie prowadziła wojny ze sobą. To potworne oszczerstwo nie znajdowało zgody w umyśle i sercu byłego premiera.
A jeżeli były jakieś napięcia wewnętrzne to nie Polski z Polską, ale Polski z liberum veto i ze wszystkimi, którzy zrywali obrady sejmowe lub w nich przeszkadzali. Polska walczyła ze zdrajcami, jak to miało miejsce choiażby w czasie rozbiorów. Z wszystkimi, którzy chcieli handlować jej wolnością, którzy kolaborowali z wrogiem. Polska nigdy i nigdzie nie prowadziła wojny ze sobą. Z tym oszczerstwem nie godził się Jan Olszewski.
I dlatego jestem głęboko przekonany, że Zmarły już teraz modli się wespół ze św. Janem Pawłem II, z bł. ks. Jerzym, upraszając Matkę Najświętszą, aby pukała do serc Polek i Polaków, iżby wyrzekli się takich, a zwłaszcza gorszych jeszcze praktyk. Trzeba walczyć ze złem. Ono przecież zdarza się w życiu, może mieć miejsce w naszych czasach, ale nigdy nie można nawet pomyśleć o tym, aby Polska walczyła z Polską, wszakże nie można lekceważyć, jak było wspomniane wcześniej, ani zdrad, ani pychy, ani chciwości, ani nienawiści. To nie Polska walczy z Polską. Taka choroba może dotknąć Polkę lub Polaka, ale nigdy Polski. Zresztą, pisze o tym poeta Aleksander Wat:
„A byli wśród nas tacy, co śpiewali obcym
I wargi ich trądem poraził Sprawiedliwy,
Harfy ich strzaskane, świeczniki w proch wdeptane
I domy ich oddane w hańbę opuszczenia”.
Mogą bowiem na jaw wychodzić różne nadużycia, przejawy wrogości, próby znieważania i zniewalania. Dają o sobie znać więc „moce ciemności”. Ale to nie dotyczy Polski. Niegdyś na grobie Agatona Gillera umieszczono napis, jakżeż dla nas ważny:
„Przechodniu, obyś w Polskę jak ten zmarły wierzył,
Idź i czyń – dobry przykład serce twe ośmieli,
Lecz jeśli w Ojczyznę zwątpiłeś do końca,
Odejdź, a cieniem nie zasłaniaj słońca”. (Leszek Wierzejski)
Na tego rodzaju sytuacje wyjątkowo zdecydowanie odpowiada Henryk Sienkiewicz pisząc: „Gdy miłość Ojczyzny gaśnie, wtedy przychodzą czasy łotrów i szaleńców”. Czyż tak nie bywa? Czy może być przyzwoity Polak i walczyć z Ojczyzną? Dlatego przecież już Józef Piłsudski zaleca, aby poznawać swoje dzieje. Ponieważ „Ten, kto nie szanuje i nie ceni swej przeszłości, nie jest godzien szacunku teraźniejszości ani prawa do przyszłości”.
Wszelako takie postawy wrogości nawet do własnej Ojczyzny mogą, niestety, być skutkiem zniewolenia. Piotr Kropotkin – rosyjski kniaź, a od rewolucji październikowej jeden z głównych działaczy komunistycznych, zanotował w swoim pamiętniku pod datą 11 grudnia 1920 r.: „Ileż setek lat potrzeba, aby dać ludziom świadomość tego, co mogliby zrobić, gdyby zechcieli być wolni? Ledwo to napisałem, mój szatan, który od pewnego czasu wtrąca się do każdej rozmowy, jaką sam ze sobą prowadzę, spytał ze śmiechem: „Ale czy sądzisz, że skłonni są oni zapłacić za wolność taką cenę, jaką byłoby nieczynienie krzywdy swoim bliźnim?”. I stąd płynie mój apel, który z pewnością popiera Pan Jan, nie wyrządzajcie krzywdy komukolwiek. A więc nie walczcie z Ojczyzną.
Nie zapominajmy. To właśnie św. Jan Paweł II w poemacie „Myśląc Ojczyzna” napisał:
„Ojczyzna – kiedy myślę wówczas wyrażam siebie i zakorzeniam
Mówi mi o tym serce, jakby ukryta granica,
która ze mnie przebiega ku innym”.
Jakie to proste przypomnienie i oczywiste rada, zachęta.
Mam nadzieję, że jeszcze pamiętamy, kim jest Adam Mickiewicz. Oto jego słowa:
„Polak chociaż stąd między narodami słynny,
Że bardziej niźli życie kocha kraj rodzinny.
Gotów zawżdy rzucić go, puścić się w kraj świata,
W nędzy i poniewierce przeżyć długie lata,
Walczyć z ludźmi i z losem póki mu śród burzy
Przyświeca ta nadzieja, że Ojczyźnie służy”.
Jakby byłoby dobrze, żeby miało to miejsce w naszych czasach. Nie znajdziemy w polskiej literaturze ani w sztuce w ogólności czy też w życiorysach Polek i Polaków godnych swojej Ojczyzny, aby gdziekolwiek dało się słyszeć o wojnie polsko – polskiej. Niestety, na dzisiaj nie można dać takiego zapewnienia. Ale na jutro, właśnie, wierzę, że tak. Do tego nawołuje Jan Olszewski. Że wypowiemy w końcu serdeczną walkę wszystkim, którzy wmawiają, że istnieje wojna polsko – polska. Wierzę głęboko, że dokładnie tego samego zdania jest sam bliski nam Pan Jan. Zapiszmy sobie głęboko w pamięci, powtarzajmy każdego dnia słowa, które przypomina nam Polski Cmentarz na Monte Cassino:
„Przechodniu, powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie”.
A jeżeli już podejmujemy walkę, to nie zapominajmy, co napisał nasz współczesny myśliciel – Henryk Elzenberg: „Sens walki powinien być mierzony nie jej szansami na zwycięstwo, ale wartościami, w obronie których walka została podjęta”. Wartościami, pamiętajmy o tym.
Wówczas też my za przykładem śp. Jana będziemy mogli patrzeć prosto w oczy wszystkim, z którymi spotykamy się i będziemy się spotykali przy najróżniejszych okazjach. Bo nasze oczy będą mówiły, jak oczy żyjącego jeszcze przed kilkoma dniami Premiera Polski, który za życia podpisywał się pod słowami zwrotek z „Orlątka” lwowskiego:
„Z prawdziwym karabinem
U pierwszych stałem czat,
O, nie płacz nad Twym synem,
Że za ojczyznę padł.
Z krwawą na piersi plamą
Odchodzę dumny w dal.
Tylko mi Ciebie, Mamo,
Tylko mi Polski żal”.
A my, pełni zadumy nad życiem, śmiercią i niebem nie zapominajmy, ale dbajmy o nasze oczy. Niech będą odbiciem sumienia i serca. Patrzmy wszystkim spotkanym z pogodą i ufnością, jak zmarły Jan to czynił. A jeżeli już doskwiera nam jakiś ból, przypomnijmy słowa Polskiego Orlęcia:
„Tylko mi Ciebie, Mamo,
Tylko mi Polski żal”.
Dziękujemy Ci, Panie Premierze, za Twoją polskość, zakorzenioną w chrzcie świętym, silną mocą Krzyża. To dzięki temu, takiej postawie, tuż przed śmiercią, mógł zwrócić się do nas z jeszcze jedną prośbą: pojednajcie się. Dziękujemy Ci za to. Z pewnością już spotkałeś się z Janem Pawłem II, z ks. Jerzym, z Królową Polski. Obok Ciebie na pewno stanęła Twoja Matka. Wspominając kraj, swoje rodzinne strony, znajomych, dzieląc się tym wszystkim, jakżeż to bardzo ważne, że ze spokojem mogłeś mówić: dziękuję bardzo za to, że jestem Polakiem, jestem katolikiem, za to, że mogę patrzeć wszystkim w oczy.
Amen
BP KEP