„Rozumiem, że można nie lubić Kościoła i nie wierzyć w Boga, który uzdrawia pamięć, przemienia i stwarza «niebo nowe i ziemię nową» (Ap 21, 1), ale po co chrystofobiczne pamflety ubierać w szatki filozofii…?” – pisze o. Dariusz Kowalczyk SJ w tygodniku „Idziemy”.
W najnowszym numerze tygodnika „Idziemy”, prof. o. Dariusz Kowalczyk SJ odniósł się do wypowiedzi prof. Ireneusza Ziemińskiego, której udzielił on serwisowi internetowemu bydgoskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Konkretnie chodzi o tekst „Chrześcijaństwo to jedna z najbardziej amoralnych religii”.
O. Dariusz Kowalczyk SJ, który jest profesorem Wydziału Teologicznego Papieskiego Uniwersytetu Gregorianum w Rzymie, pisze, że chodzi o „wywiad z Ireneuszem Ziemińskim, w którym ów profesor Instytutu Filozofii i Kognitywistyki Uniwersytetu Szczecińskiego nie przebiera w słowach, dzieląc się swymi opiniami o życiu wiecznym i ofierze Jezusa Chrystusa. Szczególnego smaczku jego wywodom dodaje fakt, że Ziemiński ukończył studia filozoficzne oraz zrobił doktorat i habilitację z filozofii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim”.
„Cóż na temat śmierci krzyżowej Jezusa opowiada na łamach bydgoskiej gazeta.pl filozof? Ano stwierdza, że „chrześcijaństwo jest jedną z najbardziej amoralnych religii, również w sferze dogmatycznej”. A dalej czytamy: „Sam założycielski mit chrześcijaństwa – ofiara niewinnego Jezusa za grzech ludzki – obnaża w sposób niesłychany ludzką pychę. Nie wyobrażam sobie, że można być grzesznikiem i żądać od Boga odkupieńczej ofiary lub godzić się na ofiarę niewinnego Boga na krzyżu, który cierpi i umiera tylko po to, żeby mnie od kary i winy uwolnić. To jest zaprzeczenie wszelkich moralnych zasad, urąga jakiejkolwiek zasadzie sprawiedliwości”. Przyznam, że po kilkakrotnym przeczytaniu tej wypowiedzi nadal mam wrażenie, że wynika z niej jedynie tyle, iż jej autor żywi dość negatywne uczucia wobec chrześcijaństwa” – stwierdza o. Kowalczyk. I dodaje, że trudno się tutaj dopatrzyć jakiejś logiki i filozoficzno-teologicznego sensu.
Autor felietonu podkreśla, że Ewangelista Jan nauczy, iż „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3, 16-17 ). Dalej dodaje, że w tej samej Ewangelii możemy przeczytać słowa Jezusa: „Ja życie moje oddaję, aby je potem znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję” (J 10, 17-18).
„W tej historii żaden człowiek nie żąda od Boga odkupieńczej ofiary, jak twierdzi profesor. Wręcz przeciwnie! Apostołowie odrzucają Jezusowe zapowiedzi, że przyjdzie mu niebawem umrzeć. Piotr upomina swego Mistrza, kiedy ten zapowiada, że Syn Człowieczy będzie wiele cierpiał, zostanie odrzucony i zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. Na co Jezus gromi Piotra słowami: „Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie” (Mk 8, 33)” – pisze o. Kowalczyk SJ.
„Patrząc od strony czysto ludzkiej, Jezus został ukrzyżowany, bo arcykapłani i uczeni w Piśmie uważali Go za niebezpiecznego bluźniercę, a Piłat, który początkowo próbował Jezusa uwolnić, ostatecznie uległ szantażowi ze strony Żydów, którzy wołali: „Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi” (J 19, 12). Natomiast od strony Bożej śmierć wcielonego Boga na krzyżu i Jego zmartwychwstanie jest konsekwencją i świadectwem nieodwołalnej miłości Boga do słabego i grzesznego człowieka” – podkreśla autor felietonu w tygodniku „Idziemy”. Po czym dodaje, że dlatego apostoł Paweł, któremu objawił się Ukrzyżowany i Zmartwychwstały, mógł zawołać w uniesieniu, że nic nas nie może odłączyć od miłości Chrystusowej, bo skoro „Bóg z nami, to któż przeciwko nam?” (Rz 8, 31).
„W innym miejscu ten sam apostoł zauważa, że „głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan”, ale dla powołanych „mocą Bożą i mądrością Bożą”. Św. Paweł dodaje, że „to, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi” (1 Kor 1, 22-25). I tak to jest od dwóch tysięcy lat. Nie brakuje „filozofów”, dla których Boży sposób działania to zgorszenie lub głupota” – stwierdza o. Kowalczyk. Odnosi się następnie do wypowiedzi prof. Ziemińskiego na temat tego, że życia wiecznego nie ma, a gdyby nawet było, to nie byłoby ono dobre. Prof. Ziemiński w wywiadzie dla serwisu bydgoskiego oddziału „Gazety Wyborczej” stwierdził: „Gdyby bowiem po śmierci miała nas czekać jakaś forma nieba […], to musielibyśmy pamiętać nasze doświadczenia z życia na ziemi. [A zatem] życie wieczne wcale nie byłoby czymś dobrym, lecz nieustannym przeżywaniem naszych dramatycznych cierpień z przeszłości”.
O. Kowalczyk odpowiada: „No cóż! Filozof jest laureatem (o dziwo!) Nagrody im. Księdza Józefa Tischnera, przypomnijmy więc, co Tischner pisał o nadziei. A pisał, że chodzi o to, żeby pamięć nie była miarą nadziei, ale odwrotnie: to nadzieja ma być miarą naszej pamięci”.
„Rozumiem, że można nie lubić Kościoła i nie wierzyć w Boga, który uzdrawia pamięć, przemienia i stwarza „niebo nowe i ziemię nową” (Ap 21, 1), ale po co chrystofobiczne pamflety ubierać w szatki filozofii…?” – podsumowuje swój felieton profesor Wydziału Teologicznego Papieskiego Uniwersytetu Gregorianum w Rzymie.
źródło za: tygodnik „Idziemy” 19/2022