Dawid Podsiadło, post i ... przypowieść o faryzeuszu

Jednym z najciekawszych utworów w albumie Dawida Podsiadło „Lata dwudzieste” jest ten, w którego tytule kryje się gra słów: „post” – wpis w mediach społecznościowych, a jednocześnie – praktyka ascetyczna. Muzyk deklaruje się jako ateista, a jednak słowa piosenki zadziwiająco dobrze pasują do przypowieści o faryzeuszu i celniku.

Zacznijmy od przypowieści, którą czytamy w XXX niedzielę zwykłą. Oto faryzeusz przychodzi do świątyni modlić się. Jego modlitwa pozornie wydaje się poprawna: oto dziękuje Bogu za dobro, które realizuje w życiu. Składa dziesięcinę, pości – wszystko wydaje się w porządku. Jednocześnie jednak nie może się powstrzymać od porównania się do innych, a w szczególności do celnika, który modli się w tej samej świątyni: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie: zdziercy, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik”. Ten modlitewny dodatek zdradza prawdziwą intencję, a jednocześnie zasadniczy problem moralny faryzeusza: jest to pycha zmieszana z niebywałą wręcz hipokryzją.

O czym jest „Post” Dawida Podsiadło? Piosenka zaczyna się od szeregu zdań, które moglibyśmy znaleźć jako komentarze w dowolnym serwisie społecznościowym: „Czy ona z nim spała / Czy było bara bara / Wielce ciekawi mnie / Post. / Czy staje na zakazach / Czy płaci każdy mandat / Na pewno nie / Post. / Czy płaci alimenty / Kupuje im prezenty/ Nie wydaje mi się / Post. / Czy dalej dużo ćpa / Jakie tatuaże ma / Co za człowieka wrak / Post.” A co jest dalej? „A ja tu poszczę bo piątek / Więc rybę mam na obiad...” Wypisz, wymaluj – postawa faryzeusza, który żyje tym, że gardzi innymi, wytyka im ich grzechy, samego siebie zaś uważa za kogoś lepszego, bo zachowuje posty i płaci dziesięcinę. Piosenka kończy się słowami: „W niebieskim niebie nie otworzą bram / Bóg da zbawienie ale tylko nam”. Taki religijny ekskluzywizm to również nic innego, jak przejaw pychy – tej samej, która była udziałem faryzeusza.

Komentując tekst swojej piosenki, Podsiadło zaznacza: „średni ze mnie strażnik moralności. Natomiast wiem, że przez całe życie jedna cecha mnie nadzwyczajnie wkurza zarówno u mnie jak i u innych. To hipokryzja Z tą, którą mam w sobie, walczę na co dzień. I, jak to zwykle w walce bywa, raz wygrywam, raz przegrywam. Natomiast o tej, do której nie dosięgam - piszę piosenki”.

Czym jest hipokryzja? To dwulicowość, stosowanie podwójnej miary w kwestiach moralnych. Hipokryta ocenia siebie samego łagodnie, zwracając uwagę na swoje zalety, innych zaś – surowo. Religijna hipokryzja to podkreślanie swojej wierności zasadom określonym przez religię i punktowanie innych za ich nieprzestrzeganie. Na czym polega problem? Przede wszystkim na tym, że najgroźniejszym i najcięższym grzechem jest pycha. Gdy popadniemy w ten grzech, na nic zda się przestrzeganie szczegółowych przepisów religijnych. Św. Jakub pisze w swoim liście: „Jeżeli ktoś uważa się za człowieka religijnego, lecz łudząc serce swoje nie powściąga swego języka, to pobożność jego pozbawiona jest podstaw. Religijność czysta i bez skazy wobec Boga i Ojca wyraża się w opiece nad sierotami i wdowami w ich utrapieniach i w zachowaniu siebie samego nieskalanym od wpływów świata. Choćby ktoś przestrzegał całego Prawa, a przestąpiłby jedno tylko przykazanie, ponosi winę za wszystkie” (Jk 1,26-27; 2,10).

Prawdziwa religijność jest więc nie do pogodzenia z pogardą wobec innych ludzi, z niewrażliwością na ich los, z wywyższaniem samego siebie. Mówi o tym jasno sam Chrystus: „Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą” (Mt 23,2.13).

Po pierwszym wysłuchaniu piosenki Dawida Podsiadły wielu chrześcijan oburzyło się, odbierając jej tekst jako atak na wierzących. Niesłusznie. To nie atak na wiarę czy religijność, ale na obłudę religijną, na paskudną hipokryzję. „Nie wpuszczaj ich, Piotrek” (zapewne chodzi o św. Piotra) jak echo odbija w sobie ewangeliczne słowa „nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą”.

Hipokryzja nie jest wyłączną domeną ludzi religijnych. Hipokrytami bywają bardzo często politycy głoszący szlachetne zasady, których sami nie przestrzegają, celebryci, którzy chętnie pouczają innych, a sami żyją niemoralnie, pisarze, poeci, piosenkarze, myśliciele, aktywiści, którzy piętnując innych nie dostrzegają swoich własnych wad. Do nich wszystkich, czy to wierzących czy ateistów odnoszą się słowa Jezusa: „Takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą” (Mt 7,2). Warto sobie te słowa wziąć do serca. A przy okazji doczytać przypowieść o faryzeuszu do końca. Tego brakuje mi w piosence Podsiadły. W przypowieści bowiem występuje jeszcze druga postać: celnik. Ten, który jest świadomy swoich grzechów i słabości i pokornie prosi Boga o zmiłowanie. I mam wrażenie, że jednak większości wierzących bliższa jest ta druga postać, a nie faryzeusz.

Czasy się zmieniły, ale istota faryzeizmu pozostała. Dawni faryzeusze nauczali na placach i w świątyniach; współcześni zazwyczaj publikują swoje enuncjacje w internecie. Po czym można poznać faryzeusza? Po tym, że jego życiową pasją jest doszukiwanie się zła w innych. Zamiast oburzać się na Podsiadłę i jego piosenki, zastanówmy się lepiej, ile w nas samych jest celnika, a ile faryzeusza?

 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama