Jak mówił ks. Franciszek Blachnicki, „ten, kto prowadzi życie modlitwy, jest żywym chrześcijaninem”. Często podkreślał, że modlitwa jest oddechem życia. Tymczasem w dobie pandemii, kiedy powinno być więcej modlitwy, wydaje się, że jest jej zbyt mało, zwłaszcza tej za siebie nawzajem. A to w modlitwie tkwi siła chrześcijanina!
Zamiast oceniać innych, warto sięgnąć po różaniec, czy też pomodlić się swoimi słowami o zdrowie dla tych, którzy walczą z koronawirusem. Niestety, statystyki rosną, a ludzie jakby zobojętnieli. A to nie są tylko statystyki. Pod każdą z tych liczb kryje się konkretne cierpienie konkretnego człowieka, mniejsze lub większe. Smutno czytać drwiące komentarze pod postami mówiącymi o tym, że danego dnia zmarło 500 osób. Chrześcijanin, „żywy chrześcijanin”, czyli taki, który prowadzi życie modlitwy, nigdy nie będzie się śmiał z czyjegoś nieszczęścia. Weźmie do ręki różaniec i odmówi chociażby dziesiątkę za tych, którzy właśnie odeszli z tego świata z powodu pandemii, za ich bliskich, którzy nagle stracili tych, których kochali. Tych, których ostatni raz widzieli, zanim trafili do szpitala. Weźmie różaniec i odmówi Koronkę do Miłosierdzia Bożego o zdrowie dla każdej z tych osób, która kryje się „pod statystyką”. Nieważne, czy cierpi tylko z powodu koronawirusa, czy bardziej z powodu choroby towarzyszącej. Cierpi i potrzebuje modlitwy. Pomodli się i za tych, którzy cierpią na inne choroby, bo i tych jest wciąż wiele, a czasy są trudne. Nie ominie żadnej osoby, która prosi o modlitwę: czy to w sprawach zdrowia, czy pracy, czy trudności związanych z lockdownem. Pomodli się za lekarzy.
Chrześcijanie nie mogą być obojętni. Nie mogą zatracić empatii. Nie mogą przestać modlić się za siebie nawzajem. Bo do tego wzywa Chrystus – do modlitwy za siebie. Nie do wyśmiewania, skupiania się na ocenach. Nie, Jezus wręcz piętnuje osądzanie. Zaleca modlitwę. On nie jest obojętny w obliczu ludzkiego cierpienia i śmierci. On cierpiał za każdego człowieka. Wziął wszystkie ludzkie boleści na krzyż. Umarł także za tych, którzy drwili z niego pod drzewem krzyża, wstawiając się za nimi u Ojca, bo przecież „nie wiedzieli co czynią”.
Dziś nie potrzeba osądzania i analizowania pandemii. Dziś potrzeba modlitwy. Modlitwy o ustanie pandemii. Modlitwy za tych, którzy są już bardzo słabi w szpitalach, tak słabi, że nie mogą nawet o tę modlitwę poprosić. Modlitwy za tych, którzy o nią proszą. Modlitwy prywatnej, w domowym zaciszu, jak i wzmożonej modlitwy kapłanów przed Najświętszym Sakramentem w kościołach. Potrzeba suplikacji w każdej parafii. Jak mówił ks. Franciszek Blachnicki, „ten, kto prowadzi życie modlitwy, jest żywym chrześcijaninem”. Ten kto prowadzi życie modlitwy wie, że w niej tkwi siła. Światu potrzeba dziś więcej wrażliwości. Potrzeba modlitwy. Nie więcej ocen, nie komentarzy, nie analiz, ale więcej modlitwy.